Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MlodyGniewny

Zamieszcza historie od: 9 kwietnia 2012 - 20:38
Ostatnio: 18 kwietnia 2020 - 14:18
O sobie:

The best rocznik 96 ;)

  • Historii na głównej: 20 z 28
  • Punktów za historie: 9903
  • Komentarzy: 70
  • Punktów za komentarze: 315
 

#77669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja jeszcze z praktyk z technikum. Praktyki miałem w rachunkowości w zakładzie gospodarki komunalnej. Jak to bywa na praktykach, oprócz normalnej pracy w biurze, dostawałem też takie zadania jak zaniesienie/odebranie czegoś z poczty, czy odbiór jakichś dokumentów z urzędu miasta czy ZUS-u. Właśnie z ZUS-em związana jest ta historia.

Miałem przynieść z ZUS-u 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę. Wchodzę do budynku, nikogo innego nie ma tylko panie w okienkach. Już nauczony, zgodnie z procedurami, odbieram numerek pod właściwym zaznaczeniem sprawy. Za chwilę odpala się mój numerek na stanowisku numer 3. (Rozmowy przytoczone mniej więcej, tyle ile pamiętam sprzed kilku lat). W rozmowach [P] oznaczą panią, a cyfra następująca numer stanowiska.

[Ja]: Dzień dobry, poproszę 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę.
[P3]: Dlaczego przychodzi pan z tym do mnie?
[Ja]: Tutaj wyświetlił się mój numerek...
[P3]: Musiał pan źle wybrać powód swojego przybycia, ja zajmuję się emeryturami, stanowisko numer 2 jest od wniosków, proszę przejść do koleżanki obok. (Koleżanka wszystko słyszała, nie było nikogo przy jej stanowisku).
[Ja](Już przy stanowisku numer 2): Dzień dobry poproszę 10 kopii wniosków o wcześniejszą emeryturę.
[P2]: Z tym to nie do mnie, u mnie są pozostałe wnioski, pana wniosek dotyczy emerytury, więc wszystko co z nimi związane, załatwia się na stanowisku numer 3.
[Ja]: Przed chwilą zostałem odesłany ze stanowiska numer 3 tutaj...
[P2]: Widocznie źle pan zrozumiał instrukcję, albo źle wypełnił powód przybycia, proszę przejść na stanowisko numer 3. (Stanowiska obok siebie, więc wszystko słyszała pani na stanowisku numer 3).
[Ja]: Pani na stanowisku numer 2 mówi, że tutaj mogę odebrać wniosek o wcześniejszą emeryturę.
[P3]: Ja nie jestem od wniosków ALE W OSTATECZNOŚCI MOGĘ panu wydać te wnioski, proszę poczekać.

Pani wstaje i szuka wniosków w szufladach. Otwiera, przebiera, szuka i za chwilę:

[P3]: Baśka, nie widziałaś tych wniosków?
[P2]: A szukałaś w emeryturach?
[P3]: No tu nie ma, we wnioskach ogólnych nie powinny być?
[P2]: Ja ich nie mam u siebie, muszą u ciebie być.
[P3]: Co ja mam teraz zrobić?
[P2]: Wydrukuj na miejscu, poczeka.

Czekam cierpliwie, aż podchodzi pani ze stanowiska numer 3 i ogłasza, że muszę poczekać chwilkę, znajdzie tylko wnioski na komputerze i wydrukuje, bo chyba się skończyły. Czekam z 5 minut zanim znalazła i zaczyna drukować. Skończyła drukować i podchodzi pani ze stanowiska numer 1 (która zapewne słyszała wszystkie rozmowy, bo oprócz mnie nie było nikogo, a stanowiska są obok siebie).

[P1]: Po co drukowałaś? Przecież te wnioski są położone koło rent, żeby było wiadomo gdzie są.

ZUS

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (372)

#76775

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam z dziewczyną autobusem z uczelni. Tłok dosyć duży, bo czas powrotu zarówno ze szkoły, jak i z pracy. Miejsc siedzących brak, stojących prawie też. Pod oknem siedzi starsza pani, obok młoda dziewczyna chyba w wieku szkolnym.

