Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

trolik1

Zamieszcza historie od: 8 sierpnia 2011 - 12:54
Ostatnio: 14 kwietnia 2024 - 18:27
  • Historii na głównej: 18 z 53
  • Punktów za historie: 6376
  • Komentarzy: 306
  • Punktów za komentarze: 834
 
zarchiwizowany

#22647

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A to jeszcze coś nabazrgolę:
Mamżci szwagra. Pijak, niepełnosprawny umysłowo i głuchoniemy (częściowo, bo to czego słyszeć nie ma jakimś cudem słyszy). Teściowa - nieco moherowa, ale nie mam więcej stresów - mieszka z nim mimo naszych próśb o przeprowadzenie się do nas - ot taki typ człowieka cierpiętnik-masochista.
Raz (któryś z rzędu - raz małżowinka pojechała z siekierą - naprawdę! i był jakiś czas spokój ;) ) zaczął ostro rozrabiać. Teściowa dzwoni do nas o pomoc, więc pojechaliśmy. Na miejscu ostra rozmowa i stek wyzwisk . Wezwanie policji.
I teraz perełka - przyjeżdżają, stwierdzenie "niebezpieczny, pijany, chory" (ostatnie stwierdzenie zaważyło na tym, że trza wezwać karetkę). No to przyjeżdża karetka i stwierdza "ale on agresywny więc go nie zabieramy", policja" ale chory - my też nie!"
Kurna groteska jakaś - naprzeciw siebie stoją radiowóz na sygnale i karetka na sygnale - a żaden z nich nie ma najmniejszego zamiaru zabrać niebezpiecznego wariata. Stoimy tak w kilka osób i wpadam na pomysł "a jak mu przy...wale solidnie to zabierzecie???"- tak was obu poszkodowanego na pogotowie, a pana na komisariat...
No ja p... to żeby ktoś się zainteresował, to musiałbym ubić debila , a w nagrodę poszedłbym siedzieć??? No bo w sumie jakby zabił teściową i nas przy okazji to... no właśnie jako wariat, włos by mu z głowy nie spadł (wcześniej wysłaliśmy go "po znajomości" do "Srebrzyska" a wyszedł po kilkunastu dniach...).
W końcu decyzja Dyżurnego z komisariatu (dzięki !!!) - "bierzcie go na dołek!" i na ok tydzień spokój.
Przy wsiadaniu wrzeszczał jeszcze na policję "SZATANY, SZATANY!!!", ale wrażenia nie zrobił żadnego.
Podsumowanie - w naszym pięknym (bądź co bądź)kraju wariaci mogą zabijać, gwałcić i kraść. I to w imieniu prawa. i wierzcie mi - włos z głowy im nie spadnie.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (231)
zarchiwizowany

#22636

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
I jeszcze drobiazg o ludziach na drodze:
ładnych parę lat temu jadąc w stronę miasta (mieszkam na wsi)widzę jak dwa auta przede mną nagle od siebie odskakują (dosłownie tak to wyglądało). Reszta aut stanęła , po czym kontynuuje jazdę, ot zwykła stłuczka.
Jadę również, ale przejeżdżając obok mniejszego auta (Tico), zajrzałem do środka.
No i zbladłem lekko - wyglądało, jakby siedzącej kobiecie podcięło głowę - siedziała nieruchomo, pod brodą wielka, krwista szrama - masakra jakaś.
Natychmiast zatrzymałem auto, zakazałem młodemu (teraz jest większy ode mnie)wychodzenia z auta, wezwałem pogotowie i podszedłem do auta, jednocześnie krzycząc do kłócących się kierowców o pomoc(oni wcale nie wiedzieli o co chodzi ??? ).
Wyrwałem (dosłownie - co ta adrenalina robi z człowiekiem) drzwi, i sprawdzam puls - żyje (choć wyglądało to potwornie rana była dość powierzchowna)-spytałem jak się czuje, czy coś boli , rozłożyłem siedzenie, przyłożyłem coś do rany i poczekałem na karetkę.
Z wszystkich kierowców (a ruch spory) pomógł jeden. A sprawca wcale się nie zorientował, że w aucie obok ktoś jest.
Tak, że umiejętności jakiejkolwiek pomocy medycznej w naszym kraju nie ma praktycznie żadnych.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (216)
zarchiwizowany

