Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

anq

Zamieszcza historie od: 6 kwietnia 2012 - 21:31
Ostatnio: 7 kwietnia 2016 - 12:38
  • Historii na głównej: 21 z 61
  • Punktów za historie: 21001
  • Komentarzy: 194
  • Punktów za komentarze: 1112
 

#53422

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji zbliżającego się roku szkolnego postanowiłam dodać historyjkę o dojazdach.

W kwietniu skończyłam liceum, jednak była to szkoły na tyle specyficzna, że zajęcia zaczynały się czasem o 7 rano. W mojej klasie były osoby dojeżdżające z okolicznych wsi. W jednej wsi X bus kursował prawie co dwie godziny. Jeden był o 5:00, następny o 6:50 i tak co 110 minut. Mieszkały tam dwie dziewczyny, których rodzice nie mieli samochodów, i dojeżdżały do szkoły autobusem. Odległość X od szkoły to jakieś 20-25 minut komunikacją. Jeździły więc autobusem o 6:50 i spóźniały się na lekcje 10-15 minut. Pani wychowawczyni bardzo się to nie podobało, i kazała im jeździć autobusem o 5 rano.
Na pytanie, co mają robić od 5:20 do 6:30 (bo wtedy była otwierana szkoła) dostały odpowiedź "no jak to co? siedźcie pod bramą i czekajcie!"

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 670 (788)

#52335

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój pies jest agresywny. Mój pies nienawidzi dzieci. Mój pies najchętniej zjadłby dziecko. Mój pies to jamnik. Nie wiem czemu ma takie podejście, więc na spacer wychodzi tylko i wyłącznie na smyczy i w kagańcu jakieś 15-20 m od placu zabaw (ogrodzonego). Po psie sprzątam, ale nie to jest przedmiotem opowieści.

Mój pies sobie wesoło biega na kilkumetrowej smyczy, ja stoję oparta o murek, od czasu do czasu zmieniając pozycję, żeby pies pobiegał trochę dalej. Idzie pani prowadząc za rączkę 3-4 letnie dziecko i tak do niego rzecze:

- Zobacz Stasiu jaki ładny piesek, zobacz jaki fajny!

Okej, póki stoją daleko i dziecko nie zbliża się do psa, to niech sobie patrzą, ale natychmiast zwiększam czujność, bo nie wiadomo co dziecku ani psu do głowy strzeli.

- Przepraszam, czy Staś może pogłaskać pieska?
- Wolałabym nie, on jest agresywny, nie lubi dzieci, boję się, że mógłby coś zrobić, może podrapać, przewrócić, naprawdę wolałabym żeby nie był głaskany.
- No ale przecież to mały pies, a do tego ma kaganiec, co taki może zrobić? No idź Stasiu pogłaszcz sobie pieska!

Na co Staś radośnie drepcze do mojego psa, który zaczyna warczeć, jeżyć sierść.
Skróciłam smycz, psa wzięłam na ręce i mam zamiar się oddalić, rzucając pani "no tak, ma kaganiec, bo jest AGRESYWNY".

- O, pani go przytrzyma, to Staś sobie pogłaszcze! - I już chce podnosić dziecko na wysokość moich ramion z psem.

Zwątpiłam i po prostu uciekłam, bo naprawdę nie chciałabym, żeby mój pies zrobił cokolwiek jakiemuś dziecku.

Skomentuj (54) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 795 (849)

#50979

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam dziś na zakupach. Miałam przy sobie torbę na laptopa i zwykłą torebkę. Usiadłam na ławeczce w centrum handlowym, torbę na laptopa postawiłam obok ławki i szukam okularów w tej pierwszej, malutkiej torebeczce. Wstaję, patrzę, a torby na laptopa nie ma.

I tu gratulacje panie złodzieju! Zakosił pan 3 moje portrety w antyramach. I starą torbę na laptopa.
Ten to ma szczęście, tak się obłowić.

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (689)

#44791

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie zaznaczam, że nie mam ABSOLUTNIE NIC do matek karmiących piersią publicznie. Naprawdę, ich widok był mi tak obojętny jak to, czy dekoracje w galeriach handlowych są niebieskie czy czerwone, czyli po prostu miałam to w wiadomej części ciała. Nie wyganiam ich do "specjalnych miejsc" - czyli po prostu toalet, bo ja również nie chciałabym jeść w takim miejscu. Nie mówię "wyciągają cyca". Do dzisiaj.

