Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

HardCandy

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2012 - 22:27
Ostatnio: 25 lipca 2016 - 12:26
O sobie:

Miłośniczka kawy, anime i czystego stołu w kuchni.
Zbieraczka pierdół z Hello Kitty, lakierów do paznokci oraz kubków.
Z wykształcenia socjolog, z zamiłowania socjopatka.

  • Historii na głównej: 27 z 34
  • Punktów za historie: 27058
  • Komentarzy: 141
  • Punktów za komentarze: 1830
 

#34768

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia będzie o tym jak to zostałam kryminalistką.

Miasteczko średniej wielkości, osiedle domków jednorodzinnych, sklep spożywczy w odległości 200 metrów od mojego domu. Odkąd tylko powstał często robię tam drobne zakupy. A to mleka zabraknie, masło się skończyło, etc. Ekspedientki mniej więcej wszystkich z okolicy kojarzą z widzenia i vice versa.
Pewnego leniwego dnia wstałam rano, zrobiłam kawę i już miałam usiąść na balkonie w celu spożycia, gdy zorientowałam się, że paczka papierosów jest pusta. Tak, wiem - bardzo zły i brzydki nałóg ale cóż poradzić? Poranna kawa bez papierosa jest jak tosty bez sera - idzie spożyć ale to już nie to samo. Szybka decyzja, narzucam bluzę i do sklepu.

Godziny poranne więc trochę ludzi w kolejce czeka. Stoję i ja. Nowa pani ekspedientka - trochę powoli jej to kasowanie idzie ale uśmiechnięta, zagaduje przyjaźnie do klientów, ona się uczy dopiero. Przychodzi moja kolej.

- PapierosyPopularnejFirmy poproszę.
- DOWÓD DAJE! - Gdzie się podziała ta miła pani, która przed chwilą zagadywała o pięknym letnim poranku?

Lekko zbita z tropu szukam w portfelu (a to jest worek bez dna tak samo jak przeciętna torebka). W zasadzie nie dziwi mnie, że proszą mnie o dowód. Twarz mam bardzo młodziutką, niska jestem raczej, przyzwyczaiłam się.
- No szybciej! Inni klienci czekają! - hm... klienci mają okazać wyrozumiałość, bo ona się uczy i kasuje powoli, a nie może chwilę poczekać aż znajdę dowód? Widocznie to działa tylko w jedną stronę.
W końcu jest! znalazłam. Pokazuję. Pani wyrywa mi dowód z ręki.

- Przecież to nie TY! Oszukać się chciało?! - mocno podniesiony głos - Ochrona! Gówniara ma podrobione dokumenty!

Od czasu wyrobienia dowodu (5 lat) ścięłam włosy, przefarbowałam i trochę schudłam. Może nie wyglądam identycznie jak na zdjęciu ale żeby od razu zupełnie inaczej? No nie sądzę... Niemniej jednak zaraz mnie szlag jasny trafi, wydziera się babsko na cały sklep, a piana z ust cieknie.

Podchodzi do mnie pan ochroniarz. Uspokoiłam się trochę, młody chłopak pracuje tu od jakiegoś czasu, na pewno kojarzy mnie z widzenia. Zresztą, chodziliśmy do jednego ogólniaka.
- W czym jest problem, pani Kasiu?
- Ta gówniara ma podrobione dokumenty! Policję trzeba wzywać!
Stoję osłupiała. Rozumiem, podrobione dokumenty to poważna sprawa jest. Zaczynam się jednak powoli wkurzać, nie jestem ani gówniarą ani tym bardziej oszustką.
- Niech pan powie tej... PANI, że pan mnie zna, przychodzę tu prawie codziennie i nie raz i nie dwa dokument tożsamości mi już sprawdzano i miejmy to z głowy - wycedziłam przez zęby, wewnątrz starając się liczyć do dziesięciu, żeby nie podnieść głosu.
- Tego niestety nie mogę powiedzieć! Ja pani dowodu nie widziałem nigdy! Zapraszam na bok!

Witki mi opadły. Poddałam się. I stałam się sensacją dla gawiedzi zebranej w sklepie.
Ochroniarz zadzwonił po policję. Przyjechali, obejrzeli dowód ze wszystkich stron, porównali z legitymacją studencką. No nijak im nie pasuje! Zdjęcia kompletnie różne! W dodatku żadnego podobieństwa z twarzą przed nimi nie widzą ani na dowodzie ani na legitymacji.

Zabrali mnie panowie niebiescy na komendę, po mamusię zadzwonili żeby przyjechała i ze sobą akt urodzenia dziecka wzięła. (Tak, zadzwonili po mamusię 23-letniej kobiety).
Wykonali kilka telefonów - do urzędu miasta i na uczelnię w celu potwierdzenia autentyczności dokumentów tożsamości.

Poważnie wkur***** wyszłam z komisariatu po kilku godzinach u boku mamusi pokładającej się ze śmiechu.

Do sklepu osiedlowego staram się już nie chodzić. Od feralnego zdarzenia kiedy tylko wchodzę, pracownicy patrzą mi na ręce i szepczą między sobą "oszustka". No cóż... z takim podejściem do klienta (jak się okazało kompletnie niewinnego o czym raczyłam ich poinformować) daleko nie zajadą.

Tylko nadal się zastanawiam. Wymienić ten dowód żeby mieć bardziej aktualne zdjęcie czy nie? ;)

sklepy

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 745 (835)

#35156

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Reklama dźwignią handlu, prawda?
Siedząc dzisiaj w pracy i przygotowując reklamę do najnowszego numeru gazety, przypomniałam sobie moją przygodę z pewną bardzo sprytną panią.