Na przystanku wysiada kilka osób, a kilka wsiada. Wśród wsiadających jest pan. Starszy, nieogolony, trochę niechlujnie ubrany, trochę przypominał typowego menela. Co najważniejsze, nie śmierdział alkoholem, zachowywał się spokojnie i miał widocznie problem z nogą. Jak siedząca młoda dziewczyna go zauważyła, wstała żeby ustąpić mu miejsca. Pan się uśmiechnął i z widocznym trudem zaczął przemieszczać się w stronę zwolnionego miejsca. Wtedy do akcji wkroczyła starsza pani siedząca na miejscu obok. Położyła torebkę na miejsce po dziewczynie i zaczęła wołać coś w stylu "Terenia, chodź szybko, miejsce ci trzymam". Kompletnie ignorowała próby dziewczyny zwrócenia jej uwagi, że to miejsce zwalnia dla tamtego pana. Pan przystanął z widocznym bólem nogi, a na to miejsce przepchała się owa Terenia. Dziewczyna już próbowała zacząć kłótnię, ale z innego miejsca wstała i ustąpiła inna starsza pani z tekstem "Nie kłóć się, nie warto".

komunikacja_miejska

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 372 (376)

#74944

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji, że dostałem się na wymarzone studia na uczelni oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od domu zacząłem szukać mieszkania niedaleko uczelni. Ofert przejrzałem wiele, na różnych stronach z ogłoszeniami, a nawet na grupach twarzoksiążkowych. Na każdym z tych portali naciąłem się na jedną nieprzyjemną rzecz dotyczącą ofert mieszkaniowych. Mianowicie kłamanie w ogłoszeniach. Sposoby były różne:

1. Dopiero odnowione mieszkanie, po generalnym remoncie, stan idealny. Zdjęcia faktycznie pokazują, że wszystko jest nowe. Na miejscu okazuje się, że zdjęcia były sprzed kilku/kilkunastu lat, a mieszkanie jest w opłakanym stanie...
2. Brak dokładnego opisu wyposażenia mieszkania. Rozumiem, że czasami są limity znaków ogłoszenia i nie można wszystkiego wpisać, ale jeśli na zdjęciach widać lodówkę, mikrofalówkę, pralkę, stół i krzesła w kuchni, w pokoju łóżko, a po przyjeździe mieszkanie jest niemal puste to można się troszkę zdziwić. A przecież potwierdził pan, że zdjęcia odpowiadają stanowi faktycznemu mieszkania! "Aaa bo myślałem, że chodzi panu o wielkość."

3. Status mieszkania. Dzwonię w poniedziałek rano, ogłoszenie jest dostępne, proszę przyjechać obejrzeć mieszkanie w środę o 16, pasuje? Tak to świetnie. O 16 w środę okazuje się, że mieszkanie już zostało wynajęte. Kiedy? Wczoraj po południu. Bo pan właściciel nie uznał za ważną informację poinformować, że wcześniej niż ja przyjeżdża obejrzeć mieszkanie ktoś inny, kto może podpisać umowę. A jeszcze mniej ważne było poinformowanie mnie dzień wcześniej, że już nie mam po co przyjeżdżać.

Rozumiem, że każdy chce zaprezentować swoją własność z jak najlepszej strony ale to chyba normalne, że przed podpisaniem umowy chce się zobaczyć mieszkanie i wyjdzie na jaw, że zamiast nowego mieszkania jest rudera w opłakanym stanie, że zamiast wyposażonego jest puste. Tym bardziej jeśli muszę dojechać kilkadziesiąt kilometrów żeby obejrzeć coś czego na pewno nie wezmę jakby został przedstawiony stan faktyczny w ogłoszeniu. Pieniędzy za paliwo nikt nie zwróci, pozostaje jedynie zgłoszenie ogłoszenia w serwisie.

Ogłoszenia w internecie

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 162 (188)

#60563

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem zapalonym szachistą, od paru lat jeżdżę na amatorskie turnieje. Parę tygodni temu odbył się turniej z okazji dni miasta, położonego niedaleko mojego. Ja i kilka osób z klubu szachowe z mojego miasta pojechaliśmy aby wziąć w nim udział.

Turniej odbywał się na stadionie miejskim, tam gdzie cała impreza, z tym że koncerty zaczynały się od około 16, a turniej rozpoczynał się o 10. Wszystko było zaplanowane aby rozdanie nagród skończyło się przed próbami. Turniej był na świeżym powietrzu, pod namiotami. Zawodników nie było dużo, wszyscy się znali, był jeden sędzia. Spokojnie wszystko sam ogarniał.

