Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Weber92

Zamieszcza historie od: 31 stycznia 2011 - 1:03
Ostatnio: 19 lipca 2011 - 17:34
O sobie:

Przyszły student filologii angielskiej. Organista. Już nie maturzysta, bo wygląda na to, że zdałem ;) Piekielny - czasami.

  • Historii na głównej: 21 z 34
  • Punktów za historie: 4560
  • Komentarzy: 172
  • Punktów za komentarze: 1241
 

#14176

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa miesiące temu odwiedziłem pewien mały sklepik, w celu zakupienia papierosów. Sprzedawczyni żądała dowodu osobistego, co się zdarza raczej rzadko. Chodziłem do niej często i za każdym razem chciała dowodu, chociaż po tylu razach powinna mnie już dobrze zapamiętać, a w każdym bądź razie kojarzyć. Sytuacja z wczoraj - pani ponownie poprosiła o dowód, a ja zdenerwowany zacząłem go szukać w plecaku, bo jak zwykle nie miałem pod ręką.
- Zaraz, ale po co pani ten dowód? - spytałem. - Pani mnie zna, czyż nie? Jestem już prawie stałym klientem.
- Widzi pan... Bo mnie się to pańskie zdjęcie tak strasznie podoba.

Raz na dziesięć lat dobrze wyszedłem na zdjęciu. Cóż, chyba powinienem być zadowolony.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 951 (1023)

#10804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zasłyszana od cioci, więc nie ponoszę za nią odpowiedzialności (ewentualnie mogę odpowiadać za błędy ortograficzne).

Do kasy podchodzi starszy, najwyraźniej niedowidzący pan z opakowaniem czegoś tam w ręce i pyta:
- A to mleko i miód to trzeba trzymać w lodówce?
Kasjerka patrzy, śmieje się i odpowiada:
- Nie. Raczej w łazience.
Staruszek zdziwiony:
- Coraz głupsze te polewy robią.

Mleko i miód okazały się... mydłem w płynie w opakowaniu tzw. uzupełniającym.

Supermarket

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 352 (454)

#10665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem po dwóch operacjach nogi. Do niedawna nosiłem długie spodnie, ostatecznie jednak upał wygrał ze wstydem (a spróbujcie przejść ulicą z krwawym "planem miasta" - jak to nazywam - na nodze!) i założyłem szorty, idąc z psem do weterynarza. Wpakowałem Maxa w obrożę i kaganiec i pomaszerowaliśmy do kliniki dla zwierząt. W poczekalni siedziała pewna pani, którą moja noga wyraźnie zainteresowała. Nie lubię się żalić, ale skoro tak ją to ciekawiło, opowiedziałem o "małym wypadku" (bez szczegółów), o tym, że grozili mi amputacją, aż wreszcie po długich przejściach i dwóch operacjach lekarz obiecał, że niczego mi nie utnie, a na pewno nie w najbliższej przyszłości.
Pani: A to zwierzę to pewnie do uśpienia?
Ja: (oczy jak talerze obiadowe) Co? Max? Skąd!
Pani: Po tym, co panu zrobił? Ja bym łopatą utłukła!
Ja: To nie pies! Wpadłem pod samochód.
Pani: Przecież widzę, że to po psie!
Nie zamierzałem powtarzać drugi raz o dwóch operacjach spowodowanych złym złożeniem połamanych kości.
Ja: Max jest w porządku. Przynajmniej dla mnie.
Pani: Proszę go nie bronić. Może i szkoda, bo ładny, ale następnym razem zeżre dziecko i co będzie? (Max niebezpiecznie zbliżył pysk do klatki z jej kotem) Jezu, weźcie tę bestię! Zje mi kota!

Kota nie zjadł, bo koty mu szkodzą, a weterynarz, u którego Max ma już "kartę stałego pacjenta", nie powstrzymał śmiechu, słysząc tę historię.

u weterynarza

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 682 (754)

#9233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stałem w kolejce za starszym panem, który robił wyjątkowo duże zakupy. Ekspedientka z jakichś powodów ceny podliczała na kartce.
- Matura? - zwróciła się do mnie.
- Tak.
- Matematyka?
- Zgadza się.
- To weź mi to policz, bo, kur*a, sprzęt się zepsuł.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 821 (921)

#9004

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "Krótkie, absurdalne..."

