Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Aeri

Zamieszcza historie od: 1 lipca 2011 - 23:54
Ostatnio: 11 lutego 2014 - 6:23
  • Historii na głównej: 4 z 47
  • Punktów za historie: 5525
  • Komentarzy: 58
  • Punktów za komentarze: 145
 
zarchiwizowany

#46024

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O "reformie" w szkolnictwie. Było to z 10 lat temu kiedy nazwa przedmiotu zmieniła się z "Fizyka i astronomia) na "Fizyka z astronomią" (albo na odwrót, nie pamiętam). Zakres materiału się zmienił? Nie. Książki były inne? Tak różniły się napisem na okładce.
Bez komentarza...

Polska

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (25)
zarchiwizowany

#44601

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak szukała mnie policja.

Pojechałam na konwent odbywający się w jednym budynku, nocleg w drugim. Po pierwszym dniu atrakcji pojechałam taksówką do noclegowni z plecakiem, śpiworem i karimata. Było około 3.00 jak poszłam spać, o 8.00 telefon - dzwoni ukochany. "Aeri, policja Cię szuka. Masz zadzwonić do mamy." Wyszłam tam gdzie był zasięg i nagle w telefonie milion nieodebranych połączeń. Dzwonie do mamy: "ktoś znalazł twoje dokumenty i zadzwonił na policje." Co w tym piekielnego?

Sposób przekazywania informacji. Już wyjaśniam co się stało. Pan taksówkarz znalazł mój portfel i zgłosił to na policje z informacją ze zawiózł mnie do noclegowni i żeby zadzwonić do niego po 13.00 to odda wszystko, bo z dokumentów wynikało ze miejsce zamieszkania to X a jesteśmy w Y, wiec żeby zawiadomić rodzinę że dokumenty czekają. Teraz wyobraźcie sobie ze w mieście X przychodzą policjanci do mojej mamy i mówią ze ktoś ma moje dokumenty, po czym przez brak zasięgu nie może się do mnie dodzwonić. Dzwoni potem do ukochanego, który przekazuje mi że policja mnie szuka..

głuchy telefon

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (21)
zarchiwizowany

#43562

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Oto moje ulubione zachowania właścicieli psów:

1. Pies biega luzem* i nie wiadomo czy ma właściciela czy nie - standard.
2. Pies na smyczy bez kagańca, najczęściej mały przechodzi obok, ujada na mnie, trzymany na długiej smyczy, bo po co skracać? I tekst "on tylko szczeka"
3. Psy na tych długich smyczach co się rozwijają do 5 m czy iluś tam**. Najlepiej niech pies biega pomiędzy kilkoma ludźmi, żeby zrobił się tor przeszkód. Może się ktoś o tą smycz potknie.
4. Mój ulubiony - duży groźnie wyglądający pies na syczy ale bez kagańca, który wychodzi zza rogu. Najlepiej jak idę chodnikiem i z jednej strony zaparkowane samochody a z drugiej mur. Chowam się pomiędzy samochodami bo psa nie znam i tekst oburzonego właściciela: "no i co się chowa?!"

* jak biega luzem po parku gdzie nie ma ludzi, to jest ok, ale nie kiedy biegnie po chodniku

** Jak powyżej - pies puszczony na tej smyczy tam gdzie jest mało ludzi też mi nie przeszkadza

Drodzy właściciele psów. Skąd osoba idąca po chodniku ma wiedzieć, ze Pimpuś nie gryzie, tylko szczeka, a Pusia kocha wszystkich. Czy każdy idący po chodniku musi być miłośnikiem psów? Są osoby które boją się psów, niektóre nawet panicznie. Uszanujcie to.

chodnik i park

Skomentuj (83) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (257)
zarchiwizowany

#42367

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomnieli mi się sąsiedzi z góry jakich miałam kiedyś. Sąsiadów nigdy nie było, mieszkanie prawie zawsze puste. Przyjeżdżali tylko na święta i ewentualnie długi weekend, czyli max 4 razy w roku. Ktoś się zapyta jak sąsiad będący tak rzadko w mieszkaniu może uprzykrzyć życie? ZAWSZE jak przyjeżdżali zalewali nas. dosłownie zawsze. A to w kuchni, a to w łazience plama nagle na ścianie. Ja się cieszę że to nie moje mieszkanie tylko wynajmowane podczas studiów, ale wyobraźcie sobie. Wigilia, potrawy w kuchni się robi a tu wielki zaciek.

