Profil użytkownika
Djurex ♀
Zamieszcza historie od: | 21 września 2011 - 10:14 |
Ostatnio: | 18 lutego 2016 - 23:02 |
- Historii na głównej: 1 z 6
- Punktów za historie: 1199
- Komentarzy: 143
- Punktów za komentarze: 805
Zamieszcza historie od: | 21 września 2011 - 10:14 |
Ostatnio: | 18 lutego 2016 - 23:02 |
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Poszłam prywatnie raz, zapłaciłam 8 dyszek, chirurg-ortopeda wyznaczył mi termin artroskopii na NFZ w szpitalu w którym pracował. Polecam poszukać takiego rozwiązania ;)
@nursetka bo może nie wziął na to insuliny i mu cukier wywaliło do 500?
Byłam dziś u weterynarza - od dawna planowana sterylka suczki (9 miesięcy, wet powiedział że wcześniej niet), gdy młodą przynieśli do gabinetu po zabiegu, badana była niesterylizowana kotka przyniesiona przez właściciela - guzek na sutku, który dał przerzuty na płuca, wątrobę i jelita. A wczesna sterylizacja praktycznie w 100% eliminuje ryzyko wystąpienia nowotworu listwy mlecznej. No ale nie, przecież nie będzie pan właściciel z kota 'ci*y robił'...
Ja na początku podstawówki też często wchodziłam z ojcem do męskiej szatni, nie wynikało to z mojej niesamodzielności, tylko z tego że strasznie się grzebałam, potrafiłam zamyślić się w przebieralni i spędzić tam pół godziny :P No właśnie - dzieciak wejdzie do przebieralni, przebierze się, wyjdzie...w stroju kąpielowym i tak cały basen będzie go oglądał, może zabrońmy koedukacyjnych basenów, bo to wylęgarnia pedofili?
Oj, piekielna jestem chyba ja, bo płaczę ze śmiechu xD
'do tygodnia po operacji boli jak sto s*synów' - nawet jeśli - nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu mnie coś zaboli. Jeśli dzięki temu będzie żył - dla mnie nie ma problemu.
Takie psy/koty niespełniające wzorca rasy/założeń hodowlanych sprzedaje się jako tzw. PET-y, za niższą cenę niż te rokujące do hodowli, ale tak czy inaczej są to dość duże pieniądze. W umowie sprzedaży takiego zwierzaka zawsze jest warunek kastracji, by hodowca miał pewność że nie sprzedaje do pseuducha, który będzie rozmnażał i wciskał ludziom 'rasowe' pieski/kotki. Merle jest umaszczeniem niewystawowym więc tak wybarwione pieski automatycznie kwalifikują się na PET-a, podobnie jak np. kasztanowate konie rasy śląskiej nie mają prawa uzyskania licencji hodowlanej.
Pytam palaczy, tak z czystej ciekawości - naprawdę nie da się kilku godzin bez fajki wytrzymać?
Po wzmiance o autobusach również obstawiam to miasto.
Przecież z maturą podstawową z angielskiego to radzi sobie średnio rozgarnięty gimnazjalista...
Jak siedzieli na schodach i grzebali w necie to jeszcze nic, mieszkam w Brzezince więc widzę ich bardzo często...Czasem można odnieść wrażenie, że są na imprezie...
Może po prostu to ja miałam pecha :/
50 latka mająca 15-letniego wnuka? Trochę pachnie fejkiem.
Z własnego, na razie krótkiego doświadczenia uczelnianego wiem już, że młodzi doktorzy to zazwyczaj najgorsze co może się przytafić.
Na Ukrainie jest podobnie, to chyba ta kozacka fantazja :P
Moja mama też próbowała mnie uświadomić jak miałam 9 lat. Nie wyszło jej, 'uświadomiłam' się sama, trzy lata wcześniej gdy dorwałam się do encyklopedii medycznej. Chyba byłam dziwnym dzieckiem.
Ale tu dziecko nie miało żadnych wad genetycznych, więc skąd mowa o aborcji? Wszelkie schorzenia były wynikiem powikłań po przedwczesnym porodzie...
Plus dla kolegi, że po wszystkim potrafił się sam z siebie śmiać ;)
Coś w tym jest, mówię płynnie po angielsku i względnie komunikatywnie po niemiecku, ale w kilku innych językach potrafię powiedzieć,że się nimi nie posługuję. Zawsze uważałam,że jeżeli natknie się na mnie ktoś z kim nie mam 'wspólnego' języka, powinien chociaż otrzymać zrozumiały komunikat że się nie dogada. Problem w tym,że jak ktoś już usłyszy zdanie w swoim języku (a przodują w tym Francuzi) to często nie wierzą i próbują drążyć temat. Chyba czas przestać się odzywać, a zacząć tylko robić głupią minę :/
No tak samo zalatuje fejkiem :D Znałam jedną rekreacyjną kobyłkę, taki typ 'jak robić by się nie narobić', która gdy dziecko dawało mocniejszą łydkę zatrzymywała się i podnosiła przednią nogę. Zwykle wystarczało by przerażone dziecko odpuściło wszelkie próby przejścia w wyższy chód, a potem rozemocjonowane opowiadało, że 'Siwa STANĘŁA DĘBA!!!'.
Jakby tak temu lekarzowi d*pę spruć to może by mu to dało do myślenia...
W Anglii to trochę przesadzają w drugą stronę ;) Ludzie nie mają wyobraźni, zdarzyło mi się kiedyś na zawodach opieprzać jakiegoś dzieciaka z...wuwuzelą.
Nie twierdzę,że był, wspominam o wielu koniach 'fundacyjnych'. Każdy postępuje w zgodzie z własnym sumieniem, chciałam tylko zwrócić uwagę na to,że działania osób 'ratujących' to nie takie różowiutkie hop siup.
Tylko ile dodatkowego cierpienia przysporzyłaś zwierzakowi ZANIM był w stanie pokonać te 20 m, czy wyjść na pastwisko. Fajnie, że w tym przypadku się udało, ale włos mi się na głowie jeży gdy np. fundacje wykupują konie w stanie AGONALNYM i na upartego poddają leczeniu, a w efekcie koń i tak odchodzi - po kilku dodatkowych dniach/tygodniach/miesiącach cierpień. Ale taki konik jest medialny, a przy okazji 'heroicznie walczący wybawcy zwierząt' również. Minusujcie, enjoy.
Czytam coraz więcej takich historii i nie pojmuję tego wszystkiego. Pozostaje mi się cieszyć,że moi bracia chodzą do szkoły w małej miejscowości, gdzie nie wisi nad nimi banda specjalistów czyhających tylko na okazję by wynaleźć jakąś dysfunkcję i że sama chodziłam do takiej szkoły i przedszkola, bo gdyby trafiła mi się jakaś nadambitna pani psycholog, to pewnie rodziców odwiedzałabym w zakładzie karnym :P