Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Weber92

Zamieszcza historie od: 31 stycznia 2011 - 1:03
Ostatnio: 19 lipca 2011 - 17:34
O sobie:

Przyszły student filologii angielskiej. Organista. Już nie maturzysta, bo wygląda na to, że zdałem ;) Piekielny - czasami.

  • Historii na głównej: 21 z 34
  • Punktów za historie: 4560
  • Komentarzy: 172
  • Punktów za komentarze: 1241
 

#8861

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "Krótkie, absurdalne historyjki rodem z zakupów i nie tylko"

1.
Poruszam się o kulach, co niestety nie sprawia, abym był uprzywilejowany w polskiej komunikacji miejskiej. Szczęśliwie, przed świętami poznałem na przystanku sympatycznego, czarnoskórego chłopaka. Nie tylko pomógł mi wsiąść i wysiąść z autobusu, ale również towarzyszył mi przez całą drogę (jako, że jechaliśmy w jedną stronę). Wysiedliśmy tuż obok sklepu spożywczego. Wszedłem tam, mój nowy kumpel również. Pech chciał, że jego zaatakowała pewna babcia.
- O Boże, Murzyn?! Murzyn w normalnym sklepie? Panie (do mnie), pan poznaje tę czarną mordę?! Murzyn!!
(chodziło jej o to "czy pan widzi?").
- Jasne, że poznaję - powiedziałem spokojnie. - Swojego faceta miałbym nie poznać?
Babcia wyszła ze sklepu. Chyba Murzyn i "pedał" w jednym sklepie to za dużo. A "Murzyn" śmiał się razem ze mną.

2.
Wielki Piątek, kiosk.
Ja: Nevady czerwone poproszę.
Kioskarka: Nie sprzedam.
Ja: Potrzebny pani dowód osobisty?
K: Nie, nie sprzedam, bo post jest.
Ja: A skąd pani wie, że jestem katolikiem?
K: Ja pana w kościele widuję, to pan będzie tym nowym organistą, nie? No. To powinien pan dziś pościć. Nie sprzedam. Nie mogłabym później spojrzeć proboszczowi w oczy.
Ja: ...

3.
Inny sklep, w którym próbowałem kupić fajki (i udało się!).
Ja: Nevady mentolowe...
Ekspedientka: A dowód?
(spojrzała na mnie wzrokiem typu "i co teraz, gnojku?")
Ja: Eee... a mam dowód!
E: Kurczę... a założyłam się z koleżanką, że udupię dzisiaj pięciu gówniarzy pod rząd.

4.
Uczę się na organistę i w święta dostałem "zadanie specjalne". Pod koniec mszy świętej ksiądz powiedział:
- I dziękujemy Filipowi W. za to, że zgodził się zastąpić naszego chorego organistę. Polecajmy go Bogu w modlitwie.
- A to był dziś jakiś organista? - spytała swojego męża lekko głucha babcia.
- Był... ale tak się darłaś, że go przekrzyczałaś.
(historię opowiedziała mi mama, która siedziała za nimi w ławkach).

dzieła zebrane:)

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 794 (900)

#8993

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii "Krótkie, absurdalne...

1. U weterynarza. W kolejce czekała moja mama z kotem, nastolatek z dobermanem i dziewczyna z małym, wykastrowanym kundelkiem. Chłopak być może wiedział, że z ludzi nie wolno się naśmiewać, ale... nigdzie nie było mowy o psach.
- Ale brzydki pies (rechot). Nie stać cię na lepszego? (śmiech). Oooo, ten kundel nie ma jaj! (rechot)
- Taaaak - westchnęła dziewczyna. - Coś was łączy.
Cham "zgasł" natychmiast.

2. Historia z dzisiejszego dnia. Po uroczystym zakończeniu roku szkolnego klas maturalnych poszedłem z kolegą do baru, żeby, mówiąc kolokwialnie, oblać fakt ukończenia liceum.
- Piwo dla absolwentów! - krzyknęliśmy już przy wejściu.
Barman spojrzał najpierw na mnie, później na mojego kolegę, wreszcie na nasze "teczki" z wdzięcznym napisem "ABSOLWENT".
- Witam, witam! Dzisiaj jeszcze jako klienci, czy od razu składacie CV?

dzieła zebrane

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 930 (1044)

