Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

d1ler

Zamieszcza historie od: 15 lutego 2011 - 20:56
Ostatnio: 25 listopada 2015 - 21:07
  • Historii na głównej: 34 z 50
  • Punktów za historie: 29302
  • Komentarzy: 75
  • Punktów za komentarze: 375
 
zarchiwizowany

#25553

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Znajoma ma 7-miesięcznego synka, który niedawno się rozchorował. Ponieważ dzieciak jest adoptowany, każdą wizytę u lekarza znajoma zaczyna od powiadomienia o tym fakcie (choćby po to, że by uniknąć pytań o choroby w biologicznej rodzinie, bo nie ma o tym pojęcia). Odwiedziła kilku lekarzy, każdy coś tam przepisał, młodemu się nie poprawiło. Finał był taki, że trafili do szpitala. Tam pani lekarka na dzień dobry ochrzaniła znajomą, że źle odpowiada na pytania lekarzy i dlatego młody jest nadal chory. Po czym, poinformowana oczywiście o adopcji, zadaje znajomej pytanie:
- A czy pani karmi go piersią?
Jeśli poprzedni lekarze tez tak "uważnie" słuchali, to nic dziwnego, że skończyło się szpitalem.
Na szczęście dziś rano młody wrócił do domu.

Szpital w K.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (205)
zarchiwizowany

#25349

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia z zeszłego roku:
Zimowymi wieczorami zaczęliśmy słyszeć dochodzące "gdzieś z góry" (czyli z wyższych pięter) szuranie. Niezbyt uciążliwe, ale jednak. Odgłos był taki, jakby ktoś przesuwał coś tam i z powrotem, dosyć szybko. Niestety nasłuchiwanie na klatce schodowej niewiele dało, bo przez drzwi nie było nic słychać. Szuranie pojawiało się prawie codziennie ok 22 - 23 i trwało zawsze co najmniej kilkanaście minut. Zaczęliśmy snuć teorie, że może ktoś podłogę froteruje albo któraś sąsiadka dorabia sobie tkaniem na krosnach czy co?
Nadeszła wiosna. Moja wtedy-jeszcze-żona spotkała przed blokiem sąsiada z piętra wyżej (ale "po skosie") i rozmawia z nim, że tak zeszczuplał itd. A on na to:
- A bo kupiłem sobie wiosła i całą zimę trenowałem.

Po podłożeniu pod wiosła kocyka szum ustał :)))

blok

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (145)
zarchiwizowany

#24726

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracuję w małym, ale dość ekskluzywnym hoteliku. Niedawno dostaliśmy maila z Arabii Saudyjskiej, w którym gość pyta, czy możemy udekorować pokój, bo przyjeżdża do swojej polskiej narzeczonej. Ma być morze świec, miliardy płatków róż, itp cuda na kiju. Ogólnie full wypas.
U nas poruszenie, bo sadząc po "tonie" wypowiedzi i oczekiwaniach, ani chybi jakiś szejk nas nawiedzi, co to petrodolarami obsypuje wszystkich dookoła. Szefowa po zrobieniu rozeznania wysyła odpowiedź, że wszystko da się zrobić zgodnie z życzeniem i że koszt to ok 2000 zł.
Kilka dni później dostajemy kolejnego maila: klient zadowolony, ale czy nie dałoby rady zmieścić się w 30(!) euro?
Najlepiej akcję podsumował mój szef:
- Myślałem, że to szejk, a to koleś, co łopatą szyby naftowe z piachu odkopuje.

