Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

blaueblume

Zamieszcza historie od: 9 lutego 2016 - 18:10
Ostatnio: 7 stycznia 2017 - 20:13
O sobie:

Kobieta raczej spełniona i zazwyczaj zadowolona z życia:-)
Miłośniczka nugatowych czekoladek,psów i innych czworonogów, obserwatorka rzeczywistości.
Moje motto:"Żyj i daj żyć innym!"

  • Historii na głównej: 50 z 66
  • Punktów za historie: 15306
  • Komentarzy: 270
  • Punktów za komentarze: 1845
 

#75277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z dzisiaj, która prawie zepsuła mi przyjemność z piąteczku.
Historię dodaję za zgodą koleżanki, której dotyczy.

Pracuję w jednym pokoju ze świetną dziewczyną, która jednak jest bardzo nieśmiała i wstydliwa; nie znosi po prostu być w centrum uwagi, a kiedy musi publiczne wygłosić kilka zdań, jest to dla niej ogromna męka.
Ze względu na problemy zdrowotne, koleżanka musi zachowywać określony reżim sanitarny. Niestety nasza wypasiona łazienka jest koedukacyjna i niezamykana. Z tego powodu koleżanka zaopatrzyła się w nawilżany papier toaletowy.

Dzisiaj odwiedził firmę dawny współpracownik. Zakotwiczył w swoim dawnym pokoju - czyli u nas, a że jest osobą bardzo sympatyczną, a do tego zamieszkującą aktualnie w dość egzotycznym kraju, to co chwilę ktoś się u nas pojawiał w celu przywitania się lub zamienienia kilku słów.

Niestety przyżeglowała też pani Zdzisia z księgowości. Piszę niestety, bo mimo wpajanego mi przez rodziców szacunku dla starszych - nie znoszę baby. Jest to typowy komunistyczny beton, gloryfikujący czasy PRL, kiedy to wszystko było lepsze, zdrowsze i normalniejsze.

Pani Zdzisia przepychając się koło biurek, strąciła zadem nasze torebki. Trzeba było pecha, że shopper koleżanki był niezapięty na zatrzask i kilka rzeczy wysypało się na podłogę min. paczuszka tego nieszczęsnego papieru.

Pani Zdzisia rzuciła się właśnie na nie, zanim zdążyłyśmy je podnieść i zademonstrowawszy wszystkim charakterystyczne niebiesko-żółte opakowanie zaczęła głośno odczytywać:
- Alouette feuchtes Toilettenpapier Kamille.
Ponieważ czytała wszystko, tak jak się pisze, najwyraźniej treść do końca nie dotarła do niej, ale i tak wygłosiła tyradę o homoseksualizmie i innych nowomodnych perwersjach, przez które kobiety nie mogą zajść w ciążę (kilka osób wie, że moja koleżanka wraz z mężem stara się usilnie acz bezskutecznie o dziecko).

Na koniec przemowy wyciągnęła oskarżycielsko papier w naszą stronę i dramatycznym głosem, z wyrzutem zapytała:
- I do czego wam takie rzeczy dziewczęta? Do czego pytam się?

Widząc, że koleżance zbiera się już na płacz, zabrałam babie te pechowe chusteczki i wypaliłam dość grubiańsko, ale zgodnie z prawdą:
- Do dupy Pani Zdzisławo. Do dupy!

Pani Zdzisia zapowietrzyła się, zamachała rękami i z wyrazem skrzywdzonej niewinności podążyła do wyjścia.
Kolega dusząc się ze śmiechu, popluł się kawą i zderzył się z nią w drzwiach, prawie ją przewracając. Niestety tylko prawie...

nietaktowny wspólpracownik

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 363 (403)

#75290

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie wiem czy wiecie, ale na 22 września (czwartek) tego roku przypadł Światowy Dzień Bez Samochodu. Ja nie wiedziałam, a że korzystałam tego poranka z komunikacji miejskiej, to zaraz na początku jazdy zostałam poinformowana przez pana kierowcę, że dziś jeździmy legalnie bez kasowania biletu. Ucieszyłam się, że dzień się tak fajnie zaczyna i usiadłam przy oknie.

Co przystanek sytuacja się powtarzała - kierowca informował pasażerów, o tym, że dziś komunikacja za darmo i że nie kasujemy biletów. Większość pasażerów reagowała pozytywnie, niektórzy z lekkim niedowierzaniem, a potem z zadowoleniem. Ot jakieś śmieszki, żarty: "prosimy częściej", "to ja dziś jeżdżę cały dzień" itp.

