Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

speedymika

Zamieszcza historie od: 9 marca 2015 - 2:58
Ostatnio: 1 stycznia 2016 - 2:45
  • Historii na głównej: 13 z 20
  • Punktów za historie: 5455
  • Komentarzy: 100
  • Punktów za komentarze: 774
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 17) | raportuj
11 lipca 2015 o 20:36

@Rammaq: zgadzam się :) W tej sieci nie ma miejsca na takie sytuacje, zbyt dużo "tajemniczych klientów" i różnych weryfikacji i kontroli.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
11 lipca 2015 o 20:31

@qulqa: A kiedy tak miałaś? Bo ja jestem tez po dwóch artroskopiach kolana, 2001 i 2003 rok. Z rehabilitacją nie było wtedy ŻADNEGO problemu, wlączając czas oczekiwania na wizytę u lekarza, w sumie 2 tygodnie od wyjścia ze szpitala już miałam pierwsze zabiegi. Dla porównania, moja teściowa 2 lata temu też miała artroskopię kolana. Na rehabilitację czekała 8 miesięcy. Masażysta wczoraj opowiadal mi o pacjencie ktory miał operację kręgosłupa na jesieni 2014, zaś termin rehabilitacji po operacji zostal wyznaczony na trochę ponad rok póżniej. Tak więc zależy co, gdzie i kiedy. Czasy się zmieniły i to co było 10-15 lat temu praktycznie "od ręki", teraz jest z wielkiej łaski po iluś-tam miesiącach.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 20) | raportuj
11 lipca 2015 o 20:13

Cóż mogę rzec...swego czasu śmigałam o dwóch kulach (kolano). Musiałam czasem jednak się przemieszczać komunikacją miejską. Na mój widok standardem było "szukanie drobnych na suficie", nagły atak senności i tym podobne. Zarówno ze strony starszych osób, jak i młodych zdrowych facetów. Raz starsze Panie przy których stanęłam z tymi kulami, zaczęły na wszelki wypadek głośno komentować jak to one biedne ledwo nogami powłóczą. Taa, nogami na wysokich obcasach, co się objawiło kiedy wysiadały... To samo przechodziłam podczas ciąży. Z baardzo widocznym już 8-9miesięcznym brzuchem. Zauważyłam też jedną regułę. Po prawej stronie Wisły, czyli na Pradze, wszyscy jak jeden mąż, włącznie z tzw. "lokalnym kolorytem", a nawet głównie on, sadzali mnie wręcz siłą w "najlepszym miejscu", bo "Pani musi siedzieć, dziecku może się krzywda stać przecież". Po drugiej stronie Wisły było tak jak przy sytuacji z kulami....ot, taka ciekawostka.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
11 lipca 2015 o 19:47

@Toki221: A dlaczego akurat Państwo? Z tego co mi wiadomo, od 20 lat odprowadzam grzecznie składki i chyba mam prawo z tych pieniędzy skorzystać kiedy coś dzieje się z moim zdrowiem?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 13) | raportuj
11 lipca 2015 o 19:39

I jeszcze jedno: skoro pracowałaś w tej sieci to powinnaś wiedzieć w jakich godzinach jest obowiązek podawać dania na ciepło, a kiedy jest to już opcjonalne i zależy od danego sklepu/ajenta.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
11 lipca 2015 o 3:28

jak już pisałam w moich historiach, większość poszukujących pracy tak naprawdę nie chce pracować. Chcą dostawać kasę na swoich warunkach za głównie nic-nie-robienie.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
9 lipca 2015 o 3:00

