Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dussiolek

Zamieszcza historie od: 11 sierpnia 2011 - 0:34
Ostatnio: 12 września 2021 - 12:26
  • Historii na głównej: 17 z 26
  • Punktów za historie: 14620
  • Komentarzy: 172
  • Punktów za komentarze: 1484
 

#21621

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny wnuczek.

Mój Tato pracował kiedyś u kamieniarza, razem z nim zatrudniony był tam pewien chłopak, 25-letni, który miał 92 letnią babcię mieszkającą jakieś 500 kilometrów dalej w małej wsi tzw. Ściany Wschodniej.

Pewnego razu przy okazji jakiejś wizyty babcia poprosiła Pawełka, żeby załatwił nowy solidny, pomnik na grób dawno już nieżyjącego dziadka, bo stary to lastriko, już się sypie, a tak przy okazji nie będą już musieli po jej (zapewne rychłej) śmierci stawiać za swoje pieniądze. Ona za wszystko zapłaci, tylko żeby to porządny granit był, na lata, no ale wnusio fachowiec to będzie wiedział.

Pawełek obiecał, ale wycenił pomnik na pięć tysięcy złotych, bo chce jak najlepszy, dobry kamień kupić. Babcia dała, w końcu wnusio, zaufanie miała.
Pawełek natomiast załatwił i zamontował pomnik z chińskiego granitu- są to bardzo cieniutkie i nietrwałe płyty - warty wtedy około sześciuset złotych! Resztę sobie wziął, po czym uznał że 4500zł. to mała prowizja, bo zadzwonił do babci, że jeszcze 500 trzeba dopłacić. Babcia dała- zupełnie się kobiecina nie orientowała w rynku czy surowcach, a na pierwszy rzut oka pomnik ładny...

Na pytanie mojego Taty czy nie wstyd mu tak własną babcię staruszkę okradać Pawełek rzekł:
- A na ch...j jej lepszy pomnik, albo i te pieniądze, ja je tam lepiej spożytkuję niż by miały na cmentarzu gnić.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 688 (740)

#20963

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dużo ostatnio o Świadkach Jehowy, więc wpisuję się w nurt. Piekielny był mój brat.

W pewną niedzielę, po ostrej, nocnej imprezie został obudzony dźwiękiem domofonu o nieludzkiej 11 godzinie ;). Ledwie dowlókł się do aparatu, bo kac jak rzadko, chrypi w słuchawkę "słucham" i słyszy na to:

-(J) Dzień dobry! Czy wie pan, że już wkrótce nastąpi koniec świata?
-(B) Hmmm, wkrótce to znaczy kiedy?
-(J) No ten termin wciąż się zbliża..
-(B) Ale konkretnie? Kiedy?

W słuchawce zdumiona cisza... Po chwili:

-(J) Tyle jest zła na tym świecie i koniec świata jest już naprawdę bliski, trzeba pomyśleć o zbawieniu...
-(B) Ale ja się o DATĘ pytam!!! Kiedy to nastąpi, bo chciałbym być gotowy w tym momencie ;)
-(J) No tak wie pan, ale my nie znamy tak dokładnie daty i godziny, to Bóg wybierze ten moment, trzeba być jednak przygotowanym w każdej chwili, to już długo nie potrwa..
-(B) Czyli nie wiecie?
-(J) No tłumaczymy, że nie..
-(B) W takim razie proszę wrócić jak już konkretnie ustalicie, kiedy to będzie, a nie tak głowę zawracacie ludziom, zupełnie nie przygotowani! I skąd mam teraz wiedzieć jak sobie sprawy mam poukładać?? Jak nawet nie wiem ile czasu mi zostało!!
(J)- O.o

Chyba do tej pory nie ustalono daty, bo nigdy już do niego nie przyszli ;)

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (673)

#19032

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak obiecałam: piekielny brat i kociak. Będzie długo.

Moja koleżanka ma brata, o którym już pisałam, mieszkającego jakieś 80 kilometrów od niej z dziewczyną i jej rodzicami. Pewnego razu trafiła się okazja w miejscowości koleżanki, dom do wynajęcia, bez czynszu, za tak zwaną opiekę nad nim - ot tak żeby było napalone, wietrzone, naprawiane drobne, bieżące usterki, do płacenia jedynie zużyte media.

