Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Erick

Zamieszcza historie od: 10 lipca 2013 - 21:30
Ostatnio: 14 czerwca 2022 - 11:10
O sobie:

Dwudziestodwuletnie monstrum, które już męskiego przezwiska prawie nie używa, ale jest. Wiem więcej niż wiedziałam.

  • Historii na głównej: 27 z 38
  • Punktów za historie: 3864
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 237
 

#80498

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Post zainspirowany historią http://piekielni.pl/80483

W gimnazjum, jak już wspominałam, przez całe trzy lata byłam dręczona. Moje próby reakcji zawsze spalały na panewce, większość nauczycieli była głucha, a szczególnie wychowawczyni.

Kiedy nadchodził koniec roku, a wraz z nim ukończenie gimnazjum, klasa zaproponowała, by złożyć się na prezent dla owej wychowawczyni, zwanej dalej Doris (bo wśród uczniów każdy nauczyciel swoje przezwisko ma). Od razu wiedziałam, że nie mam zamiaru na nic się składać, a gdy usłyszałam kwotę jaką mamy wpłacać do skarbnika, aż się ugięły pode mną kolana. Moja gimnazjalna klasa liczyła lekko ponad 20 osób (21?) i chcieli oni składać się po 30 złotych za osobę, co daje 630 złotych.

Odmówiłam, wraz z jedną inną dziewczyną. Odmówiłam, nie ze względu na pieniądze, odmówiłam, bo nigdy nie mogłam przyjść do tej kobiety z problemem i uzyskać pomocy. Odmówiłam, bo wiem, że gdyby chociaż raz zareagowała porządnie to sprawy wyglądałyby choć odrobinę inaczej.

Gdy wieść się rozeszła, że ja i koleżanka nie mamy zamiaru składać się na ten prezent, reszta uczniów patrzyła na nas z mniejszym lub większym obrzydzeniem, ja miałam rozmowę z polonistką na ten temat, sam skarbnik naskarżył (!) na nas swojej mamie, a owa poszła z tym do pedagoga. Nie żałuję.

gimazjum zakończenia roku

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (165)

#80043

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szkolne palarnie.

Nie sądzę, by ktokolwiek dałby radę pokazać mi chociażby jedną szkołę średnią w której palarni nie ma. Były, są i będą, nieważne jakby nauczyciele z nimi nie walczyli.

Są palarnie, są palacze, a brakuje... papierosów. Owe są więcej warte niż pieniądze, przynajmniej w moim technikum. Jeśli ma się za dobre serce, to w trzy przerwy można się wyprztykać z całej paczki.

Zasadę mam, że daję tylko tym osobom, o których po prostu wiem, że oddadzą. Bo znajomi, bo rotacja papierosów, tu ja pożyczę, ty oddasz przy czarnej godzinie.

W piątek, tenże co był, stoję kulturalnie na owej palarni, paląc ostatniego papierosa jakiego miałam. Po prostu, ostatnia sztuka, na kilka ostatnich zaciągnięć. Podchodzi dama, pyta o papierosa.
Grzecznie odpowiadam, że nie mam, ale tu mi trochę zostało, ja się w sumie napaliłam, mogę oddać.

Odmówiła. Pal licho, że odmówiła. Jak odmówiła?
- Chyba żartujesz, ciapata szma*o, po islamie nie będę palić.

Ps. Jestem Polką, urodziłam się w Polsce, żyje w Polsce. Tylko korzenie mam z Kaukazu, co widać po mojej urodzie. Ech.

szkoła

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (170)
zarchiwizowany

#79985

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, jak co roku jestem przysłowiowo rżnięta w tyłek przez własnego ojca.

Lat mam 17.

Odkąd skończyłam 13, nie miałam normalnych wakacji. Rok w rok jestem zaganiana do opieki nad siostrą i o ile w pierwszych latach jej życia było to dość łatwe (spała około 1,5 dziennie, więc mogłam wyciągnąć kopyta i odpocząć), tak teraz, sześciolatka rezolutna, a więc i znudzona.

Jest to uciążliwe, bo ani dłużej pospać, bo wstaje o 8 rano, ani wyjść ze znajomymi do kina, bo kto z dzieckiem zostanie. Dzielnie walczę przez dwa miesiące, do szkoły wracając bardziej zmęczona niż byłam. Gdzież się rozpoczyna owo rżnięcie? Tam, gdzie pieniądze.