Sąsiadce czekoladę osobiście z Tatusiem wręczcie za wzorową obywatelską postawę :) sytuacja może trochę niefajna dla Ciebie, ale przynajmniej daje nadzieję że ktoś z sąsiadów się zainteresuje jak naprawdę obcy człowiek zacznie zaczepiać dzieciaka. Ja miałam trochę podobnie jak moja córka przechodziła osławiony bunt dwulatka. Wszystko co nie było po jej myśli kończyło się dzikim wrzaskiem. Mnie to średnio zmiękczało, podstawowa zasada nie ulegać przemocy ;) Uświadamiałam że na wrzaski nie odpowiadam, jak się uspokoi to pogadamy. POtrafiło to trwać do 2 godzin czasami...! 2 godziny dzikich krzyków i histerii. Sąsiedzi w końcu za którymś razem zapukali zaniepokojeni że u nas, jak wcześniej cicho było, to teraz non stop dziecko się drze jakby ze skóry obdzierali. Wytłumaczyłam, pokazałam zbuntowane wściekłe 2letnie stworzenie na podłodze, akurat sprawa szła o kolejne włączenie bajki....PAństwo starsi sąsiedzi uśmiechęli się pod nosem, pewnie wspominając swoje przejścia ze zbuntowanymi maluchami...i tyle :)

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 16) | raportuj
2 lipca 2015 o 19:11

@yannika: Ano mogłam i tego żałuję po czasie, cóż, im dłużej mam dziecko i muszę dla jego dobra walczyć z idiotyzmami i chamstwem, tym bardziej asertywna się robię, kiedyś byłam dość cicha i cierpiąca w milczeniu, teraz bym na pewno nie odpuściła. Przy okazji, wiecie jaki jest patent na znane i znienawidzone "na dzisiaj brak numerków, proszę spróbować jutro" w przypadku pilnym, typu nagła gorączka 40 stopni przy braku innych objawów, podejrzenie ospy i tym podobne? Miałam tak w tych obydwóch przypadkach, i paru innych też. W przypadku ospy (wiedziałam że to ospa bo w przedszkolu była, ale mam nawet ustawowy obowiązek pokazać dziecko z podejrzeniem ospy lekarzowi, poza tym równie dobrze mogło się przyplątać cokolwiek innego podobnie wyglądającego) usłyszałam od Pani z Rejestracji: " numerków nie ma na jutro nie zarejestruję, może pani próbować jutro najlepiej przyjść rano osobiście (taaa dziecko 3 letnie same zostawię w domu albo przytargam z ospą do stania w kolejce, mąż był na wyjeździe), a w ogóle to ospa to nie choroba, kupi pani puder posmaruje i samo przejdzie, po co lekarzowi głowę zawracać. Tak, w stolicy działo się to kilka lat temu. Z gorączką 40 stopni dostałam propozycję zapisania na za 3 dni... No to jaki jest patent na to aby jednak numerek się znalazł? Żądanie pisemnej odmowy przyjęcia do lekarza (bo wie pani, jak mi dzieciak zejdzie w nocy to nie chcę mieć prokuratora na głowie). Działa w 100%. Numerki magicznie się znajdują. Polecam.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 25) | raportuj
2 lipca 2015 o 18:23

@xpert17: Zgadza się, tylko dzięki temu że nie dotarła na czas, ja miałam szansę wejść na czas, lekarz przyjmował nie "na odwal się", wizyta swoje trwała...Ale w takiej sytuacji po prostu wbiegając na swój czas dowiedziałabym się szybko że mam jeszcze w cholerę czekania i poszłabym po "zapychacz" do pobliskiego sklepiku. Jak już wlazła to wolałam nie wychodzić, bo diabli wiedzieli jak dokładnie długo jej zejdzie i czy nie pojawią się kolejni uprawnieni do wejścia przede mną. Poza tym nie w tym piekielność, a w tym że baba się spóźnia prawie godzinę, i uważa że cała reszta teraz ma czekać dłużej. Nie po to się rejestruje na konkretny czas żeby siedzieć jeszcze godzinę w poczekalni i to nie z powodu dłuższych wizyt a czyjegoś spóźnialstwa, szczególnie że mówimy o dziecięcym specjaliście, moja akurat była jedna z najmłodszych, większość to raczej był wiek powiedzmy 10-15 lat. Mnie, osobie dorosłej nie robi różnicy wielkiej że kogoś przepuszczę i sama sobie posiedzę, chyba że się bardzo śpieszę. Ale dzieciak godzinę w poczekalni odbiera jak koszmar, szczególnie kiedy robi się głodny i zły ;)

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 23) | raportuj
2 lipca 2015 o 17:28

@funmilayo: A ja nie wiem, odróżniam drogę osiedlową od autostrady, wiem co znaczy linia przerywana, co ciągła, a co dwie ciągłe, i na tym moja wiedza w temacie dróg się kończy. Jak pisałam nie jestem kierowcą, jest to coś co mnie przerasta w tym samym stopniu co wymienienie wszystkich piłkarzy reprezentacji :) W każdym razie to była taka z jednym pasem w każdą stronę, a jak się taka nazywa?

