Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

FelixCastor

Zamieszcza historie od: 14 sierpnia 2011 - 3:59
Ostatnio: 10 lutego 2013 - 5:43
  • Historii na głównej: 6 z 33
  • Punktów za historie: 8068
  • Komentarzy: 440
  • Punktów za komentarze: 3029
 

#30446

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ta historia nie będzie śmieszna. Jeżeli chcesz poczytać coś zabawnego, przejdź od razu do kolejnej historii.

Moja matka jest poważnie chora - zaawansowana choroba otępienna, od dawna nie jest w stanie mówić, non stop jest zacewnikowana i karmiona przez PEG (dla niewtajemniczonych - rurka wpuszczona do żołądka bezpośrednio przez brzuch, służąca do karmienia osób, które z przyjmowaniem pokarmu sobie nie radzą). Ledwo daje radę siedzieć - jedyne, co robi, to patrzy się wzrokiem wystraszonego zwierzątka, zdając sobie pewnie sprawę z nadchodzącego końca i tego, że lepiej nie będzie.

Od jakiegoś czasu szybko traci na wadze. Bardzo szybko. Ponieważ sprawy rakowe są u nas w rodzinie dość powszechne, a zarówno RTG jak i USG za dobrze nie wyglądały, lekarz stwierdził, że trzeba zrobić tomokomputer jamy brzusznej - jeżeli to rak, to może i nie da się nic zrobić, ale przynajmniej medycyna paliatywna ulży jej w cierpieniach.

Dom opieki matki opłacam ze swojej pensji. Podobnie jest z lekarstwami, więc co miesiąc żegnam się z kwotą rzędu 1500-1600 złotych, a miejsce w państwowym domu to temat na oddzielną historię. Ponieważ jednak najbliższe terminy z NFZ to lipiec-sierpień, to pomimo napiętego budżetu podjąłem decyzję o badaniu prywatnym. Znalazłem prywatną klinikę, 15 km od mojej miejscowości, która - oprócz pełnego zakresu badań tego typu, chwali się, że zapewnia bezpłatny transport pacjentów. Cytuję (pisownia oryginalna):

"Firma XXX zaprasza pacjentów chcących skorzystać z usługi pracowni Rezonansu Magnetycznego i Tomografii Komputerowej na bezpłatny transport do naszej placówki w promieniu do 100 km.".

Nie powiem, oferta ciekawa, na stronie brak żadnych dodatkowych wymogów. Chłopaki z Falcka mogliby w ten sposób zająć się transportem kogoś innego, nie byliby uwiązani na czas badania, a ja miałbym organizację transportu z głowy. Super, no nie?

Zadzwoniłem, żeby dowiedzieć się, z jakim wyprzedzeniem trzeba zgłosić takiego pacjenta do przewozu - pani z rejestracji zaczęła coś kręcić - że to tylko w określonych przypadkach, że przy większej ilości osób, bo pojedynczych nie opłaca się przewozić... Uznałem, że coś mi tu śmierdzi i napisałem do nich maila z takim samym pytaniem.

Wczoraj przyszła odpowiedź:

"Witam
W tej chwili trwają negocjacje z firmą transportową. Odezwiemy się po negocjacjach.
Pozdrawiam"

Naprawdę? Dzięki! Odezwiecie się? Super, nie mogę się doczekać, aż dacie znać, czy jesteście w stanie zrealizować to, co deklarujecie na swojej stronie! Chętnie poczekam do świętego nigdy, a TK jednak wykonam prywatnie w pobliskim szpitalu.

Sprawę zgłosiłem do UOKiK i Rzecznika Praw Pacjenta. Ze screenshotem strony i kopią korespondencji. Oni też się pewnie odezwą.

Prywatna służba zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 537 (599)
zarchiwizowany

#31051

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A propos nauczania języków.

Na mojej uczelni panował dziwny system:

1) wybierano 2 języki, których będzie się uczyć.
2) zakładano, że student, który zdawał egzamin wstępny z języka A, z języka B jest... to dopiszcie sobie sami.

Ja akurat egzamin zdawałem z niemieckiego (taka tam ułańska fantazja) a i angielski znałem wtedy bardzo dobrze.

Po rozpoczęciu pierwszego semestru dotarłem na drugie zajęcia (na pierwsze nie trafiłem z powodu zawieruchy pierwszosemestranej). Siadam koło kumpla, który siedzi z jakimś dziwnym uśmiechem.

Przychodzi lektorka, każe otworzyć podręczniki - wydane w anno domini 1982, więc dostępne tylko w bibliotece - na stronie x i przepisać jej zawartość.

Uśmiech u kumpla coraz szerszy.

"Paczę" a tam:

I am
You are
He is
She is

Tak, uczelnia zakładała, że osoba zdająca egzamin z jednego języka, drugiego języka kompletnie nie zna. Przeniesienie się na poziom nieco bardziej zaawansowany to z kolei materiał na inną historię.

uczelnia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (218)
zarchiwizowany

#29516

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałem kiedyś na fermie strusi. W ramach obowiązków - oprócz obsługi w restauracji - oprowadzałem także gości po fermie.

