Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

CatGirl

Zamieszcza historie od: 1 kwietnia 2011 - 10:34
Ostatnio: 20 sierpnia 2021 - 23:22
  • Historii na głównej: 10 z 12
  • Punktów za historie: 2089
  • Komentarzy: 1077
  • Punktów za komentarze: 9254
 

#2361

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stoję w kolejce w sklepie. Ludzi dość dużo, kasjerka była już lekko poddenerwowana, klienci również. Przychodzi kolej na młodego mężczyznę:
- Papierosy proszę.
- Nie ma.
- Co to znaczy 'nie ma'?!
- To samo, co 'są', tylko na odwrót.

spożywczy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1350 (1476)

#81902

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Komentarz użytkowniczki katem http://piekielni.pl/81879#comments przypomniał mi coś, co już Wam dawno chciałam opowiedzieć.

Jest sobie w Polsce duża firma z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Firma doskonale zarządzana, rokrocznie generująca spore zyski, ze świetną kadrą zarówno managerską jak i "szaroludową". Prezes Zarządu - niezwykle sprawny manager - otoczył się fachowcami, całość funkcjonowała naprawdę dobrze dzięki kompetentnemu zarządzaniu. Firma ta zatrudnia kilka tysięcy osób ale większość pracuje tam od kilkunastu - kilkudziesięciu lat, co chyba świadczy dobrze o pracodawcy. Pracownicy mieli pakiety medyczne dla siebie i rodzin w dużej sieci centrów medycznych, dostawali premie kwartalne w sympatycznej wysokości, różne dodatki. Firma na to wszystko zarabiała bez problemu i jeszcze godziwy zysk zostawał ku chwale Ojczyzny i jej portfela.

Czemu piszę o tym w czasie przeszłym? Bo ta sytuacja uległa zmianie w 2015 roku. Smaczne stanowisko prezesa zarządu tak fajnej firmy Skarbu Państwa nie może przecież być zajmowane przez osobę apolityczną a już nie daj Boże - osobę o innej "orientacji politycznej" niż obecnie obowiązująca. Toteż Pan Sprawny Manager został szybciuteńko wymieniony na Dużo Mniej Sprawnego Pana Managera, ale za to rodem z lepszego sortu.

Fakt ten sam w sobie jeszcze nie uczyniłby tak wiele złego. Nie zapominajmy bowiem, że ustępujący prezes otoczył się świetną kadrą zarządzającą i decyzyjną a firma działała jak dobrze naoliwiona maszyna. Niestety, okazało się, że i te stanowiska to zbyt smaczny kawałek torciku, żeby nie nakarmić nim "krewnych i znajomych królika". I tak po kolei wymieniano managera za managerem, coraz niższe szczebelki aż w końcu okazało się, że smaczki się skończyły.
(Oczywiście, ci wszyscy pozwalniani na pniu zostali rozchwytani przez rynek prywatny tej branży - nie tylko polski)

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że załoga stanęła murem za jednym ze zwalnianych managerów, który trzymał wszystkich żelazną ręka, ale był wyjątkowo uczciwy i sprawiedliwy. Doszło nawet do strajku z tego powodu.

Firma ciągnęła jeszcze całkiem dobrze siłą nadanego jej rozpędu. Pierwsze pęknięcia dały się zauważyć dopiero po kilku miesiącach. Na początku delikatne - ktoś czegoś nie dopatrzył (co nie miało prawa zdarzyć się wcześniej, bo Manager Trzymający Twardą Ręką głowę by urwał, przyszył i znowu urwał), to niedopatrzone coś spowodowało dalsze obsunięcia i w konsekwencji kilkunastotysięczne straty. Takich "niedopatrzonych cosiów" zdarzało się coraz więcej i więcej, bo nikt tego nie pilnował i nie wyciągał konsekwencji aż, siłą rzeczy, odbiło się to mocno na wyniku finansowym firmy. Zaś wynik finansowy - na "wynikach finansowych" dla pracowników. Skończyły się bonusy, podwyżki, dodatki, zaczęto ciąć premie z byle powodu albo i bez powodu.