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 4) | raportuj
11 czerwca 2015 o 9:59

@SecuritySoldier: słusznie, trochę skrótowo potraktowałam ten jego późniejszy udział, ale już widziałam jak dłuuuga jest moja opowieść i chciałam skracać gdzie się da :) afera z telefonem. Bez informacji od K trochę by pewnie potrwało, telefon był wtedy zdany do firmy ze względu na moje dłuzsze L4, D przejęła moje obowiązki i telefon, ja mogłam długo nie wiedzieć że czeka na mnie nota obciążeniowa za zniszczenie telefonu (k mówił że w środku coś tam poszło w drobny mak). A dzięki temu że się odezwał, powiedział co D opowiada o moim rzucaniu telefonem po podłodze, ja zrobiłam jej awanturę, co słyszała M. reszta już jest klarownie opisana chyba :)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 14) | raportuj
10 czerwca 2015 o 23:18

@Rammsteinowa: no niestety serio. Najpierw długo wierzyłyśmy że ona miała naprawdę tak przechlapane w domu, w międzyczasie ona zadziałała swoim intrygowaniem tak, że jak wcześniej świetnie się dogadywałyśmy z M, to po jej wprowadzeniu zaczęło się jakoś coraz bardziej niechętnie w dwie strony (plotki co to ta druga mówi o Tobie i tym podobne proste rzeczy, ale głupio dawałyśmy się wkręcić), głupio nam było wywalać samotną matkę itede itepe. A dwulatka...cóż, zaniedbane emocjonalnie dziecko, nie wiedzące co to zabawa z Mamą, kładzione spać po 17-stej na jeszcze jedną drzemkę przed spaniem do łóżeczka z wysokimi szczebelkami jak dla niemowlaka (coby Mama miała więcej czasu dla siebie). Do dziecka nie mam żalu, nikt mu nie miał szans powiedzieć, a Mama nie próbowała nawet, że kopanie zwierzątek i zrzucanie wszystkiego jak leci z dostępnych powierzchni płaskich nie jest dobrym zachowaniem. Dla porównania mam chrześniaka w identycznym wieku, kilka tyg różnicy, i doskonale wiedziałam jak może i potrafi zachowywać się dzieciak w tym wieku jeśli odbiera jakiekolwiek wychowanie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 6) | raportuj
10 czerwca 2015 o 19:48

@Marunae: Właśnie to mam na myśli. Nie narzucam nikomu swojego wyznania, chociaż oczywiste dla mnie jest że jest ono jedyne słuszne (inaczej jaka by była moja wiara?). Mam przyjaciółkę ateistkę, nie wyobrażam sobie żeby tak ciężką chwilę w życiu traktować jako okazję do nawrócenia. Tłumaczenia że "ona chciała zgodnie ze swoją wiarą dobrze i nic się nie stało" mnie nie przekonują. Poza moją wiarą jest też szacunek dla uczuć drugiego człowieka, empatia, wyczucie sytuacji. Chciałabym aby przyjaciółka kiedyś się nawróciła, ale nie na siłę i nie z wykorzystaniem tzw. dramatów życiowych.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
10 czerwca 2015 o 18:19

@SirCastic: Odpowiem tak: ja tak super dobrze i dogłębnie jej nie znam (w sensie jej wnętrza), ale Ciocia ma sporo zastrzeżeń z których najgłówniejsze jest to że jest dobrą manipulantką. To oczywiście jest opinia teściowej o synowej ;) ale w każdej historii nawet przesadzonej, jakieś ziarnko prawdy jest...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
10 czerwca 2015 o 13:30