Piekielny brat stwierdził, że ponieważ ma zostać ojcem (biedne dziecko) to warto by pójść na swoje i z oferty skorzystał. Jednak dom jak to dom, trzeba go ogrzewać. A że węgiel ciężko nosić i na dodatek trzeba najpierw kupić, to postanowił grzać piecykiem elektrycznym. Wszystko ładnie, jednak po pewnym czasie przyszedł słony rachunek. Żeby go nie płacić wpadł na genialny pomysł, by wyprowadzić się potajemnie z powrotem do teściów. Właścicielka mieszkała w mieście 30km dalej, umowy nie mieli, mebli swoich też nie, więc plan się udał.

Minął ponad tydzień od ucieczki kiedy do koleżanki przyszła jego bezpośrednia sąsiadka i mówi:
- Wiesz twój brat gdzieś wyjechał, ale chyba zapomniał o kocie i on tam miauczy i miauczy..
- Ale on nie miał kota...
- A nie, wiesz, mówił mi ostatnio, że wziął kociaka, bo myszy pełno, on teraz tam się cały czas drze, a zresztą siedzi na parapecie więc go widać, może masz klucz to go zabierzesz i się zamknie (tak tylko hałas jej przeszkadzał!)

Koleżanka poleciała, kot rzeczywiście jest i płacze, klucza nie miała, praktycznie więc włamała się wraz z mężem do tego domu żeby kociaczka uwolnić.
Okazało się, że siedział on w SZCZELNIE ZAMKNIĘTYM POKOJU, BEZ WODY I JEDZENIA PONAD TYDZIEŃ!!! Przeżył chyba tylko dzięki wilgoci skraplającej się na szybie...

Wyzywany brat oświadczył, iż zostawił go tam celowo, a jak był głodny to mógł myszy łapać (akurat w zamkniętym pokoju kociak dopiero co odstawiony od matki, który do tej pory jedynie pił mleko) i nie rozumie o co ta awantura to tylko kot...

Kot został cudem odratowany, koleżanka wzięła sobie za punkt honoru go wypaść, jednak mimo specjalnej karmy i mnóstwa jedzenia przestał w ogóle rosnąć i nawet mając prawie rok wyglądał jakby dopiero przejrzał na oczy. Mimo to był uroczym, wesołym, energicznym i garnącym do ludzi stworzonkiem. Niestety miał też manię przebywania blisko źródeł wody i to go zgubiło, gdyż razu pewnego wpadł do beczki na deszczówkę sąsiada i mimo natychmiastowej pomocy i reanimacji zmarł na skutek zachłyśnięcia.

Brat do żadnej winy się nie poczuwał i od siostry usłyszał, że ma się jej więcej na oczy nie pokazywać, ale kary żadnej nie poniósł.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 518 (588)

#19001

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny brat po raz drugi (ten sam, co w poprzedniej historii).

Pewnego razu wpadłam do tej koleżanki, a ona mnie prosi czy nie mogłabym jej zajrzeć do telefonu, bo ostatnio nie działa, ona się na tym nie zna, a telefon jej potrzebny.
Prosiła już brata, on owszem pooglądał i powiedział, że może jej to naprawić, ale będzie musiał wziąć co najmniej 50 zł. Na pytanie czy nie mógłby za darmo odrzekł, że to po kosztach i tylko dlatego, że jest jego siostrą, bo inaczej wziąłby stówę.
Koleżanka 50 zł. na zbyciu nie miała, więc telefon trafił w moje ręce. Po spojrzeniu na niego okazało się, że nie widzi on karty SIM, rozebrałam go więc, a tam.... KARTA SIM WŁOŻONA NA ODWRÓT!!!!

Po przełożeniu telefon działał idealnie, a koleżanka zaczęła bluzgać ;). Okazało się bowiem, że chwilę przed wykryciem usterki bawił się tym aparatem właśnie braciszek i specjalnie przełożył kartę, po czym usiłował wyłudzić za to niemałe pieniążki, do czego zresztą się przyznał sklęty telefonicznie, bo jak oświadczył "potrzebowałem kasy, a pożyczyć byś mi nie chciała"!

I kolejne miesiące martwej ciszy pomiędzy rodzeństwem.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 652 (710)

#18999

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnym bracie przypomniana mi przez Coffewithmilk.

Moja koleżanka ma fioła na punkcie zwierząt, ma w domu na raz lub po kolei psy, koty, papugi, chomiki, świnki morskie, króliki, dzieci ;),rybki itd. itd. Z tego też powodu czasem ktoś jej coś podrzuci jak mu się już znudzi.

