Profil użytkownika
Sadystka ♀
Zamieszcza historie od: | 19 maja 2012 - 17:33 |
Ostatnio: | 26 grudnia 2016 - 23:00 |
O sobie: |
Stomatolog z zamiłowania :) |
- Historii na głównej: 9 z 9
- Punktów za historie: 5930
- Komentarzy: 73
- Punktów za komentarze: 556
« poprzednia 1 2 3 następna »
@diablica - jeżeli damy mu ciepło i miłość, to z takiego kundelka wyrośnie nasz najlepszy przyjaciel.
Wysłałam wiadomość prywatną. Jeśli napisałabym im na ścianie, to w ciągu kilku minut byłoby usunięte ;)
Przepraszam, już poprawiam. Dziękuję za zwrócenie uwagi :) Niby niezła jestem z gramatyki i ortografii, ale byki zdarzają się każdemu ;) edit: Nie da się już :/ Chyba trafia na główną.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 12 stycznia 2014 o 17:13
Dzięki za kolejny dobry pomysł :) Napisałam im już na Facebooku, ciekawe czy się do tego odniosą.
Byłam już na wyprzedażach w Londynie, więc wiem, jak blado przy tym wypadają "wyprzedaże" w Polsce ;) W tym roku nie planowałam większych zakupów, bo moja szafa jest już bardzo dobrze zaopatrzona, a nie lubię kupować dla samego kupowania. Prawdopodobnie gdyby nie wizyta u teściów, to nawet nie weszłabym do sklepu w czasie wyprzedaży, dlatego bez sensu byłoby mi lecieć za granicę, bo tam jednak trzeba się równo obkupić, żeby się to opłacało :)
O, to jest myśl, jeszcze tam nie uderzyłam. Spróbuję, dzięki wielkie :)
A propos zapiekanek, też miałam raz zabawną sytuację. - Czy zapiekanka z szynką ma w sobie pieczarki? - Nie, przecież pisze że z szynką. - To poproszę. Pani przynosi zapiekankę, aż czarna od pieczarek (dodajmy, że na wszelkie pieczarki czy grzyby jestem uczulona). - Proszę pani, ta zapiekanka ma grzyby, nie wezmę jej. - Nieprawda, przecież jest z szynką! - Z szynką I z pieczarkami. - Zaraz pani zobaczy, przyniosę opakowanie. Przyniosła, na opakowaniu pisze "z szynką". Ta już triumfalne: "HA!", a ja pokazuję jej skład z tyłu i tam jak byk- pieczarki coś koło 20%. Ale pani nie dała sobie wytłumaczyć, dla niej zapiekanka była z szynką i bez pieczarek, bo tak napisano na froncie opakowania. Oczywiście nie wzięłam jej, dzięki czemu wiele dowiedziałam się o mnie i mojej mamie :)
A to przepraszam, ta pani miała broń ukrytą w kieszeni, że jej wszyscy ustąpili? Raz przycisnąć paniusię, niech zapłaci za wszystko co otworzyła, jak awantura to wzywamy policję, a następnym razem jak przyjdzie, to ochroniarz łażący za nią krok w krok i patrzący się na ręce. Myślę, że to skutecznie zniechęciłoby testerkę do przychodzenia do tej drogerii. Dla mnie sytuacja absurdalna i wierzyć mi się nie chce, że naprawdę ochroniarz przechodził obok i nic nie powiedział, a pracownice są w 100% pogodzone z tym, że ktoś im napoczyna produkty.
@moodlishka bingo! Koleżanka (a raczej jej rodzice) mieli takie znajomości na uczelni, że nawet zdając podstawowy wos mogłaby się spokojnie dostać.
Ad. 1 Bo nie przychodzili. Moje pytanie na koniec było retoryczne. Ad. 2 Po pierwsze nigdzie nie napisałam o przywoływaniu pacjentów do porządku. To tylko Twoje domysły, że tego nie robiłam. Po drugie do świeżo upieczonych lekarzy/pielęgniarek/pracownicy poczty trzeba mieć choć odrobinę wyrozumiałości, bo na studiach nie ma takiego przedmiotu, jak "radzenie sobie ze stresem i wkurzającymi pacjentami" - to przychodzi z czasem. Rozumiem, że szanowny pan Zagłoba nie miał z tym nigdy problemu i dlatego tak wesoło rzuca tak żenujące teksty, jak ostatnie kilka słów swojej wypowiedzi?
Zgadzam się. Tego typu przemyśleniom szczególnie służy studiowanie medycyny czy stomatologii. Przez cały okres studiów byłam niemalże przerażona, że my wszyscy zostaniemy stomatologami, również osoby, które na czwartym roku nadal miały problem z powiedzeniem, ile kanałów ma np. przedtrzonowiec.