Spokojnie było aż do momentu gdy zaczęło padać. Padać to mało powiedziane, takiego oberwania chmury dawno nie widziałem. My, pod namiotami nie mokliśmy, czego nie można powiedzieć o ludziach na stadionie (mimo że koncerty zaczynały się od 16, to od rana już były karuzele itp). Nic dziwnego, że wszyscy schowali się pod namiotami gdzie graliśmy. Miejsca dużo, wszyscy się zmieścili. Zawodnicy zadowoleni, że mają taką dużą publikę.

Aż w końcu wpadają ONE. Dwie koleżanki, a każda z trójką dzieci. Dzieciaki zaczęły latać między stołami, krzyczeć, przeszkadzać, zrzucać bierki, bawić się zegarami. Matki nic, tylko siadły w kącie i gadały. Prośby do dzieci aby się uspokoiły nic nie dały. Matki, po zwróceniu im uwagi odpowiedziały tylko: "karuzele im zamknęli bo pada, dajcie się młodym wyszumieć bo nic złego nie robią". Na taki deszcz dzieciaków się nie wygoni, turnieju nie da się w takich warunkach przeprowadzać. Musieliśmy zrobić 30min przerwy aż przestanie padać i dzieciaki wyjdą.

Skończyło się tak, że przez to opóźnienie burmistrz nagrody przyznawał bez głosu, bo próby na scenie skutecznie wszystko zagłuszały.

Stadion

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 336 (466)

#31851

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Małe miasto, wiele absurdów.

Droga na moje osiedle była straszna. Wiele dziur, niektóre dość głębokie. Kilka miesięcy temu zarządzono zalepienie dziur. Dziury zalepione, lekka poprawa jest. Kasy podobno na to dużo poszło.
Za miesiąc nowa decyzja. Robimy całą drogę nie tylko zalepiamy dziury. Droga skuta, nowy asfalt wylany. Robota szybko zrobiona, kasy też podobno dużo na to poszło. Mieszkańcy zadowoleni.

Około miesiąc temu zaczęły się wymiany rur gazowych w całym moim miasteczku. Tydzień temu przyszedł czas na nieszczęsną ulicę... Prawie cała już jest skuta, gotowa do wymiany rur. Niezbyt długo nacieszyliśmy się porządną drogą.

Miasteczko

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 743 (797)

#30300

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku lat. Mieszkam na małym osiedlu. Niby małe ale kilkanaście bloków i trochę domków jednorodzinnych jest. Największy problem jest z numeracją bloków. Obok bloku 8 jest blok 6, obok 6 jest 12 a przed nimi 28 i 14, itp. Ogólnie straszny chaos. Do tamtej pory jedynym oznakowaniem były napisane małymi literami farbą numery bloków na ścianie. Niestety farba wysychała, odpadała i niewiele można było z tego odczytać. Mieszkańcy osiedla przyzwyczajeni ale przyjezdni często mieli problemy. Większość znam z opowiadania mamy, bo wtedy mały byłem i niewiele pamiętam.

W bloku numer 14 mieszkał starszy pan z żoną. Pewnej nocy około 1 dostał najprawdopodobniej zawału. Żona od razu zadzwoniła na pogotowie. Szpital jest około 5min drogi od osiedla. Karetka wysłana, teraz trzeba czekać. Minęło 10 minut i żona zaczęła się niecierpliwić, z mężem coraz gorzej. Kolejne 5min i drugi telefon na pogotowie. Informacja: karetka wysłana 10 minut temu, proszę cierpliwie czekać. Przez telefon podano także instrukcje co należy zrobić żeby pomóc mężowi. Żona czeka. Pół osiedla się obudziło, bo karetka włączyła sygnał. Kilku mieszkańców zeszło żeby się spytać o co chodzi. Błądzą już kilka minut po uliczkach osiedla. Szukają numeru 14, byli w 12, bo widoczny numer był ale obok jest 26, więc gdzie jest 14? Sąsiedzi szybko zaprowadzili karetkę do odpowiedniego bloku ale niestety było za późno. Mężczyzna zmarł w karetce.

Tutaj sprawdzi się przysłowie: Polak mądry po szkodzie. Tydzień po tym wydarzeniu na każdym bloku z każdej strony powieszono wielkie tablice z numerami bloków aby można było z daleka zobaczyć.
Po raz kolejny musiała stać się tragedia aby zrobić rzecz oczywistą...

Małe osiedle...

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 699 (737)

#30173

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bardzo małym mieście, na malutkim osiedlu. Wszyscy wszystkich znają, czasami to dobrze czasami źle... Rzecz miała miejsce około 2 lata temu.

