Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

zirael0

Zamieszcza historie od: 3 czerwca 2011 - 21:32
Ostatnio: 2 lutego 2024 - 11:32
  • Historii na głównej: 7 z 28
  • Punktów za historie: 2339
  • Komentarzy: 228
  • Punktów za komentarze: 1768
 
zarchiwizowany

#26430

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dlaczego Zir nie lubi żebrzących.

Ze dwa lata temu, w czasie długiego okienka na studiach, Zir wsiadł w tramwaj i ruszył do najbliższego Empiku. Po wagonie przechodził starszy chłopak (SC), który monotonnym głosem mówił jaki to on biedny i głodny jest. Pochodził, pogadał, pozbierał kasę i wyszedł.

Kilkanaście godzin później po ostatnich zajęciach na uczelni, późną nocą, Zir wraz z towarzyszącym mu bractwem studenckim wsiadają do tramwaju. Na horyzoncie znów pojawia się SC z poprzednią śpiewką, tylko tym razem jego mowa taka jakby bardziej poplątana i akcent bełkotliwy z przemieszanym zapachem lekko przetrawionego alkoholu. Zir w krótkich żołnierskich słowach ostrzega towarzystwo i dosadnie,acz grzecznie, prosi by SC trzymał się z dala. SC coś tam marudzi, ale na najbliższym przystanku wysiada.

Wnerw mnie bierze na sam widok żebraków, między innymi przez to.

tramwaj 35 a może 17

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (24)
zarchiwizowany

#25225

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia krótka o odśnieżaniu.

Tytułem wstępu.
Jak wiadomo właściciel działki musi odśnieżyć chodnik przylegający do posesji, bo inaczej panowie z SM dadzą mandacik.

Jako że w zeszłym roku ten wymóg wychodził mojej rodzinie bokiem (każdy kocha śnieg... gdzieś tak do 3-4 rundy z łopatą), zakupiliśmy taki mały pług wirnikowy (zwany odśnieżarką).

I dalej:

Śnieg spadł, sąsiad z przeciwka robi rundki z łopatą, patrząc kątem oka jak otwieram bramę, wyciągam maszynę i zaczynam swoje rundki. Tak mniej więcej po 10 minutach, zacząłem czuć nienawistne spojrzenie sąsiada.

Do tej pory nie wiem o co mu mogło chodzić;d

Chodnik przed domem

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (41)
zarchiwizowany

#22875

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia w miarę krótka.

W organizacji harcerskiej gdzie się udzielam, po wyjazdach kolonijnych, kasa która zostaje jest rozdzielana po jednostkach jakie pojechały na ten wyjazd (zwrot, który można przeznaczyć na działalność tej jednostki).

1. Zwroty miały być do końca października.

2. Jak były zwroty ja miałem ważne spotkanie którego nie mogłem opuścić.

3. Osoba z kadry wyjazdu, powiedziała żebym się nie martwił bo ma wszystko pod ręką.

4. Jest styczeń zwrotu nie było i raczej nie będzie. A komenda jest na mnie wkurzona że dopiero teraz chcę się dowiedzieć co i jak.

Krótko mówiąc ktoś rozliczył nasz zwrot komuś, a my musimy sobie radzić dokładając z własnej kieszeni.

Biurwokracja zabija harcerstwo

ZH...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)
zarchiwizowany

#19643

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Może trochę mniej piekelna ale pokazuje brak wyobraźni.

Jechałem z moim rodzicielem samochodem. W miejscowości Czubin jest niezbyt miły ciąg mostków i ostrych zakrętów (widoczność praktycznie zerowa), więc ja i jeszcze 2 samochody jedziemy spokojnie. Nagle widzę że gość na blachach "WPR" wyprzedza: trzy samochody z czego jeden z przyczepką, na podwójnej ciągłej, MIĘDZY tymi ostrymi zakrętami, grzejąc tak na oko 80-90 przy dozwolonej prędkości 40. Nie wiem jakim cudem gość uniknął walnięcia we wjeżdżającego w ten zakręt od drugiej strony dostawczaka...