Ale nie chodzi tylko o aspekt finansowy. Ci ludzie - większość załogi - to fachowcy z ogromną wiedzą i doświadczeniem. Skończył się szacunek do nich. Młodzi gniewni "Misiewicze" odnosili się do starych fachowców z pogardą i lekceważeniem, bo przecież "to zwykli robole po zawodówce". To fakt - robole. Ale to ich praca wypracowywała przez wiele lat pozycję firmy na rynku i godziwe zyski zasilające kieszeń Skarbu Państwa.

Żeby nie przedłużać. Osoba, dzięki której znam tą sprawę, złożyła wypowiedzenie na koniec marca - jako sto dwunasta w tym roku.

Historia pewnej spółki Skarbu Państwa

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (194)
zarchiwizowany
Dodawałam niedawno historię na Piekielnych. Jest nawet na głównej.
Ten wpis jest, ponieważ chciałabym wiedzieć, jakim cudem oryginalne zakończenie: "Nosz, Prostytutka!" zostało zamienione na "Noż k....".

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 75 (93)

#3323

przez ~silent ·
| Do ulubionych
Telemarketer sprzedaje towar - stara się namówić na droższy model.
Klient:- Paaanie ja bym wziął tylko mi tu żona marudzi....
Telemarketer dalej namawia, klient do żony:
- Żonka, no dawaj ten za 400 zł weźmiemy, to coś dziś w nocy będzie... O! Widzi pan?... Żona się zgodziła.

Sklep

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 343 (619)
zarchiwizowany

#70907

przez Konto usunięte ·
| było | Do ulubionych
Zainspirowały mnie komentarze pod moją poprzednią historią. Chcę Was zachęcić do dyskusji.

Historia nie jest moja, osobista.

Szara strefa najczęściej polega na tym, że człowiek pracuje bez umowy i pobiera ubezpieczenie z Urzędu Pracy. To zjawisko w Polsce jest większe, niż można sobie wyobrazić.

Wielu ludzi wiesza psy, na "czarnych pracownikach", że ciągną te składki od Państwa, a Państwo ściągnęło te pieniądze z porządnych obywateli.

Wielu ludzi wychodzi do "czarnych" z zarzutem, że "też chcielibyśmy dostawać całość swojej wypłaty".

Pretensje są słuszne, ale niekoniecznie prawidłowo ukierunkowane.

Najniższa krajowa, to na dzień dzisiejszy jakieś 7,50 - 8,00 zł netto/godz. Z tego wychodzi, że każdy praworządny obywatel bez tych wszystkich potrąceń dostawałby jakieś 10 zł/godz.

Właśnie, potrącenia, te nieszczęsne składki wypadkowe, chorobowe, emerytalne, zdrowotne, podatek... To kosztuje.

Ale wiecie co? Urlop, chorobowe i, kiedyś, emerytura są tego warte.

Teraz podam Wam przykład fikcyjnej Pani Adelajdy.

Pani Adelajda z pewnych względów nie może znaleźć legalnej pracy. Pracuje więc na czarno, bo na chleb mieć musi. Skrycie marzy o dziecku, ale finansowo nie dałaby rady, na Państwo nie może liczyć. Nasza bohaterka, dajmy na to, sprząta posesję bogatego Pana Byznesmena, nazwijmy go Januszewski. Pan Januszewski ze względu na "oszczędności" i brak konkurencji na rynku, ponieważ w okolicy o pracę trudno płaci Pani Adelajdzie 7 zł/godz. Pan Januszewski jest bardzo hojny, bo jego sąsiad, Pan Fiuciński płaci swojej sprzątaczce, Pani Brygidzie 5 zł/godz, a stajennemu nawet 6 zł.

Zdarzyło się, że Pani Adelajda podczas zamiatania schodów w pracy złamała nogę. Na szczęście składkę zdrowotną opłacał jej UP. Poszła do lekarza i bezczelnie dała sobie zrobić RTG, założyć gips i porozmawiać z lekarzem za pieniądze uczciwych ludzi.

