Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Shido

Zamieszcza historie od: 28 kwietnia 2011 - 21:54
Ostatnio: 16 kwietnia 2024 - 14:44
  • Historii na głównej: 1 z 7
  • Punktów za historie: 941
  • Komentarzy: 203
  • Punktów za komentarze: 1020
 

#66599

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zrobiło się ciepło, więc i samobójcy powyciągali rowery. Nie chce generalizować, naprawdę, no ale proszę was...

Wybrałem się ja na przejażdżkę po mieście, a właściwie to musiałem przejechać przez całe miasto, a potem wrócić, oto moje obserwacje w przeciągu tej godzinnej "wycieczki":

1. Co 3 rowerzysta jadący drogą miał słuchawki na uszach. Naprawdę gratuluję inteligencji, nie ma to jak zostać potrąconym w ten jakże słoneczny dzień nawet nie słysząc, że coś się do nas zbliża.

2. Rozumiem ktoś ma życie do bani, chce popełnić samobójstwo, no ale nie chcę mieć takiego potem na sumieniu, jak zza budynku wjeżdża na przejście dla PIESZYCH na rowerze, nawet się nie rozglądając czy zwalniając - sytuacja nagminna.

3. Jazda ulicą na rowerze jest taka fascynująca... Co z tego, że ulica ma 3 pasy, co z tego że ulica bardzo oblegana przez samochody, co z tego że ograniczenie prędkości na tej ulicy to 70 km/h, co z tego że 2 metry od ulicy równolegle z nią biegnie droga rowerowa, ale nie ma czym się przejmować bo... muzyka gra w słuchawkach.

4. O nie jadę rowerem i zapaliło się czerwone światło! No nic, zjadę na chodnik, przejadę po przejściu dla pieszych na drugą stronę i znowu wrócę na ulicę.

5. O nie jadę rowerem i zapaliło się czerwone światło! No nic, podjadę maksymalnie do skrzyżowania, rozejrzę się i jak nic nie jedzie to przejadę.

6. Ten utworek w słuchawkach jest taki porywający, dlatego z radości aż chce się tańczyć, no ale jadę na rowerze, więc musi mi wystarczyć jazda slalomem.

Naprawdę chciałbym wierzyć, że to są marginalne przypadki, ale niestety za dużo w za krótkim czasie ich doświadczyłem. Wiem i mam nadzieję, że jednak częściej będę spotykał normalnych rowerzystów. Naprawdę nie chcę mieć później takiego samobójcy jak któregoś z tej historii na sumieniu.

rowery adult

Skomentuj (79) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 275 (449)
zarchiwizowany

#47826

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia znajomego.

