Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

shane

Zamieszcza historie od: 3 maja 2011 - 9:59
Ostatnio: 22 kwietnia 2019 - 23:53
  • Historii na głównej: 22 z 31
  • Punktów za historie: 11149
  • Komentarzy: 44
  • Punktów za komentarze: 499
 
zarchiwizowany

#52800

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielności kasowych nie ma końca.
Dzisiejszy problem: zła cena.

Siedzę sobie na kasie, pikam, biorę pieniądze, wydaję resztę.
Do kasy podchodzi małżeństwo w średnim wieku, nie zapowiadało się nic nadzwyczajnego, jednak historia rozwinęła się podnosząc mi ciśnienie gdy [p]an klient stwierdził, że cena nabita na kasie nie zgadza się z tą na półce:

[p] - Na półce była inna cena.
[j] - Rozumiem, mogę albo wycofać towar, albo zapraszamy do punktu obsługi klienta po zwrot pieniędzy jeśli cena faktycznie się nie zgadza.
[p] - Zmień tą cenę, ja to biorę.
[j] - Chciałabym, ale nie mam takiej możliwości, jaka cena była na półce?
[p] - 17.99!
[j] - Nie obrażając nikogo - proszę pana, to jednak spory zestaw z Fisher Price'a, więc można było się domyśleć, że z ceną coś nie tak - w takim razie albo wycofam, albo zapraszamy do POK'u.
[p] - Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?
[j] - Przepraszam(?)

Pan zapłacił, odszedł od kasy. Kasuję następnego klienta - pan po 60, zawsze miły, kulturalny, rzuci jakimś żartem. [P]an klient wraca do mnie z oburzeniem wypisanym na twarzy, twierdząc że mam mu skasować tą zabawkę za 17.99 i nie obchodzi go jak to zrobię. Zaczęli się kłócić z klientem, którego kasowałam (i który notabene mnie bronił) więc zagroziłam, że wezwę ochronę jeśli się nie uspokoi - wolę nie ryzykować rozlewem krwi.

Po 15 minutach dzwoni telefon na kasie, odbieram. Co się okazało? Pan od zabawki złożył na mnie skargę, że jestem niemiła, niekompetentna i straszę go ochroną!! Opiernicz od kierowniczki zebrałam oczywiście ja, bo "KLIENT NASZ PAN".

Jelenia Góra / Real

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 262 (352)
zarchiwizowany

#52579

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lubiłam swoją pracę - do wczoraj.
Pracuję na kasie, może to nie jest wymarzone zajęcie i nie spełniam się zawodowo ale jednak co miesiąc pensja wpływa na konto.
Problemem jest kwestia zmian - zmiana od 6 godzin to 15 minut przerwy, poniżej 6 - przerwy nie ma. Wczoraj źle się czułam, ale jednak do pracy poszłam. Zmiana 5 godzin 45 minut - od 16:15 do 22:00. W połowie zmiany poprosiłam o chwilkę przerwy, bo poczułam się gorzej.
Odpowiedź koordynatorki: nie masz dzisiaj przerwy, zapomnij. Godzinę później poprosiłam ochroniarza, żeby delikatnie uświadomił jej, że jeśli nie wyjdę na chwilę to będzie mnie osobiście "zbierać" z kasy, bo nie wytrzymam.
Chwilę później dzwoni koordynatorka: idź do domu.
Bilans dnia: 16,50zł zarobione i popsuty humor na cały wieczór.
A chciałam tylko chwilkę odetchnąć...

Jelenia Góra

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 83 (203)
zarchiwizowany

#50238

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Narzeczony mieszka w wynajmowanym pokoju - 3 pokojowe mieszkanie, jeden zajęty przez syna właściciela.
Było wiele nieprzyjemnych sytuacji. Do pewnego czasu było to jeszcze do zniesienia.

Przechodząc do właściwej historii:
Problemem jest dziewczyna syna właściciela - która tak samo jak ja tam nie mieszka. Od samego początku czepiała się o każdy "kurzyk", który leżał gdziekolwiek, musiało być posprzątane na błysk - oczywiście od siebie tego nie wymagała. Piekło zaczęło się w momencie, gdy siedzieliśmy w pokoju i usłyszeliśmy jak "pani domu" drze się, że z brudasami nie będzie mieszkać, że współlokator ma wyrzucić mojego narzeczonego, zostałam zwyzywana od ku*ew - nie potrafiliśmy tego pojąć. Stwierdziła, że "ona tu niedługo będzie mieszkać i ma być tak jak ona ROZKAŻE".