1.
Sklep pierwszy lepszy. Stałem w kolejce za dziewczyną wyglądającą na nieletnią. Ekspedientka sprzedała jej dwa piwa, setkę i papierosy. Panienka zapłaciła stówą, nie pokazując dowodu osobistego i wyszła.
Ja: Poproszę Nevady mentolowe.
Rzuciłem na ladę dziesięć złotych.
Ekspedientka: A dowód?
(cholera! z moją brodą mógłbym uchodzić za ojca tej dziewczyny)
Ja: Nie mam.
E: To nie sprzedam.
Ja: Ale dlaczego, skoro moja poprzedniczka bez problemu zakupiła tytoń i alkohol? Dosłownie na moich oczach! Dwie minuty temu! Jeśli któreś z nas wygląda na nieletnie, na pewno nie jestem to ja.
E: To czemu, gówniarzu, dyszką płacisz? Tamta pani miała sto złotych. Myślisz, że byle smarkule mają tyle pieniędzy?!

2.
Małżeństwo z kociakami w koszyku u weterynarza. Z dość głośnej rozmowy wynikało, że ich kotka zrobiła im "niespodziankę" i oni nie wiedzą, co zrobić z małymi.
On: Może na allegro wystawimy?
Ona: Co?! Ty zgłupiałeś na starość? Dorwał się wieśniak do komputera i teraz wszystko by sprzedawał na allegro! Mnie też byś wystawił na licytację?
On: Oj, nie wiem. Wstydziłbym się wstawić zdjęcie.

dzieła zebrane

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 730 (836)

#8911

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "Piekielni parafianie".

1. Historię opowiedziała mi babcia. Do pewnego księdza przyszła kobieta, która chciała zamówić mszę.
Ksiądz: W jakiej intencji?
Kobieta: Pokłóciłam się z sąsiadką. Chciałabym dać na mszę za to, żeby tę cholerę szlag trafił.
Ksiądz: Nie odprawiamy takich mszy.
Kobieta: Jasne, jasne! Jak nie, to nie, bez łaski. Znajdę sobie inny kościół!

2. Uczę się na organistę. W przerwie między jedną a drugą mszą siedziałem w zakrystii. Nagle patrzę - podchodzi do mnie staruszek. Już chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Przyszło mi do głowy, że dziadek szuka księdza, chce dać na mszę albo coś.
Ja: Pomóc w czymś? Może kogoś zawołać? Proboszcza?
Dziadek: Nie, nie... proboszcza lepiej nie.
Ja: Więc?
Dz: Ja mam taką sprawę...
Wyciągnął z kieszeni sfatygowaną książeczkę, w której rozpoznałem indeks kandydata do bierzmowania.
Dz: Czy mógłby pan podrobić parę podpisów? Z wyprzedzeniem na jakieś trzy tygodnie. To dla mojego wnuczka, on do kościoła nie lubi, a bierzmowanie mieć musi, bo go ojciec obije. Ja go tak kocham, nie mogłem mu odmówić.

A ja owszem, odmówiłem. Nie dość, że księża mają cholernie trudne podpisy, to jeszcze nie znudziło mi się bycie organistą.

kościół

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 425 (595)

#8950

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu: moja ciocia prowadzi sklep z odzieżą używaną, krótko mówiąc lumpex. Osobiście uważam, że można tam "upolować" całkiem przyzwoite ciuchy. Ale przejdźmy do sklepowych potyczek...

1. Starsze małżeństwo.
Ona: Kazik... myślisz, że w tych koszach znajdę jakąś fajną spódnicę?
On: (z obojętnością w głosie) Nie wiem, pogrzeb.
Ona: (oburzona) Oj, nie na pogrzeb, tylko na imieniny Maryśki!


2. Matka z córką (ok. 16 - letnią). Matka schludnie ubrana, córka - jakby właśnie wracała z pokazu mody, oczywiście wszystko nowe, markowe.
Córka: Czy naprawdę musimy tu wchodzić?
Matka: Sama chciałaś, żebym cię odebrała ze szkoły, więc wejdziesz tam, gdzie ja będę chciała. Zresztą, jak chcesz, to poczekaj w samochodzie.
C: Jasne, jeszcze będę czekać! Ciekawe jak długo! Teraz będziesz dwie godziny grzebała w tym syfie.
M: Zachowuj się.
C: Modlę się, żeby mnie tu znajomi nie zobaczyli! Nie możesz się ubierać w normalnych sklepach?
M: To jest normalny sklep, tylko ty masz jakieś wyimaginowane problemy.
C: Normalny? Wolę nie wiedzieć, jakie menelstwo chodziło wcześniej w tych ciuchach!
Matka już nieźle wnerwiona, kazała rozwydrzonej nastolatce czekać przy drzwiach, na co tamta zareagowała (jakże by inaczej) wielkim fochem. Było do przewidzenia, że zechce się na kimś wyżyć. Jej wzrok padł na puszystą dziewczynę, która przymierzała sweterek. Dziewczyna zawiniła tylko tym, że niechcący się na nią spojrzała.
C: Czego się gapisz? Przymierzaj to dziadostwo. Pewnie w normalnych sklepach nie ma ubrań dla takich grubasów.
Wtedy właśnie wróciła matka.
M: Ta pani przynajmniej ładnie w tym wygląda, a tobie choćby i tysiąc złotych dać, to i tak nigdy nie ubierzesz się jak człowiek. Do burdelu w takich różach, a nie do szkoły.
(Z relacji cioci wynikało, że "piekielna" miała na sobie różową spódniczkę nieco dłuższą niż mini i oczywiście różową, krótką kurteczkę.)