Sytuacja z dzisiejszego treningu. Godzina 22.00. Biegnę sobie spokojnym tempem 4'50"-4'55" na kilometr, gdy w pewnym momencie, na 5 kilometrze, w jezdni, w dziurze (tak, w dziurze) leży skulony człowiek. Pierwsza myśl: Dlaczego to ja zawsze w trakcie treningu zimą muszę trafić na pijanego do nieprzytomności gościa (ten był trzeci w mojej biegowej karierze) i czekać następnie półtorej godziny na przyjazd straży miejskiej. Druga myśl: olać i biec dalej. Druga myśl (jednocześnie z poprzednią drugą, dlatego ma ten sam numer): Gość leży w ciemnym miejscu tuż za zakrętem i przejściem dla pieszych, więc zaraz go ktoś potrąci. Przerywam więc bieg i wkurzony idę podnieść człowieka (oczywiście pijany, że nie wiem). W tym momencie, z piskiem opon zza zakrętu wypada rozpędzony samochód. Puszczam kolesia (który upada z powrotem do dziury w jezdni), staję przed nim i macham rękami żeby zatrzymać samochód. Auto staje, ja próbuję podnieść gościa. Z samochodu wygląda kierowca i pyta czy w czymś pomóc, ja, że chętnie i zaraz razem odprowadzamy pijanego na chodnik, gdzie wyślizguje nam się z rąk i upada. Mój pomocnik widząc moje wkurzenie, że będzie trzeba czekać na odpowiednie służby przepraszającym głosem mówi, że musi jechać, bo mu się naprawdę spieszy. Ledwie zdążyłem wykręcić numer 112 (już przygotowałem sobie odpowiedzi na serię pytań, która miała paść: oddycha, ale jakby przerywanie; w tej chwili nie proszę pani, ale zapach i ślad na ubraniu wskazuje, że wymiotował i sprawia wrażenie jakby się czymś dławił - zawsze podkoloryzowuję, wtedy szybciej przyjeżdżają), gdy zza zakrętu z piskiem opon wypada samochód policyjny. Niewiele myśląc, w mojej świecącej biegowej kurteczce wyskakuję na jezdnię i zatrzymuję dzielnych stróżów prawa. Tu też jakbym znał scenariusz wcześniej: otwiera się szyba, a zza niej, z ustami pełnymi hotdoga (w USA wolą donuty), policjant pyta: co się tutaj dzieje?
Pijany człowiek leżał w dziurze - odpowiadam.
W jakiej dziurze? - pada niewyraźne z powodu przełykanej akurat bułki pytanie.
W tej, w jezdni - mówię, po czym zaraz grzecznie proszę: Panowie, zajmijcie się nim.
Tym musi się zająć straż miejska - pada stwierdzenie od drugiego policjanta, którego dotąd nie zauważyłem.
Dobrze - odpowiadam - ja zaczekam, ale pozwolę sobie zapamiętać numer na panów radiowozie, by ustalić później, czyj jest to zakres kompetencji.
Policjant wysiada, podchodzi do leżącego spokojnie na chodniku pijanego i pyta: Gdzie pan mieszka? Przy-szewskiego - pada bełkotliwa odpowiedź.
No dobrze - mówię - to ja już sobie pobiegnę dalej.
Nie tak szybko - powiedział z dziwną satysfakcją w głosie człowiek w mundurze - najpierw musimy spisać protokół. Pana godność?
Miller Marek - odpowiadam ze złością.
Zawód?
Dziennikarz - cedzę
W tym momencie policjant podnosi głowę, patrzy na mnie i mówi - Może rzeczywiście nie będziemy już pana tu trzymać, jeszcze się pan przeziębi...

Nauczyłem się dziś jak trzeba rozmawiać ze stróżami prawa i przekazuję tę wiedzę dalej. W istocie, media są czwartą władzą.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 248 (302)
zarchiwizowany

#13320

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja opowiedziana przez wujka, a działa się około 30 lat temu gdy był w wojsku.

Kilka tygodni przed wypisem do cywila, przyszli rezerwiści czuli się bezkarni i dochodziło do największej ilości odwalań, a wszystko z powodu tego, że po przejściu do cywila z powodu burdelu w papierach nie da rady dojść kto co zrobił. Dzięki czemu jeden z przyszłych rezerwistów wpadł na genialny pomysł mianowicie zakradł się do parku maszyn ( wielki wojskowy parking gdzie stoi wszystko, od motorów, przez ciężarówki po czołgi włącznie ) wparował do czołgu i wycelował nim w... sztab, załadował.
Tu trzeba wspomnieć, że kiedyś czołgi były zrobione tak że obsługiwać je mogła 1 osoba ( a tak gdyby cała załoga została wybita )w tym celu na stanowisku kierowcy pod nogą znajdował się specjalny przycisk odpowiedzialny za odpalenie działa.
Wracając do historii pomysłowy rezerwista wykorzystując sznurek obwiązał inny pocisk i uwiesił go nad wspomnianym wyżej przyciskiem, a całość zablokował tak, że cały mechanizm odpala po otworzeniu włazu do wejścia.
I tak minęła mu służba.
Przyszła kolejna fala nowych i przydziały do pojazdów. Nowy czołgista radośnie chciał wejść do czołgu i nieświadomie uruchomił mechanizm.
Huk, odrzut zwala niedoszłego czołgistę na ziemie ( przy okazji fundując mu wstrząśnienie mózgu i złamaną rękę ), na szczęście rezerwista który wymyślił ten "żart" do najlepszych celniczych nie należał i pocisk jedynie musnął sztab.
Oczywiście winnego nigdy nie znaleziono.

I pomyśleć, do jakiej tragedii by doszło gdyby lepiej wycelował? Nadmienię, że w tym momencie sztab był pełny ludzi.