Zastanawiam się czy skoro zawsze nas zalewali czy w innym mieszkaniu też mieli takie rewelacje...

blok

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (117)
zarchiwizowany

#42073

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Skrzyżowania są różne. Na jednym i samochody i ludzie mają zielone i nie wiadomo co robić, drugie mniej piekielne: zmiana koloru u samochodów jest jednoczesna ze zmianą u pieszych, więc trzeba się rozejrzeć. Trzeci typ mój ulubiony i najbezpieczniejszy to: czerwone dla samochodów a dopiero po kilku sekundach włącza się zielone dla pieszych. Żaden pieszy nie wejdzie pod koła samochodu, nawet jak ktoś uważa ze żółte oznacza przyspiesz.

Bezpiecznie? Jedzie samochód, jest daleko, włączyło mu się czerwone, nadal jest daleko ale nie zwalnia, włączyło się zielone dla pieszych a samochód przyspiesza i przejeżdża. Ludzie na światłach mają zielone ale czekają aż król szosy przejedzie.

Do dzisiaj mnie zastanawia co myślał kierowca , który widział z daleka czerwone i ludzi na przejściu przyspieszył.

przejście dla pieszych

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (144)
zarchiwizowany

#40782

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O polskim szkolnictwie.

Mam wrażenie, że postanowili zrobić z Polaków niedouczonych imbecyli.

Zaczęło się jak koleżanka opowiadała mi jak wygląda książka do chemii jaką miała w ręku, bodajże do liceum. Tematy typu "segregacja śmieci", zero nauki o kwasach i zasadach. Wierzyć mi się w to nie chce, a nie znam nikogo z 1 liceum i nie potrafię potwierdzić informacji. Za to mogę podać przykłady z moich studiów.

Wcześniej były jednolite magisterskie, teraz dwustopniowe, ale to mi nie przeszkadza. Rozśmieszyło mnie tylko (a może zmartwiło) jak potraktowano niektóre przedmioty. Przykład dotyczy tego samego przedmioty na tym samym kierunku, na tej samem uczelni.

3 lata temu laboratoria: trzy godzinne zajęcia, co tydzień, przez cały semestr.
teraz: 45 minut, raz w tygodniu, przez pół semestru.

Kilka innych przedmiotów też zostało "zdegradowanych".
Niby fajnie, mniej nauki, łatwiej zaliczyć. Jest druga strona medalu. Zamiast przykładowo 7 "porządnych" przedmiotów mamy 12 różnych, w tym pół semestralne (liczby zmyślone). Jak po takiej zmianie uczelnia ma wypuścić specjalistów?

uczelnia

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 50 (154)
zarchiwizowany

#35988

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się moja pierwsza wizyta w Aquaparku we Wrocławiu. Ośrodek zbudowany tak że z jednej strony basen sportowy, po drugiej rekreacyjny czyli top co mnie interesowało.

Wstęp
Dzień spędzony ekologicznie na rowerze, bo na tym łatwiej dojechać to tu, to tam. Jadę właśnie z "tam" do Aquaparku drogami jakimi, że autobusy czy tramwaje nie jeżdżą i zaczyna lać. Burza to nie była, ale ściana deszczu. Na początku myślałam, że się schowam, ale nie było za bardzo gdzie, po chwili byłam cała mokra, więc mi już kolejne krople różnicy nie robiły. Deszcz spowodował, że widoczność była słaba, więc jechałam ostrożnie. Mam też okulary które całe mokre nie ułatwiały mi widoku. W końcu dojechałam, trochę od tyłu i nie z tej strony ale liczy się to że mam gdzie przypiąć rower a i daszek jest.

Historia właściwa.Postałam na wycieraczce, otrzepałam się aby nie ociekać za bardzo i weszłam. Wnętrze mnie zdziwiło, bo jakoś tak niekolorowo. Bez jakiś napisów, więc pytam [P]Panią ([J]ja):

[J]- Czy tutaj jest wejście do basenu?
[P]- tak (i pokazuje tu basen sportowy, tam rekreacyjny)
[J]- to poproszę bilet do aquaparku
[P]- U nas się kupuje bilet na basen sportowy, potem można przejść na część rekreacyjną. Minuta na rekreacyjnym kosztuje tyle i tyle i potem jest dopłata.