Potwierdzam, u mnie było dokładnie to samo - a studiowałam stomatologię :)
Zgadzam się w 100%. Ja co prawda "tylko" po stomatologii, ale szpilki znam doskonale i od razu zwróciłam uwagę na ten szczegół w historii ;) Czasami trzeba było trochę pokombinować, żeby tą szpilkę wbić rękami, o rzucaniu nie było mowy. Chyba, że u nich szpilkami były rzutki do tarczy :D
Abstrahując od tej pracownicy, chciałabym nawiązać do tego otwierania tuszy. Swego czasu i mnie bulwersowały tego typu praktyki, bo wiadomo, że za każdym razem szczoteczka może się niszczyć, a tusz przysychać przy dostępie powietrza. Jednak kiedy ja pewnego razu kupiłam tusz, którego szczoteczka wyglądała gorzej, niż po kilkumiesięcznym użytkowaniu, sama zaczęłam perfidnie odkręcać tusze, żeby sprawdzić jego stan. Zdaję sobie sprawę, że tworzy się błędne koło (aczkolwiek jak "trafię" na dobry tusz, to biorę go i nie odkręcam innych niepotrzebnie), jednak bardziej nie mam ochoty płacić za coś, co w zasadzie nie jest nowe, a mocno wysłużone.
mogę tutaj? :) różni lekarze różnie to robią - ja zawsze pytam pacjenta czy chce znieczulenie (zwłaszcza że w naszym gabinecie jest ono dodatkowo płatne). jak do tej pory tylko jeden raz miałam takiego twardziela, który poszedł na kanałowe bez znieczulenia. i nie dziwię się, choć teraz już mnie nie rusza co ja pacjentom w buzi robię, ordynarnie mówiąc, ale na początku praktyki, zaraz po studiach, aż mi wszystko cierpło jak pacjenci niemalże skakali z bólu na fotelu. brrr
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 30 grudnia 2013 o 22:25
nie wiem czy wiesz jaką przysięgę składają rodzice chrzestni... obiecują, że pomogą rodzicom w chrześcijańskim wychowaniu dziecka, będą przekazywać mu religijne wartości i dbać o jego rozwój duchowy. nie wiem, może jestem ślepa, ale ja nie widzę w niej punktu o sponsorowaniu dziecka, zgadzaniu się na bycie dojną krową i wyzysk przez chciwych rodziców.
ludzie w podobny sposób chcą też dostać się do lekarza specjalisty - symulują, dzwonią na pogotowie, dzięki czemu zręcznie omijają kolejki (o ile uda im się nabrać zespół ratowniczy). dlatego nie dziwię się że mogłeś przeczytać coś podobnego :)
ahhhahahahaha, piekielność wiekuista mode: on xD człowieku, rozwaliłeś mnie tym tekstem z brakiem światła pod ziemią, masz wielkiego plusa!
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2012 o 14:47
chirurdzy takich rzeczy nie mówią, bo to absurd. chyba całe twoje życie to absurd, takie odnoszę wrażenie po twoich wypowiedziach. z mojej strony EOT.
nie, nie jesteś normalna i tym bardziej potwierdziłaś to powyższym postem, bo nie rozumiesz co się do ciebie mówi. aborcja to przypadek jeden na ileś wśród pacjentów ginekologów. ktoś ma pasję, żeby leczyć kobiety, więc ma tego nie wykonywać bo raz na jakiś czas zdarzy się baba która będzie chciała żeby jej dzieciaka wyskrobać? i powiem ci jedno - jakby ten zawód wybierały tylko osoby, które są gotowe na aborcję, to na wizytę musiałabyś czekać kilka lat.
@Izura - ty jakaś nienormalna jesteś? uważasz się za pępek świata i każdy ma ci usługiwać? aborcja to temat kontrowersyjny, delikatny, ale lekarze mają z tym zwyczajny przypał. bo owszem, może odmówić. ale jeśli nie znajdzie nikogo w okolicy kto by to zrobił? przecież nie po to uczył się tyle czasu, żeby usuwać ciąże, tylko żeby leczyć. chcesz sprowadzić ten zawód do wyboru: chcę czy nie chcę wykonywać aborcji? może w takim razie powinnaś była się przyłożyć do nauki, pójść na medycynę i skrobać ile wlezie, żeby ci to przyjemność sprawiało. ogólnie niech ludzie mają poglądy jakie chcą. ale niech nie obarczają wyrzutami sumienia lekarza, który ma prawo być przeciwko!
niestety, nie widziałam tego filmu :) a jaki sposób na załatwienie takich delikwentów był tam pokazany? bo ta pani to tylko rozgrzewka, jest wiele znacznie gorszych przypadków, które mogłabym sprawiedliwie potraktować ;)