Mam sąsiadkę, która pracuje w sklepie. Sklep spożywczy jedyny na osiedlu. Sąsiadka jest straszną plotkarą. Co nie usłyszy już dalej mówi, a często słyszy tylko niewielka część.
Sąsiadka ma syna, który jechał na wycieczkę szkolną do kina do Wrocławia. Odkąd pamiętam na wszystkie wycieczki w podstawówce zawoził dzieciaki mój sąsiad. Ma on firmę przewozową jeśli można to tak nazwać (3 autobusy najczęściej wozi nimi dzieci na wycieczki i dorosłych na bliskie kursy). Zawsze jeździł sam, nikogo nie zatrudniał.

W dzień wycieczki syna sąsiadki poszedł do sklepu na piwo. Może dwa. Ewentualnie kilka. Następnego dnia awantura na całe osiedle. Do szkoły przylatuje sąsiadka i chyba całe województwo ją słyszało. Jak to pijany kierowca wiózł dzieci na wycieczkę?! On u niej piwa kupował! Widziała jak wsiadał i jechał potem! Już na policję dzwoni! Do kuratorium! Szkołę pozwie!
Dyrekcja już sytuację zaczyna badać. Okazało się, że sąsiadka nie wiedziała, iż kierowca zatrudnił kolegę i to on odwoził dzieci na wycieczkę. Kierowca dał kluczyki koledze a sam poszedł się napić.

Co na to sąsiadka? Ona swoje widziała, a on się tylko wykręca, że kolega prowadził. Już dziecka na wycieczkę szkolną z nim nie puści!
Domagała się zwrotu kosztów wycieczki w zamian za zagrożenie życia dziecka...

Osiedle ;)

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 731 (807)

#29324

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja sprzed roku ale nadal ją dobrze pamiętam.

Szedłem z kolegą do dużego sklepu, kawałek za naszym małym miastem. Drogą jechał samochód, około 110km/h przy ograniczeniu do 50... Około 150m przed nami ten właśnie samochód uderzył w rowerzystę. Trafił w przednie koło roweru, ale faceta wyrzuciło. Kierowca auta uciekł.

Biegniemy żeby zobaczyć czy coś poważnego się nie stało i w miarę możliwości pomóc. Ja wtedy 15 lat, to za dużo pewnie bym nie pomógł, ale kolega 21 lat, był harcerzem, zaliczył jakieś dodatkowe kursy pierwszej pomocy, to na coś się przyda. Przy rannym już kółeczko oglądających. Próbujemy się przepchać. Na przedzie stoi babcia, która za nic nie chce nas przepuścić:([J]- ja , [K]- kolega, [B]- babcia):

[B]: Gdzie się pchacie? Wyżsi jesteście, lepiej z daleka widzicie!
[K]: Proszę nas przepuścić, chcemy pomóc temu człowiekowi!
[B]: Wy gówniarze! Wy mu kręgosłup złamiecie! Wy go zabijecie!

Wtedy grzecznie przepchaliśmy babcie i podeszliśmy do rowerzysty. Leżał nieprzytomny. Kolega coś tam poprawił, ustawił w dobrej pozycji i sprawdził czy oddycha. Nie oddychał więc rozpoczął resuscytację. Wszystko co robił głośno komentowała babcia, że "kręgosłup mu złamie", "zabije go", "hiva mu wstrzyknie". Na szczęście kolega jej nie słuchał, a ja zadzwoniłem na pogotowie. Powiedziałem jak się nazywam, gdzie się to stało, że ranny nie oddycha i nagle mnie zatkało. Dostałem silnie torebką w głowę. Drugi cios i już nieźle zamroczony byłem. Wtedy babcia wyrwała mi telefon i ze złośliwym uśmieszkiem powiedziała:

- Twój kolega taki mądry, to niech go bez pogotowia uratuje.

Myślałem, że będę musiał siłą odzyskać telefon, ale usłyszałem karetkę (szpital był około kilometr od miejsca zdarzenia) i poszedłem coś pomóc koledze. Ranny na szczęście zaczął oddychać, karetka przyjechała i zabrali rowerzystę. Po chwili przyjechała policja. Babcia rzuciła telefon i poszła... Policja spisała zeznania moje i kolegi, bo całe kółeczko się rozeszło w bardzo szybkim tempie.
Z tego co wiem rowerzysta przeżył i nic wielkiego mu się nie stało.

Rozumiem, że niektórzy boją się udzielać pierwszej pomocy, inni nie potrafią. Ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby utrudniać to komuś kto to potrafi?

