Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

fanfarelle

Zamieszcza historie od: 24 lutego 2012 - 17:08
Ostatnio: 25 marca 2015 - 12:09
  • Historii na głównej: 11 z 15
  • Punktów za historie: 8623
  • Komentarzy: 106
  • Punktów za komentarze: 709
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
9 października 2013 o 22:14

Może faktycznie warto dodać lokalizację, bo nie wykluczam, że w jakimś mieście można dostać kuriozalny mandat za wyrzucenie do kosza na śmieci. Nie w Warszawie, w Warszawie jest to dozwolone. Ale... Powiedzcie mi, co zrobić, jeżeli w okolicy po prostu NIE MA koszy na śmieci? Nie tylko tych specjalnych, mówię w ogóle o koszach na śmieci? Mam sobie taki prezent zanieść do domu i wyrzucić, czy drałować na przystanek oddalony o 1,5 km z paczuszką w łapce, bo tam chyba jakiś kosz można uświadczyć?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 października 2013 o 0:27

Gorn, w mniejszych miasteczkach zdecydowanie kulturalniejsi. Od przewodników z różnych miejsc w Polsce wiem, że wycieczki szkolne z Warszawy są na przykład bezbłędnie rozpoznawane po zachowaniu. I nie ma się czym chwalić...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
7 października 2013 o 0:25

Natalia, to nie jest nagonka na grupę społeczną, jaką są gimnazjaliści. Wiem, że ci źli się bardziej rzucają w oczy. Tak się niestety zdarzyło, że była to większość, ale też rejon specyficzny, okoliczne gimnazjum to jedno z najstraszniejszych w mieście, w którym rada pedagogiczna zadecydowała np. o wymontowaniu klamek z okien, bowiem regularnie wylatywały przez nie krzesła lub ławki. Być może dlatego mój przykład jest tak jaskrawy. Niemniej do szkoły chodzić muszą, do kościoła nie.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
27 września 2013 o 1:33

Dokładnie. Te limity starczają na zrobienie jednego testu i potem przez resztę semestru nauczyciel kseruje lub drukuje za pieniążki z własnej kieszeni. A nawet jak limity są większe, to i tak nauczyciel musi sam zorganizować sobie papier. W jakiej pracy wymaga się od pracowników dokładania do interesu z własnej pensji?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 września 2013 o 10:35

Masterofflamaster, mi się wydaje, że osoby, które idą do bierzmowania "z musu" raczej stoją w kościele grzecznie i tylko myślami są zupełnie gdzie indziej. Bo jeżeli ktoś w takiej kwestii czuje autorytet rodzica i mu się poddaje, wątpię, żeby w innych kwestiach miał w głębokim poważaniu inne autorytety. Nie wierzę natomiast, że osoba, która w ten sposób zachowuje się w kościele, potulnie słucha się rodziców w każdej kwestii i że rodzice są w stanie takie dziecko do czegokolwiek zmusić, że są w jakikolwiek sposób wydolni wychowawczo. Więc wątpię, żeby w ich przypadku to była kwestia przymusu. Wyobraźmy sobie, że mama zmusza mnie do pójścia do bierzmowania, bo co ludzie pomyślą i co ja bez tego papierka zrobię. Potem natomiast dowiaduje się od sąsiadki, że w kościele siedziałam z buciorami na ławce, rzucałam przekleństwami i plułam na podłogę. Chyba jednak w takiej sytuacji ci ludzie pomyśleliby sobie o mnie gorsze rzeczy, niż w przypadku, gdybym w ogóle do bierzmowania nie poszła.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
22 września 2013 o 23:16

Olka, to nie było właściwe bierzmowanie tylko próba przed bierzmowaniem. Takie próby były trzy i wszystkie trzy wyglądały tak samo. Na samym bierzmowaniu młodzież ubrała się normalniej i nieco normalniej się zachowywała, choć też idealnie nie było. Dla mnie jednak nie ma znaczenia, czy zachowują się w ten sposób na mszy, przed nią czy po niej, czy jest się wierzącym czy nie, kościół jest miejscem wymagającym uszanowania. Nie jestem muzułmanką, nie jestem żydówką, nie jestem prawosławna, jednak wchodząc do meczetu, synagogi czy cerkwi zachowuję się przyzwoicie, ubieram przyzwoicie, tak, jak wymaga tego dana wiara i kultura, bo choć sama nie jestem jej częścią, wiem, że dla kogoś innego to miejsce święte.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 września 2013 o 23:12