Sezon letni, więc "trudnych" klientów nie brakowało.

Tak było i tym razem. Główna atrakcja - "głowa" rodziny o w stroju typowego mieszczucha na wakacjach - krótkie spodenki podciągnięte prawie pod pachy i manierach znawcy tematów wszelakich.

Kilka z jego tekstów pamiętam do dziś:

"Jak to dziecko nie może się na strusiu przejechać? w Zadupiu Górnym w hodowli można!"

Struś to ptak głupi i nerwowy. Kopnięciem jest w stanie wyrwać flaki. Powodzenia...

"a po co te strusie biegają po piachu? nie prościej zrobić wylewkę betonową?"

tu nie będę się rozwlekać, czemu, ale takie coś byłoby niehumanitarne i w dodatku bez sensu.

edit: on się na poważnie pytał. Bo sam chciał taką hodowlę założyć.

Po serii bezsensownych pytań, nie wytrzymałem przy

Głowa Rodzinki: a jak nie chcą wejść do bojlerów, to co robicie?
ja: wejść do CZEGO??
GR: Bojlerów.
ja: Bojlerów? o_O
GR: Bojlerów...
ja: Wpychamy je w rurę kijem od miotły...

usłyszałem, że jestem niewychowany i nieuprzejmy.

Edit: Ponieważ w komentarzach pojawiły się rozbawione pytania czytelników, uściślam nieco ostatnią historię:

BROJLERNIA to miejsce tuczenia ptactwa domowego. Ładujecie tam parę tysięcy brojlerów (kuraki na sterydach), dajecie im stejki i serce wam rośnie patrząc, jak ładują na masę.

Bojler natomiast z reguły wisi w łazience.

Panu niestety się ciut terminologia pomyliła...

ferma strusi

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (203)
zarchiwizowany

#28909

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak przyprawiłem lekarza-ortopedę o lekki opad szczęki.

Mam wadę wrodzoną kolana - rzepkę dwudzielną. W dużym skrócie na rentgenie wygląda to tak, jakby moja rzepka kolanowa składała się z dwóch części - jednej większej a drugiej mniejszej.

Akcja własciwa - kilka lat temu wpadłem w dziurę w chodniku i uszkodziłem kolano - wygięło się przy tej okazji w odwrotną niż normalna stronę. Ból nieziemski - kolega, który szedł ze mną dowiedział się, że można kląć przez 15 minut i ani razu się nie powtórzyć.

No to jazda na pogotowie. Na pogotowiu decyzja lekarza - na rentgen. Z rentgenem do dyżurnego ortopedy (O)

O: no to gips jak nic. (tu opis urazu) w dodatku widzę złamanie.
ja: gdzie? (tu nabrałem pewnych podejrzeń)
O: Rzepka kolanowa, pęknięta w pół.
ja: Pokaże Pan?

chwila kontemplacji nad zdjęciem.

ja: Tym to niech się się Pan nie przejmuje. Ta rzepka już taka była.

Gdyby wzrok tego lekarza mógł zabijać, siedziałbym już w zaswiatach...

szpital i okolice

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 107 (173)
zarchiwizowany

#28195

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czasy studiów.

Doktor prowadzący przyprowadza swoją magistrantkę - typowa szara, wystraszona myszka - i mówi, że w ramach zaliczenia będziemy chodzić po supermarketach i prowadzić badania do ankiety, na podstawie której Szara Myszka napisze magisterkę.

Ok, nie takie rzeczy...

Szara Myszka rozdaje ankiety (8 stron, drobną czcionką) po czym przystępuje - ku przerażeniu około setki studentów - do szczegółowego omówienia każdego pytania cichym, bezbarwnym głosem.

Najlepsze z kilkudziesięciu pytań to "Ile kromek chleba spożywa się w Państwa gospodarstwie domowym tygodniowo".

Sala zareagowała na to zbiorowym facepalmem, ktoś jęknął "ja p...dolę..."

Podsumowując - ankiety wypełnialiśmy z pomocą rodzin, bo zmyślenie odpowiedzi do jednej trwało 1,5 godziny.

Jak sądzicie, kto by poszedłby na wypełnianie takiej ankiety w supermarkecie?

studia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (213)
zarchiwizowany

#27697

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kontrolerzy biletów w ZTM Gdańsk chyba znaleźli nowy sposób na to jak zarobić i się nie narobić.

Kilka dni temu okazało się, że czatują na pętli autobusowej w Gdańsku Oliwie - przystanek końcowy większości linii tamtędy przejeżdżających - i po prostu sprawdzają każdy autobus, który się pojawia. Z relacji kumpla - czatowali tam od co najmniej południa.

