Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aeri

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:54
Ostatnio: 11 lutego 2014 - 6:23
  • Historii na głównej: 4 z 47
  • Punktów za historie: 5525
  • Komentarzy: 58
  • Punktów za komentarze: 145
 
zarchiwizowany

#16595

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając różne historie o ludziach ubogich a uczciwych aż mnie coś trafia jak pomyślę o moich sąsiadach z dołu (mieszkanie w bloku). Pod moim mieszkankiem jest sobie rodzinka hmmm... specyficzna. jak byłam młodsza tam zawsze były imprezy nocne. Tatuś czasami schodził prosić o ciszę, często nie grzecznie, a dość ostro, ale nie o tym chciałam. Sytuacja wygląda tak, że nigdy nie wzywaliśmy policji (nikt z bloku tego nie robił), bo nie lubimy kłopotów. Chce też powiedzieć, że nie jesteśmy rodziną, której przeszkadza wszystko i często tolerowaliśmy różne zachowania.

Lata mijały, została w mieszkaniu młoda dziewczyna lat około 22 z małym nieplanowanym dzieckiem (lat około 3)i jej matka.
Co ważne obie nie pracują, płacą połowę czynszu, nie płacą za media. Skąd mają jakieś pieniądze - nie wiem. Oto przykłady czemu mogę nazwać je Piekielnymi.

1. Nie pracują nie dlatego, że nie ma pracy, tylko im się nie chce. Aby pomóc im miały propozycje:
Sprzątanie w aptece 3h dziennie za około 800 zł miesięcznie,
praca w banku na jakimś mało ważnym stanowisku
praca w dużej firmie (gdzie nie trzeba wykształcenia ani nic), ale nie one za marne pieniądze nie będą pracować.

2. Młoda zaprasza jakiś mężczyzn, puszcza radio na max i otwiera okna. Jak zesz łam na dół usłyszałam że "jest przed 22.00", odpowiedziałam, że zgodnie z prawem hałasować nie można przez cały dzień i dałam do zrozumienia, że albo ściszy albo przyjedzie policja.

3. Pewnego dnia dziecko zaczęło płakać. Nic dziwnego dzieci czasami płaczą. Te wyje już 20 min, pół godziny i nie przestaje. Płacz straszny i zaczynamy się martwić czy dziecko biją czy obdzierają ze skóry czy co jest. Pukanie zakończyło się wyzwiskami. Słychać jak młoda krzyczy, jakiś facet też. Miarka się przebrała, bo oni sobie mogą robić co chcą, ale żeby dziecku coś miało się stać (bo czemu już ponad 30 min płacze?)tego już za wiele. Ktoś zadzwonił po policje, policja po opiekę społeczną, która sprawdziła czy się coś małemu stało. Na szczęście dziecku jakaś wielka krzywda się nie działa.

Ogólnie czekam na eksmisje lokatorów, ponoć były im proponowane mieszkania, ale żadne im się nie spodobało. Nie chcą proponowanych mieszkań, to będą pod mostem. Żal tylko dzieciaka, bo to nie jego wina, że taką matkę ma, która uważa, że najlepiej uspokaja się dziecko krzykami.

sąsiedzi

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (141)
zarchiwizowany

#16548

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Poczta Polska jest znana z niedostarczania przesyłek. Mnie również się zdarzyło nie dostać jakiejś albo co bardziej wkurzało dostać ale niekompletną. Przykład:

Mamusia moja ma koleżankę w Holandii i ta czasami wysyła nam paczki. Wszystko ładnie zapakowane i ułożone przychodzi. Najczęściej jakieś ubrania i drobiazgi. Po którejś z kolei paczce dzwoni owa koleżanka i pyta:

- Podobają się wam perfumy?
- A smakują takie a takie czekoladki?
- A pasuje na córkę taka bluzka/sukienka?