Zdziwiło mnie to, bo kto tak robi?

Rozmowa cały czas miła. Poinformowałam że ja bym chciała tylko Aquapark, ale Pani powiedziała że się tak nie da, zapewnia mnie że wejście jest od tej strony, że się nie pomyliłam, oni tak mają. Nie po to jechałam w deszczu by teraz wracać i uwierzyłam. Zapłaciłam za godzinę (trzeba było wejść o pełnej). Fajnie, że przynajmniej nie doliczają czasu w szatni i można spokojnie wysuszyć włosy.

Dopiero jak przeszłam przez bramki na basen rekreacyjny zauważyłam, że jest osobne wejście a przemiła Pani (naprawdę przemiła) mnie zwyczajnie okłamała. Czy nie można było powiedzieć "wejście do Aquaparku jest z innej strony budynku"?

Przypominam. Deszcz, ja nie widzę napisów przez to, wewnątrz zaparowane okulary, a Pani okłamuje mnie z uśmiechem na twarzy, bo nie było mowy żeby nie zrozumiała o co mi chodzi i niechcący wprowadziła mnie w błąd.

Basen sportowy przy aquaparku

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 51 (161)

#33801

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniało mi się szukanie mieszkania. Oto co ciekawsze oferty:

Pokoik dwuosobowy mieściło się tam łóżko, mały stoliczek i drugie łóżko chowane do szafy (jak było rozłożone to było tak blisko pierwszego, że para mogła sobie spać jak na jednym. Cena za miejsce 450+ opłaty i tekst kobiety "bo ja nie chce zarobić, tylko żeby do czynszu dołożyć" Nie skusiłam się.

Oferta numer 2. "Pokój w willi, osobne wejście na piętro gdzie znajduje się kuchnia, ubikacja i 2 pokoje - jeden pojedynczy i 1 dwuosobowy. 500 zł + opłaty." Tak prezentowało się ogłoszenie. Prawda: "willa" to kwadratowy domek 1 rodzinny budowany chyba za PRLu. Osobne piętro: -1 to przecież też piętro, a że piwnica, komu przeszkadza? Kuchnia = wstawiona turystyczna kuchenka z butlą gazową + mała szafeczka - teoretycznie na 3 osoby. Pokoje nie zamykane, bo i po co. Jedyne co było prawdziwe, to osobne wejście i kibelek.

Trzecie mieszkanie przebiło wszystko. Ogłoszenie: miejsce w pokoju, ach i och 200 zł. Niemożliwe, dzwonię upewnić się, bo i haczyk musi być, ale przez telefon pan zapewnia, że wszystko tak jak w ogłoszeniu, można zobaczyć i takie tam.
Przyjechałam. Pokój o dziwo się nie rozpadał, ładny, metraż taki nie za mały, w sam raz dla jednej osoby, okolica też niczego sobie. Pan, lat około 70, bardzo miły, rozmowny, pyta się czy ciasta nie chcę, herbaty. Nie pasowała mi łazienka z drzwiami od kuchni i drugimi na korytarz, ale zamykane i wszystko ok. Po prostu cud.

Pan nagle mówi 500 zł, ale możemy się dogadać. Zaczyna mówić, ze mieszkał tam chłopak i go uczył komputera używać, ja jestem kobietą to może bym mu obiady gotowała. Nim więcej obowiązków dla mnie tym mniejsza cena, a jego plecy bolą i trzeba by posmarować maścią, a to czas umilić. Tak jakoś podziękowałam....

Na koniec znalazłam przyzwoite miejsce, bez właściciela w środku i dobrych współlokatorów.

rynek mieszkań

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 450 (508)
zarchiwizowany

#33118

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się wycieczka do Pragi (chyba jeszcze podstawówka). Wycieczka trzydniowa, nastawiona na zwiedzanie, niestety cała wycieczka była piekielna.

