Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Issander

Zamieszcza historie od: 13 kwietnia 2011 - 19:13
Ostatnio: 6 stycznia 2020 - 14:50
  • Historii na głównej: 12 z 20
  • Punktów za historie: 4282
  • Komentarzy: 504
  • Punktów za komentarze: 5258
 

#73721

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wychowałam się w rodzinie z problemami. To spowodowało, że musiałam opuścić dość wcześnie dom. Tuż po maturze zostałam postawiona przed faktem dokonanym - mam się wynieść z domu. Właściwie pewnego dnia zastałam swoje rzeczy spakowane pod drzwiami mieszkania.

Dlaczego o tym piszę? Całkiem niedawno, bo w lutym tego roku, dostałam pismo od komornika, że mam spłacać dług za mieszkanie, z którego mnie wyrzucono.

Trochę potrwało nim doszłam do siebie i zaczęłam działać, bo tak się składa, że dokładnie 28 stycznia tego samego roku urodziłam swoje pierwsze dziecko. Walczyłam z depresją, zmęczeniem i ogólnym wyczerpaniem. Tak przeleciały mi terminy odwołania. Po dwóch tygodniach zadzwoniłam najpierw do kancelarii komorniczej i wytłumaczyłam swoją sytuację. Odesłano mnie do gminy, w której mieszkanie było zadłużone. Zadzwoniłam i tam miła pani powiedziała, że zajmie się sprawą. Miałam czekać na odpowiedź. Nie doczekałam się. Jako że tylko ja wykazywałam legalny dochód w postaci zasiłku macierzyńskiego, komornik zaczął pobierać z niego 25%. Dziecko, zasiłek - moja sytuacja finansowa nie była i nie jest najlepsza, więc próbowałam skorzystać z darmowych porad prawnych.

W jednej instytucji mnie odesłali, nie tym się zajmują, to zrozumiałe.
W drugiej stwierdzili, że sprawa jest zbyt skomplikowana, a mieliby się zająć nią studenci. Dowiedziałam się też, że inna porada prawna mi nie przysługuje, bo mam ukończone 26 lat, a nie skończyłam 56. No i nie korzystam z pomocy opieki społecznej.

Zadzwoniłam po raz kolejny do gminy, bo byłam sfrustrowana, i dowiedziałam się, że mam płacić, skoro zadłużyłam mieszkanie.

Wtedy znajoma podpowiedziała mi jedną rzecz. Otóż z lokalu moją rodzinę eksmitowano, skoro gmina twierdzi, że ja mieszkanie zadłużyłam, to tam mieszkałam, a skoro mieszkałam, to... Miałam w czasie eksmisji malutkie dziecko. Czyli matkę z noworodkiem wyrzucili bez zapewnienia lokalu zastępczego! Zadzwoniłam znowu z tym dictum. Tu logika pani, która kiedyś była taka miła mnie powaliła, otóż utrzymywała, że przecież mówiłam, że tam nie mieszkałam! No to jej tłumaczę, skoro nie mieszkałam, to za co u licha mam płacić?! No ale mieszkałam... I mam płacić!

I tak to w tym kraju się właśnie dzieje, moja rodzina, alkoholicy - matka, brat i siostra - dostali mieszkanie, płacąc za nie marne grosze jeszcze przed eksmisją. Ojciec, jak i reszta rodziny, nie wykazuje dochodu, więc nic z niego nie ściągną, chociaż tylko oni lokal zajmowali. Tymczasem komornik i gmina próbują ściągnąć pieniądze ze mnie i dwójki rodzeństwa, czyli jedynych, którym udało wyrwać się z patologii, ale przez głupi obowiązek meldunkowy mają teraz problemy.

A ja musiałam podjąć leczenie psychiatryczne i zapisać się do grupy wsparcia Dorosłych Dzieci Alkoholików, bo coś, z czym sobie jakoś radziłam, posypało się przez pismo komornika.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 352 (398)

#52593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia kalipso http://piekielni.pl/52577 przypomniała mi wydarzenia sprzed paru miesięcy, gdy mojego męża dopadł potworny ból pleców spowodowany przepukliną kręgosłupa.