#8501

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieliśmy z mamą ulubioną księgarnię. Mówię "mieliśmy" ponieważ odkąd pojawiła się w niej nowa sprzedawczyni - zupełnie straciliśmy do niej zaufanie. Kilka tygodni temu mama udała się do owej księgarni w celu zakupienia albumu na prezent i chciała, aby sprzedawczyni pomogła jej w wyborze. Akurat u paniusi na zapleczu przebywał z wizytą jej chłopak. Chyba nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł.
- Dzień dobry - powiedziała mama.
- Chwila! - rozległ się głos z zaplecza, a zaraz potem mama usłyszała słodkie szeptanie o kochaniu, misiach i tym podobnych.
- Czy mogłabym rzucić okiem na albumy o podróżach? - spytała mama.
- Proszę niczego nie dotykać, ja zaraz do pani wyjdę! - odparł jej ten sam głos z zaplecza.
Mama czekała ładnych dziesięć minut, w tym czasie zdążyła przyjść inna klientka.
- Proszę pani, tu są klienci! - zawołała zniecierpliwiona mama.
- Zaraz! Nie widzi pani, że załatwiam sprawę?
"Sprawa" z lekka z się przeciągała, w końcu mama, która ma (na nieszczęście sprzedawczyni) bardzo dobry słuch usłyszała jeszcze cichszy szept na zapleczu:
- Czekaj chwilę, tylko obsłużę tę upierdliwą wariatkę.
Paniusia wyszła i tonem jak gdyby nic się nie stało zapytała:
- Pani coś chciała?
- Nie. Już nic.
Mama trzasnęła drzwiami i opuściła księgarnię raz na zawsze.

Księgarnia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 458 (600)

#8506

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia jest raczej do śmiechu, niż piekielna, ale zaryzykuję. Dwa dni temu po raz pierwszy od powrotu ze szpitala wyszedłem z domu sam, bez "obstawy". Wyglądałem dość kiepsko, zwłaszcza że poruszam się teraz o kulach. Wstąpiłem do sklepu po fajki.
Ja: Nevady czerwone poproszę.
Ekspedientka: A osiemnaście jest?
Ja: (z uśmiechem) A nie jest? Jak pani sądzi na oko?
E: Na oko, to będzie z pięćdziesiątka, ale zna pan przepisy.

Jakiś tam

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (875)

#8507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia mojego kumpla, który udał się do salonu [tu nazwa sieci] w celu zakupienia ładowarki.
Tomek: Najprostszą ładowarkę do Nokii proszę, o taką (pokazuje końcówkę uszkodzonej ładowarki).
Sprzedawca: Będzie 20 złotych, zaraz przyniosę.
Tomek rzucił banknot na ladę, sprzedawca zgarnął pieniądze i poszedł po ładowarkę. Minęło 5 minut.
S: Niestety, nie mamy w tej chwili.
T: A pieniądze?
S: Jakie pieniądze?
T: Położyłem tu 20 zł, a pan je wziął.
S: Jestem pewien, że nic pan tu nie kładł.
T: Banknot leżał na ladzie! I proszę, żeby pan mi go oddał!
S: Ja lepiej wiem, co leżało na ladzie, bo to moja lada, nie pańska.

Tym razem Tomek miał farta, bo jakaś pani ośmieliła się stanąć po jego stronie - jako świadek, że rzeczywiście kładł tam pieniądze. Trzeba tylko dodać, że sprzedawca, oddając co nie jego, miał wyjątkowo kwaśną minę. Zwłaszcza, że musiał przeprosić za "pomyłkę".

brak danych

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 649 (753)

#7717

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historię opowiedział mi znajomy lekarz pediatra, do którego mam pełne zaufanie i jestem święcie przekonany, że on tego nie wymyślił. Przyszedł do niego pacjent z córeczką. Kiedy doktor badał dziecko, facet spytał "przy okazji", czy to normalne, że jego żona ma okres przez dwadzieścia (!!!) dni w miesiącu.
- Przepraszam... że niby ile?! - spytał lekarz.
- Dwadzieścia, dobrze pan usłyszał. Wie pan, ja nigdy nie byłem dobry z anatomii, ale wydawało mi się, że miesiączki to krócej trwają... dziesięć, dwanaście dni.
Doktora zamurowało, ale nie skomentował tej dość pokaźnej niewiedzy pacjenta (swoją drogą, młodego).
- To zawsze tak jest?
- Co najmniej pół roku.
Doktor natychmiast kazał umówić żonę na wizytę do ginekologa, a że miał akurat takowego kolegę, obiecał, że się z nim skontaktuje i postara się jak najszybciej zapisać panią X na badanie. Wymienili się numerami, facet podziękował. Lekarz obietnicę spełnił, po czym zadzwonił do faceta, żeby poinformować go o terminie wizyty.
- Pan wybaczy, doktorze... - powiedział facet. - Tego ginekologa to już nie trzeba. Udawała, żmija jedna, żeby się od małżeńskich obowiązków wymigać.

Dlaczego, do cholery, nie powoływała się na przekonania filozoficzno-religijne? Argument stary jak świat, ale za to trudny do podważenia.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 483 (677)

#7698

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracałem do domu z gitarą na plecach i wstąpilem po drodze do sklepu po wodę.
Ekspedientka: Przepraszam, tu z bronią nie wolno...
Ja: Z jaką bronią?
E: To co pan trzyma na plecach to chyba karabin, nie?
Odwróciłem się do niej plecami, żeby dobrze widziała.
Ja: Tak się składa (śmiech), że to jest gitara.
E: Akurat. Już tu taki jeden był, co niby komórkę trzymał w etui, a tam był scyzoryk i on mi tym scyzorykiem groził! Źle panu z oczu patrzy...
(Co prawda, to prawda - z brodą i w glanach wyglądałem jak rasowy rozbójnik!)
Wyjąłem zatem zawartość mojego pokrowca i pokazałem jej.
E: Rzeczywiście, gitara... Ale to prawdziwa?
Ja: (śmiech) Co mam pani zagrać?
W sklepie chwilowo nie było nikogo. Babka chyba jest fanką Kaczmarskiego, bo wybrała sobie "Jałtę" z jego repertuaru. Tutaj się na szczęście dogadaliśmy - ja też go uwielbiam.