#22633

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historię Akirka odnośnie pomocy w sytuacjach zranienia się(akcja z dzieciakiem i mamusia w pociągu):
Ludzie zupełnie nie mają pojęcia co w takiej sytuacji zrobić:
sytuacja z lotniska w Poznaniu jakieś 2 lata temu, w lutym - czekamy na transport na Wybrzeże, na hali odlotów/przylotów, sporo ludzi. Za nami siedzą/stoją jacyś motocykliści zza granicy (skóry, tatuaże, gadka po angielsku itp-przylecieli na jakiś zlot), nagle jeden z nich dostaje drgawek, pada na ziemię i toczy krew z ust (przegryzł język).
Reakcja ludzi dookoła - szybkie wycofanie na "bezpieczną pozycję" coby se pooglądać(kurna jak się szybko potrafi wokół ciebie czasem zrobić pusto...;) ). Brak większej reakcji nawet ze strony personelu (maskara jakaś) - z kolegą(potężny chłop) i przy pomocy małżowinki (po kursie ratownika medycznego-choć bierna bo w wysokiej ciąży) odwracamy gościa w pozycję boczną ustaloną(tego uczą w podstawówce), zabezpieczamy usta przy pomocy komórki (nic innego pod ręką akurat nie było)i wzywamy pomoc za pośrednictwem owej obsługi (dwie młode spanikowane laski). Te dzwonią gdzie trzeba informując jednocześnie, że sprawa dotyczy obcokrajowców.
Przyjeżdża R-ka , a lekarz próbuje się dogadać(po naszym sprawozdaniu)z jednym z przyjezdnych "D U Ż Y M I L I T E R A M I" ... po polsku.
Ale obciach...
Mama tylko nadzieję, że koleś wyszedł z tego, bo młody to on nie był.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (188)
zarchiwizowany

#21995

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szpital Wejherowo - cd...
Sytuacja z dziś:
jadę do pracy, jakoś kilka km przed firmą coś mi strzeliło w szyi.Niby nic, nieco boli, ciężko odwrócić głowę.
Ok dwie godziny później siedząc przy kompie, ból sie nasilił, w deklu karuzela a i części zdań na kompie nie widziałem + do kpl wrażenie błysków. a sam początek dr google i...
Trochę mnie siekło - telefon do znajomego lekarza i krótka, treściwa odpowiedź :"zap... szybko na pogotowie, najlepiej karetką!". Podejrzenie wylewu.
No to biore kumpla, jedziemy , w szpitalu krótkie info "podejść do lekarza zapytać czy przyjmie czy mam się najpierw rejestrować"?
To idę - a tam kilka pytań, pomachanie długopisem przed oczyma (wspomniałem mu że czuję się lepiej, choć mam wrażenie że mi zaraz żyły wyskoczą tak pulsowały), info o bólu od kręgosłupa (boli głowa i górna część szyi) + zalecenie wzięcia tabletek przeciwbólowych.
Amen leczenie zakończone, pacjent zdrowy, wypad.
Wziąłem p-ból i póki co jest w miarę ok, ale mam jeszcze dziś dzwonić do owego znajomego, bo jak usłyszał reakcję tamtego to się za głowę chwycił.
Mam tylko nadzieję, że będzie wsjo charaszo (chyba że się na młodziutkie pielęgniareczki załapię jeszcze dziś... ;) ).

służba_zdrowia

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (103)
zarchiwizowany

#17758

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Coś o lekarzach...
Lato 2006, rowerowy rajd turystyczny w okolicach Kościerzyny.Moja żona na zakręcie łapie pobocze, wywija fikołka zostając najechana jeszcze przez kogoś, wali w asfalt i traci przytomność. Masakra, policja, pogotowie i szybka akcja przewozu za pomocą śmigłowca do Akademii w Gdańsku na rezonans i inne badania. Poobijana , ale żywa z wstrząśnieniem mózgu trafia na oddział, a potem do szpitala w Wejherowie (przewieziona karetką, ponieważ tam jest "jej rejon").
O ile w Gdańsku opieka bardzo miła i profesjonalna to w Weju...cóż "dochtór łordynator"(słychy chodzą w i poza szpitalem , że niejeden miał pecha z nim się spotkać, co nie zostawało obojętne na ich stan zdrowia, ale gość "szanowany i nie do ruszenia") stwierdza, że DO DOMU! bo nie ma miejsc (jakoś były puste łóżka). No to wsadzam dziouchę do auta i trzymając jedną ręką(bo wciąż mdlała) jadę ( w końcu orynator to autorytet niby jakiś jest).
Dzień później wizyta w szpitalu po wypis - i komentarz młodego lekarza, który przeczytał historię choroby "co za idiota kieruje tak chorą osobę do domu, ze wstrząśnieniem mózgu powinna leżeć na obserwacji min 48h!!!". Moja odpowiedź spowodowała jego natychmiastowe milczenie "pański szef...".
Zgłoszenie do dr szpitala i rady etyki lekarskiej - totalna zlewka na zasadzie "nie zawracaj chłopie dupy".
PS - żonka żyje i ma się dobrze choć dłuższy czas miała rowerofobię, a teraz całkowicie się przerzuciła na maratony.
PS2 - nie rozumiem, dlaczego niektórzy nie podają części danych różnych konowałów celem ostrzeżenia przed nimi?

