Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

shane

Zamieszcza historie od: 3 maja 2011 - 9:59
Ostatnio: 22 kwietnia 2019 - 23:53
  • Historii na głównej: 22 z 31
  • Punktów za historie: 11149
  • Komentarzy: 44
  • Punktów za komentarze: 499
 

#70543

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa tygodnie temu przeprowadziliśmy się z mężem, z domku jednorodzinnego do przytulnej kawalerki w bloku. Sąsiadów znamy tyle co z widzenia i "dzień dobry" na korytarzu.

Klatka schodowa ma dość dziwny układ. Na dole nie ma domofonów, drzwi są ciągle otwarte. Na piętrze mamy osiem mieszkań. Jako, że oficjalnie każdy ma swoje bodajże 5m2 korytarza na własność, to niektórzy z lokatorów mieszkających na końcach danego piętra odgrodzili sobie wspólną część. Ogólnie rzecz biorąc - wchodzimy na klatkę schodową, na piętrze idziemy do końca korytarza gdzie znajdują się drzwi, wchodzimy do "wspólnej części", którą dzielimy z sąsiadem a dopiero później otwieramy drzwi do swojego mieszkania.

Wczoraj przyjechali do nas na chwilę znajomi, co ważne z dużym psem. Postaliśmy przez chwilę na "wspólnym korytarzu" rozmawiając. W pewnym momencie wydawało mi się, że ktoś stoi przed drzwiami ale nie będę chodzić i sprawdzać, bo może ktoś po prostu wrócił do domu.

Nie minęła godzina, a słyszymy dzwonek. Mąż wyszedł sprawdzić kogo to znowu do nas "przywiało", wrócił śmiejąc się jak nigdy. Okazało się, że przyszła sąsiadka, która mieszka piętro niżej pod sąsiadem z drzwi naprzeciwko. Skarżyła się, że pies wyje pół dnia, biega i hałasuje. Ona to zgłasza na Straż Miejską aby wyciągnęli z tego konsekwencje. Pani mieszkająca piętro niżej nie dała sobie nic wytłumaczyć. Ona widzi, że tu jacyś młodzi mieszkają i pewnie na imprezy chodzą, a psa zostawiają samego.

No i teraz mam dylemat. Iść i jej powiedzieć, że nad nią - mieszkanie naprzeciwko nas - mieszka mężczyzna 45+, który pracuje jako kierowca i jest tylko w weekendy w domu czy czekać na rozwój sytuacji.

Żeby sytuacja była jaśniejsza to naszym sąsiadem jest brat znajomego, niedawno kupił mieszkanie i teraz je remontuje, więc tak właściwie to jeszcze w nim nie mieszka.

w-wa

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 293 (317)

#70411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
1# http://piekielni.pl/68655
2# http://piekielni.pl/69036

Historii ze szwagrem w roli głównej ciąg dalszy.

Przyszedł na nas czas, chociaż mogliśmy mieszkać na poprzednio wynajmowanym mieszkaniu, to wyprowadziliśmy się wcześniej. Szwagier zadeklarował, że mieszkał będzie tak długo jak tylko zgodzi się właściciel - do kwietnia.

Ale tutaj nie ma żadnej piekielności, prawda?

Wyprowadziliśmy się w sobotę, w niedzielę dowiedzieliśmy się od teściów, że szwagier... W następną sobotę również się wyprowadza. Nie, nie zadzwonił do nas, nie napisał smsa, nie powiedział zupełnie nic. Ale jaki jest powód wyprowadzki? Ano taki, że on nie będzie płacił 700zł za wynajem. Bo go nie stać. Bo on musi oszczędzać. Bo on zbiera na życie i "na coś swojego". Już pomijam fakt, że zarabia dużo więcej niż ja i mąż razem wzięci. Jego sprawa.

No ale dokąd się wyprowadza w takim razie?
Do swojej dziewczyny. Tak, tej co mieszkała z nami 2 miesiące i się wyprowadziła. Do tej, która ma 18 lat i mieszka z matką.