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 586 (824)

#7504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiejszego ranka. Zapisałem się do lekarza rodzinnego, poszedłem; kolejka spora - dobra, czekam. Chwilę po mnie przyszła starsza pani i ojciec z ok. 7 - letnią dziewczynką na rękach. Dziecko blade, widać, że ma wysoką gorączkę. W mojej przychodni generalnie jest tak, że nikt nie patrzy na numerki, pacjenci wchodzą w takiej kolejności, jak przyszli. Tak się jednak złożyło, że według listy ja miałem być pierwszy, później ta paniusia, a za nią ojciec z córeczką. Dziewczynka zaczęła wymiotować, więc ojciec zapytał, czy mogliby wejść przede mną. Miałem czas - spoko, co mi szkodzi. I wtedy rozpętało się piekło...
Lekarka: Pan W., zapraszam,
Ja: Przepraszam, niech lepiej ten pan wejdzie przede mną.
Dziewczynka wyglądała jak nieprzytomna, więc pani doktor od razu ich przyjęła.
Staruszka, która stała za mną: A pan to ma tak dużo czasu?
Ja: Jak widać mam.
S: Patrzcie no, teraz każdego bachora z byle katarem zacznie przepuszczać, a ze mną to już nikt się nie liczy!
Ja: Widziała pani, jak ten dzieciak wyglądał?
S: A co mnie obchodzi cudzy bachor? Ile można w kolejce czekać?! Może ja też źle się czuję! Skąd pan wie, że nie mam raka, co?!
Ja: Jakoś po pani nie widać.
S: No co za cham! Za moich czasów to młodzież starszych szanowała! A poza tym, dla dzieci jest inna przychodnia.
(w której, na marginesie, kolejka zajmowała dwa korytarze i jeszcze kawałek)
Jakiś pan: Da pani spokój, co pani szkodzi poczekać? Ja też czekam i jakoś rogi mi od tego nie rosną.
S: To karygodne! Jak można tak starszych ludzi traktować?! Ja to zgłoszę! Zgłoszę i już, bo to nie do pomyślenia!
Nikt nie skomentował. Minęło 10 minut.
S: I teraz będą tam siedzieć Bóg wie jak długo. Co on na ploty przylazł?! Ja też chora jestem! I mnie nikt po znajomości nie przepuści!
Jakiś pan: Jak pani taka chora, to niech siedzi cicho.
Oberwało się wszystkim. Mnie - wiadomo za co. Tamtemu panu - za to, że stanął po mojej stronie. Ojcu z córeczką - bo ośmielił się poprosić o przepuszczenie. Przypuszczam, że również pani doktor, za to, że nie przestrzega zasady "numerków".

poczekalnia

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 588 (696)

#6589

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kancelaria parafialna. Młode narzeczeństwo negocjuje z księdzem cenę uroczystości ślubnej.
[P]rzyszły pan młody: - Czy nie wydaje się księdzu, że ta cena jest za wysoka jak na skromny ślub. Nie chcemy nic widowiskowego, skromne przybranie, tylko rodzina i przyjaciele.
[K]siądz: - Ja rozumiem, że dla państwa to szczególny dzień i że chcieliby państwo obyć się bez większych problemów, ale takie są ceny.
[P]: - Nic ksiądz nie rozumie.
[K]: - Rzeczywiście, nie odczuwam tego tak jak pan, bo nigdy się nie żeniłem, ale...
[P]: - W takim razie, po co księdzu tyle pieniędzy?

kancelaria parafialna

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 882 (1166)

#6610

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do biblioteki przychodzi odpicowana [P]aniusia w średnim wieku.
[P]: Ja chciałam wypożyczyć "Lalkę" Sienkiewicza.
[B]ibliotekarka: O czymś takim jeszcze nie słyszałam.
[P]: Przepraszam, ale to jest podstawowa wiedza! Kto panią do pracy przyjął? Nawet moja córka wie takie rzeczy!
[B]: Jak kiedyś do mnie przyjdzie, na pewno ją rozpoznam.
Oburzona paniusia wyszła z biblioteki. Bibliotekarka spojrzała na mnie zrezygnowanym wzrokiem.
[B]: Całe szczęście, bo gdybym jej dała "Lalkę" Prusa pewnie wykłócałaby się, że dostała złą książkę.
Okazało się, że takie akcje wcale nie są rzadkością.

biblioteka

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 856 (1062)