Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Erick

Zamieszcza historie od: 10 lipca 2013 - 21:30
Ostatnio: 14 czerwca 2022 - 11:10
O sobie:

Dwudziestodwuletnie monstrum, które już męskiego przezwiska prawie nie używa, ale jest. Wiem więcej niż wiedziałam.

  • Historii na głównej: 27 z 38
  • Punktów za historie: 3864
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 237
 
zarchiwizowany

#85773

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O rozmiarach.

Nie wiem, co mnie naszło, ale skoczyłam dzisiaj na zakupy (23.12). I po raz pierwszy nie spędziłam na nich całego dnia,bo w końcu ktoś, a konkretnie sklep C&A, pomyślał o kobietach, które nie mają rozmiaru 36.

Kupowanie ubrań to moja największa zmora, bo wszystkie rozmiarówki zwykle kończą się na 42 - a ja mam 44/6 :). A nawet jak się trafi to 44 to chyba jakieś takie azjatyckie, bo malutkie. Kurczę.

sklepy rozmiary

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (22)

#85638

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako uczennica technikum, miałam praktyki i o praktykach dzisiaj będzie.

Moje miasto nie jest zbyt duże, nie ma tu więc dużej ilości biur turystycznych, a właśnie taki mam kierunek. Jak tylko podali nam datę praktyk spiknęłam się z koleżankami i podreptałyśmy do biura i....

1) Brak komunikacji.
Biuro prowadziło małżeństwo. I chyba mieli jakieś problemy, bo w ogóle ze sobą nie rozmawiali. W efekcie, właściciel podpisał umowę z moją grupą (4 dziewczyny), a właścicielka z chłopakami z mojej klasy (a było ich trzech). W tenże uroczy sposób państwo właściciele mieli siedmioro praktykantów w biurze o wymiarach 3x2,5. Nawet próbowali z nami rozwiązać umowę jak się skapnęli, ale chyba woleli przeboleć siedmioro nastolatków niż tłumaczyć się z takiej gafy.

2) Marnowanie naszego czasu.
ZOSTAŃCIE ZE MNĄ.
Na drzwiach biura napisane były godziny otwarcia; 10-17. I z nami państwo właściciele umawiali się na 10. ANI RAZU żadne z nich nie pojawiło się na czas. I nie mówię tu o spóźnieniach rzędu 15 minut, raczej od 45 do "nie przyjadę, przyjdźcie jutro". I tak sobie staliśmy w siódemkę, na mrozie bo to już listopad, na rogu ulicy wyglądając dosyć podejrzanie - raz nawet zagadał nas przechodzący strażnik miejski.
Po którymś razie po prostu przyjeżdżaliśmy na 11 i jak nikogo nie było do 11:30, to już nie przyjechał nikt. I tak oto kierujemy się do ostatniego punktu...

3) Na ostatnią chwilę.
Z racji ciągłego olewania nas w biurze spędziliśmy może trzy dni. Z miesięcznych praktyk. I jakoś dwa dni przed ich końcem Pan Właściciel przypomniał sobie, że on nie ma nam z czego wystawić oceny! Że nic nam zrobić nie kazał. I zwalił nam na łeb cały katalog. 150 wycieczek do kompletnej poprawy. Ja nie wiem, kto mu to cholera jasna pisał, ale pomijając dosyć nieudolne formatowanie tekstu i jeszcze gorsze literówki, katalog był pełen błędów ortograficznych.

150 wycieczek na 7 osób to 21 wycieczek na 6 głów i 22 na 7-mą. Ogólnie - do zrobienia, ale do kompletnego przepisania było dobre 90% całego katalogu.
Wściekli bylim, ale zrobilim! No i wziął i odesłał nam ten katalog, bo coś mu nie gra. Odesłał go mi, reszta grupy krótko mówiąc ma już go głęboko w d... więc zostałam sama... z 150 wycieczkami na wczoraj.

Jedyne co dobre to to, że chociaż miałam celujący z tych praktyk.

praktyki turystyka szkoła

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (134)

#84837

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na litość, towarzysze, trochę rozsądku i wyobraźni!

Mieszkam nad morzem, do samej wody półtora kilometra, aktualnie mam tydzień wypoczynku, nim zacznę pracę. Z tegoż tytułu, jak i z okazji gorąca, od kilku dni praktykuję plażing.

I widzę.

Roznegliżowane dzieciaki. Ale tak serio, latające na golasa, bez niczego, choćby pampersa na tyłku. I tak się zastanawiam, gdzie rodzice mają wyobraźnię.

Plaża to przecież miejsce publiczne, w sezonie letnim wypełnione setkami ludzi. Nikt, ale to nikt mi nie powie, że na taki tłum nie trafi się choć jeden pedofil. A Brajanki i Dżesiki latają po plaży z gołą dupą, jak gdyby nigdy nic.