Ludzie nie jesteśmy sami na drodze i te 2-3 minuty naprawdę nie są warte tego by komuś życie zmarnować.

Droga w Czubinie.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (54)
zarchiwizowany

#17397

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z przed kilku godzin. Trochę długa

Na wsi gdzie mieszkam jest kilku sąsiadów z którymi się nie trawię (po prostu trochę trzeźwiejsi przedstawiciele partii tanich win). Z jednym z nich już kilkukrotnie dochodziło do scysji... Tak było i dziś.

Moi rodzice pojechali gdzieś na chwilę, zostawiając mnie samego na włościach. Poszedłem coś zmierzyć do garażu i przez otwarte wrota, widzę sąsiada, patrzącego na mnie (jak na powietrze...), nic nie mówiącego. Po chwili zniknął. Tchnięty przeczuciem wyszedłem z owego garażu. Mój sąsiad wszedł sobie bez pozwolenia do mojego domu(!), na co ja myślę sobie: "Nie daruję gadowi". Gość wychodzi patrzy na mnie i:

(j - ja,s - sąsiad)
j- Gdzie?
s- Co gdzie?
j- Gdzie się bez pozwolenia włazi? W garażu byłem, widoczny trzeba było spytać, nawet kultura tego wymaga.
s- Ty szczylu ty niekulturalny jesteś!
j- Kultura wymaga żeby przed wejściem do domu się spytać czy wolno wejść.
s- Ty szczylu ty niekulturalny ty!
j- WON mi stąd! (z odpowiednim gestem w stronę bramy)
s- Ja mogę tu być to przestrzeń publiczna* jest gówniarzu! ta tabliczka na bramie tak mówi!
j- Niestety to jest teren prywatny. A teraz wypad mi stąd (pokazując palcem w stronę bramy), i jeśli jeszcze raz zobaczę wchodzącego bez pozwolenia do domu to na policję zadzwonię.

Sąsiad jeszcze pomarudził chwilę, ale poszedł w końcu... Skutecznie psując mi początek dnia...

*Moja mama pełni funkcję sołtysa na wsi, owszem można przyjść by mama pomogła coś załatwić, jednak nie bez pozwolenia. I z pewną doza kultury...

Link

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 77 (183)
zarchiwizowany

#16137

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z dzisiaj.

Idę ze swoją piękną po Łazienkach w Warszawie. Jest miło i przyjemnie. Mija nas trójka spacerowiczów: młodsza pani, pan i pani starsza (tak na oko 65+), i w tym samym momencie słyszymy wypowiedziane głośno przez panią starszą:

"To przez te wszystkie MOHERY... "

Dziwię się teraz, pisząc te słowa, że udało nam się wytrzymać do momentu przejścia kilku kroków z wybuchnięciem śmiechem.

Spacer w Łazienkach

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (27)
zarchiwizowany

#16135

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o dzieciach.

Słowem wstępu, jestem wychowawcą na wyjazdach kolonijnych, obozach itp. Pracuje z dzieciakami od pierwszej do 4 klasy podstawówki.

Wracaliśmy już z kolonii (ach nie zna tego uczucia nikt, kto nie opiekował się dzieciakami przez 2 tygodnie), śpię sobie grzecznie wśród mojej grupy, na środkowym siedzeniu (takim pięcioosobowym na końcu autokaru), nagle słyszę dwa magiczne słowa: "Nie wytrzymam...". Pierwszy raz w życiu przeszedłem ze stanu "stand by" do "pełna gotowość" w mniej niż mrugnięcie okiem... Pominę efekt, kręcącego nosem kierowcę i to że ledwo uniknąłem rozrzutu... Całą sytuacja miała miejsce na minuty przed planowanym postojem. Udało nam się sprzątnąć, małego wyczyścić jakoś...