Na wszystkie pytania odpowiedzi są podobne - zdziwienie że coś takiego miało być w paczce.
Okazuje się, że pracownicy poczty (którzy - nie wiadomo)biorą taka paczkę, wyciągają co lepsze i zalepiają taśmą i dostarczają.

poczta

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (224)
zarchiwizowany

#16339

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lubię przeglądać internet, strony typu piekielni.pl, ale ostatnio zaczyna mnie denerwować pewne zjawisko. Weźmy przykładowo Piekielnych - serwis o ludziach z piekła rodem. Pierwsze historie, piekielne, sprawiające, że włos się jeży na głowie, takie jakie powinny być. Dochodzą do tego historie piekielne ze szczęśliwym zakończeniem, czyli "piekielny ma za swoje".

Zaczęły pojawiać się historie "No nie było piekielnie, ale ciekawe". Super, historyjki ciekawe i interesujące trafiają na główną, fajnie się czyta, jest ok. Zadaję sobie wtedy pytanie czy to piekielni czy ciekawe-zdarzenia.pl?

Jest sporo przykładów historyjek ciekawych, ale wołam do moderatorów/adminów serwisu. Jeżeli nie chcecie żeby piekielni się zniszczyli zamieszczajcie na głównej historie piekielne, a dla ciekawych otwórzcie nowy serwis. Demotywatory już dawno przestały demotywować, niech Piekielni zostaną piekielni!

internet

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (50)
zarchiwizowany

#15211

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniałam mi się mój Piekielny dzień. Było to około 4 lata temu, zaraz po rozstaniu z Piekielnym, kiedy jeszcze byłam miła. Piekielny miał swoją pralkę, którą miał odebrać, a że nie mógł osobiście wysłał Panów Od Pralki (POP). Ważne w tej historii jest to, że miałam telefon na kartę, były również, ale akurat jego stan konta był na 0. Zgodziłam się na 2 uprzejmości (o ja głupia!).
1. Być w mieszkaniu o 13.00 i to KONIECZNIE o 13.00, bo POP mają TYLKO wtedy czas.
2. Być w mieszkaniu o 3.00 - 4.00 nad ranem i go przenocować bo o tej godzinie przyjedzie do miasta pociągiem, a dopiero rano dnia następnego dostanie klucze do nowego lokum.

Rano miałam zrobić coś ważnego, więc dotarcie na 13.00 graniczyło z cudem, ale udało się. Kontrolny telefon do POP pozwolił ustalić że oni za jakieś 20-30 min będą, bo korek. Ok, nie ma sprawy poczekam.
14.00 - zadzwoniłam, bo dawno minął czas oczekiwania, dowiedziałam się ze korek jest większy niż myśleli, więc już ZARAZ będą.
Czekam, nie wychodzę, nudzę się myśląc, że przyjdą w każdej chwili.
15.00 - Telefon z pytaniem co jest, standardowy korek, ale już dojeżdżają. POP przyjechali około 15.20, weszli buciorami do łazienki, ani dzień dobry ani przepraszam. Po 5 minutach dowiedziałam się "Jaka ona ogromna (pralka)", "jaki wielkolud!" Tamta była na 3,5 gk albo na 4, a nie na 6-7 kg jak inne pralki, więc nawet mniejsza. Ja nie wiem co sobie myśleli i czym przyjechali po pralkę, może maluchem? No, ale zmierzą i dadzą znać czy się zmieści do samochodu czy nie.
Zmierzyli pralkę, zeszli i czekam:5, 10, 15 min.. Zadzwoniłam i dowiedziałam się że oni już dawno temu pojechali po inny samochód. Zdenerwowałam się, bo ile ich kosztuje zadzwonić domofonem i powiadomić mnie? Oczywiście zapewnili, że za 30 min będą. Znając już ich 30 min poszłam kupić coś do jedzenia i zjadłam w domu na, tak na wszelki wypadek. Łaskawie pojawili się po 18.00 i zabrali pralkę.