Jako osoba wychowana w biznesie sezonowym, typowo nadmorskim obwieszczam - kto znajdzie chłopięce kąpielówki za drożej niż 30 zł i kostium dziewczęcy za więcej niż 50, temu stawiam flachę.

Szarpnijcie się na nie.

plaża

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 89 (187)

#84715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jechałam rano MZK-ą. Jechała też mała dziewczynka (no może nie taka mała, jakieś 9? 10? lat) i jechał pan w wieku średnim.

Dziewczynka siedzi, pan stoi zaraz przy niej. Autobus skręca, pan traci równowagę i… uderza dziewczynkę swoim wielkim plecakiem prosto w kark, właściwie to praktycznie go na nią upuścił.

Młoda pisnęła, zawołała "aua!", a pan nawet na nią nie zerknął.

Poprawił się i stał dalej.

komunikacja_miejska

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (174)
zarchiwizowany

#84856

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Choć zaczęły się wakacje to taka mała historyjka o szkolnych palarniach.

Przez pewien okres dyrektor naszej szkoły walczył z palaczami uparcie i zawzięcie - zamykane drzwi, nie wpuszczanie uczniów, legitymowanie tych których złapano. Jako osobie palącej było to dość denerwujące, bo nawet jak się wychodziło poza teren to i tak był problem.

Po jakimś czasie odpuścił sobie tą zabawę, bo wiedział z połową uczniów całej szkoły nie wygra, ale jedno mnie w tym wszystkim śmieszy najbardziej.

Przechodząc koło kotłowni ZAWSZE wyczuje się papierosy. I to tak porządnie, jakby ktoś siedział po drugiej stronie drzwi i próbował wypalić całą ramę za jednym podejściem.
Tym razem to nie uczniowie. W kotłowni bowiem mieści się absolutnie nieoficjalna palarnia dla nauczycieli. O której dyrektor wie, bo.. sam spędza tam większość przerw. :)

szkoła

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -2 (26)

#84492

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dość długo mieszkałam w starym, poniemieckim pałacu przerobionym na blok mieszkalny. Pałac zabytkowy, więc i pięknie zachowany, prawie żadne roboty remontowe nie mogły przejść.

Jako że pałac istotnie piękny, zdarzyło się czasem, że ktoś sobie stanął i fotkę cyknął, generalnie nie ma problemu, rzadkie to było zjawisko.

Ale.

Pamiętam i zapamiętam chyba na zawsze; wychodzę z domu, zaraz koło klatki schodowej stał mój rower, kilka metrów ode mnie para, mniej więcej koło czterdziestu lat na karku. Obcy, bo ani nie mieszkali w pałacu, ani w mojej wsi, a w ręku aparaty, więc turyści.

Odpinałam rower, ale jakoś tak wyszło, że zaciął mi się zamek w łańcuchu, więc szamotałam się z nim przez chwilę. Akurat jak odpięłam, zniecierpliwiony pan turysta wziął wdech i huknął na całe podwórko:

- K*rwa mać, gówniaro, wolniej nie potrafisz?! Zdjęcia robić chcę!

Zdjęć pan sobie nie porobił, bo sąsiadom się nie spodobały takie wrzaski i szybko pana i panią turystów przegonili. A ponoć to młodzież jest taka niewychowana.

turyści

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 152 (164)
zarchiwizowany

#84355

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ze względu na pewien proceder szerzący się wśród uczniów mojego technikum - tzw. "spizganie jak nieboskie stworzenie" dyrektor zamknął szkolną palarnię.

Dla mnie okej, rozumiem, ostatnio nawet kryminał był, trzepanie robił, ale nie znaleźli nic u nikogo, więc sobie poszli. Tak czy siak, dzisiaj tylne drzwi zamknięto na amen i koniec.

Uczniowie jednak, znajcie moje słowa, zawsze znajdą jakąś drogę, ja też znalazłam i zapalić poszłam. Ale nie zapaliłam. Dlaczego? Ponieważ jakże ważna członkini samorządu uczniowskiego stała i dosłownie darła mordę na każdego nadchodzącego, każąc mu się wynosić. No i zrozumiałabym to nawet, jak zamykają to zamykają. Ale! Wiece Ważna Członkini drąc mordę na wszystkich dokoła, między jednym zdaniem a drugim, konkretnie zaciągała się własnym papierosem.

Swoim koleżankom zapalić pozwoliła. Resztę wyrzuciła. Mało nie pobiła się z dziewczyną, która jej wytknęła, że przecież sama pali. Ot, reprezentantka uczniów.

szkoła

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (91)
zarchiwizowany

#84223

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No słuchajcie, aż się ku*wa ciśnie na usta.