@pawel78: co do drzwi to już napisałam wyżej, nie będę powtarzać :) A co do premii...jak już też gdzieś pisałam, pracodawcę mam naprawdę bardzo w porządku ;)

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
10 czerwca 2015 o 13:27

@przemenciusz: no nie do końca. Wyposażenie sklepu, towar są własnością żaby. Nie jestem pewna jak drzwi, bo żaba ten lokal wynajmuje od prywatnego właściciela, nie znam warunków ich umowy, nie jest to moja broszka, ale na pewno ajentowi nic do tego. Jedyne co jest Jego własnością to właśnie monitoring.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 9) | raportuj
10 czerwca 2015 o 12:37

@vonKlauS: ....i to jest właśnie mega piekielne. Rozumiem obce baby pod cmentarzem zaczepiają w nadziei na "łatwy wynik", ale ktoś z rodziny powinien jednak mieć więcej empatii...

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 12) | raportuj
10 czerwca 2015 o 12:09

@KoparkaApokalipsy: sorry chwilę po pogrzebie? naprawdę tak z dobrego serca po prostu? Próbowałam sobie to przełożyć na sytuację gdzie moja przyjaciółka, ateistka tak samo jak jej Rodzice, chowa jedno z nich, a ja chwilę potem próbuję "zaciągnąć" ją do Kościoła. Nie wyobrażam sobie tego. NIE w TAKIEJ chwili. Nie mam pretensji że w ogóle spróbowała. Żal mam wielki że właśnie wtedy. Tydzień później odebrałabym to "normalnie" - i tak spodziewałam się że kiedyś zacznie próbować, więc po prostu grzecznie acz stanowczo bym odmówiła i żali bym nie miała.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
10 czerwca 2015 o 12:04

@vonKlauS: cóż, pocieszenie było mi również potrzebne podczas naszego wcześniejszego spotkania, kiedy to Mama była kolejny raz w szpitalu i nie wiadomo było jak to się skończy. Ale widocznie wolała poczekać aż będę bardziej zdołowana. Wtedy przegadałyśmy ponad godzinę i ani się nie zająknęła na ten temat...

[historia]
Ocena: 17 (Głosów: 21) | raportuj
5 czerwca 2015 o 19:19

@bloodcarver: po godzinach pracy? sorry ale w tym czasie sklep już oficjalnie BYŁ ZAMKNIĘTY. nie wpuszczam nikogo, tylko wypuszczam tych co nie zdążyli wyjść przed 19-stą. Ten Klient jak i dwóch co weszli po nim oraz ci co weszli wcześniej ale już po 19-stej, już nie powinni się tam znajdować. nie miałam obowiązku ich wpuszczać i obsługiwać, to była moja dobra wola a jak mi ten pan podziękował za dobrą wolę to wiadomo.

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 26) | raportuj
5 czerwca 2015 o 19:15

@alijana: właśnie dlatego że jest w porządku, to pracowałam. szef nie miał żadnego dnia wolnego od połowy kwietnia... nigdy nie mam problemu jak potrzebuję niespodziewane wolne, nie wymyśla problemów przed wypłatą (co znam z innych miejsc pracy),gdyby leciał w kulki i tylko kasę zbierał to uwierz, wczoraj leżałabym na kocyku.

[historia]
Ocena: 24 (Głosów: 26) | raportuj
5 czerwca 2015 o 19:10

@Nemesis92: heh a wiesz że to słyszę czasem, ale wiesz od kogo? Od żuli, co żebrają o 20 groszy do browara. Tymczasem u mnie wisi od 2 mcy ogłoszenie że szukamy kogoś do pracy..powynosiłby śmieci, dostałby 10 zł, ale nie, bo praca w sklepie poniżej godności żula :D Ogólnie jest śmiesznie bo na naszej ulicy są 3 sklepy i w każdym jest ogłoszenie o pracy, a ludzi ni ma...ot, takie bezrobocie, każdy by chciał derektorem być a robić ni ma komu :D :D :D a co do buca to spoko, zielony płaz nie odpuści, będzie wesoło i naprawdę chciałabym widzieć jego minę jak otworzy kopertę z wezwaniem do sądu ;)

« poprzednia 1 2 3 4 następna »