Hotel

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (194)
zarchiwizowany

#19845

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Lat temu wiele miałem dziewczynę w innym mieście. Przez 5 lat co weekend wsiadałem w pociąg i jechałem 3 godziny, żeby pobyć z nią te 2 dni. Dostałem kiedyś od niej w prezencie wisiorek na szyję: jakaś duńska moneta (z dziurką po środku) na łańcuszku.
Historia właściwa: wsiadam w pociąg na Centralnym, na Zachodnim do przedziału wchodzi ksiądz. Przez pół godziny nie mówi nic, a potem rozgrywa się taki dialog (K - ksiądz, J - ja):
K: - Widzę, synu, że nosisz krzyżyk (widać było tylko łańcuszek), może chcesz porozmawiać o wierze?
J: - Chętnie (jestem niewierzący, ale lubię czasem porozmawiać na takie tematy).
I rozmawiamy, rozmawiamy, ale widzę, że ten ksiądz (w końcu specjalista od wiary) ma wiedzę niewiele większą od mojej. Żeby zakończyć rozmowę mówię:
J: - Muszę księdzu pokazać co mam na łańcuszku.
I pokazuje te duńską monetę.
K (oburzony): - A co to takiego?!
J: - Proszę księdza, jeśli człowiek wierzy, że siłą sprawczą na świecie jest Bóg, to nosi krzyżyk, tak?
K: No... tak...
J: - A jeśli ktoś wierzy, że to pieniądze rządzą światem, to co ma nosić?
Do końca podróży ksiądz nie powiedział ani słowa... :)

Pociąg

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 231 (281)
zarchiwizowany

#10556

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już kiedyś pisałem pracuję w hotelu na noce. Wczoraj wieczorem przyjechał do nas sympatyczny Anglik, od drzwi zaproponował, żebym mu mówił po imieniu, wesoły, rozgadany, lekko roztrzepany... Zaprowadziłem go do pokoju, on pyta, czy mogę mu na rano zamówić taksówkę. Pytam, czy będzie za nią płacił kartą czy gotówką, na co on, że zobaczy, ile ma kasy. Zagląda do plecaka, klepie się po kieszeniach i stwierdza, że zostawił portfel w taksówce, którą do nas przyjechał. Bardzo się nie zmartwił, bo na szczęście karty miał oddzielnie, a w portfelu było niedużo pieniędzy, bo wymienił na lotnisku tylko trochę. Niestety nie wiedział, jakiej firmy taksówką jechał. Ponieważ wiedziałem, że dopiero co przyleciał do Polski, obdzwoniłem wszystkie trzy korporacje obsługujące lotnisko i za 15 minut pod hotel zajechała ta sama taksówka. Okazało się, ze klient miał szczęście, że tak szybko się zorientował, bo kierowca własnie zjeżdżał do domu i gdybym zadzwonił 10 minut później, to nie zobaczyłby już komunikatu o portfelu, a następnego dnia ma wolne. Anglik zapłacił taksiarzowi za "dodatkowy kurs" dom - hotel, dorzucił coś ekstra i zadowolony poszedł spać. I na tym historia mogłaby się zakończyć, ale...
Siedzę w pracy dziś wieczorem, Anglik wraca "z miasta", zobaczył mnie i mówi:
- Pewnie mi nie uwierzysz, ale dziś przed południem znów zostawiłem portfel w taksówce.
Niestety, tym razem brał taxi na mieście, korporacji oczywiście nie pamięta, więc jej namierzenie się nie uda.

Hotel w Warszawie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (223)
zarchiwizowany

#10552

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść prasbs-a przypomniała mi historię sprzed kilku lat:
Kumpel (dentysta) miał pacjenta, który pracował w salonie Mercedesa. Ten koleś opowiadał, jak kiedyś przyszedł do nich facio, ok 75 lat, w przykusym starym płaszczyku, butach modnych ze 40 lat temu, z teczuszką wyglądającą jakby pamiętała zabory i zaczął oglądać samochody. Oczywiście nikt do niego nie podszedł, ale po ok 10 minutach jednego ze sprzedawców coś tknęło i pyta dziadka, czy mu w czymś pomóc. Dzidek stojący akurat przy S-klasie wypytał o silnik, wyposażenie itd, a na końcu pyta, ile to auto kosztuje. Koleś mu powiedział, a dziadek otwiera teczuszkę i pyta: "To chyba wystarczy?" Sprzedawca mówił, że w teczce "na oko" było na 4 albo 5 takich samochodów.

Salon Mercedesa

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (240)