Jestem gruba. No jestem, trochę to uciążliwe jak próbuję kupić spodnie albo sukienkę, która pasuje w biuście, ale poza tym raczej nie mam z tym problemu.

Ale mój ojciec ma. Z resztą opowiadałam tu już o nim kiedyś, ale w dużym uogólnieniu - człowiek trudny, dość apodyktyczny, ale nigdy nie sądziłam, że głupi. I za nim naskoczycie na mnie o tym jak się odzywam do ojca - doczytajcie.

Robię sobie kanapkę, czajnik na gazie - taka mała przekąska do herbaty. I nagle wpada ojciec. I drze się. Że co ja robię, że jeszcze bardziej utyję, co będzie ze mną, kto mnie będzie chciał. Poczekałam aż skończy i pytam o co chodzi.

Ojciec: Czemu ty nie możesz jak normalny człowiek jeść z masłem tych kanapek! Tylko z tym gównem (margaryną)?!
Ja: Bo masła nie lubię. A co jest nie tak z margaryną?
Ojciec: Przecież ten syf z resztek świni robią! Co ty jesz! Wyrzuć to natychmiast!

I tak się nakręcił, że darł się o tą przeklętą margarynę dobre dziesięć minut. Pokazałam mu skład. A on?
Ojciec: Napisać to ja też sobie mogę! Wywal to natychmiast!

I tak się darł. Aż wywaliłam całe opakowanie.

ojciec rodzina jedzenie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (29)

#84155

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O faworyzacji uczniów ze względu na ich pozycję.

Słowem wstępu - dziewczyna w mojej klasie, nazwijmy ją Marta - jest w samorządzie uczniowskim. Ponadto, jest od nas wszystkich rok młodsza, bo w podstawówce przeskoczyła klasę. Taki młody geniusz. Znają ją wszyscy i wszyscy, łącznie ze mną, lubią. Rzecz w tym, że Marta jakoś tak średnio radzi sobie z przychodzeniem na pierwsze lekcje.

Mamy taki przedmiot, od którego nauczycielka to prawdziwa [K]osa - wejdziesz minutę po dzwonku i albo się wydrze i wstawi spóźnienie, albo z marszu nieobecność. Mamy z nią dwie pierwsze lekcje w piątek. Większość woli przychodzić, bo kobieta serio nie pobłaża.

Zdarzyło mi się raz (1) zaspać. Spóźniłam się na busa, następny o 8, ominie mnie pierwsza lekcja z K. Trudno, usprawiedliwię. Dojechałam na drugą lekcję. K zatrzymała mnie przy wchodzeniu do klasy i przy całej klasie zaczęła dość głośno wyrażać swoje zdanie na temat tego, co sądzi o omijaniu jej lekcji. Brzmiało to mniej więcej tak:
K: Co ty sobie wyobrażasz?! Od września ani razu nie przyszłaś na moją lekcję (kłamstwo)! Ja ci wstawię niekwalifikowanie na semestr! Siadaj!

Na tym przedmiocie korzystamy z komputerów, a groźba nieklasyfikacji oraz fałszywe oskarżenie podniosły mi ciśnienie. Zalogowałam się na dziennik elektroniczny i poprosiłam K do siebie, gdzie pokazałam jej, czarno na białym, że się myli, bo chodzę na wszystkie jej lekcje i to moja pierwsza nieobecność. K aż się zaczerwieniła, nawrzeszczała na mnie mocniej, mówiąc coś o tym, że nie mam prawa się nigdzie logować na szkolnych komputerach i następnym razem wyśle mnie do dyrekcji. Ok.

Gdzie piekielność oprócz ogólnego jej zachowania? Marta przez cały semestr pojawiła się na jej lekcji dosłownie 3-4 razy. Została tylko upomniana, napisała ze dwie kartkówki i semestr zakończyła z czwórką. Bo ma gadane i osobie z samorządu nie wypada mieć buta tudzież kreseczki w dzienniku.

szkoła faworyzacja

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (133)

#84136

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię #84130 aż mi się coś przypomniało.

W trzeciej klasie gimnazjum ja również odwiedziłam Auschwitz. Było to naprawdę ciężkie przeżycie i w pewnym momencie po prostu się rozpłakałam - bezgłośnie i tylko łzy mi leciały ciurkiem. Szeptem, by nie przeszkadzać przewodnikowi, zapytałam najbliższej koleżanki czy nie ma może chusteczki, gdy nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię.

Była to moja wychowawczyni, o której zresztą wspominałam już we wcześniejszych historiach. Spojrzała na mnie z surowością i kazała przestać "robić sceny". Roztrzęsionym głosem zapytałam o co jej chodzi na co kochana pani odparła: "aż tak ci ciężko, że musisz wyć?". Normalnie zamilkłam z wrażenia.

wycieczka auschwitz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 112 (142)