Pod koniec mojej podróży wsiadła ona - na oko normalna, zadbana kobieta między 35 a 40. Kiedy kierowca po raz kolejny udzielił informacji na temat gratisowych przejazdów w dniu dzisiejszym, ruszyła na niego z tak zwanym ryjem:

- Co Pan sobie ze mnie jaja robisz? Myślisz, że jestem jakaś głupia? Bez biletu, dobre sobie!

Kierowca jeszcze raz ze spokojem próbował jej tłumaczyć o co chodzi, ale kobietka dalej była agresywna, wręcz się nakręcała:
- Tak, ja nie skasuję biletu, a za chwilę wpadną wasze kanary i mi karę przy..... Nie będzie mnie tu jakiś szoferak pouczał, mnie stać na bilet i jak chcę, to sobie skasuję itp.

Kierowca machnął zrezygnowany ręką, a atmosfera się jakaś niefajna zrobiła. Na całe szczęście właśnie wysiadałam.

reakcje pasażerów/komunikacja/dzień bez samochodu

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (238)

#75148

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może ktoś mnie posądzić o jakąś obsesję na tle rowerzystów,albo mam do nich jakiegoś pecha.

Pisałam już o przejściu dla pieszych w pobliżu mojego domu.Przemyślane, z wyodrębnionym szerokim, oznaczonym na czerwono przejazdem dla rowerów, który po obu stronach ulicy przechodzi bezpośrednio i płynnie w ścieżkę rowerową. Nic tylko używać! A figa.

Z niezrozumiałych dla mnie powodów, użytkownicy dla których jest przeznaczone to ustrojstwo bojkotują je nagminnie.

Wczoraj wczesnym wieczorem stanęłam w obliczu watahy sześciu rowerów szarżujących na mnie z przeciwnej strony po pasach dla pieszych.

Z pewnym wysiłkiem manewrowałam między nimi,żeby przemknąć na drugą stronę jezdni.

Może żebym nie była po 12 godzinach pracy, przywaliłabym któremuś torebką...

Niechby tez poczuł się sterroryzowany tak jak ja przez niego !

Przejazd dla rowerów - oczywiście pusty i wolny.

rowerzyści na przejściu dla pieszych

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (174)

#74792

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam jakąś godzinkę temu na spacerze z moim psiakiem. Prawie puste ulice, piękny poranek, więc fajnie się spacerowało.Do czasu...

Kiedy przechodziliśmy przez osiedlowe "dzikie pola" usłyszałam stłumione, basowe szczekanie. Mój pies się zatrzymał i ja też, po czym odwróciłam się,żeby oszacować ewentualne niebezpieczeństwo.

W zasięgu wzroku żadnego czworonoga tylko pan w typie januszowym, w klapkach, krótkich spodenkach, w podkoszulku opiętym na wydatnym brzuchu i z wypchaną reklamówką w ręku.

Ruszyłam by kontynuować przechadzkę,ale szczekanie powtórzyło się, tym razem głośniejsze i częstsze.Mój pies zarył się czterema łapami w ziemię i z mina WTF na pyszczku patrzył na faceta. Ten wyraźnie zadowolony oświadczył psinie :Tak, to ja" i zaszczekał jeszcze parę razy.Pies tylko przekrzywił łepek i przyglądał się temu widowisku.

Kiedy facet zrobił się agresywny, wrzasnął :"No,co z ciebie za pies? Nawet szczekać nie umiesz!" i zaczął warczeć w naszym kierunku, oddaliłam się pospiesznie.

człowiek udający psa

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (204)

#74735

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno pisałam jak to robiłam sobie badanie w pewnej przychodni
(http://piekielni.pl/74692).
Dzisiaj odbierałam wyniki badań i znowu byłam świadkiem-w moim przekonaniu- co najmniej dziwnej sytuacji. Tym razem w rolach głównych nie seniorzy tylko małżeństwo w wieku trzydziestu paru lat.

Stanęłam sobie w kolejce (jedna do rejestracji i odbioru wyników niestety) i w oczy rzuciła mi się pewna para- kawał chłopa i drobniutka babeczka.Kobieta strasznie czuliła się do mężczyzny, przymilnie zaglądała mu w oczy, składała ręce jak do modlitwy,a nawet zaczęła go całować po rękach!On tylko stał i patrzył na nią z góry.Pomyślałam sobie,że kobietka jest najwyraźniej strasznie zakochana w swoim partnerze, skoro nie krępuje się w miejscu publicznym (jakby nie było) dawać wyraz takim czułościom.

Mężczyzna, który stał przede mną,w pewnym momencie odwrócił się i zniesmaczonym szeptem poinformował mnie:
"Ten pan czeka na usg,a jego żona od 15 minut prosi go o pozwolenie zrobienia sobie rentgena zęba, który jest do wyrwania oraz o 30 złotych na to zdjęcie".