I tutaj zaczyna się jazda.
Pani Adelajda nie pracuje, ponieważ jest niezdolna. Nie dostaje chorobowego, bo nie ma umowy. Pan Januszewski wywalił ją z pracy, bo jest bezużyteczna. Szansę zwęszyła Pani Brygida i Pani Adelajda nie będzie już miała gdzie wracać. Pan Januszewski na szczęście nie ma żadnego powodu do zmartwień.

Pani Adelajda jest wku*iona. 15 razy prosiła Pana Januszewskiego o umowę. Ale na szczęście Pan Januszewski jest oszczędny.

Ktoś z uczciwie pracujących obywateli zamieniłby się z Panią Adelajdą? Przecież marzeniem większości Polaków jest, by płaca netto była równa płacy brutto. Zapewne wyobrażaliście to sobie bardziej kolorowo.

Szkoda tylko, że człowiek na czarno też najczęściej zarabia te 7zł/godz. Wiecie co z tego wynika?

Że to nie Pani Adelajda Was okrada. Ta Pani sama została okradziona. Nie tylko z pieniędzy.

To Pan Januszewski i Pan Fiuciński biorą sobie do kieszeni Wasze pieniądze.

Rzygać mi się chce, gdy wyobrażę sobie Pana Januszewskiego, moszczącego oszczędne dupsko w najnowszym BMW, a Panią Adelajdę kuśtykającą o kulach do Caritasu i po chwilówkę, bo musi kupić drewno opałowe na zimę, króre być może dobry siąsiad, Pan Wspaniały pomoże jej porąbać i ułożyć, co troszkę zmniejszy koszty.

Na szczęście mamy happy end. Zaraz po wyzdrowieniu, Pani Adelajda pie*doli to wszystko i wyjeżdża na zachód.

Witamy w szarych miejscach na polskiej mapie. Szarych, ale niestety prawdziwych. Bezrobocie, wyzysk, o tym się fajnie słucha w debatach politycznych. Ale mało kto wie, jak to wygląda w rzeczywistości.

Zbieżność imion i nazwisk bohaterów przypadkowa.

szara strefa

Skomentuj (84) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 91 (231)

#57380

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/57366 przypomniała mi sytuację, gdy dobrych kilka lat temu pracowałam w pewnym mniejszym wydawnictwie na stanowisku grafika.

Moim zdaniem nie byłam złym pracownikiem, nigdy się nie spóźniłam, nie wychodziłam wcześniej, zadania wykonywałam na czas i bez szemrania, rzadko były jakiekolwiek poprawki, miałam normalne relacje ze współpracownikami. Czyli wszystko było w porządku.
Po miesiącu niestety się przeziębiłam, o czym oczywiście poinformowałam szefa ("Skoro już pani musi, to niech pani zostanie w domu, w razie czego jesteśmy w kontakcie"). Ustaliłam z nim, że przyjdę po trzech dniach i rzeczywiście, nieco podkurowana, stawiłam się w pracy. Na moim stanowisku zastałam jednak jakiegoś faceta, który przedstawił mi się jako nowy grafik. Zgłupiałam. Poszłam do szefa.

Sz. - A, to poznała już pani pana X? Tak, zatrudniliśmy go, gdy pani nie było.
Ja - Dobrze, ale w takim razie gdzie mam się przesiąść?
Sz. - Na razie nie ma dla pani komputera. Ale wyślę [imię innego kolegi], by kupił pani komputer, to zajmie maksymalnie dwa dni. Wtedy do pani zadzwonię. Póki co może pani iść do domu, ale proszę czekać na telefon.

Cóż, OK. Akurat tak się złożyło, że pierwszego dnia mojej nieobecności skończyła mi się umowa o dzieło, więc nie musiałam się martwić, że nie dokończę jakiegoś zadania. Czekałam cierpliwie. Pierwszy dzień roboczy. Drugi. Trzeci. Czwarty...
Po piątym dniu roboczym postanowiłam sama zadzwonić do szefa. Dzwoniłam co parę godzin przez cały dzień, nie odbierał, co było dziwne zważywszy na to, że non stop chodził z telefonem przy sobie. Następnego dnia pojechałam osobiście do firmy i weszłam do gabinetu szefa.