Historia jak najbardziej autentyczna, w tamtych czasach burdel w wojsku był niesamowity i dochodziło do wielu takich wydarzeń.

wojsko

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (200)
zarchiwizowany

#12162

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia miała miejsce naście lat temu, gdy byłem jeszcze małym brzdącem.
Wakacje, całą rodzinką jedziemy na wypoczynek nad morze i jak to bywa z odpowiednią prędkością. Gdzieś na pustej drodze, z za krzaków wyskoczył policmajster z lizakiem.
Można rzec że piękny początek wakacji, przy oknie pojawił sie jakiś młodziak i jednym ciągiem wyrecytował stopień, nazwisko, prośbę o dokumenty i całą resztę. To co dalej się działo znam z opowieści ojca.
Ojciec podszedł do radiowozu, młodzik wsiadł, w środku siedział już starszy policjant i oto jaki dialog między nimi podsłuchał ojciec:
[S] - Starszy policjant
[M] - Młodzik

[S] - o ile?
[M] - xx km/h
[S] - Dobra daj mi dokumenty.
Chwila przerwy
[S] - Idioto on ma dzisiaj urodziny...
[M] - I co z tego?
[S] - Gówno, k**wa... Puść go.
[M] - Ale...
Najwidoczniej [S] musiał albo coś ciszej powiedzieć albo zabić spojrzeniem bo po chwili [M] stał już przed Tatą i wszystkiego życzył najlepszego.

Drogówka

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (175)
zarchiwizowany

#9050

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w Agencji Bankowej na Kasie.
Przynajmniej kilka razy dziennie zdarzają się ludzie, którzy za nic nie słuchają co się do nich mówi, bądź też pogrążeni są w swoim świecie. Na wstępie chce zaznaczyć, że mówię głośno i wyraźnie.
Oto kilka przykładów:
1.
[J] - Dzień dobry!
[K] - Tak, dwa!

2.
[J] - To będzie 89.67.
[K] - Dać panu te 78 groszy?
[J] - Jeżeli można, tylko że to jest 67 groszy.
[K] - O, przepraszam niedosłyszałam, 78 groszy?
[J] - 67 gorszy.
*Klientka odlicza i kładzie 78 groszy.

3.
[K] - Przepraszam gdzie ja tu znajdę kierownika?
[J] - Ale Kas czy Elektrowni?
[K] - Elektrowni.
[J] To niestety nie wiem bo nie jestem pracownikiem Elektrowni, proszę zapytać w Biurze Obsługi.
[K] - Dobrze... to zawoła mi pan tego kierownika czy nie!?
[J] - Już mówiłem nie wiem gdzie jest, a ni kto jest kierownikiem Elektrowni, ponieważ nie jestem ich pracownikiem, proszę zapytać w Biurze Obsługi Klienta.
*[K] nadal stoi przy okienku, patrzy się na mnie i po chwili.
[K] - No ruszysz się wreszcie?

4.
*Klientka trzyma 2 zestawy po 3 kwity ( 1 zestaw - 1 kartka A4 ) do opłacenia rachunków za prąd.
[K] - Ile jest prowizji za ten kwitek? * [K] pokazuję 1 kwit
[J] - od rachunków za prąd bierzemy 99groszy.
[K] - A za ten? * [K] pokazuję 2 kwit.
[J] - Za każdy z nich 99groszy!
[K] - A za ten? * [K] pokazuję 3 kwit.
[J] - 99groszy... *z wyraźną irytacją w głose
* [K] bierze 2 zestaw i zaczyna od nowa.
[K] - i za ten tez 99groszy?
[J] - Tak...
[K] - i ten tez 99groszy?
[J] - Ehe...
[K] - A ten?
[J] - tak jak każdy który pani pokazała, czyli 99groszy...
[K] - Aha... Dziękuję, do widzenia.
[J] *pod nosem - Oby Nie...
I po jej odejściu musiałem zamknąć na chwile kasę i dojść do siebie.