Zaraz potem dostałam swoje wyniki i wyszłam z przychodni, podczas gdy "sesja wielbiąco-błagalnicza" w najlepsze trwała, ale w szoku jestem cały czas.

Uprzedzając ewentualne pytania: kobieta narodowości polskiej- nie np.Arabka

żona zależna od męża/służba zdrowia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 210 (244)

#74667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój sąsiad - tytan.

Wczoraj huczna impreza do 2:30 w nocy. Dziś rano - wiertarka o 7:30.

upierdliwi sąsiedzi

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (298)

#74368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Padło dziś na mnie by firmowa pocztę do odpowiedniej instytucji dostarczyć i wysłać w świat.
Niechętnie przyjęłam ten zaszczyt, bo raz, że pogoda niewyjściowa, dwa, że najbliższy urząd przypomina bardziej sklep towarów różnych niż pocztę, z reguły przedpołudniami jest otwarte tylko jedno okienko, więc swoje trzeba odstać, a na dodatek jak się wreszcie dotrze do celu, to w trakcie załatwiania spraw właściwych jest człowiek nagabywany przez panienkę z okienka, a to o ubezpieczenie, a to o założenie konta itp. (Tu chcę dodać ,że do pracowników poczty nic nie mam, rozumiem, że takie a nie inne działania są im narzucone odgórnie, więc cierpliwie powtarzam: Nie, dziękuję).

Dzisiaj były otwarte 2 okienka, a i kolejka nieprzesadnie długa, więc szybko znalazłam się u jednego z nich. Przy sąsiednim okienku zakotwiczył młody napakowany facet, który przyszedł z awizem na przesyłkę.

Obsługująca go urzędniczka po kilku minutach bezowocnego szukania i sprawdzania poprosiła "moją" panią o pomoc. Ta wzięła awizo do ręki i od razu stwierdziła autorytatywnie: "To od Malinowskiego. On ma najdalszy rejon, więc zawsze jako jedyny zjeżdża później". Następnie grzecznie zwróciła do czekającego mężczyzny;
"Przykro mi, ale Pana przesyłki jeszcze nie ma. Musi pan wrócić za godzinę - zresztą na awizo ma Pan zaznaczone odbiór po godzinie 11" (a dochodziła 10).

Facet walnął pięścią w ladę i zaczął pokrzykiwać: "Jesteście wszyscy do niczego. Powinni was pozwalniać. To skandal! Nic się nie da załatwić! Nie będę tu wracać na wasze żądanie itp."
Następnie w drzwiach jeszcze odwrócił się i dodał do urzędniczek
"A wy pierwsze powinniście wylecieć!"

Jedna z kobiet tylko zagryzła usta, druga mruknęła pod nosem: "A niech Pan sobie pokrzyczy, jak to Panu pomoże".
Mężczyzna cofnął się i wygrażając jej dodał: "No, to skandal!!! Jak Pani traktuje klienta Poczty Polskiej?"

Urzędniczka ze spokojem odpowiedziała: "Tak jak Pan jej pracownika".

Facet tocząc pianę z pyska wyszedł. Czy wrócił po 11, nie wiem.

zdenerwowany klient na poczcie

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 140 (178)

#74692

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stare powiedzonko, że "starość się Panu Bogu nie udała" wróciło dziś do mnie z pełną siłą podczas godzinki spędzonej w przychodni lekarskiej.
Jest ona specjalistyczna, a przyjmuje zarówno pacjentów na fundusz jak i prywatnych, więc ruch jest spory.

Do lady rejestracji przepycha się oburzona staruszka, z krzykiem, że ona miała umówione badanie, a gabinet zamknięty na głucho i macha karteczką z przychodni. Rejestratorka wzięła rzeczony świstek i stwierdziła, że godzina się owszem zgadza, ale data już nie - badanie było zarezerwowane na 8 sierpnia. Niespeszona staruszka: "No to mi się pomyliło" i dalej się domaga badania- zaraz, teraz, natychmiast- nie przyjmując do wiadomości, że lekarz jest na urlopie.

W kolejce przede mną kolejna starsza pani- chce się umówić na to samo badanie, co tamta. Tym razem pani miła, grzeczna, uśmiechnięta, ale jest problem, nie może się dogadać z rejestratorką, która uparcie powtarza to samo: 29.08 b.r. godz. 11 , 4 godziny przed badaniem na czczo, a pani na to z nadzieją: "to dzisiaj?". W końcu staruszka prosi - niech Pani mówi głośniej, bo ja nie dosłyszę. Dosłyszała już chyba cała przychodnia, a pacjentka - ciągle nie. W końcu zdesperowana rejestratorka na odwrocie potwierdzenia rejestracji wypisuje dużymi literami najważniejsze informacje. Na to starsza pani z rozbrajającym uśmiechem: "ale ja nic nie przeczytam, bo zapomniałam okularów".

