Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TomX

Zamieszcza historie od: 27 marca 2011 - 0:18
Ostatnio: 17 stycznia 2022 - 11:29
  • Historii na głównej: 46 z 91
  • Punktów za historie: 27844
  • Komentarzy: 538
  • Punktów za komentarze: 5300
 
zarchiwizowany

#11257

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z akademika (Babilon, Kraków).
Okres sesji letniej w zeszłym roku. Jedni już pozdawali wszystko, inni ciągle walczą. Ja, należąc do tej drugiej grupy, po spędzeniu dnia nad książkami noc grzecznie spędzam w łóżku (piętrowym!). W koło sporo imprez oblewających/zalewających wyniki egzaminów, ale po roku można się do tego przyzwyczaić. Mój współlokator świętował właśnie gdzieś na mieście, więc nie zamykałem pokoju na noc, żeby nie budziło mnie walenie do drzwi o 3 w nocy. Jednak mnie obudziło. Mam płytki sen, z którego wyrwało mnie głośne otwarcie drzwi. Myślę sobie - pewnie Dawid wrócił. No nic, przewracam się na drugi bok szukając zgubionych snów, aż nagle Cap! Czuję jak ktoś łapie mnie za nogę! Patrzę a tu jakaś ewidentnie dziewczęca postać chwiejnie wchodzi po drabince do mojego łóżka. Jednak chyba nie spodziewała się trafić dłonią na męską, kudłatą łydkę - jej twarz wyraża najgłębsze zaskoczenie z nutą przerażenia.
- Co TY robisz w mim łóżku?! - szepcze
- Ale to moje łóżko...
- Jak to twoje? Przecież ja tu mieszkam!
- To pokój 1010 i to ja tu mieszkam!
- Jak to... To gdzie jest mój pokój? Gdzie mój pokój!
Dziewczyna siadła mi na łóżko powtarzając płaczliwym głosem tą ostatnią frazę i chowając twarz w dłoniach. Po chwili sprintem wpadają do mojego pokoju jeszcze 2 inne dziewczyny
- No tu jesteś Anka! Choć odprowadzimy Cię.
- To to nie jest mój pokój? To gdzie ja jestem?

Na tym zakończyła się moja znajomość z ową zagubioną, choć jeszcze parę minut siedziałem osłupiały.

Nigdy nie sądziłem, że będę tak zbity z tropu, gdy jakaś dziewczyna będzie chciała się przespać w moim łóżku ;)

Babilon!

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (226)
zarchiwizowany

#11123

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed około 15 lat, gdy pojawiały się u nas pierwsze hipermarkety, a ja byłem brzdącem tuż przed podstawówką.

Wybraliśmy się całą rodziną na wycieczkę (tak, chodziło raczej o atrakcje niż o zakupy) do nowo otwartego Reala. Wielki sklep zrobił ogromne wrażenie zarówno na maluchu takim jak ja, jak i na żywo pamiętających komunę rodzicach. W pewnym momencie zaczepiła nas hostessa proponująca degustację czipsów. Nie miała żadnego stolika a ni nic, ot trzymała ogromny półmisek pełen czipsów. Wzięliśmy po kilka i już mieliśmy odchodzić, gdy ta młoda dziewczyna zaczęła nas wręcz błagać, żebyśmy popilnowali jej tej miski przez minutkę bo ma bardzo ważną sprawę.
"Mogą się państwo częstować do woli" - ten argument przeważył. Zgodziliśmy się. Kobieta nie wróciła po minutce, ani po pięciu. Gdy minęło 10 minut zniecierpliwiliśmy się, tym bardziej że skończyły się czipsy. Odstawiliśmy pustą miskę na półkę obok i wróciliśmy do zakupów. Hostessę spotkaliśmy kilka alejek dalej żywo plotkującą z jakąś przyjaciółką.