Wczoraj znalazłam świetną ofertę, ta sama okolica, kilka bloków dalej. Narzeczony zadzwonił do właściciela mieszkania w którym obecnie mieszka i przedstawił mu całą sytuację, która jest powodem wyprowadzki. Właściciel jest zawsze spokojnym, opanowanym człowiekiem, gdy usłyszał o wyczynach "ja będę tu niedługo mieszkać" (takie przezwisko dostała przez to, że przy każdej możliwej okazji dumnie o tym mówiła), wściekł się jak nigdy, dosadnie powiedział co o niej sądzi i poprosił narzeczonego, żeby wstrzymał się z wyprowadzką.

blok

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 94 (272)
zarchiwizowany

#34907

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jechałam wczoraj autobusem, godziny popołudniowe.
Na przystanku wsiada, a właściwie wjeżdża do autobusu chłopak - około 20 lat - na wózku i zatrzymuje się blisko mnie (uwielbiam stać w autobusach :)). Na kolejnym wsiada kobieta koło 60 i bez powodu zaczyna drzeć się na chłopaka, który słuchał dość głośno muzyki na słuchawkach.
- Bezbożniku! Szatana słuchasz! Matka by się za głowę złapała! Żadnej nie znajdziesz na tym wózku!
I w tym momencie uderzyła w mój czuły punkt, bo mam kilku znajomych, którzy też jeżdżą na wózkach.
- Niech pani przestanie, nie wypada damie w tym wieku.
- Zamknij się gówniaro! Lepiej się odsuń od niego bo cię zarazi czymś syfiarz jeden!
Kątem oka widzę, że chłopak ma łzy w oczach, byłam bliska przywaleniu babie, ale sytuacja rozwiązała się sama.
Na następnym przystanku w centrum chłopak wysiadał,kiwnęliśmy do siebie porozumiewawczo głowami:
- No kochanie, jedziemy - powiedziałam stanowczo do niego
Babę zatkało, dopiero po tym zdaniu zaczęła nas wyzywać od narkomanów.
A chłopak prawie zapomniał o całej sprawie, widocznie dobra kawa w pobliskiej knajpce działa jak ten pstryczek w "facetach w czerni"

Jelenia Góra / MZK

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (285)
zarchiwizowany

#34797

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wychodząc z domu zauważyłam "bawiącą się" przed blokiem gromadkę dzieci. Nie kojarzyłam ich z widzenia, więc grzecznie poprosiłam, aby nie biegały koło samochodów z hulajnogami i rowerami, w odpowiedzi usłyszałam "pier*ol się szmato", cóż, każdy rodzic ma inne metody wychowawcze.
Poszłam na koniec parkingu który łączy się z łąką żeby spokojnie zapalić papierosa, nagle jeden z dzieciaków - na oko 4 klasa podstawówki - podbiega do mnie i drze japę "dawaj papierosa!", ja zdziwienie, odpowiadam stanowczo, że nie ma takiej opcji, dostałam z kopa w łydkę, uciekł.
Wracając do samochodu zauważyłam, że dzieci wymyśliły sobie nową zabawę, przejeżdżanie pod szlabanem, ja szlaban otworzyłam, wyjeżdżam moim srebrnym pociskiem i widzę, że dzieciaki stoją zaraz pod szlabanem. "Oho, zaraz pirzgnie" pomyślałam i czekałam chwilkę, aż bramka opadnie na dół. No i nie myliłam się, ten, który jeszcze przed chwilą chciał wyłudzić ode mnie papierosa trzymając się za głowę zwijał się z bólu.
Nieplanowana zemsta jest słodka.

Jelenia Góra / Zabobrze

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (235)
zarchiwizowany

#32454

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Godzina 15, wracam ze szkoły do domu - przez miasto. Na Placu Ratuszowym zauważam moją babcię siedzącą na ławce, obok niej dwie torby zakupów. Przywitałam się, zapytałam czy nie trzeba pomóc jej tego zanieść do domu, czyli jakieś 200 metrów dalej. [B]abcia szczęśliwa, że nie musi wszystkiego sama nosić.
Biorę torby w rękę i zaczynam powolutku iść, nagle słyszę krzyk jakiejś [k]obiety

[k] - zostaw to gówniaro! starszych ludzi okradać?!
- proszę się uspokoić, pomagam babci zanieść zakupy do domu
[k] - ja już wiem! stój! na policję dzwonię! - podeszła do babci, zaczęła wypytywać czy nic się nie stało, babcia stoi uśmiechnięta, ja zdziwiona czekam jak się akcja rozwinie

Po kilku minutach podjeżdża [s]traż miejska, zaczynają pytać co się stało

[k] - ta gówniara napadła na tą panią!
[s] - czy to prawda?
[B] - ależ nie! to moja wnuczka, tłumaczyła Pani, że pomaga mi zanieść zakupy - babcia zaczyna się śmiać

Obca kobieta spaliła buraka, panowie ze straży miejskiej zaczęli się śmiać. Babci życzyli miłego dnia, a awanturniczkę poprosili do siebie w celu wytłumaczenia dlaczego ich bezpodstawnie wezwała.