Byłam dzisiaj na zakupach, jako że nie kupiłam jeszcze prezentu dla pewnej osoby. Po zakupach poszłam z siostrą coś zjeść, również w galerii. Zasiadłyśmy przy długim stoliku, cztery miejsca, a nas dwie, więc siedziałyśmy naprzeciw siebie, no i zaczęłyśmy jeść. Przyszła pani z wózkiem, zapytała, czy może się dosiąść. No dlaczego nie, przecież miejsce wolne jest. Po czym pani wyjęła dziecko z wózka, i zaczęła je karmić. I tu by było wszystko okej, gdyby pani się zasłoniła jakąś chustą, pieluszką czy czymś. Ale nie. Ale to nie to było najstraszniejsze. Dziecko possało chwilę, po czym przestało. Myślicie, że pani "schowała pierś"? Nie - zaczęła się bawić w "gdzie jest bobas" z piersią radośnie bujającą się.
Jakoś odechciało mi się tych frytek.

sklepy

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 738 (1028)

#42591

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Powiedzcie... za co ci nauczyciele biorą kasę?
Nie chcę generalizować, bo moja mama jest nauczycielką.
Nauczycielka biologii przez całą lekcję nazywała wydrę BOBREM. Na moją uwagę, że bóbr wygląda inaczej, wstawiła mi naganę - przeszkadza na lekcji.

3 LICEUM.

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 710 (846)

#41826

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś historia nie moja, a mojej najlepszej przyjaciółki, którą traktuję jak siostrę. Jest ode mnie 2 lata starsza, skończyła szkołę i od roku ma chłopaka.

Pewnego dnia nie dostała okresu, potem zaczął ją boleć dół brzucha, była ciągle zmęczona i senna, drażliwa. Oczywiście co się robi przy takich objawach? google.pl
Objawy wskazują na ciążę. Nie pytałam, czy współżyli z zabezpieczeniem, czy bez. Dziewczyna strasznie się stresowała, bała, ja z nią. Powiedziała chłopakowi, że chyba jest w ciąży, że objawy takie i takie, że chciałaby zrobić test, ale żeby nie była wtedy sama. I co chłopak na to?
"Nie. To nie moje. Puściłaś się szmato."

Test zrobiła ze mną. Tzn, nie przy mnie, ale czekałam obok łazienki. Okazało się, że nie jest w ciąży, poszła do ginekologa, a to "jedynie" torbiel jajnika.
Odpowiedzialność, nie?

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 521 (793)

#39507

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawet nie wiem, jak to opisać. Ludzie są debilami.
Ocieplają blok naprzeciw mojego, więc rusztowania i te sprawy. Idę dziś, około 7:30 do szkoły, przede mną robotnik pijany w sztok, zataczający się od prawej do lewej, na całej szerokości chodnika. W końcu się przewrócił, na twarz, krew się leje.
Podprowadziłam do ławki, dałam chusteczkę, poszłam do szkoły.

Właśnie dowiedziałam się, że robotnik nie żyje. Spadł z 5 piętra rusztowania.

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 687 (763)

#36154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Absurd.
No po prostu absurd.
Od 2 dni jestem na wakacjach w nadmorskiej miejscowości. Obudziłam się dzisiaj rano, z comiesięczną przypadłością kobiet. No nic - umyłam się, ubrałam, zaglądam do opakowania - został mi jeden tampon. 15 minut później człapałam do najbliższej drogerii, czy miejsca, gdzie można kupić tampony. Przeszłam trzy sklepy (żadnej drogerii), JEST! znalazłam! Poprosiłam o niebieską paczuszkę, i tu zaskoczenie.

Sprzedawczyni: - Dowód.
Ja: - Słucham?
Sprzedawczyni: - Dowód! Ja ci nie sprzedam! To jest dla DOROSŁYCH!

Wyszłam.