Do 2016 roku za mój dwunastogodzinny wysiłek z przedszkolakiem dostawałam przewrotne... 35 złotych dziennie. Dokładnie 2.91 za godzinę...Bo przecież jem i żyję w jego domu, to mnie się więcej nie należy. W tym roku zrobiłam więcej, bo 3000 za dwa miesiące roboty, której uwierzcie, dużo, ale nagle... brałam pieniądze i rzekomo kłamie.

Owa suma potrzebna, bo stara dobra Gigi, mój Asus, którego również kupiłam z głodowej pensji, rozpada się już na kawałki, a pieniędzy ani widu, ani słychu. Na koncie w banku jestem już na minusie.

Ale nie da mi pieniędzy do ręki, bo za młoda jestem. :)

rodzina pieniądze

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (27)

#79395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie mam psa.

Nie mam, rodzice się nie zgadzają, jakoś żyję, podkradając psa sąsiadowi.

Jackie to siedmioletni mieszaniec husky i owczarka niemieckiego, który duchem jest, był i będzie szczeniakiem. Pocieszna, przyjazna psina ze schroniska.

No właśnie, schronisko. Ewidentnie, coś w schronisku było nie tak, może walki psów, czy po prostu gryzły się między sobą w klatkach, ale ten mój przyjaciel nienawidzi samców jak najgorszych demonów, nieważne, czy to maltańczyk czy doberman.

Reaguję jak mogę, chodzę rzadko główną ulicą, częściej "południówką" i okolicznymi lasami, gdzie ludzi z pupilami mniej, aczkolwiek zawsze się kogoś spotka.

No i właśnie, spotkałam JĄ. Idę lasem, raczej już z niego wychodzę, wąska ścieżka, wszędzie krzaki, uciec nie ma gdzie. Idzie sobie pani z jakimś maleństwem, nie wiem konkretnie, cóż to była za psina. Kontrolnie biorę psa blisko siebie, łapiąc bezpośrednio za kolczatkę (którą nosi, bo pary ma dużo, a ponieważ w środeczku ma siedem miesięcy i jest ciekawski jak jasny czort, to bez niej pewnie by przetargał mnie po chodniku nie raz) i wołam, że może by psa wziąć bliżej lub na ręce, bo ten mój głupek to zaczepny jest.

Pani spojrzała mi prosto w oczy i spuściła swoją miniaturę ze smyczy. Jak wiadomo, te małe są najwredniejsze, więc i kolega przypuścił do ataku. Jackiego udało mi się odciągnąć ledwo a ledwo, ładując się w pajęczyny, a pani dumnie rzekła:

-Takie bestie to do uśpienia!

Cóż.

PS: Pies kagańca nie nosi. Nie mój pies, nie moja sprawa, ja go tylko wyprowadzam, a wiem, że człowieka jeszcze nigdy nie ugryzł i bez dobrego powodu tego nie zrobi.

spacer las

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (172)

#77554

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam młodszą siostrę. Z powodów różnych jej wychowanie jest głównie na mojej głowie. Rodzice, jasne, nakarmią, ubiorą, ale cóż, raczej niezbyt znają się na dzieciach, co mówię z ręką na sercu i z autopsji.

Ale ja też się nie znam, bo i skąd się znać, kiedy się jest w pierwszej technikum?
Mała, lat pięć, to dziecko zdolne, rezolutne i bardzo inteligentne. Wygadana, czasem pyskata. Jak to dzieci.
Ale kiedy robi coś, czego robić nie powinna, wystarczy jej to wytłumaczyć, jakoś dłużej i obszerniej niż "po prostu nie wolno i koniec!", a zrozumie.

No to tłumaczę, jak mogę tak działam. Ale czasem mi madre oraz szef szefów, mi padre raczej nie chcą ze mną współpracować w tej materii.
Często przekręcam lekcję w jakąś dłuższą historię, żeby chociaż coś z niej wyniosła.
No i zaczynamy.

Madre: CO TY TAK DŁUGO GADASZ Z NIĄ? Powiedz, że nie wolno i tyle!!
Padre: Boże, Erick, skończ już gadać, bo telewizora nie słyszę!
Madre: Ty nie jesteś jej matką, co ty mi tu się wymądrzasz!
(Tu zwykle szlag mnie trafia i mówię, że może gdyby oni to robili, to ja bym nie musiała, co prowadzi do większej wojny).
Madre: Jezus, przymknij się w końcu, ona już rozumie!