Gdzie piekielność? Ano tu, że np linia 199, znana także jako Autobus-Widmo, nigdy nie przyjeżdża punktualnie (tego dnia przyjechałem o 19.05 autobusem spóźnionym o 15 minut a w godzinach szczytu bywa i tak, że jedna 199 jedzie tuż za drugą z powodu opóźnień właśnie) a nie każdy wie, że ważność biletu ulega wydłużeniu, jeżeli autobus się spóźnił.

Dla ścisłości - w Gdańsku, oprócz jednorazowych do końca trasy danej linii, są bilety czasowe, z którymi można się przesiadać.

Ja mam bilet miesięczny, ale ile nieświadomych osób mogło z tego powodu dostać mandaty?

ZTM Gdańsk

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (122)
zarchiwizowany

#27509

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W nawiązaniu do posta KoparkiApokalipsy o nudnych wstępach:

To moja pierwsza historia, więc zróbcie mi herbaty z cytryną.

Sąsiedzi to temat-rzeka (spytajcie Goszki).

Sąsiadów mam irytujących. Ona - zniszczona (albo zamarynowana) czterdziestka, on coś koło 50tki. Kompletna patologia - darcie mordy w środku nocy na porządku dziennym, awantury - po prostu pełen serwis.

Pewnego dnia wracam po nocnej zmianie do domu. Godzina 8 - czytam sobie internet z zamiarem uderzenia w ciągu godziny w kimono. Nagle dzwonek do drzwi.

Zgadliście, le wild sąsiadka appears. W piżamie.

Z awanturą, że ja i moja kobita za głośno zamykamy w nocy drzwi. Trzaskamy! Hałasujemy! o 2, 3 w nocy! To okropne!

Bzdura na resorach, bo moje Kochanie w nocy śpi, a ja albo pracuję albo poruszam się jak ninja, żeby jej nie obudzić.

Zionęła przy tym nieźle pozostałościami alkoholu.

Po nocnej zmianie mój stosunek do świata jest skrajnie negatywny, więc powiedziałem jej, na co ma iść i co tam robić, obrazowo opisałem, gdzie mam jej zażalenia, biorąc pod uwagę ich awantury w nocy (jej reakcja: "my!? niemożliwe! to na pewno nie my!") i kazałem spadać do domu wytrzeźwieć.

15 minut przyszła jeszcze raz, że chciałaby o tym porozmawiać.

Powiem krótko - riposty mógłby mi pozazdrościć niejeden budowlaniec...

Sąsiedzi

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (66)
zarchiwizowany

#26581

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O wpływie dnia tygodnia na pogodę.

Swego czasu dostałem na urodziny kupon z groupona na lot wiatrakowcem*.

W grę wchodziły dla mnie tylko weekendy.

Podejście 1:
Termin dogadany, ale facet w ostatniej chwili dzwoni, że pogoda zła (kierunek wiatru względem pasa i przeszkód terenowych)

Podejście 2:
Jak wyżej. Facet dzwoni, że mgła straszna (ok, rozumiem).

Co mnie jednak rozwaliło, to jego tekst:

"niech pan próbuje wybierać terminy w środku tygodnia, w weekendy jest zawsze kiepska pogoda".

Jasne...

poleciałem gdzieś za 4 czy 5 podejściem.

*najprostsze wyjaśnienie to to, że to takie skrzyżowanie helikoptera z motolotnią.

jedna taka firma.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (43)
zarchiwizowany

#25527

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Paczkarz mądry inaczej.

Kilka lat temu, z racji wyjazdu na zlot miłośników postapo, robiłem zakupy przez internet. Dość oryginalne zakupy.

Przychodzę pewnego dnia do domu, w drzwi wetknięte awizo, na którym napisane było

"POD 3"

Myślę sobie "co ja paczę?" ale postanowiłem na wszelki wypadek zapytać u sąsiadów spod 3, czy wiedzą o co chodzi. Sąsiadów znałem o tyle, że kiedyś ich zalałem, tak więc dosyć słabo.

Otóż paczkarz zostawił u nich adresowaną do mnie przesyłkę.

Na ich szczęście nie postanowili sprawdzić co jest w paczce (bywają i tacy ludzie).

Czemu? otóż w paczce była piękna, biała...czaszka dzika.

Poczta

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (170)
zarchiwizowany

#25522

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam to szczęście, że pracodawca funduje mi prywatne ubezpieczenie zdrowotne w pewnej dużej klinice.

Fajna sprawa, ale i w takich miejscach można przeżyć chwile grozy.

Pobierała wam kiedyś krew pielęgniarka z - na moje oko - średnio zaawansowanym zapaleniem oskrzeli?

Mi tak. Świetna sprawa, kiedy w waszej żyle tkwi igła a osoba, która ją trzyma, próbuje jednocześnie walczyć z atakiem kaszlu i pobierać próbkę...

Byłem tak zszokowany, że nawet nie byłem w stanie zaprotestować.

Aby jednak oddać honor klinice - taką akcję miałem tylko raz, a lekarzy mają świetnych.

Prywatna Służba Zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 50 (108)