Dwie nauczycielki potrafiły mówić po czesku, reszta - nie, więc nie rozmawialiśmy z tubylcami. Jeszcze blisko granicy można było się dogadać, ale w Pradze jedyne co usłyszałam od Czecha to coś w rodzaju "głupie Polacy". Długa podróż autobusem zakończyła się w akademiku w którym mieliśmy nocować, jeść i myć się. Mogliśmy tylko przypuszczać, że o czymś takim jak czysta pościel tylko słyszeli, bo nie było pokoju w którym by była czysta. Koledzy widząc krwawe prześcieradło stwierdzili, że wolą spać w fotelach. (Wyglądało to tak, jakby jakaś kobieta dostała okres w nocy). A co powiedziały opiekunki jak usłyszały o plamie? Mamy taką wyobraźnię, na pewno zmyślamy. Nawet nie przyszły sprawdzić.

Dotarliśmy do tego nieszczęsnego akademika tylko po to żeby zostawić rzeczy i pojechać zwiedzać. Zwiedziliśmy chyba całą Pragę. Szybka przebieżka po katedrze (chyba) by za chwilę iść już zwiedzać co innego (naprawdę nie pamiętam co, bo było tego stanowczo za dużo i większości nie zapamiętałam).
Przez 3 dni pokój w akademiku był tylko miejscem do spania, tylko gdzie spać, skoro syf taki że do łóżka strach wejść..
I tak nikt nie był zajęty spaniem, boi noc była jedyną chwilą podczas której mogliśmy czytać lekturę. Pani od polskiego zadała nam książkę (aby nie marnować czasu), którą mieliśmy przerabiać zaraz po powrocie. Cały dzień zwiedzania, potem noc czytania, i tak przez 3 dni, co dla dziecka jest dość męczące. Nie będę tu już opisywać zachowania opiekunek które stwierdziły, że wszystko co złe to przez nas a jeżeli ktoś miał jakieś uwagi to "wydziwiamy".

Po powrocie wszyscy padliśmy a rodzice byli zaniepokojeni czemu po wycieczce dzieci są tak zmęczone.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (27)
zarchiwizowany

#32714

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia typu "my pomożemy i co z tego wyniknie".

Tytułem wstępu napiszę o Jasiu. Jasiu jest mężczyzną pokrzywdzonym przez rodziców i w 100% pokazuje jak nadopiekuńcza matka może skrzywdzić dziecko. Mamusia robiła w domu wszystko, więc dorosły mężczyzna niczego nie potrafi. Za to jako najmłodszy z braci został pominięty przez ojca w "męskich spotkaniach" bo zawsze był za mały. Dodatkowo jego ojciec zepsuł go wmawiając mu, że do niczego się nie nadaje.W ten oto sposób wyrosła lebiega życiowa. Koniec wstępu

Wujek założył firmę, dość dobrze zarabiającą. Sam pracować już nie daje rady - tyle roboty, to pozatrudniał ludzi, oczywiście na początek znajomych. Wśród znajomych był również Jasiu. Biedak został przydzielony do pracownika, który już się na wszystkim zna i jeździ do klientów. Jasiu podczas pierwszych wizyt ma się przyglądać, potem pomagać a za jakiś czas i sam będzie jeździł. Dostanie mieszkanie służbowe (czyli wujek wynajmował mu swoją kawalerkę) - do momentu znalezienia czegoś dla siebie.

Jest dla mnie nie pojęte - w jaki sposób chłopak, który skończył studia techniczne (więc jakoś zaliczał egzaminy) nie potrafił po roku nauczyć się zawodu?? Nawet po dwóch latach nie można było go samego zostawić, bo zawsze coś pomylił. Oczywiście, o tym żeby znalazł własne mieszkanie, można było pomarzyć. Wszystko to trwało do czasu...
... kiedy wujek odwiedził Jasia. To co zastał w kawalerce, spowodowało atak złości. Dostał (aż) 3 miesiące wymówienia, co było błędem, bo okazało się że przez ten czas mścił się. Po wyrzuceniu go z pracy (po dwóch latach prawie nic nie potrafi) i po wyrzuceniu z mieszkania (po trzech miesiącach i tak niczego nie znalazł) Jasiu wyjechał. Potem okazało się, że jednak jak musi to potrafi. Nie miał dachu nad głową, szybko coś wynajął. Nie maił już "bezpiecznej" pracy - podobno sam sobie coś znalazł.

Wniosek - nie pomagać, dopiero jak kogoś zmusi sytuacja jednak sam się przystosuje do życia.

życie

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 65 (127)