Było to jakoś w ubiegłe wakacje, kiedy przed moim biurkiem pojawiła się owa pani. Właścicielka nowo otwartego sklepu odzieżowego w centrum miasta, zażyczyła sobie reklamy. Nie takiej zwykłej reklamy - ma być oryginalna i pomysłowa! Jak z Elle albo In Style.

Siedzimy i dumamy, nic pani nie pasuje. Po dobrej godzinie doszłam do wniosku, że jak będzie mi dalej marudziła i jęczała nad uchem, to niczego nie wymyślę. Poprosiłam ją o przesłanie logo i innych informacji mających się znaleźć na reklamie na mojego maila i poprosiłam aby przyszła następnego dnia.
Siedziałam nad tą reklamą pół nocy, przygotowałam kilka projektów.
Nadeszła godzina zero, pokazuję pani efekty mojej pracy i jest! Bingo! Pani zachwycona pomysłem reklamy którą można wyciąć z gazety jako kupon z 10% zniżką. Taka promocja na otwarcie sklepu, klientów to przecież zachęci. Przygotowałam pisemne zlecenie, pani podpisała, zapłaciła i przeszczęśliwa wyszła.

Kilka dni później, zaraz po wydaniu kolejnego numeru, pracownicy redakcji zaczęli odbierać telefony o treści, którą można zawrzeć w jednym zdaniu "Oszuści jesteście! Ja ten szmatławiec przestanę kupować". To nie było kilka telefonów, ani kilkanaście. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że było ich kilkadziesiąt.
Wszyscy zachodziliśmy w głowę o co tym ludziom chodzi? Dopiero jakaś starsza pani zdołała nam wyjaśnić, że ten kupon promocyjny, który dodaliśmy do ostatniego numeru jest totalnym przekrętem, a właścicielka sklepu żadnej reklamy z kuponem nie zamieszczała.
Od razu biorę telefon (jako, że to była moja klientka musiałam tę sprawę wyjaśnić ja) i dzwonię do paniusi.
Czego się dowiedziałam?

Bo ona przecież nie będzie startowała od razu z rabatami! Pieniądze tylko straci na tym. A kupon i tak ludzi do sklepu przyciągnął mimo, że nie można go było zrealizować.

Z całego zamieszania udało się wybrnąć, ale żałuję do dziś, że nie mogłam opublikować umowy zlecenia, którą podpisała piekielna.

redakcja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1203 (1227)
zarchiwizowany

#34952

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Akt drugi historii z dzisiejszego poranka. http://piekielni.pl/34929
Po godzinie na słońcu, dwóch butelkach rozpuszczalnika i kilkunastu wiązankach mruczanych pod nosem okno zostało doprowadzone do porządku, względnego przynajmniej.

Styrana jak wół zamiast odpocząć i opracowywać plan zemsty na nieznanym jeszcze osobniku musiałam podjechać na dworzec po Maminkę. Postanowiłam nic jej o zajściu nie mówić, co ma się kobita denerwować. Dom stał pusty nie dłużej niż dwie godziny.
Cóż ukazuje nam się po wyjściu z samochodu?
Wielki męski organ rozrodczy wymalowany na drzwiach z podpisem "CHU****" rodzinka". Czerwoną farbą oczywiście.

Teraz jestem wkur**** konkretnie.
Przynajmniej utwierdziłam się w przekonaniu, że to jednak jakiś dowcipny młodzieniec. Ciężko mi mimo wszystko wyobrazić sobie starszą babinkę malującą na cudzych drzwiach wielkiego członka. Jeszcze ciężej przeskakującą z ową farbą przez dość wysokie ogrodzenie.
Wakacje się zaczęły, czymś młodzi gniewni zająć się muszą, prawda?

Rozpoczynam niczym ksiądz Mateusz własne dochodzenie. Zacznę od przypilnowania czy dziś w nocy komuś nie zachce się powtórki z rozrywki. Jeśli tak to będę na niego czekała z puszką czarnej farby.

kwiat młodzieży polskiej cz2

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 254 (280)
zarchiwizowany

#34929

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z całego serca dziękuję gówniarzowi (mimo, że nikogo za rękę nie złapałam), który dziś w nocy/rano namalował na oknie mojego domu czerwoną farbą jakże wymowne hasło "PATOLOGIA".
Cudownie wiedzieć, że okoliczny kwiat młodzieży uważa moją rodzinę za patologiczną.
A dlaczego jest patologiczna?
- Moja Maminka miała dwóch mężów, kilka miesięcy temu wyszła za mąż trzeci raz, za młodszego od siebie mężczyznę. (Przecież to tak nie wypada! Starej babie się w głowie poprzewracało)
- Moja starsza siostra urodziła trojaczki. (NORMALNYM kobietom to się nie zdarza! To musiało być to diabelskie in vitro! grzech!)
- Mój młodszy brat ożenił się mając 21 lat. (Dzieciak sobie życie marnuje! Na pewno zbrzuchacił dziewczynę i tak się śpieszo!)
- Jestem dziewczyną gangstera, ponieważ kolega z pracy czasem podrzuca mnie do domu czarnym BMW (Takimi samochodami to mafia jeździ!)

Serdecznie dziękuję raz jeszcze.
Miałam zamiar dzisiaj pobiegać, ale równie skutecznie wyżyję się zmywając ten napis z okna.
Czasem przeraża mnie to w jakim ciemnogrodzie przyszło mi mieszkać.
Idę kupić rozpuszczalnik...

kwiat polskiej młodzieży

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (367)