Cóż. Tymczasem jest i zwrot akcji, czasem po ośmiu godzinach w szkole, a dziewięciu poza domem, nie mam zbytniej ochoty na zabawę z małą i...
M: Nigdy się nią nie zajmujesz!!
P: To twoja siostra! To twój obowiązek!
M: Boże, poprosić cię o coś, nigdy nie masz dla niej czasu!
P: Co, może jeszcze JA mam się nią zająć? Jazda się z nią bawić!!

Piekielnicy drodzy, jak tu żyć?

dom rodzina

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (254)
zarchiwizowany

#77241

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nienawidzę gimnazjum.
Z wielu powodów, dlatego - choć nie jest idealna - popieram ustawę.
Jak można wyczytać na moim profilu jestem jedną z młodszych użytkowniczek, toteż gimnazjum nie jest dla mnie wspomnieniem dawnych lat. No i nigdy nie będzie, jeśli już to senną marą.

Poszłam do rejonówki. Przyczyniła się do tego presja rodziców, bo dojazd jest, bo blisko. Od początku stawiałam opór, bo po prostu miałam świadomość, co się wyprawia w ukochanej przez gminę placówce, ale gadali, gadali i w końcu się zgodziłam.
Od dosłownie pierwszych dni było coś nie tak. Uczniowie dziwnie się na mnie patrzyli, trochę szeptali, ale ignorowałam to, bo przecież nikt mnie tu nie zna.

Otóż znał. Całe gimnazjum już tonęło w plotkach jaka to ja nie jestem denerwująca, okropna, a do tego gruba, a z biegiem czasu wyszło też, że lesbijka! (sic!). Dziewczyny ze mną nie gadały, a chłopcy dręczyli, więc pierwszą klasę głównie przepłakałam, trochę wagarowałam. Miałam trzynaście lat, takie rzeczy bardzo mnie bolały.

Ale rok minął i wkrótce nie byłam już pierwszakiem, miałam jakiś szacunek u nowych, a wszystkim zaczynało nudzić się dręczenie "czarnej". Gdy nadeszła trzecia klasa jedynymi którzy mnie dręczyli byli moi rówieśnicy. Właśnie podczas trzeciego roku miarka kompletnie się przebrała.

W tamtym okresie dużą popularność zyskała aplikacja Snapchat. Dla tych którzy nie wiedzą, Snap to aplikacja do przesyłania sobie zdjęć, można je wyświetlić maksymalnie dwa razy i istnieją one przez max. 10 sekund. Chyba, że ktoś wstawi owe zdjęcie na My Story, wtedy można je wyświetlić dowolną ilość razy, przez 24h.

Chłopcy w mojej klasie znaleźli cudowną inaczej zabawę. Gdy tylko nie patrzyłam robili mi zdjęcia. Cały czas. Zapisywali je, wysyłali do siebie, robili screenshoty. Wycawniaczyli się, bo każdy po kolei zablokował mnie tak, bym nie mogła widzieć tych fotek, w efekcie - reagować. Tak więc moje zdjęcia latały po internecie i czasem tylko dobra dusza rzuciła informacją.

Przypominam, że to było rejonowe gimnazjum, więc nauczyciele reagowali tylko na tych uczniów, którzy nie bulili słono na gminę czy też na szkołę, a Towarzystwo Erisiowych Zdjęć mieli ten przywilej. Moje zgłoszenia do wychowawczyni dawały tylko tyle, że "porozmawiam z nimi" to samo u pedagoga szkolnego (och, ten jest na inną historię uwierzcie), a dyrektorka żądała dowodów, a jakże je skombinować, skoro winni zostawali POWIADAMIANI PRZEZ WYCHOWACZYNIE, że dyrekcja chce przejrzeć ich telefony, więc chłopcy mieli duużo czasu, aby się fotek pozbyć i potem robić nowe.

Szlag mnie trafiał w tamtym czasie i przyznam bez bicia, pewnego razu dostałam takiego szału, że jeden telefon został rozbity o parapet. Ale i tak to wszystko jest niczym w porównaniu z tym, czego dowiedziałam się od koleżanki.