W taki sposób została posiadaczką żółwia wodnego. Jacyś znajomi zaszantażowali ją, że jak nie weźmie to wypuszczą do jeziora, bo oni już trzymać nie mogą, za duży urósł i tym podobne...
Wzięła żeby marnie nie zginął, po jakimś czasie odwiedził ją brat i zaczął marudzić "daj mi tego żółwia, jest super, będę sobie go hodował, nic mu nie braknie, zadbam o niego, taki ładny".. Dała, bo okazało się, że nowy nabytek próbuje zjeść jej własnego, znacznie mniejszego żółwika, a brat tak zapewniał o opiece.

Po kilku miesiącach odwiedza brata, a on do niej:
- Wiesz ekstra ten żółw był naprawdę zobacz, co sobie z niego zrobiłem, nikt czegoś takiego nie ma!!
- Jak to był, jak to zrobiłem??!

Okazało się, że brat żółwia ugotował (!), a ze skorupy zrobił sobie popielniczkę... Takiej awantury chyba całe miasto nigdy nie słyszało, a sama koleżanka ponad rok do brata się nie odzywała.

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 948 (1020)

#16368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia mojego Taty

Pewnego dnia robił on coś sobie na ogrodzie a tu leci sąsiadka z naprzeciwka i woła:

-(S)Panie Janku, panie Janku przyszedłby mi pan pomóc!!
-(T)No ale o co chodzi?
-(S)A bo wie pan mi się tam coś w kotłowni pali...

Ojciec zonk, no kotłownia to się pali, chociaż z drugiej strony lato, a sąsiadka choć naturalna brunetka zagięłaby logiką niejedną blondi... Postanowił sprawdzić- biegnie za panią "Jolą" wpada do jej kotłowni, a tam cały piec w płomieniach, ściana też już trochu się zajmuje, CO olejowe, zbiornik tuż obok.. Tato szok woła do Joli:

-(T)Niech pani szybko po straż pożarną dzwoni, co ja tu pani poradzę??!!

Sąsiadka foch, taki nie usłużny, ale straż wezwała. Przyjechali szybko, ugasili, na szczęście zbiornik się nie zajął, dom ocalał tylko kotłownia nie bardzo, piec oczywiście do wymiany. Po całej akcji ojciec pyta tej pani:

-(T)No ale niech mi pani powie jak pani to zrobiła, skąd ten pożar??
-(S)A bo wie pan panie Janku chciałam chłopcom frytki usmażyć,a ten olej tak pryska, szkoda kuchnię brudzić, to postawiłam na piecu CO taką elektryczną maszynkę, no i te frytki i zapomniałam o nich, a tu nagle jakiś dym....

No cóż, pani Jola jest jedynym dotąd znanym nam przypadkiem SPALENIA pieca do centralnego ogrzewania...

Pani Jola ;)

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 749 (787)

#15772

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W miejscowości z której pochodzę znajduje się mały cmentarzyk, oddzielony od reszty wsi takim małym laskiem, a za nim jest jeszcze tylko kilka domów. W jednym z nich mieszka pewna Pani- nazwijmy ją Maryśka- która bardzo lubiła sobie potrunkować z miejscowymi amatorami tanich win i tym podobnych. Ponadto lubiła też hojnie obdarzać owych panów swymi wdziękami.

Pewnego pięknego lata ludzie zauważyli, że z cmentarza giną kwiaty, głównie sztuczne. Trwało to czas jakiś, ludziska zdenerwowani polują na złodzieja, aż tu nagle...
Ktoś przyuważył (a reszta sprawdziła), że u Marysi w oknach pojawiają się co raz to nowe sztuczne bukiety, identyczne jak te, które tajemniczo zaginęły.

Udała się więc do owej damy delegacja najbardziej poszkodowanych z awanturą, że jak tak można, że z cmentarza, że Boga w sercu nie ma...

A Maryśka na to:
- Odczepcie się wy ode mnie ja nic nie kradłam, ja kwiaty te dostaję od moich adoratorów, ja powodzenie mam! A wy to tylko zazdrościcie!

Jak się okazało, panowie odwiedzający Marysieńkę czuli się w obowiązku oprócz flaszeczki zanieść także swojej "rozrywce" jak ją nazywali, bukiet kwiatów - coś trzeba dać żeby coś zyskać. A że po drodze do niej był cmentarz, ubocze, wybór bukietów ogromny. Pieniędzy na takie wydatki szkoda, to co się miały marnować. :)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 652 (738)