Wypadek

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 841 (887)

#29141

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Postanowiłem dziś opisać sytuację, która zdarzyła mi się kilka tygodniu temu.

Byłem z kolegami we Wrocławiu. Wracaliśmy tyle ile się dało pociągiem, reszta autobusem. Koledzy poszli po coś do jedzenia, a ja kupić bilety do kasy. Kolejka dość długa, a przede mną stał Afroamerykanin. Zauważyłem, że w kasie siedziała kobieta w wieku około 50-60 lat pomyślałem, że może być ciekawie. Nie myliłem się.

Pan [A]froamerykanin podszedł do kasy i zaczął
rozmowę z [K]obietą:
[A]: Good morning.
[K]: Bry.
[A]: I would like to buy ticket to Warsaw at 5 pm.
[K]: Hęęę?
W tym momencie pomyślałem, że może coś uda mi się pomóc. W końcu 6 lat nauki angielskiego coś pomoż.e ;)
[J] Może pomóc? Już trochę uczę się angielskiego.
[K] IDŹ STĄD GÓWNIARZU! JA ZNAM ANGIELSKI! JA SAMA SIĘ DOGADAM! JA NA ERŁO (tak, to nie literówka) BĘDĘ OBSŁUGIWAĆ!
[A] I would like to buy ticket for Warsaw at 5 pm. Please, faster I am late!
[K] Wolniej gadaj!
[A]: (do mnie) HELP!
[J]: Pan chciałby kupić bilet do Warszawy, który odjeżdża o 17...
[K]: PRZECIEŻ WIEM! GŁUPIA NIE JESTEM! Yyyy... To będzie 60 złoty.
[A]: ?
[K](Szybko wstukała coś na klawiaturze): Sześćdziesiąt gold, please.

Wtedy już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Powiedziałem panu ile musi zapłacić, kupił ten nieszczęsny bilet, podziękował i poszedł.
Jak kupowałem swój bilet, kobieta strasznie na mnie warczała. Mam nadzieję, że na ERŁO będzie milsza dla klientów. ;)

PKP

Skomentuj (106) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1078 (1156)

#29059

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Naprzeciwko mojej szkoły jest kościół. Zdarzenie miało miejsce tuż przed świętami.

Chodzę do 3 klasy gimnazjum i w tym roku mam bierzmowanie. Muszę mieć podpisy w indeksie z mszy, świąt, spowiedzi itp. W środę, ostatni dzień przed świętami była spowiedź. Całodniowa. Miałem 7 lekcji czyli kończyłem o 14:30. Od 14:30 do 16:30 była przerwa w spowiedzi, więc jak większość klasy do spowiedzi wybrałem się na długiej przerwie.

Stoimy z kolegą w kolejce, 1 osoba przed nami + osoba, która już się spowiada. Wyspowiadała się, kolejna podchodzi i ja jestem następny w kolejce.
Nagle podchodzi do nas kobieta na oko z 70 lat i wpycha się przede mnie w kolejkę. Mówię jej, że ja tu stoję, a kolejka kończy się za kolegą. No i zaczęła się ciekawa rozmowa, oczywiście szeptem (do czasu...)

[J] - ja
[B] - babcia

[J]: Do spowiedzi jest kolejka.
[B]: Ja tu od rana stoję!! Ja schorowana jestem! Mi się należy! Ja się spieszę!
[J]: Ale kolejka tu jest. A my na przerwie jesteśmy i też nam się spieszy. A pani od rana nie może tu stać, bo kolejki są po kilka osób i na pewno wyspowiadałaby się pani...
[B]: (już zaczęła dość głośno mówić) Ja tu gówniarzu od rana stoję i stara jestem! A ty to młody szatan jesteś! Tylko po podpis idziesz!
Wtedy osoba spowiadająca się skończyła i ja jak gdyby nigdy nic podszedłem, przyklęknąłem i zacząłem spowiedź. Wtedy babcia próbowała mnie wyciągnąć siłą z konfesjonału! Ksiądz wyszedł i próbował ją jakoś uspokoić. Wtedy babcia się wkurzyła i powiedziała:
[B]: Ja się u księdza, który szatanów spowiada sama spowiadać nie będę!
I poszła...

Najlepszy był jednak komentarz księdza:
- Szkoda, że poszła. Taką pokutę bym jej dał, że do końca roku by z kościoła nie wyszła.

Kościół

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 865 (961)