Pierwsze zadanie wykonane i czeka mnie tylko wstawanie o 3.00 i czekać na byłego. Jako iż tam nie działał dzwonek do drzwi a domofon nie był za głośny postanowiłam włączyć budzik na 3.00. Zadzwoniłam dowiedzieć się czy pociąg ma opóźnienie czy nie, ale się nie dodzwoniłam. Telefon powtórzyłam w okolicy 4.00 - również nic. Udało się dodzwonić po 5.00 i coś co mnie zapewniło, że rozstanie to był dobry pomysł.
Odebrał i usłyszałam pretensje, że go budzę, że on się prze ze mnie nie wyśpi i w ogóle jaka to ja niedobra że o tej porze dzwonię...
Witki mi opadły bo i dzień zmarnowany i noc stracona. Cieszę się, że teraz mam swojego księcia z bajki :3

były i Panowie

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (199)
zarchiwizowany

#14764

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mnie się przypomniała historia o Piekielnych współlokatorach. Historia jest długa, ale proszę o cierpliwość.

Zaczęło się pod koniec semestru (czerwiec) kiedy współlokator - Pan Miły - się wyprowadzał. Jako iż wynajmował jeden duży pokój, który miał być dla dwóch osób wpłacił też taką kaucję i taką samą trzeba było mu zwrócić. Umówiliśmy się z właścicielami że oni mają całą kaucję a jak ktoś się wyprowadza i wprowadza się nowa osoba to ta nowa osoba daje kaucję osobie wyprowadzającej się. Jako iż były wakacje, to nikt się nie wprowadzał i trzeba było oddać kaucję "ze swoich"

Reszta współlokatorów wyciągnęła swoje oszczędności i odliczamy 800 zł. Ja uzbierałam 400 zł, dwóch współlokatorów dało po 200 i czekamy na koniec wakacji (do października) na nowych ludziów co kaucję po 400 zł wpłacą i się nam zwróci. Jeden się pojawił, mówiąc ze z kolegą będzie mieszkał, ale nie ma przy sobie 400, dał 200 zapewniając że jak się wprowadzi to z kolegą da resztę. Wszystko było ok, tylko że przyjechał sam, a kolega za tydzień.

Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że obaj Piekielni. Od pana Piekielnego nr1 dostaliśmy bez problemu drugie 200, Piekielny nr2 pojawił się mówiąc, że nie wiedział o kaucji, ale da w następnym miesiącu, bo teraz nie ma. Zostało "moje" 400 zł. Tak po październiku przyszedł listopad, w listopadzie został zaproszony na wesele, a on garnituru nie ma i musiał kupić i że pieniędzy nie ma, to w grudniu. W grudniu że święta, to w styczniu. W styczniu okazało się że w lutym wszyscy się wyprowadzamy, to nie ma sensu płacić kaucji skoro oddadzą nam za miesiąc.

No dobra, przeżyję to za miesiąc będę miała już swoje pieniążki. Wszyscy się wyprowadzamy no i płacimy rachunki ostatnie. Spisanie liczników i okazuje się że zużyliśmy więcej niż prognozy wskazywały i trzeba dopłacić. Czyli płacimy ostatni rachunek + dopłata. kwota ta została ściągnięta z kaucji, więc wyszło, że ja zapłaciłam 170 zł rachunku za siebie i tyle samo za Pana Co Kaucji Nie Płacił, więc ma mi oddać pieniążki. On ma, ale 200 zł i idzie do sklepu rozmienić. I tak sobie poszedł i nie wrócił.

