Profil użytkownika
trolik1
Zamieszcza historie od: | 8 sierpnia 2011 - 12:54 |
Ostatnio: | 14 kwietnia 2024 - 18:27 |
- Historii na głównej: 18 z 53
- Punktów za historie: 6376
- Komentarzy: 306
- Punktów za komentarze: 834
zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Zasłyszana historia z korytarza w sądzie (raczej prawdziwa patrząc na ciągnące się latami sprawy...).
Adwokat wychodząc sali rzuca do kolegi z przeciwnej strony barykady:
- jak tam twoi? damy radę jeszcze tą sprawę pociagnąć?
- spoko - moi jeszcze na kasie siedzą...
- a, to działamy dalej...
Opowieść od kolegi raczej nie opowiadającego bajek.
Adwokat wychodząc sali rzuca do kolegi z przeciwnej strony barykady:
- jak tam twoi? damy radę jeszcze tą sprawę pociagnąć?
- spoko - moi jeszcze na kasie siedzą...
- a, to działamy dalej...
Opowieść od kolegi raczej nie opowiadającego bajek.
sądy
Ocena:
198
(246)
No i dojrzałem do rejestracji i wpisu - witam wszystkich.
Historyjka z ostatniego weekendu - na plaży w Jastarni odbył się Maraton Brzegiem Morza. Impreza niemała, oplakatowana regionalnie (choć w necie jest zawsze n/t sporo informacji dla zainteresowanych).
Dodatkiem są konkursy plażowe dla dzieciaków itp (normalka, żeby przyciągnąć ludzi).
Po jednym z "maratonów dziecięcych" do prowadzącego(P) z awanturą podchodzi mamuśka(M) z dzieckiem. :
M - Mój wnuczek tez chciał pobiec, a nikt MNIE o tym nie poinformował.
P - Na plakatach i w necie są informacje o maratonie, a wyścigi dzieciaków są jako dodatek
M - Ale u MNIE W WARSZAWIE nie było żadnych plakatów, że jest impreza dla dzieci
P - Maraton jest dla zainteresowanych zawodników, a bieg dzieci jest jako dodatek i ciekawostka
M - Ale mój dzieciaczek chciał biec i nie byłam poinformowana - nie było żadnych plakatów u MNIE W WARSZAWIE!
P - Dobrze w przyszłym roku na pewno oplakatujemy całą Warszawę (hehe).
Cóż - pańcia ze stolycy zajechała, a tu "wieśniaki" okazały całkowity brak szacunku dla tak szacownej osoby... ;)
Historyjka z ostatniego weekendu - na plaży w Jastarni odbył się Maraton Brzegiem Morza. Impreza niemała, oplakatowana regionalnie (choć w necie jest zawsze n/t sporo informacji dla zainteresowanych).
Dodatkiem są konkursy plażowe dla dzieciaków itp (normalka, żeby przyciągnąć ludzi).
Po jednym z "maratonów dziecięcych" do prowadzącego(P) z awanturą podchodzi mamuśka(M) z dzieckiem. :
M - Mój wnuczek tez chciał pobiec, a nikt MNIE o tym nie poinformował.
P - Na plakatach i w necie są informacje o maratonie, a wyścigi dzieciaków są jako dodatek
M - Ale u MNIE W WARSZAWIE nie było żadnych plakatów, że jest impreza dla dzieci
P - Maraton jest dla zainteresowanych zawodników, a bieg dzieci jest jako dodatek i ciekawostka
M - Ale mój dzieciaczek chciał biec i nie byłam poinformowana - nie było żadnych plakatów u MNIE W WARSZAWIE!
P - Dobrze w przyszłym roku na pewno oplakatujemy całą Warszawę (hehe).
Cóż - pańcia ze stolycy zajechała, a tu "wieśniaki" okazały całkowity brak szacunku dla tak szacownej osoby... ;)
"warszawka"
Ocena:
527
(653)
zarchiwizowany
Skomentuj
(12)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Nie ma to jak pracownicy...
Ale do rzeczy. Był sobie pracownik, nie żeby młody po szkole, ale taki już ze spooorym stażem (obawiam się jednak, że uzyskanym za komuny). Ów pracownik na początku nie żądał wiele. I ok. Potem więcej. No cóż - zły nie był więc dałem. Nie minął miesiąc i... wiadomo więcej, bo "za takie grosze pracować nie będzie, a konkurencja dała lepszą propozycję" (w kraju bezrobocie, a konkurencja bierze od ręki średnio wykształconych pracowników?). Rozmowa i spokój na krótki czas, bo... :
"takiej krzywdzącej umowy nie podpiszę!" - cóż umowa w rękę i czytam sporny tekst:"pracownik odpowiada za swoją pracę i zgadza się na potrącenie z wynagrodzenia w wypadku powstania szkody w mieniu powierzonym wskutek wykazania swojego rażącego niedbalstwa"...no cóż, najlepiej przyjąć się, co miesiąc wołać o więcej, ale oczywiście odpowiedzialności nie ponosić za NIC.
Ot Polska...
Ale do rzeczy. Był sobie pracownik, nie żeby młody po szkole, ale taki już ze spooorym stażem (obawiam się jednak, że uzyskanym za komuny). Ów pracownik na początku nie żądał wiele. I ok. Potem więcej. No cóż - zły nie był więc dałem. Nie minął miesiąc i... wiadomo więcej, bo "za takie grosze pracować nie będzie, a konkurencja dała lepszą propozycję" (w kraju bezrobocie, a konkurencja bierze od ręki średnio wykształconych pracowników?). Rozmowa i spokój na krótki czas, bo... :
"takiej krzywdzącej umowy nie podpiszę!" - cóż umowa w rękę i czytam sporny tekst:"pracownik odpowiada za swoją pracę i zgadza się na potrącenie z wynagrodzenia w wypadku powstania szkody w mieniu powierzonym wskutek wykazania swojego rażącego niedbalstwa"...no cóż, najlepiej przyjąć się, co miesiąc wołać o więcej, ale oczywiście odpowiedzialności nie ponosić za NIC.
Ot Polska...
Ocena:
48
(194)