Szpital w Weju- oddział "połamańców"

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (169)
zarchiwizowany

#17711

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem czy piekielne, ale Paniom Wychowawczyniom raczej wesoło nie było przed dyrektorem kolonii, dość poważnym facetem (to takie obozy dla dzieciaków za czasów komuny jeszcze), choć początkowo rżały na cały regulator.
A więc - na koloniach była zasada, że jeśli ktoś coś zgubił a inny odnalazł i oddał "władzom", to na apelu zostawało toto oddawane pod warunkiem wykazania się jakimś talentem (piosenka, wierszyk, gimnastyka czy cośtam).
No i młody byłem (jakieś 8-9 lat)i oczywiście zgubiłem łańcuszek.
Apel - wywołanie właściciela zguby i pytanie co mam zamiar zaprezentować.
- to może piosenkę? (takiej jednej nauczył mnie kolonijny kolega i wpadła w ucho, choć niedoświadczony wtedy nie widziałem nic złego w jej zaprezentowaniu)
- oczywiście może być...
- "Maleńką pchełką chciałbym być u jakiejś wielkiej pani,
w jedwabnych majtkach chciałbym żyć by móc poskakać na nich
a w towarzystwie gryzłbym ją i nie dał bym się złapać
a w takie miejsca gryzłbym ja by się wstydziła drapać"
- .....ooooo.....
Cóż na początku zrobiła się cisza jak makiem zasiał, potem potężny wybuch śmiechu z kilkuset gardeł,a w środku tego czerwona mina P. Dyrektora(on się akurat nie śmiał)... z tego co wiem Panie miały potem rozmowę n/t moralności małolactwa.

kolonie w Głuchołazach ok. 88 roku.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (261)
zarchiwizowany

#17342

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielni inaczej.
Wczorajsza rozmowa z mistrzem kominiarskim pokazuje jak się podchodzi w naszym pięknym kraju do zwykłych ludzi. Ot taka cicha eutanazja.
Wizyta na żądanie klientki(niewidząca!) w mieszkaniu (spółdzielczym, co istotne, bo w spółdzielniach są "swoi" kominiarze, konserwatorzy, serwisanci etc.)do sprawdzenia instalacji kominowej (bo klientka się dusi-kominiarz z zewnątrz, niezależny).
I opinia - kocioł podłączony hydraulicznie prawidłowo. ale komin - no cóż między wyjściem kotła, a początkiem rury kominowej (niedozwolonej spiro alu) przerwa na kilkanaście cm. I nikt tego nie zauważył, mimo zgłoszeń o smrodzie,zawrotach głowy itp!
Druga wizyta u sąsiada - rura kominowa wpuszczona w sufit podwieszany i tam...zakończona, a komin kilka metrów dalej. Efekty te same - smród, zawroty głowy, złe samopoczucie.
Więc przy odbiorach gazowych czy kominiarskich radzę bardzo uważać, a najlepiej drążyć temat.

Sp-nia koło 3M.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (123)
zarchiwizowany