Nie można się dodzwonić ani do niego, ani do drugiego, nic. To czemu nazwałam Pana Co Kaucji Nie Płacić Piekielnym, to oczywiste, ale czemu Piekielny nr 1, który kaucję zapłacił został Piekielnym? Już wyjaśniam.
1. Ukrywał kolegę mówiąc ze nie ma z nim kontaktu
2. Po kilku tygodniach zadzwonił i zamiast powiedzieć o co mu chodzi zaczął wrzeszczeć, że jesteśmy złodziejami i oszustami, bo płacił "za styczeń" 2 razy. To samo twierdził Piekielny nr 2

Wniosek: Nie dość, że sami nas w pewien sposób okradli, to jeszcze przez jakiś czas dzwonili sugerując ze to my mamy im oddać pieniądze. Chciwość ich nie zna granic...

współlokatorzy

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (141)
zarchiwizowany

#13480

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając sobie o PKP/PKS przypomniałam sobie historie sprzed kilku lat. Wchodziły powoli nowe legitymacje studenckie (la niewtajemniczonych kiedyś była papierowa książeczka, teraz zielone coś ze zdjęciem przypominające dowód, ma naklejki, napisane jaka uczelnia, zdjęcie, etc.). Mój wydział miał je rok czy dwa wcześniej, więc jeszcze wtedy były rzadkością. Kupuje bilet u [P]ana w autobusie, studencki, odliczona kwota,pokazuję legitymację, a pan do mnie z pyskiem:

P: To nie jest legitymacja, studencka tylko ubezpieczenie!! (WHAT?!)
ja: Ale o co chodzi?
P: To nie jest legitymacja!!! Ja nie sprzedam ulgi!
ja: To JEST legitymacja studencka, jak Pan chce to może sobie wziąć i przeczytać - odpowiadam już zirytowana
P: ja nic nie będę czytać! Proszę mi nawet nie pokazywać, ja wiem jak wygląda legitymacja!!

No i wkurzyłam się. Czemu koleś nie chciał popatrzeć i uciekał wzrokiem jakby sam widok parzył - nie wiem. Był bezczelny więc zażądałam legitymacji pracownika, albo nazwiska. Oczywiście nie dostałam żadnego. Spisałam numer autobusu, rejestracje i złożyłam skargę. Zwrócono mi te kilka złotych (ale przecież nie o nie chodziło), a Piekielny Pan kierowca mnie przepraszał przy szefie. skserowano też moją legitymacje w celu przeszkolenia kierowców i uświadomienia ich, że weszły nowe w użycie.

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (142)
zarchiwizowany

#13414

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Najczęściej Piekielnych spotykam w kolejkach. Ja sama staram się być miła bo wiem ze nie ma sensu żeby osoba która wejdzie na "sekundę" czekała godzinę. Ogólnie jak ktoś mi mówi że na "sekundkę" to puszczam, ale oduczyłam się po tej historii:

Czekam w kolejce do Pana profesora, przede mną dziewczyna jedna, która już wychodzi. Mam już wchodzić ale wbiegają dwie dziewoje[d1 i d2], no i d1 pyta czy może wejść pierwsza. Mówię, że chcę tylko wpis, więc nie potrwa to długo, minutkę, może dwie dosłownie, a mnie się strasznie śpieszy.

d1: Ja tylko oddać projekt i tylko wejdę i wyjdę, sama się strasznie śpieszę..
ja: no dobrze

Po 10 minutach już zaczynam marudzić że miała tylko wejść i wyjść i mówię d2, że nie lubię jak tak kłamią. Na to d2 lekko zdenerwowana:

d2: No właśnie, ja zwolniłam się na chwilę z pracy żeby Panu X oddać te wydrukowane slajdy

Ogólna dyskusja jak to nieładnie kłamać i wykorzystywać uprzejmość innych trwa jeszcze z 15 min no i dziewoja wychodzi. Ani dziękuję, ani przepraszam że tak długo tylko uciekła i jej nie ma.

d2: A to ja bym mogła tylko oddać to?

Zgodziłam się, bo przecież rozmawiałyśmy, że też się śpieszy no a mi już minuta w tą czy w tamtą różnicy nie zrobi. Zgadniecie co było dalej?

Wyszła 30 min później, a ja czekałam prawie godzinę żeby wejść na 2 minuty.. Teraz jak ktoś "tylko na sekundę" to proponuję aby wejść ze mną, a nie puszczam.

ja

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (184)