Po tej przygodzie, jak to dzieciak, pokochałem hipermarkety, trułem rodzicom cały czas, żeby pojechali na zakupy, bo może będzie trzeba popilnować czipsów :)

degustacja , chyba Laysów.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (224)
zarchiwizowany

#9242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sami oceńcie, czy byłem piekielny czy po prostu korzystałem z okazji.
Jakieś 3 lata temu kupiłem buty w CCC. Standardowo mają 1 rok gwarancji. Niestety, mniej więcej w połowie tego okresu pękła im podeszwa - reklamuję, bez problemu dostaję "zwrot pieniędzy" - mogę sobie wybrać nowe buty z tego samego sklepu w tej cenie, ewentualnie trochę dopłacić. Tak też zrobiłem, ale nowe buty po kilku miesiącach pękły na szwie. Znowu reklamuję, znowu mogę dostać nowe buty w ramach rekompensaty. Historia powtórzyła się 5 razy. Zdarzało mi się reklamować błahostki w stylu "zbyt szybko ścierająca się podeszwa", zawsze uznawano reklamację (zaznaczam, że nigdy nie niszczyłem butów specjalnie by wyłudzić odszkodowanie!). Nie wiem, czy taką politykę ma ta firma, czy w moim rejonie pracował jakiś wyjątkowo przychylny rzeczoznawca, w każdym razie przez 3 lata schodziłem 6 par butów płacąc tylko za jedne. Ostatnie okazały się mocniejsze, gwarancja im minęła a wciąż trzymają się dobrze :)

CCC

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 9 (51)
zarchiwizowany

#9202

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sprzed 2 lat.
Oddałem samochód (Renault) do autoryzowanego serwisu na przegląd, wymianę klocków, oleju itp. konieczne drobiazgi. Auto miało być gotowe po weekendzie (oddałem w piątek), ale w poniedziałek rano dostałem telefon, że przykro im i tak dalej ale dopiero we wtorek rano będzie do odbioru. Cóż, zdarza się, jeden dzień bez samochodu da się przeżyć. Jednak po odbiorze przeżyłem prawdziwy szok. Tapicerka była ewidentnie brudna, po sprawdzeniu poziomu oleju okazało się, że nalali poniżej minimum, a co najgorsze - w każdym możliwym zakamarku pod maską było pełno niedopałków papierosów! Wszystko to zauważyłem już na parkingu serwisu (nie trudno się zorientować, że coś jest nie tak, jak jasna tapicerka jest usmarowana na czarno), oczywiście zrobiłem kierownikowi niezłą awanturę, ten powyżywał się przy mnie na jakimś chłopaku z warsztatu, a w ramach rekompensaty dostałem pranie tapicerki, pełne mycie, oczywiście uzupełniony olej i tankowanie do pełna - a nie zapłaciłem ani złotówki. Tylko, że miałem przez to kolejny dzień bez samochodu. Teraz korzystam z innego serwisu.

Serwis Renault

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (182)
zarchiwizowany

#9029

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tytułem wstępu: Pochodzę z Górnego Śląska, choć rodzinę mam mieszaną, nie rodowicie śląską. W domu mówimy czystą polszczyzną, ale na boisku, wśród kolegów trochę gwarą zaciągam. Sytuacja miała miejsce w kilka tygodni po tym jak wyjechałem na studia do Krakowa. Poluję w sklepie na coś dobrego na obiad i wypatrzyłem na stoisku mięsnym przysmak, którego dawno już nie jadłem. Pani ekspedientka z uśmiechem na twarzy pyta:
- Co podać?
- Dwa krupnioki proszę.
- Słucham? - myślałem, że za szybko albo niewyraźnie powiedziałem, zdarza mi się to czasem więc powtarzam:
- Dwa krupnioki.
- Przepraszam, nie rozumiem - uśmiechu na pięknej buźce młodej dziewczyny już nie było, wręcz lekko przestraszona się wydawała. Mi w głowie w końcu zapaliła się lampka, że to nie Śląsk, tu jakoś inaczej się to nazywa. Tylko jak? Myślę, myślę i nie umiem sobie przypomnieć. W końcu po chwili, już nieźle zmieszany, przypomniałem sobie.
- No znaczy się kaszanka, 2 kaszanki poproszę...

Sytuacja skończyła się sympatycznym uśmiechem na twarzy pani za ladą i babci w kolejce za mną :)

Market osiedlowy, Kraków.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 132 (246)