Przeniosłam się pod gabinety RTG i USG, poinstruowana jak każdy z pacjentów, że należy czekać na wywołanie swojego nazwiska i uzbrojona w cierpliwość. Po ok 20 minutach przychodzi kolejna starsza pani i usiłuje wejść do pracowni RTG-ale nie daje rady - brak klamki na zewnątrz. Na zwróconą przez kilka osób uwagę, że czekamy wszyscy i do gabinetu wchodzimy po usłyszeniu swojego nazwiska, stwierdza, że jej się bardzo spieszy ,a dość się w życiu naczekała i atakuje drzwi pracowni USG, mimo ostrzeżeń ,że ktoś jest właśnie badany i czerwonej lampki nad drzwiami z napisem "Nie wchodzić". Ona jednak wchodzi i bardzo szybko wychodzi na werbalnych kopach lekarza.

Czy siada grzecznie i czeka na swoją kolejkę? Nie, idzie robić awanturę do rejestracji...

starsi ludzie a służba zdrowia

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 371 (391)

#74351

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poszliśmy wczoraj z (U)kochanym do kina na wieczorny seans, a że w planach mieliśmy jeszcze piwko ze znajomymi w pubie, nastawiliśmy się na powrót do domu taxi lub środkami komunikacji publicznej.

Po miłym wieczorze - miła niespodzianka - nocny autobus w naszym kierunku właśnie podjechał na przystanek - skorzystaliśmy więc. W autobusie mój towarzysz wsadził słuchawki w uszy i zaczął oglądać jakieś wiadomości, ja zaś siłą rzeczy stałam się mimowolną powierniczką dwóch panów, którzy usiedli za nami.

Pan nr 1: Jak ona mogła! Co ona sobie w ogóle myśli? Przecież jej nie zdradziłem!
Pan nr 2 (pocieszająco): Daj sobie spokój. Nie ta, to będzie inna.
Pan nr 1 (z rozpaczą): Ale ja ją kocham, szmatę jedną! Fajna dupa - sam widziałeś.
Pan nr 2: To kup jakieś kwiaty. Wiesz sam, co one lubią. Może się pogodzicie, może ci wybaczy...
Pan nr 1: Nie będę przepraszał - nie ma za co. Przecież jej nie zdradziłem!
Pan nr 2 (upominająco): Nooo, stary...
Pan nr 1 (z pretensją): Przecież to tylko dwa razy było! Zresztą to jej wina - po cholerę mi grzebała na Facebooku? Ja jej nie zdradziłem!

Logika matematyczna tego gościa (1 + 1 = 0) po prostu mnie rozwaliła. Nie wytrzymałam i się odwróciłam, żeby na własne oczy ujrzeć tego niedojrzałego dupka. A kogo zobaczyłam? Owszem, młodzieżowo ubrany, zadbany i w dobrej wizualnej formie, ale chłop w wieku czterdzieści z małym plusem!

Jak widać wiek nie chroni, no właśnie przed czym? Podłością? Zakłamaniem?

pokrętna logika zdradzającego faceta/zwierzenia w komunikacji

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 250 (342)

#74564

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyjechał do nas w odwiedziny chrzestny mojego ślubnego. Wczoraj zawitał wieczorowa porą, a że był zmęczony po podróży,to po kolacji zaszył się w łazience na dobrą godzinkę a potem poszedł spać.

Spotkaliśmy się przy drzwiach łazienki dzisiejszego poranka.

Zmierzał tam tylko z kosmetyczką pod pachą, więc zapytałam czy może potrzebuje dodatkowego ręcznika. Na co on radośnie stwierdził,że nie potrzebuje, bo wprawdzie nie ma żadnego, ale wczoraj się powycierał tymi co były w łazience (a więc moimi, męża i córki) i, że znowu zamierza zrobić to samo.

Chyba wyszłam w jego oczach na nawiedzoną, ale mimo jego protestów wcisnęłam mu w dłonie świeże ręczniki z bieliźniarki, argumentując,że:
1) mamy dużo ręczników
2) mamy pralkę, więc można je brudzić ("a co wam będę kłopot robił")
3) w naszym domu każdy używa własnych ręczników

Uległ w końcu moim argumentom, choć widać było, że niechętnie.

PS. Na wszelki wypadek zerknęłam dyskretnie w kosmetyczkę czy wziął ze sobą szczoteczkę do zębów.

używanie cudzych ręczników

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 188 (240)