Sz. - A, to pani... (zmieszanie) Bo widzi pani... No... Jakby to powiedzieć... My nie potrzebujemy teraz nikogo nowego... Gdyby się coś zmieniło, to zadzwonię...

Super. Skoro od razu wiedział, że nie zamierza ze mną dalej współpracować, to mógł mi od razu powiedzieć, że mam spadać. Widocznie miałam powiedzieć gorączce i osłabieniu, by wróciły później, albo przyjść zakatarzona i prychająca do pracy, by i inni mogli sobie poleżakować w domach. Trudno. Szkoda tylko, że czekałam jak głupia na telefon, który miał nigdy nie zadzwonić.

Krótko później znalazłam pracę w firmie, która zamawiała powierzchnię reklamową w moim byłym wydawnictwie. Pewnego dnia przyszedł do mnie Kolega:

K. - Nie przygotowuj już więcej reklam do Tego Wydawnictwa, nie będziemy już niczego od nich brać.
Ja - Dlaczego?
K. - Została im wytoczona sprawa o plagiat, użyli w gazecie grafiki, którą zaprojektowało inne wydawnictwo [czyli grafik użył, a nikt tego nie sprawdził - bo nikt nigdy nie sprawdzał takich rzeczy :)], a my nie chcemy być kojarzeni w jakikolwiek sposób z takimi firmami.

No, drogi były szefie, jak widać wymiana pracownika była strzałem w dziesiątkę.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 744 (806)
zarchiwizowany

#35540

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ciekawostka. "Sława" z piekielnych wędruje po necie. I tak oto przeglądając przed chwilką onet.pl trafiłem na taki artykuł, czytam i klapki w pamięci się otwierają.

http://biznes.onet.pl/jak-kombinuja-klienci-restauracji,18572,5184816,1,news-detal

Pierwszy akapit:

– Pewnego dnia przyszli goście. Z pozoru sympatyczni, zamawiają bardzo dużo różnych potraw. Chcą wszystkiego spróbować...
...Proszę pani, te talerze są brudne i śmierdzą...
...Chcieli wyłudzić darmowy posiłek...

I tak ta pamięć uświadomiła mi że czytałem tą historię tutaj, na piekielnych, Tyle że nie pamiętam tam takiego podpisu:
...opowiada Paulina, manager jednej z warszawskich restauracji.

Nie pamiętam kto dodawał tę historię ale jest tu przytoczona niemalże słowo w słowo. Pytanie tylko czy mieli zgodę autorki na jej użycie, czy po prostu jest w sieci to można brać?

EDIT1 12.07.12
Jak widzę to onet lub autorka przeredagowali artykuł :)
Teraz przynajmniej jest zgodny z prawdą:
"...pisze użytkowniczka Shineoff w serwisie Piekielni.pl."

Edit2 13.07.12

Odpowiedź @Shineoff

"Hej, przepraszam za zamieszanie. Tak w skrócie od razu odpowiem :
1. Owszem, byłam pytana o zgodę i ją wyraziłam.
2. Jestem managerem i współwłaścicielem, ale często zdarza mi się pracować na sali, kiedy nie mam nic innego na głowie - lubię kontakt z Gośćmi (no, może nie wszystkimi, ale jak mówiłam miażdżąca większość jest bardzo sympatyczna).
3. Prosiłam żeby podpisać mnie imieniem, nie nickiem. Wyszło jak wyszło, bo wybuchła mini-aferka.
4. Ponieważ współprowadzę firmę z branży eventowej, mogę Wam chętnie opisać w jaki sposób traktowane są prawa autorskie przez Fakt, Super Ekspres i nasze rodzime "gwiazdy".

Dziękuję Wam wszystkim, że zwróciliście uwagę na moją historię i jakby nie patrzeć moją własność intelektualną. Dzięki Wam prawdopodobnie już żaden dziennikarz nie odważy się publikować artykuł z czyimiś cytatami bez zgody autora :)
Buziaki dla wszystkich Piekielnych :* "

I oto jak łatwo, nawet w dobrej wierze, stać się piekielnymi. (komentarze tutaj i pod artykułem)I na dokładkę ludziom którzy na piekielność są wyczuleni XD

To jednak nie plagiat

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 278 (298)

1