Jelenia Góra

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (262)
zarchiwizowany

#31230

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam zmuszona wyjść dzisiaj z domu na małe zakupy. Umówiłam się z lubym w pasażu, żeby pomógł mi zawieźć wszystko do domu. Po wyjściu ze sklepu usiadłam na chwilę, na ławce przy fontannie - w pasażu i zaczynam pisać smsa. Po chwili widzę, że ktoś się dosiadł i bacznie mnie obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam małego, uśmiechniętego chłopca.

[J]a
[Ch]łopiec

[Ch] - Fajne ma pani włosy
[J] - A dziękuję

Po chwili czuję, że jego rączka zbliża się do mojego ucha

[Ch] - Fajne ma pani kolczyki, mogę dotknąć?
[J] - No pewnie, ale się nie przestrasz

(Jestem dumną posiadaczką 30mm tuneli w uszach)

Dotknął, popatrzył i siedzi dalej.

[J] - A gdzie są twoi rodzice?
[Ch] - Mama poszła na zakupy

No i wtedy się we mnie zagotowało, czekałam tam około 20 minut na lubego, a chłopczyk cały czas mi towarzyszył zadając różne, momentami dość dziwne pytania.

Miałam już stawać, ale zauważyłam, że biegnie w moją stronę jakaś kobieta wymachując torebką i krzycząc niezrozumiałe dla mnie słowa.

[K] - Co ty robisz z moim dzieckiem?!
[Ch] - Ja tu siedziałem mamo
[J] - Proszę Pani, zostawia Pani dziecko bez opieki, chłopiec przyszedł do mnie i siedział prawie pół godziny czekając na Panią!
[K] - Bo ja zakupy musiałam zrobić to gówniarz nie będzie mi przeszkadzał!

Miałam tylko nadzieję, że w złości nie przywali mi torebką, wtem nadszedł ratunek pod postacią lubego, który do najchudszych i najniższych nie należy, wyglądam przy nim trochę jak bezbronne maleństwo.

Kobieta popatrzyła na niego, na mnie, szarpnęła dziecko za rękę i szybko odeszła.
Chłopczyk tylko odwrócił się i mi pomachał.

Jelenia Góra / Tesco

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (276)
zarchiwizowany

#30267

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Półtora roku temu podczas wakacji zdecydowałam się razem z koleżanką na wolontariat w schronisku dla małych zwierząt. Pewnego dnia przyszedł pan z malutkim pieskiem na rękach, stwierdził, że znalazł go niedaleko schroniska koło ruiny opuszczonego domu. Przyjęliśmy pieska i dla pewności poprosiliśmy pana, żeby nas tam zaprowadził.
Na miejscu ewidentnie było słychać piski innych psów. Zostawiliśmy tam trochę karmy i wody, żeby przyjść z kimś z pracowników.
Na drugi dzień przy ruinie zauważyliśmy starszą panią, która również zostawiła tam jedzenie i wodę. Zapytaliśmy czy nie wie, skąd się wzięły w takim miejscu psy. Pani opowiedziała nam o swojej sąsiadce, która kupiła sobie pieska. Niestety suczka oszczeniła się (oczywiście z niewiadomych powodów), więc pani stwierdziła, że wyrzuci psa z domu - razem ze szczeniakami. Suczka zamieszkała w piwnicy opuszczonego domu razem z maleństwami.
Jeszcze w ten sam dzień wszystkie pieski zostały przeniesione do schroniska. Niestety 2 z 5 szczeniaków trzeba było uśpić, matka była prawie wyczerpana. Pod koniec naszego wolontariatu w schronisku nie został ani jeden ze szczeniaków, a matka została schroniskową pupilką i jest uwielbiana przez wszystkich.

Pani piekielna, która wyrzuciła pieski nie poniosła żadnej konsekwencji tego co zrobiła - niestety. Wyparła się wszystkiego, chociaż kilku sąsiadów potwierdziło wersję starszej pani, którą spotkaliśmy za pierwszym razem.

Jelenia Góra

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (221)
zarchiwizowany

#9190

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tydzień temu wybrałam się z mamą do jednego ze sklepów z ciuchami po bluzkę. Rodzicielka wybrała sobie kilka koszulek po czym poszła je przymierzyć. Chwilę później poprosiła [m]nie o przyniesienie jej innego rozmiaru. Odwieszając wcześniejszą koszulkę na miejsce nawiązał się dialog z jedną z [k]lientek:

[k] - ten płaszcz to trzeba odwiesić na miejsce?!
[m] - tak mi się wydaje
[k] - a gdzie one wiszą?!
[m] - nie mam pojęcia, niech pani poszuka
[k] - JAK WY TRAKTUJECIE KLIENTÓW?! JA TO ZGŁOSZĘ! CO ZA WYCHOWANIE!
[m] - proszę Pani, ja tutaj NIE PRACUJĘ

Babka w mgnieniu oka przypomniała sobie skąd wzięła płaszcz i szybkim krokiem opuściła sklep.

Takko

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (228)

1