#17220

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Niedawno temu.
Dom w konstrukcji szkieletowej(czyli popularny "kanadyjczyk - kupa grubych "desek", połączonych w konstrukcję i ocieplonych - rzeczywiście wytrzymałe i energooszczędne-sam bym drugi raz taki sobie postawił). W takich bydynkach, żeby coś zamontować na ścianie należy odpowiednio ją przygotować (tzn zamontować specjalne wzmocnienie pod płyty karton-gips). Zwłaszcza jak to "coś" ma mieć sporą wagę.
Montaż instalacji w którymś z kolei domku (ta sama firma)i std informacje co i gdzie będzie wisiało, z naciskiem na wagę tego czegoś(musi być zdecydowanie lepiej zakotwione/ umocowane/wytrzymalsze). I ok- zrobili, ale budowa kilkaset km od nas.
Jedziemy na montaż, wszystko ok, wracamy.
Po tygodniu telefon od firmy(F) od domów:
F- klientowi ŚCIANA z urządzeniem spada! Musicie cos z tym zrobić!
I(my) - ale cała ściana, czy samo urządzenie?
F- ściana!
I- gdyby samo urządzenie spadalo to źle zamocowane, ale ściana - znaczy błąd w montażu wzmocnienia
F- wasza wina - trzeba poprawić!
I- gdyby była nasza wina spadłoby samo urządzenie, a skoro "leci" cała ściana znaczy błąd w jej montażu (wydawało mi się to zupełnie logiczne-skoro urządzenie spada z całą ścianą)
F- a kto mówił, że leci cała ściana???(WTF???) Macie to zrobić!
I- jeszcze raz powtarzam - skoro CAŁA ŚCIANA zaczyna się walić, to nic innego jak błąd jej montażu do kontrukcji budynku!
F- wasza wina, bo przed montażem powinniście zrobić EKSPERTYZĘ ŚCIANY!
Tu nie wytrzymałem ;)
I- tzn, że wasza firma cofa się w rozwoju? Kilka domów wsześniej jest wszystko ok i nagle konstrukcja jest spartolona? Czy to jakis żart, czy ukryta kamera? A może mamy cały dom prześwietlić czy jest dobrze wykonany???
F- tak rozmawiac nie będziemy, macie to naprawić i już, bo porozmawiam z właścicielem firmy!!!
I- zapraszam serdecznie za pięć minut, szef czeka
F- ...
Swoją drogą ostro F obraziła głównego brygadzistę ("bo ja z byle robolem rozmawiać nie będę!" - na uwagę o konsultacji z osoba bezpośrednio odpowiedzialną za informację o sposobie rodzaju wzmocnienia)
Historia skrócona do najważniejszych elementów - kolega słuchał obok rozmowy z wyrazem twarzy O_o ! I nie dowierzał. Ja też.
PS - ostatnio dowiedziałem się, że chyba "WASZA" instalacja walnęła bo posadzka i ściany nasiąkły wodą. Ot, sprawdziłem u źródła (właściciel domu-jeden telefon) i "ci "..." mają w d... to co mówię i puszczają wodę z węża gdzie popadnie, nie zwracając zupełnie uwagi na to, że i posadzki i ściany zamakają, a wasza instalacja od ponad miesiąca utrzymuje ciśnienie(robimy próby ciśnieniowe, żeby uniknąć niespodzianek - co zupełnie normalne)i nie ma to nic wspólnego z usterkami domu."
Normalnie chwilami ręce opadają...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (31)
zarchiwizowany

#17219

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś.
Klient(K) po ok. dwóch latach od wykonania instalacji grzewczej wzywa mnie(I) do wycieku przy kominie (systemowy , gotowy do kotła kondensacyjnego - tzn kocioł wpinam za pomocą kawałka rury do niego i ok). I żeby nie było - przed montażem std pytanie
I - wkładamy wkład czy komin już przygotowany?
K - oczywiście gotowy, systemowy, przygotowany do podłączenia kociołka
I - ok.

A dziś po wizycie kominiarza(okazało się, że sprzedawca komina nie do końca sprzedał to co miał sprzedać (jest niewielka różnica między kotłem "turbo"(zwykły z wentylatorem), a kondensatem(nowoczesny, wykorzystujący ciepło ze spalin))i w związku z tym trzeba włożyć jednak ten wkład...
I - koszt wkładu z montażem xxx zł.
K - bo ja sobie tak wymyśliłem, że podzielimy się tymi kosztami po połowie, bo przecież przy montażu mogliście stwierdzić, że się nie nadaje...
I - ???
No bo przecież powinienem być hydraulikiem, elektrykiem murarzem, kafelkarzem, kominiarzem i diabli wiedzą czym jeszcze przecież, no nie?

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 4 (34)
zarchiwizowany

#17167

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
U ginekologa.
Na niemłode lata "wpadło nam się";).
No i wiadomo - wizyta u lekarza (akurat był też jego kolega tej samej specjalności) i określanie płci potomka:
- ja myślę, ze to facet
- ja w sumie też
- no coś tam mu dynda
- no niby tak, ale żebyśmy na idiotów nie wyszli to daj "pewność 99%"
Oczywiście cała rozmowa przy pacjentce.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (31)