Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TomX

Zamieszcza historie od: 27 marca 2011 - 0:18
Ostatnio: 17 stycznia 2022 - 11:29
  • Historii na głównej: 46 z 91
  • Punktów za historie: 27844
  • Komentarzy: 538
  • Punktów za komentarze: 5300
 
zarchiwizowany

#22189

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o piekielnym kierowcy autobusu. Wymaga przedstawienia sytuacji przestrzennej. Opisywany autobus jedzie główną ulicą, następnie skręca w osiedlowe uliczki gdzie ma 2 przystanki, wraca na główną, po czym, poza granicami miasta, ma przystanek na żądanie. Trasa kończy się w innym, dużym mieście.

Przystanek na osiedlowej uliczce, Godzina 7:50, czekam jak co dzień na autobus który ma mnie dowieźć do liceum. Coś się spóźnia. Nadjeżdża ta sama linia, ale w przeciwnym kierunku. Nagle długi, przegubowy autobus rozpoczyna manewr zawracania na skrzyżowaniu wąskich, osiedlowych uliczek! Widok po prostu przedni, trwało to dobre 5 minut, przydrożne pasy zieleni i chodniki rozryte oponami ciężkiego pojazdu, sporo wkurzonych kierowców osobówek męczy klaksony. Według relacji kolegi, który jechał od początku trasy, kierowca przegapił zjazd na osiedle, ale po protestach pasażerów (to są 2 bardzo oblegane przystanki na bardzo ludnym osiedlu) postanowił wjechać na trasę "od drugiej strony" i nawrócić. Po tej akcji jeden z pasażerów pilotował kierowcę mówiąc którędy jechać. Nic to. Spóźnienie mamy już około 15 minutowe (Przejeżdżanie na "krótkim czerwonym", gwałtowne hamowania i rajdowe pokonywanie zakrętów pominę). Dojeżdżamy do przystanku na żądanie, ale kierowca nie zwalnia. Ten dialog pamiętam:
[P]asażer: Panie! Tu przystanek jest!
[K]ierowca: A chu* tam! Czasu nie ma!
[P]: Ale ludzie czekają!
[K]: Pierwszy raz tą trasą jadę, kur...(czak?)!

Według mnie słabe usprawiedliwienie.

KZK GOP 663

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 105 (187)
zarchiwizowany

#22183

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zdarzyło mi się w liceum związać z pewną dziewczyną. Związek ten budził powszechne zdziwienie, bo ja (może to nieskromne, ale taka prawda), prymus szkolny, najwyższa średnia, olimpiady, konkursy, a Ona przeciwny biegun, zagrożenia, wagary, podrabiane zwolnienia... Cóż, teraz też to widzę, młody i głupi byłem :)
Piekielna była pewna nauczycielka (dziewczyna też, ale o tym innym razem). Luba moja była z jej przedmiotu zagrożona, dodatkowo parę razy jej chamsko odpyskowała, więc zdecydowanie sympatią się nie darzyły. Ja z kolei właśnie z tego przedmiotu, u tej nauczycielki, czułem się najlepiej, nie raz po lekcjach piłem z nią kawę w pokoju nauczycielskim :) Udało mi się wybłagać dla lubej (a nie było łatwo!) kolejną ostatnią, tym razem naprawdę już ostatnią, szansę zaliczenia semestru. Na drugi dzień nauczycielka zgarnia mnie do swojej sali na przerwie i pokazuje mi "wypociny" mojej dziewczyny. Przyznaję, pytania były bardzo proste, a odpowiedzi tragiczne, nie było sposobu na niebie i ziemi żeby takie coś zaliczyć. No nic, zdarza się. Ale wszystkie te komentarze nauczycielki:
- No spójrz X, już tak jej na rękę poszłam, a ona tak zawaliła, jest taka głupia że nie mogę jej przepuścić, to nie dziewczyna dla ciebie...

Potraficie sobie chyba wyobrazić jak bolesne były takie słowa i cała ta sytuacja dla nastolatka zakochanego po uszy? A wystarczyło zwyczajnie powiedzieć: "Nie zdała, przykro mi". Przecież nie miałbym żalu. A tak to niesmak pozostał.

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (40)
zarchiwizowany

#21882

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sylwester, godzina 23:58. Grupka dzieciaków świętująca pod blokiem zabawia się rozmyślnie rzucając mi i moim znajomym małe petardy hukowe (diabełki) dokładnie pod nogi. Ignorujemy gówniarzy.

Nowy rok, godzina 0:01. Te same dzieciaki zaczynają odpalać rakiety. Poziomo. Wycelowane w naszą paczkę. Na szczęście mieli tylko 2 i nie trafili. Usłyszeli parę epitetów.