Otóż nasze TEZ wpadło na genialny pomysł. Nie miałam facebooka, więc oni mi go zrobią, z moim prawdziwym nazwiskiem i tymi upokarzającymi zdjęciami. Miałam dość, więc wstałam na lekcji wychowawczej i powiedziałam, że jeżeli do tego dojdzie to nie będzie zabawy w biurokrację czy policję, będzie wjazd na chatę. Oczywiście, dostałam uwagę, ale innej reakcji ze strony szkoły na tę zabawę nie było. Plan został porzucony, bo mój ojciec jest iście przerażającym człowiekiem.

Wszystkie te lata były efektem plotek i braku reakcji ze strony nauczycieli, jedna nauczycielka zareagowała, w pierwszej klasie i została zwolniona za znęcanie się nad uczniami, a mój ojciec usłyszał, że terroryzuję klasę. (Pani kazała im napisać wypracowanie na 600 słów na temat "Czemu Erick nie czuję się dobrze w klasie i co mogę zrobić, żeby temu zapobiec".

Nienawidzę gimnazjum, chociaż teraz, gdy je skończyłam nagle jakby wszyscy dręczyciele przysiedli na dupie. Chyba zrozumieli, że w dużym mieście nikt nie będzie ich głaskał po głowie.

gimnazjum

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (40)

#77105

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W kinie.

Dziś, w ramach dnia singla, wzięłam kochaną przyjaciółkę pod pachę i zaniosłam do najbliższego centrum handlowego, w którym to znajduje się chwalebne Multikino. Szłyśmy na Sztukę Kochania, bo jako jedyny wydawał się nam porządny.
No i co, no i pełna sala. Dosłownie, pierwsze trzy rzędy zwyczajowo puste, ale potem, ani igły wcisnąć! Grzecznie siadamy na swoich miejscach i...
- cztery razy zostałam oślepiona telefonem z jasnością ustawioną na maksa
- uraczono mnie wątpliwą przyjemnością przesłuchania najnowszej piosenki Sean'a Paul'a.

Mało? Nie. Jeszcze przed wyświetlaniem reklam, zostaje wyświetlona reklamówka żeby wyciszyć albo wyłączyć telefon. Nie dociera. Pani dwa siedzenia przede mną bardzo entuzjastycznie przeglądała po kolei: instagram, messengera, facebooka i snapchata, a kolejna z ruchliwością leniwca pisała smsa.

Ech. Może jestem czepliwa, ale żeby dwóch godzin bez ukochanej komóreczki nie wytrzymać? I ponoć to ja jestem z pokolenia, które nie widzi świata poza internetem. :)

w_kinie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (217)

#76575

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sylwester i po sylwestrze.


Temat petard wałkowany latami, że dzieciaki, że szczyle i takie tam. Otóż nie. Nie tylko szczyle. Sylwestra spędziłam u rodziny w Belgii. Wszystko spoko, kochani ludzie, ale ewidentnie kochany [K]uzyn nie za bardzo myśli.


Wybiła dwunasta, więc cała familia hop! za dom pooglądać fajerwerki. W tym i ja, i mój dwuletni siostrzeniec. Maluch, złote dziecko, inteligenty jak na swój wiek i wygadany. Mówi w dwóch językach, chociaż nawet o tym nie wie. Kiedy kolory poszły w górę, nie mogłam się powstrzymać i wzięłam malca na barana. Wszystko super, chłopiec uradowany, wszyscy sobie gratulują.

No i w tym momencie nadchodzi ON. [K] rzuca sobie petardy. No OK, ma 23 lata, wolno mu. Rzuca jednego achtunga, drugiego, trochę głośno, ale przeżyjemy.
Dopóki nie rzucił dwóch naraz...

Nie wiem, czy to takie trudne do zrozumienia, ale jak rzuca się dwie petardy, to zawsze trzeba którąś odpalić najpierw. Czyli wybuchnie jako pierwsza!
No więc [K] chyba nie wiedział. Rzucił dwie w tym samym kierunku, jedna wybuchła prędzej i odrzuciła drugą prosto w moją stronę.

Pierwszym odruchem z mojej strony było uniesienie siostrzeńca bardziej w górę. Petarda wybuchła, poparzyła mi nogę. Nie jest to niebezpieczne, ale bolesne. No i pięć blizn na nodze to niezbyt estetyczny widok, prawda?

Chłopcu nic nie jest, uprzedzając pytania, jak tylko poczułam ból, oddałam malucha mamie i poszłam zobaczyć, co jest nie tak.

A [K]? Kiedy zwróciłam mu uwagę, wyszczerzył się głupio i rzucił "sorry, młoda". Brak słów.

zagranica petardy

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 222 (242)