W końcu, gdy się do niego dodzwoniliśmy i wyjaśniliśmy mu śmieszność całej sytuacji, w którą się pakuje, usłyszeliśmy tylko, że on za rachunki to się z nami kiedyś rozliczy, pieniądze, które jest nam dłużny kiedyś odda, a tak w ogóle to pewnie go oszukiwaliśmy na rachunkach (cały czas miał możliwość wglądu w koszty utrzymania domu) i jeśli już nam odda zaległe pieniądze to mniej niż powinien.

My kluczy jeszcze nie oddaliśmy, bo wynajem do dziesiątego opłacony, a zostało jeszcze kilka rzeczy do przewiezienia.

Dzisiaj po nie jedziemy. Zobaczymy jak szwagier poradzi sobie przez tydzień bez kuchenki, lodówki, pralki i ogrzewania (w tym ciepłej wody), bo wszystkie te rzeczy były kupione za nasze pieniądze, a że mieszkaliśmy razem to korzystaliśmy z nich wspólnie.

w-wa

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (294)

#69456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnimi czasy teściowie zmieniali miejsce zamieszkania. Teściowa zażądała od mojego męża aby zwolnił się z pracy i pomógł przy przenoszeniu mebli. Mąż odmówił, teściowa rozpętała piekło.

I tak przypomniała mi się historia z czasów gdy jeszcze mieszkaliśmy "wszyscy razem".

Miałam możliwość zamawiania próbek przeróżnych kosmetyków z czego korzystałam. W pewnym momencie przesyłki przestały przychodzić. Mimo potwierdzeń ze strony nadawców. No cóż, może na poczcie komuś wpadły w oko moje paczuszki i sobie je przygarnął, cholera wie, nikogo za rękę nie złapałam a paczki poleconymi nie były.

Co stało się po kilku miesiącach?
Winna sama się do mnie zgłosiła! Z pretensjami! Tak moi drodzy, teściowa wyciągała ze skrzynki moje przesyłki i sobie je przywłaszczała. A skąd pretensje? Bo przestały przychodzić, po tym jak się od teściów wyprowadziliśmy.

W-wa

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 446 (478)

#68655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od roku wynajmujemy dom, mieszkaliśmy do tej pory w 3 osoby - ja, mąż i szwagier. Szwagier jest w moim wieku, trochę ciężko było się dogadać co do sprzątania, bo "dziewczyna i koledzy nie będą czekać", ale w końcu ustaliliśmy kto i kiedy co robi.

2 tygodnie temu wprowadziła się do nas dziewczyna szwagra, oczywiście zaraz po fakcie omówiliśmy z nią wszelkie zasady panujące u nas w domu, również te dotyczące sprzątania. Jednym zdaniem mówiąc: to co macie u siebie w pokoju nas nie obchodzi, w części wspólnej ma być czysto, co tydzień zmiana w sprzątaniu.

Zaznaczę, że mając na myśli "sprzątanie" nie chodzi nam o zmywanie po kimś naczyń, a umycie kabiny prysznicowej (mamy bardzo twardą wodę), toalety, przetarcie półek w łazience, zlewu w kuchni, blatów, pozamiatanie i umycie podłóg, w sumie to jakieś 20 minut wspólnej "pracy". Powierzchnia na, której "odbywa się całe zamieszanie" ma maksymalnie 14m2. Staramy się zachowywać porządek, aby na własne życzenie nie przedłużać sobie weekendowego sprzątania.

Przyszedł weekend, idziemy do pokoju "młodych", przypominamy o sprzątaniu i wybywamy do znajomych.

Wracamy popołudniu. Podłoga brudna, zlew brudny, w sumie to nic nie ruszone. Zwracamy uwagę po raz pierwszy. Doczekaliśmy się umycia kabiny płynem do naczyń, po zwróceniu uwagi, że woda jest twarda i trzeba popsikać odkamieniaczem - "moja mama tak robi i jest dobrze". Zrobiliśmy sobie nadzieję, że skoro już zaczęli coś robić to może będą kontynuować. Nie stało się tak. Zwracamy uwagę po raz drugi. Słychać, że coś dzieje się w kuchni, oho, blaty czyste. Została jeszcze łazienka, podłogi i zlew w kuchni. Czekamy do wieczora. Czekamy całą niedzielę aż "coś się ruszy". Zwracamy uwagę i słyszymy, że już jest posprzątane i jakimś cudem tego nie widzimy, i mamy się od nich odpimpkować.