Godzina 0:05. Wspomniane dzieciaki wracają do bloku. Przechodzą (a raczej przetaczają się) koło nas. Mają może po 14 lat. Każdy z butelką wódki w ręku.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (259)
zarchiwizowany

#20534

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdy zaczynałem studia poznałem pewnego chłopaka, dajmy na to Darka, z którym byłem w grupie. Darek, chłopak bardzo imprezowy, po około 2 miesiącach roku akademickiego przestał pojawiać się na uczelni, jednak na imprezy zawsze przychodził. Jak łatwo się domyśleć bardzo szybko został on skreślony z listy studentów, ale wciąż niepodzielnie pełnił dla nas funkcję "starosty od imprez". Jakoś po pierwszej sesji na którejś kolejnej libacji padło pytanie:
- Darek, jesteś z drugiego końca Polski, studia rzuciłeś już dawno, nigdzie nie pracujesz, co ty właściwie jeszcze robisz w Krakowie?
- No bawię się!
- A skąd masz na to kasę, jak nie zarabiasz?
- A bo to muszę rodzicom mówić, że rzuciłem studia?

Tak. Darek co najmniej do czerwca nie uświadomił rodziny, że nie zamierza dążyć do uzyskania dyplomu, ale ochoczo brał od nich pieniądze na imprezy. Na drugim roku już go nie spotkałem - nie wiem co się z nim dzieje.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 99 (141)
zarchiwizowany

#20171

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielna pasażerka wcale nie anielskiego PKP.

Wracam sobie w piątek wieczorem pociągiem z Krakowa do Katowic - pociąg wypełniony głównie studentami. Jakoś w połowie trasy do wagonu wchodzi [K] konduktor (młody, w miarę sympatyczny człowiek) i zmęczonym głosem informuje pasażerów, że nie da się przejechać przez Mysłowice, dlatego pojedziemy objazdem po szlaku towarowym, w związku z czym do celu dojedziemy około 40 minut później. Widać, że faceta sytuacja cieszy równie bardzo jak pasażerów, wypytujemy go więc którędy ten objazd, czy będzie można wysiąść po drodze jak komuś pasuje itp. W pewnym momencie przerywa nam głośny, pretensjonalny głos [D] dziewczyny rozmawiającej przez telefon z Ojcem
D: Słuchaj, ale cyrk! Kolej nam taki numer odstawiła, wymyślili sobie że nam zmienią trasę na jakiś szlak towarowy...
Tu wtrąca się konduktor, ze zrozumiałym zdenerwowaniem w głosie:
K: Proszę Pani, nie sobie wymyśliła, tylko coś się zdarzyło na trasie i jest nieprzejezdna.
D: NIE WIDZI PAN ŻE ROZMAWIAM?! (wracając do rozmowy z ojcem) ... i jeszcze jakiś burak mi się wtrąca jak z tobą rozmawiam...

Konduktor tylko przewrócił oczami i poszedł do kolejnego wagonu. My (pasażerowie) przez kolejne 35 minut wysłuchiwaliśmy (z krótkimi przerwami) rozmowy z Ojcem, o tym jakie to za*upie, że nikt nic nie wiem, że pewnie wcale nie dojedziemy do Katowic, a PKP to dzieło szatana. Chłopak (?) dziewczyny jak przez pierwsze pół podróży rozmawiał z nią cały czas, tak potem tylko tępo gapił się w okno.

A trasa była nieprzejezdna, bo podczas kradzieży węgla złodzieje uszkodzili trakcję elektryczną...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (167)
zarchiwizowany

#19165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie obchodzę Halloween. Niemniej po wydarzeniach z ostatniego roku (Cukierek albo psikus! - Spadaj Mały - drzwi oblane białą farbą) postanowiłem się przygotować. Wygrzebałem z dna szuflady jakieś pozsychane, kilkuletnie orzechy. Sam aż bym się bał je otwierać, jeszcze by mnie coś ze środka zaatakowało. Ciekawy jestem, co młodzi przebierańcy z tego roku w nich znaleźli. Ja na szczęście pod drzwiami nie znalazłem żadnego "psikusa".

Tak, byłem piekielny. Ale to przecież piekielne "święto".

głupoty

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 14 (72)
zarchiwizowany

#18095

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozbierałem wszystkie wpisy, chciałem złożyć indeks do dziekanatu. Pobrałem numerek z automatu i cierpliwie czekałem na swoją kolej. W pewnym momencie podchodzi jakiś zwyczajnie wyglądający chłopak z teczką dokumentów, rozgląda się i hyc! wskakuje do dziekanatu poza kolejką. Akurat jakaś dobra duszyczka miała wychodzić z tej mrocznej groty a zainteresowana całą sytuacją przytrzymała otwarte drzwi, tak, że i my na korytarzu mogliśmy widzieć i słyszeć całe zajście:
C - chłopak, P - pani z dziekanatu