Agencja Bankowa w zakładzie energetycznym

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (162)
zarchiwizowany

#8957

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w Agencji Bankowej na Kasie.
Z racji iż często są problemy z wydawaniem końcówek, to przy każdej możliwej okazji proszę o grosza, czy dwa. Słyszałem już wiele wymówek i tych prawdziwych i tych udawanych ( słysząc kilka wymówek dziennie po prostu się wie kiedy ktoś nie ma naprawdę, a kiedy po prostu nie chce mu się szukać ).
2 Wymówki które mnie dobiły.
1.
[J] - Byłby grosik?
[K] - Nie!
*Zaczynam szukać jakby tu wydać
[K] - Albo masz pan! Będzie szybciej... i rzuca we mnie (dosłownie) groszem.
2.
[J] - Byłby grosik?
[K] - Oj nie mam... Do parkomatu wrzuciłem.

Agencja Bankowa w zakładzie energetycznym

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 58 (106)
zarchiwizowany

#8954

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w Agencji bankowej mieszącej się w zakładzie energetycznym ( przyjmuję polecenia wpłaty na konta - zapłaty za rachunki) zdecydowana większość kodów kreskowych z kwitów bez problemu "odnajduje się" w systemie, inne niestety trzeba pisać ręcznie, tyle wstępu.
Trafiła mi się sytuacji, przyszedł klient, normalna rozmowa, podał 6 kwitów ( wszystkie do ręcznego wklepania, na domiar złego nr. konta - nie był rozpoznawalny przez system, a to oznacza że trzeba odbiorcę również ręcznie wklepać ) By było ciekawiej, na każdym kwicie inny odbiorca, nadawca - nawet nie można było zrobić kopiuj-wklej, a nazwy do krótkich nie należały. Samo wprowadzenie kwitów do systemu zajęło około 7-8 minut. [K]lient podaje pieniądze i okazuję się, że brakuje 5 złotych, miły był więc uzgodniliśmy, że zostawi pieniądze i kwity i za chwile wróci, w momencie gdy odchodził od kasy, sięgnąłem po tabliczkę "Kasa nieczynna" podnoszę wzrok, a przy okienku już stoi jakaś starsza [B]abka, a na ladzie kładzie swoje kwitki ( poprzednie zdążyłem odłożyć na bok ) i nawiązuję się taki dialog:
[J] Przepraszam bardzo, ale teraz obsługuję tamtego pana, proszę podejść do kasy obok. ( nadmienię że w agencji są 4 otwarte kasy )
*Tu babka rozgląda się, patrzy na kasy.
[B] Ale wszystkie są zajęte! - i do kwitów dokłada pieniądze, nic nie robiąc sobie z prośby.
*Chwile po tym kasa obok zwolniła się.
[J] O kasa obok zwolniła się, mogłaby pani do niej podejść?
[B] Nie! Już tu stanęłam! Nie będzie mi nikt rozkazywał gdzie mam płacić!
*W między czasie zjawił się klient którego kwity zostały już nabite do systemu, ale nie wysłane do realizacji i stara się do mnie dostać, jednak postura baby skutecznie mu to uniemożliwia.
[K] do [B] - Przepraszam ale ja tu byłem obsługiwany.
[B] Byłeś! A teraz ja jestem i nie pchaj się pan tak!
Już wiedziałem że trafiłem na kolejną babę z gatunku babus-najważniejszus z którą wygrać się nie da.
Więc nie pozostało mi zrobić nic innego niż wyczyścić "koszyk" i przyjąć kwitek od baby. Gdy dokonywałem swoich czynności baba coś tam cały czas psioczyła, ale zgodnie z kasjerską zasadą, nie słuchałem co mówi i powtarzałem sobie w myślach, "Mam cię w dupie!" ( wierzcie czy nie to pomaga ).
Odchodząc od kasy rzuciła - "To wszystko wina Tuska! Tylko by zabierali pieniądze, a nic nie dają! Złodzieje! Oszuści!"

Ostatecznie ponownie musiałem poświęcić kilka minut wklepując te kwitki ( a ręczne klepanie nie jest niczym przyjemnym bo nie można się pomylić ). Uprzedzając - chętnie bym z nią "podyskutował" Jednak z racji z tego, iż umowa kończy się z końcem kwietnia - a podpisanie nowej nie było wtedy jeszcze niczym pewnym, wolałem być spokojny.

Agencja Bankowa w zakładzie energetycznym

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 82 (122)

1