Jeżeli pannica twierdziła, że wejście do lumpexu jest obciachem, to matka zgotowała jej jeszcze większy.

odzież używana

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 730 (824)

#8851

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia "do śmiechu". Tym razem "piekielnym" był mój dziadek, a rzecz działa się w pewnym markecie w wielki czwartek. Wszedłem, by zrobić zakupy, a dziadek czekał na zewnątrz. To był jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy podczas zakupu fajek proszono mnie o dowód osobisty. Nie miałem.
Ja: Nie mam dowodu, ale mam dziadka, który może potwierdzić.
Kasjerka: O nie! W to, że dowód został w samochodzie jeszcze mogłabym uwierzyć, ewentualnie, że wpadł panu do kanału, ale w dziadka nie uwierzę!
Zawołałem więc dziadka, który wszedł do sklepu z miną sugerującą "fajki, albo w mordę!".
Dziadek: No co pani, nie widzi, że mój wnuk pełnoletni? Nie widzi? Toć chłop jak dąb, dziadka przerósł, a pani się jeszcze zastanawia! I nam opóźnia trasę po sklepach!
Ja: Dziadku, spokojnie, to nic tak bardzo ważnego...
Dziadek: Nic ważnego?! To ja się poświęcam, wtaczam po tych schodach, bo myślę, że wnuka mi krzywdzą, a ty teraz mówisz, że nic ważnego?! (do kasjerki) Sprzedaj mu pani te fajki i jeszcze setkę dla dziadunia, bo się wkurzył.
I wyszedł.

Grunt to rodzinka...

taki jeden

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (818)

#8847

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku tygodni. Leżałem w szpitalu na sali z pewnym facetem. Rzecz działa się po południu. Jedna pielęgniarka zmieniała opatrunki mnie, a druga zajmowała się moim sąsiadem i - jak to kobiety - rozmawiały sobie dość głośno. Byłem jeszcze zbyt słaby, żeby wszystko rozumieć, ale dolatywały do mnie strzępki zdań:
- Jest przystojny... - powiedziała pielęgniarka "od sąsiada". - Nie uważasz?
- Jest, jest, ale ty masz szczęście - dodała "moja".
- I przystojny i obdarzony...
- Dziękuję, nie trzeba było - odezwał się wówczas mój sąsiad. - Chociaż przyznam, że jeszcze żadna kobieta tak o mnie nie mówiła.
Na to "jego" pielęgniarka:
- Panie, ja o moim mężu mówiłam, a pan niech siedzi cicho, bo szwy panu pękną! Mnie tu nie płacą za pocieszanie pacjentów.

Cóż... przynajmniej przez chwilę gościu czuł się szczęśliwy.

szpital

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 509 (593)

#8864

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "Krótkie, absurdalne historie rodem z zakupów i nie tylko" c.d.

1. Trzy lata temu szyłem sobie u krawcowej garnitur na bierzmowanie. Generalnie był w porządku, gdyby nie to, że kieszenie u spodni wyglądały jakby były dziwnie czegoś "wypchane".
Krawcowa: I jak, podoba się panu Filipowi?
Ja: Prawie. Niech pani zobaczy, co ja tu mam w tych spodniach... (wskazując na kieszenie)
K: Nieszczególnie mnie obchodzi, co pan ma w spodniach. Jestem mężatką.
Ja: ...

2. Mięsny. Babcia kupuje kurczaka.
Babcia: Przepraszam, a z czego wy te kurczaki robicie?
Ekspedientka: Kurczaki są... z kurczaka.
B: Taaa? To dlaczego z samochodu dostawczego wychodził Chińczyk?
E: [ZONK]

3. Mama dzwoni z reklamacją do obsługi.
Obsługa: Dzień dobry, w czym problem?
Mama: Internet nam od tygodnia nie działa!
O: Czy mogę rozmawiać z właścicielem? Pan Szymon W. jest obecny?
[telefon zapisany jest na ojca, mimo iż to już nieaktualne; jakoś nigdy nie mamy czasu tego zmienić]
M: Właściciel nie żyje.
O: Aha... ale ja chciałbym jednak rozmawiać z właścicielem.
M: Właściciel nie żyje!
O: Dobrze, zatem przyjmijmy, że w tej chwili pani jest właścicielką.
M: Niech tak będzie. Ja jestem właścicielką.
O: Przecież pani powiedziała, że właściciel nie żyje!

dzieła zebrane

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 518 (646)