C: Dobry! Pani, ja chciałem papiery złożyć!
P: Ale jakie dokładnie papiery?
C: No te papiery żeby na studia mnie przyjęli!
P: Studia stacjonarne czy zaoczne?
C: Zaoczne! (a wszedł do dziekanatu studiów dziennych, zaoczne miały osobny pokój, co było wyraźnie zaznaczone...)
P: A Pan z rekrutacji czerwcowej czy wrześniowej?
C: No pierwszy raz do Krakowa przyjeżdżam...
P: Ale kiedy się Pan rekrutował?
C: No jeszcze się nie zarekrutowałem i właśnie chce te papiery złożyć, żeby mnie na studia przyjęli!
P: A przez internet się Pan rejestrował?
C: No tak! I mi list przysłali, że mam papiery przywieźć, to przyjechałem...
P: Pan pokaże te całe papiery... (czyta, wertuje, sprawdza)
P: Pan się na zupełnie inny wydział dostał! To nie w tym budynku nawet!
C: :O

Wykrzykniki celowo - koleś darł się niemiłosiernie.
Zaszokował mnie człowiek 1) Brakiem kultury, 2) Brakiem rozgarnięcia, 3) Tym, że wybrał się na studia na (jakby nie patrzeć) jedną z bardziej renomowanych uczelni technicznych w kraju...

AGH

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 13 (65)
zarchiwizowany

#16188

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z dzisiaj, z centrum Katowic.
Idę sobie ulicą Sokolską (ścisłe centrum, koło dworca), po drodze dostaję chyba kilkanaście różnych ulotek. Biorę z grzeczności, zwykle wywalam do śmietnika nie patrząc nawet co to za makulatura. Na samym końcu ulicy dostaję kolejną reklamę od młodej, ładnej i przede wszystkim miłej dziewczyny (taka co mówi "proszę" i "dziękuję" wręczając ulotkę). Idę dalej ale chwilę potem słyszę za sobą krzyk
- I CO JA MAM Z TYM ŚMIECIEM ZROBIĆ!?
Patrzę, a to jakiś staruszek z laską napiera na Bogu ducha winną dziewczynę i drze się jej prosto w twarz.
- No weźmie pan sobie ulotkę i choćby do kosza wyrzuci... - tłumaczy się dziewczyna.
I jak się nie zacznie monolog...
- Co wy sobie myślicie! Gównażeria! Śmiecie ludziom wciskają! Ja stary człowiek jestem, nie będę do śmietnika z tym gównem latał!

itp. itd. Nie słyszałem do końca, bo przeszedłem na drugą stronę ulicy. Może mało to szlachetne, że nie wstawiłem się za dziewczyną, ale wracałem z kantoru z dużą ilością gotówki (a bardzo nie lubię mieć przy sobie dużo pieniędzy) więc marzyłem tylko aby jak najszybciej znaleźć się w domu bez zwracania na siebie uwagi... Dziewczynie za to szczerze współczuję że trafiła na starego frustrata.

starość nie radość

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (96)
zarchiwizowany

#16020

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
I mi zdarza się być piekielnym.
3 lata temu, miesiąc przed rozpoczęciem studiów w Krakowie, czekałem na informacje o przyznaniu akademika. Niecierpliwy byłem, oj nawet bardzo, a strona wydziału milczała uparcie. No cóż, wziąłem telefon i dzwonię do dziekanatu. Za pierwszym razem mnie spławili, za drugim razem też i to już w dość niemiły sposób (nawet do końca nie zdążyłem zadać pytania). Następnego dnia nie mogłem się w ogóle dodzwonić - nikt nie odbierał, mimo, że dziekanat miał być tego dnia czynny. W końcu kolejna próba - tak, dodzwoniłem się! O nie, teraz mnie nie spławią, ja też pokażę pazur, a co! Nie dając osobie po drugiej stronie słuchawki dojść do słowa wyrzuciłem z siebie litanię skarg i narzekań z prędkością karabinu maszynowego:

- Dzień dobry, Piekielny z tej strony, ja chciałem zapytać o przydziały do akademików, listy miały być opublikowane już 3 dni temu a ciągle ich nie ma a ja potrzebuję tej informacji, bo jakbym nie dostał to gdzie ja teraz mieszkanie znajdę jak już wszystko prawie pozajmowane, zaraz się rok akademicki zacznie a ja nie mam gdzie mieszkać (itd, itp...)

- Ale proszę pana, pan się do laboratorium chemicznego dodzwonił...

No tak. Pomyliłem ostatnią cyfrę w numerze. Przed pierwszymi laborkami z chemii miałem nadzieję, że nikt nie zapamiętał mojego nazwiska z tej rozmowy...

AGH

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 6 (54)
zarchiwizowany

#15865

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wróciłem właśnie z wycieczki po Bałkanach. W Serbii miał miejsce taki oto komiczny dialog między (K)kierowcą z którym jechałem a przechodzącą akurat w pobliżu (S)Serbką:

K: Którędy na Belgrad?
S: English or Deuch?
K: English!
S: OK! (chwila intensywnego namysłu)
S: An der nächsten Kreuzung...

poligloci sp. z.o.o.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 111 (155)