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1108 (1180)

#35502

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niania, część druga.
Moja mama ma dobrą koleżankę, która 6 lat temu powiła chłopca, Mateuszka. Pani owa pracuje u jubilera, i nie ma z kim zostawiać dziecka, starszy syn za tydzień wyjeżdża i olaboga kto z nim zostanie?! Mama powiedziała, że ja szukam pracy w charakterze niani, więc mi powie. Pani dała telefon kontaktowy, więc jeszcze tego samego dnia dzwonię do owej pani, i umawiam się. 7 zł za godzinę, mam pracować od 9 do 14. No dobrze, nie jest tak źle.

Następnego dnia o 9 byłam u pani. Poinstruowała mnie co i jak. Wszystko było okej. Śniadanie dla małego zrobione, więc ja muszę właściwie tylko siedzieć i patrzeć, czy nic sobie nie zrobi. Zabawki na podłodze, Mateusz się bawi. Normalny, zdrowy chłopiec, nie żaden opóźniony w rozwoju, rozumiał, co się do niego mówi, chętnie się bawił, oglądał ze mną bajki, ja mu czytałam, itd. Ale mówił tylko "jeść", "pić", "siku", "kupę", "bajkę", "tak" i "nie". No ale nic, może nieśmiały, w końcu widzi mnie pierwszy raz na oczy.

Jakież było moje zdziwienie, gdy na słowo "ubikacja" dostał spazmów.
- Kupę
- No to chodź, pójdziemy do ubikacji.
I tu ryk, płacz, skowyt, pisk, no nie do opisania.
No to może nocnik? No przecież tu stał, niebieski taki, na rogu. Ale 6-latek do nocnika?
Też nie chciał.
I nagle spurpurowiał, napiął buzię, i po chwili hm... nieładnie pachniał.
No cóż, co miałam zrobić, szanowna mamusia nic mi nie powiedziała, więc poszłam i go umyłam. Moje zdziwienie, gdy zobaczyłam... pieluchę na pupie sześciolatka, było... niewyobrażalne. No nic, poszliśmy na spacer, pobawiliśmy się, poczytałam mu, przyszła piekielna mamusia.

Ja - Wie pani co, dzisiaj Mateusz załatwił się w pieluchę, a przecież on ma 6 lat...
PM - A, nie powiedziałam ci, no bo Mateuszek nie umie korzystać z toalety.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 821 (879)

#33035

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rok temu chrześniak mojej mamy się ożenił. Razem z żoną, matką, ojcem, siostrą mieszkali w domu (na wsi) obok mojego pradziadka. Co ważne, dom stary, z czasów I wojny światowej, stodoła, chlewik, no zwykły, stary wiejski dom. Dziadek mieszkał sam, nie chciał opiekunki, twierdził, że chce umrzeć z godnością.

No i zmarło mu się, w wieku 92 lat, w styczniu. Dziadek pochowany, rodzina mieszkająca obok na pogrzebie się nie pojawiła. Moja ciotka, na którą owa ziemia została zapisana, chce sprzedać razem z dużym polem za 110 tys zł. Dała ogłoszenie przed domem, numer telefonu.
Wczoraj odzywa się telefon, od matki chrześniaka (Marta), która była najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Że ona chce przyjechać i się dogadać w sprawie posiadłości. No ok, mama z ciotką się zgadzają, zobaczymy ile pieniędzy zaproponuje, może się sprzeda.

Dzisiaj rano, o 9, przyjechała pani Marta. Wiadomo, herbatka, ciasteczko, co tam u ciebie i tak dalej.
I nagle pani Marta wypala:
M: - No to kiedy Marcin z żoną się mogą tam wprowadzać?
Ewa (mama): - Jak to wprowadzać?
M: - Przecież mówiłam, że chcę się dogadać w sprawie domu.
Ciotka: - A ile proponujesz?
M: - Proponujesz? Przecież tam nikt nie mieszka, to DAJCIE ten dom Marcinkowi!
C: - Martusiu, ale my chcemy go sprzedać, za 110 tysięcy, dajesz tyle i dom jest twój.
M: - Co?! To jest rudera, oddajcie go nam! My wam robimy przysługę, że to chcemy, a wy nie chcecie?!
E: - No to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
M: - A ja was na wesele prosiłam!

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 951 (1009)