Rzecz działa się w szpitalu na ostrym dyżurze. Mąż siedział spokojnie i czekał na swoją kolej. W pewnym momencie w poczekalni zjawiła się piekielna rodzinka. Trzy paniusie w średnim wieku, przyprowadziły starszą kobietę, która źle się czuła. Wszystkie panie zajęły ostatnie siedzące miejsca w poczekalni. W czasie gdy starsza pani weszła do gabinetu na konsultację, pacjentów zaczęło przybywać i ktoś zajął miejsce, na którym do tej pory siedziała. Gdy z niego wyszła, jedna z piekielnych kobiet (PK), zwróciła się do mojego męża (M)

PK: - Nie widzisz, że mamusia jest chora i musi usiąść?! Przecież nie będzie na stojąco czekać na wypis i recepty. Ustąp jej miejsca!
M: - Przykro mi, ale ja też jestem pacjentem, ból pleców nie pozwala mi stać.
PK: - Jaki bezczelny! Młody jesteś, nie udawaj że cię coś boli, wstań!
M: - Wypraszam sobie! A może jedna z pań mamusi miejsca ustąpi, czy panie też ciężko chore?

W tym momencie panie wpadły furię i zaczęły słać pod adresem męża stek przekleństw. Krzyki usłyszała jedna z pielęgniarek i wyszła na korytarz zobaczyć co się dzieje. Kiedy mąż wyjaśnił jej całą sytuacje, nakazała wszystkim osobom towarzyszącym natychmiast opuścić poczekalnię. Wszyscy nie-pacjenci się oburzyli, a jeden ze starszych panów jak wychodził, rzucił do mojego męża:
- I widzisz, ch... co narobiłeś?! Tak ciężko było wstać?!

szpital

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 919 (957)

#34641

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako niania. Jestem wczoraj z podopieczną na placu zabaw, mała bawi się grzecznie, obok jakaś mama lub opiekunka zabiera dziecko do domu. Kompletuje ubranka, porozrzucane po piaskownicy i zabawki. W pewnym momencie sięga po czerwoną plastikową foremkę w kształcie lwa. Widząc to, inny maluch zaczyna rozpaczliwie krzyczeć, że foremka należy do niego. Po chwili przyłącza się jego mama.

- Co pani robi, proszę oddać naszego lwa – krzyczy. Dziecko wrzeszczy w międzyczasie równie głośno:
- Ależ to mój lew! Pani ma zielonego, o, tu leży, proszę. Niunia, nie płacz, zobacz, tu jest twoja zabaweczka. Ja biorę czerwonego, bo należy do mojego synka
- Co też pani wygaduje! Nasz był czerwony! Proszę oddać lwa! Proszę natychmiast oddać lwa!!!
Sytuacja dramatyczna: dwie dorosłe kobiety kłócą się o tanią zabawkę (lwy faktycznie różniły się tylko kolorem), dwójka dzieci ryczy rozpaczliwie (bo i drugi maluch zaczął koncert), przechodnie przystają, cyrk.
- Niech pani odda lwa! To jest kradzież! Ja na policję zgłoszę! Moje dziecko będzie tęsknić za tym lwem! Wariatka! Złodziejka!
- To jest nasz lew i nie będę go nikomu oddawać! Wariatka! Dziecku zabawki odbiera!
I pani wzięła tego nieszczęsnego lwa, malucha i zaczęła iść w stronę furtki. Druga pani natomiast... sięgnęła do piaskownicy, nabrała w foremkę piasku i – sypnęła na wychodzącą.
- A masz! A masz, chytrusie! Złodziejko! Wariatko, dzieciom zabawki zabierasz, a masz!

Wychodząca pani obejrzała się, popukała w czoło, i, dumnie unosząc lwa, wyszła z placu.

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 856 (928)

1