Jakimś cudem nie było posprzątane.
Jakimś cudem od wczorajszego wieczora nie mają dostępu do internetu.
Jakimś cudem my mamy.

Warszawa

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 482 (564)

#66527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni budowlańcy to chyba standard. Przychodzą, robią syf, robota zrobiona na "odwal się". Aktualnie w moim ogródku trwa akcja podłączania do kanalizacji miejskiej więc od kilku dni podziwiam przemęczonych życiem panów 35+.
Niestety po pierwszym dniu prac pojawił się mały problem - panowie palili papierosy w ogródku, ale ustawili się idealnie pod oknem z kuchni i w całym domu śmierdziało dymem. Prosiłam, błagałam, próbowałam tłumaczyć - nic to nie dało.

Dzień mamy dziś piękny, słoneczko świeci, w kuchni znowu śmierdzi papierosami, panowie wesoło rozmawiają z "fajeczkami" w rękach.

Wiadro wody pomogło, przestali. Ciekawe na jak długo.

Ogródek

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 351 (493)

#57742

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na popularnym portalu ogłoszeniowym dodałam informację, że szukam pracy jako opiekunka do dziecka. Właśnie wróciłam do domu z pierwszego spotkania i nadal trzymam szczękę.

Dzisiaj po południu dzwoni telefon, pani potrzebuje opiekunki na wieczór, bo wychodzi na spotkanie, a syn sam w domu nie zostanie. Jasne, żaden problem, gdzie i o której - przybędę. Niestety moim błędem było, że nie zapytałam o wiek syna ale napisałam jasno w ogłoszeniu, że przedział wiekowy 6-12, bo tylko z takimi dziećmi mam doświadczenie.

Przyjeżdżam na miejsce, spory dom, zresztą bardzo ładny. Drzwi otwiera mi mężczyzna na oko trochę starszy ode mnie, przedstawia się. Po chwili zaszczyt mi było poznać panią, z którą wcześniej rozmawiałam.

Usiedliśmy, wypiliśmy herbatę, pani mówi, że za chwilę będzie wychodzić. Wszystko fajnie i pięknie tylko pada pytanie z mojej strony - a kiedy poznam synka?
Pani jak niby nigdy nic odpowiada:
- No przecież otworzył ci drzwi!

Serdecznie przeprosiłam i wytłumaczyłam pani, że synuś jak na 6-12 latka dość wyrośnięty jest, chyba będę musiała zrezygnować i wyszłam z opadem szczęki.

Tychy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 644 (736)

#57366

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po długich poszukiwaniach pracy wreszcie dostałam odpowiedź na CV. Zostałam zaproszona na rozmowę, która mniej-więcej wyglądała tak:

[r]ekruter: W LM napisała pani, że dobrze zna branżę e-papierosów, proszę mi powiedzieć coś na ten temat.
[j]a: Tak, od kilku lat jestem z nimi "związana" więc wiem naprawdę sporo na ten temat.
[r]: Więc proszę przedstawić mi propozycję zestawu startowego.
Produkuję się, kombinuję, podaję różne możliwości pytając [r] czego oczekuje, ile wcześniej palił zwykłych papierosów, jaki smak by go interesował.
[r]: Muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczony, na pewno się z panią skontaktujemy w tygodniu

Pełna nadziei wróciłam do domu.
Pan się nie odezwał.

Dwa tygodnie później pojechałam do centrum dokupić liquid (płyn do napełniania), podchodzę do stoiska, w którym miałam pracować. Okazuje się, że zatrudnili nową dziewczynę.
Jak pewnie się domyślacie ani trochę nie znała produktu, nie orientowała się nawet o jaką markę mi chodzi i co mam ma myśli mówiąc "moc" (ilość mg nikotyny/ml).

Mam nadzieję, że pan rekruter podjął dobrą decyzję...

uslugi

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 506 (666)

#52697

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Order piekielności dla pana, który zostawił małego jamiczka w aucie.