I tutaj następuje clue...
Pytamy: "Dlaczego nie dałeś żadnego znaku że jest ci niedobrze?"
Odpowiedź zbiła mnie z nóg: "Bo pan opiekun tak miło spał że nie chciałem go budzić..."

I nie wiadomo czy go zamordować czy przytulić;d

powrót z kolonii

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (211)
zarchiwizowany

#10762

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wcześniej byłem biernym użytkownikiem, lecz ostatnia sytuacja z firmą NETIA doprowadziła do tego że piszę.
Otóż z pół roku temu dzwoniono do mnie że umowa, na internet 1 mega, się niedługo kończy i mogą dać nam internet 6 mega + router za złotówkę (akurat takiego urządzonka potrzebowałem), po szybkich konsultacjach w domu zgoda wyrażona, po dwóch tygodniach wszystko oki działa. Jakiś miesiąc później postawiono taką wielką skrzynię rozdzielni telefonicznej. Wtedy oczywiście panom majstrom się zapominało że np. zostawiają wyłączony sygnał idący do domu i przez weekend nie ma netu, ni telefonu (to pomijam bo to standard) ale nic to. I tak nadchodzi 31 maja tegoż roku budzę się rano, ja do netu, a tu lipa dsl nie działa (problem pojawił się dzień wcześniej, ale w nocy wszystko działało więc olaliśmy sprawę). Dzwonię więc po raz pierwszy, mówię panu że mi router dsl nie pokazuje, przez co net nie działa, a na telefonie straszne trzaski. Zgłoszenie przyjęte 24 godziny na realizację. Ze dwie godziny później widziałem jak jakiś monter przejechał koło tej wielkiej skrzynie, może tam coś pogrzebał, pojechał, a w telefonie cisza. 1 Czerwca rano internet jest za to telefonu nie, więc dzwonię znów do NETII, pani tam coś powiedziała że awaria i żeby być cierpliwym. 2 Czerwca ani telefonu ani netu + kolejny telefon do netii. Tutaj formułka proszę być cierpliwym, jakby nie działało jutro proszę zadzwonić. 3 Czerwca Rano net jest 1,5 godziny, po tym mogiła. Najpierw do konsultacji dzwoni moja siostra, która później przekazuje mi że NETIA ma awarię i że nie są w stanie sprostać przesyłowi podanemu w umowie (6 mega) i że ograniczą nam prędkość do 2... (Pominę fakt że moja siostra spędziła na telefonie ze 40 minut, przy czym pani chyba nie zrozumiała że moja sis dzwoni bo nie działa jej internet i nie potrzebuje kupować nowego abonamentu(!!!) na internet 2 mega, mimo że mamy abonament na telefon i net w tej firmie). Dzwonię więc ja i pytam pana, jak to w końcu jest z tymi awariami, czemu jest taka sytuacja, czemu nikt nas nie informował że chcą nam zmniejszyć net (zgłoszenie zwrotne technika jest z przedwczoraj!! czyli z 1), mimo że ja do nich dzwoniłem i w SYSTEMIE mają takie coś wbite??
Net jak nie działa tak nie działa (przeżyłbym zmianę na 2 mega, jednak umowa i abonament jest na 6 i stoimy twardo). W takim razie po południu dzwoni moja mama. Zadaje te same pytania co my i uzyskuje taką samą odpowiedź, w końcu pyta "Co mam i komu napisać żeby rozwiązać z państwem umowę z której nie są państwo w stanie się wywiązać??"
Koniec końców, ponoć jutro ma być monter (w co wątpię), mama zerwie umowę z winy NETII (to raczej pewne), a jutro pojedziemy do TPSY popytać co i jak (to na pewno).
A moim zdaniem całą winę należy zrzucić na tę wielką skrzynkę rozdzielczą. Podejrzewam że się po prostu przegrzewa jak cholera i dopiero jak ostygnie trochę to zaczyna dobrze działać...

Sorki za błędy ale jeszcze mnie wnerw na nich trzyma

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (45)