Około 14 wybrałam się na zakupy do Tesco. Temperatura w słońcu przekraczająca 35 stopni. Na parkingu wiele samochodów, ale w oczy rzucił mi się jeden, z piszczącym jamnikiem w środku. Okna pozamykane, żar leje się z nieba.
Spisałam numer rejestracyjny i biegiem do "informacji", że pies się zaraz ugotuje. Po chwili zjawia się pan właściciel mówiąc, że on tylko dokończy zakupy i jedzie dalej, a psu nic nie będzie. Dopiero po groźbie wezwania policji, straży miejskiej, TOZ'u, CIA i "strażników teksasu" pan doszedł do wniosku, że nie warto narażać się na koszty i poszedł po psa zostawiając go tym razem przywiązanego przed marketem - w cieniu.

Rozumiem, że pies może poczekać, ale osobiście wolę wziąć smycz i niech poczeka przywiązany przed wejściem niż w aucie nagrzanym do 40 stopni.

Jelenia Góra / Tesco

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (578)
zarchiwizowany

#52800

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielności kasowych nie ma końca.
Dzisiejszy problem: zła cena.

Siedzę sobie na kasie, pikam, biorę pieniądze, wydaję resztę.
Do kasy podchodzi małżeństwo w średnim wieku, nie zapowiadało się nic nadzwyczajnego, jednak historia rozwinęła się podnosząc mi ciśnienie gdy [p]an klient stwierdził, że cena nabita na kasie nie zgadza się z tą na półce:

[p] - Na półce była inna cena.
[j] - Rozumiem, mogę albo wycofać towar, albo zapraszamy do punktu obsługi klienta po zwrot pieniędzy jeśli cena faktycznie się nie zgadza.
[p] - Zmień tą cenę, ja to biorę.
[j] - Chciałabym, ale nie mam takiej możliwości, jaka cena była na półce?
[p] - 17.99!
[j] - Nie obrażając nikogo - proszę pana, to jednak spory zestaw z Fisher Price'a, więc można było się domyśleć, że z ceną coś nie tak - w takim razie albo wycofam, albo zapraszamy do POK'u.
[p] - Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?
[j] - Przepraszam(?)

Pan zapłacił, odszedł od kasy. Kasuję następnego klienta - pan po 60, zawsze miły, kulturalny, rzuci jakimś żartem. [P]an klient wraca do mnie z oburzeniem wypisanym na twarzy, twierdząc że mam mu skasować tą zabawkę za 17.99 i nie obchodzi go jak to zrobię. Zaczęli się kłócić z klientem, którego kasowałam (i który notabene mnie bronił) więc zagroziłam, że wezwę ochronę jeśli się nie uspokoi - wolę nie ryzykować rozlewem krwi.

Po 15 minutach dzwoni telefon na kasie, odbieram. Co się okazało? Pan od zabawki złożył na mnie skargę, że jestem niemiła, niekompetentna i straszę go ochroną!! Opiernicz od kierowniczki zebrałam oczywiście ja, bo "KLIENT NASZ PAN".

Jelenia Góra / Real

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 262 (352)
zarchiwizowany

#52579

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lubiłam swoją pracę - do wczoraj.
Pracuję na kasie, może to nie jest wymarzone zajęcie i nie spełniam się zawodowo ale jednak co miesiąc pensja wpływa na konto.
Problemem jest kwestia zmian - zmiana od 6 godzin to 15 minut przerwy, poniżej 6 - przerwy nie ma. Wczoraj źle się czułam, ale jednak do pracy poszłam. Zmiana 5 godzin 45 minut - od 16:15 do 22:00. W połowie zmiany poprosiłam o chwilkę przerwy, bo poczułam się gorzej.
Odpowiedź koordynatorki: nie masz dzisiaj przerwy, zapomnij. Godzinę później poprosiłam ochroniarza, żeby delikatnie uświadomił jej, że jeśli nie wyjdę na chwilę to będzie mnie osobiście "zbierać" z kasy, bo nie wytrzymam.
Chwilę później dzwoni koordynatorka: idź do domu.
Bilans dnia: 16,50zł zarobione i popsuty humor na cały wieczór.
A chciałam tylko chwilkę odetchnąć...

Jelenia Góra

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (203)