Nie mam pojęcia, jak wygląda procedura przygotowania do bierzmowania pod okiem osoby prowadzącej religię w szkole, nie miałam okazji uświadczyć, bo podchodziłam jako osoba dorosła, z własnej woli i nikt mi w związku z tym na ręce nie patrzył. Domyślam się jednak, że to chodzi trochę o to, żeby zniechęcić tych, którzy idą do bierzmowania pod naciskiem albo ślepo za innymi, nie czując tego. Bo dla tych, którzy i tak regularnie chodzą, raczej to nie był większy problem.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 17) | raportuj
22 września 2013 o 23:07

Ja rozumiem, że w małych społecznościach przymus rodziców pod tym względem i strach "co ludzie powiedzą" ma nadal większe znaczenie, jednak - co może powinnam była zaznaczyć - tu mowa o dużym mieście, a w takim uwierzcie, że nawet, jeśli na Was akurat rodzice próbowali wywrzeć realną presję, to jest to problem marginalny. Sporo rodziców "poględzi", żeby "zrobić ten papier" i potem nie mieć problemów i na tym ten cały przymus polega. Jeżeli temu się piętnastolatek poddaje, byle mieć święty spokój i byle już głowy nie suszyli, to jest bardzo niedobrze. Ale inna rzecz mnie uderza. Tak święcie bronicie tego, że mnóstwo gimnazjalistów idzie do bierzmowania z przymusu, bo Wy z przymusu poszliście. Naprawdę wydaje Wam się, że taki chłystek w dresie, siedzący tyłkiem na oparciu, buciorami na ławce, plujący na posadzkę i rzucający k..wami w miejscu dla innych ludzi świętym, robi cokolwiek, bo mu mamusia kazała? Że taki młody człowiek ma w poważaniu jakieś autorytety? Bo ja szczerze, baaaardzo szczerze w to wątpię. Tak na marginesie, kilku z tych chłopaczków kojarzę z osiedla i jednego słyszałam, jak się do mamusi własnej zwraca per 'ty suko', więc to jednak nie o przymus rodziców chodzi. Ci, co poszli do bierzmowania z "przymusu", raczej myślami byli gdzie indziej, mieli wszystko w nosie, ale stali grzecznie, bo przecież "co ludzie powiedzą".

Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
22 września 2013 o 17:56

Też nie bardzo rozumiem. Sami tę datę wybraliście, przecież nikt Wam jej nie narzucał. I zawsze można ją zmienić, jeżeli miałoby Ci to przeszkadzać - choć to tylko data.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
16 września 2013 o 14:06

Igragitara, jakbym chciała, to bym wystawiła. Jeśli uznałabym, że "takiego drobiazgu jak welon" nie warto wystawiać, to wystawiłabym go jako komplet z suknią, byle się pozbyć. Za dużo próbujesz się domyślać. A w mailu jak najbardziej była postawa roszczeniowa, sugerująca, że ktoś łaskawie weźmie suknię, jeśli dodam jeszcze resztę kompletu. Brzydko, nie sądzisz?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
15 września 2013 o 20:02

Igragitara, to jest logika z serii "daj mi palec, wezmę całą rękę".

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
15 września 2013 o 14:21

Marr, uwierz, że wychodziło na minusie ;) Koniec końców znalazła się osoba, która z radością suknię przyjęła, przyjechała po nią, zabrała i była bardzo zadowolona. Niemniej zaskoczeniem jest zachłanność ludzi. Nie dość, że daj za darmo, to jeszcze dołóż coś, żeby mi się chciało za darmo przyjąć, i podaj mi pod nos, bo mi się nie chce pofatygować. Przerażające.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 lipca 2013 o 21:34

Simon, jakbyś przeczytał uważnie historię i komentarze, cała ta wypowiedź byłaby niepotrzebna. Ja nie mam pretensji do przedsiębiorców i rozumiem bardzo dobrze ich problem. Zła jestem na państwo.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
27 czerwca 2013 o 18:10

Mat, próbowałeś kiedyś zwolnić pracownika, który przychodzi do pracy pijany? Najpierw mu musisz udowodnić, że jest pijany. Bo to, że się zatacza, gada od rzeczy i śmierdzi wódą, to jeszcze za mało. Możesz wezwać policję, ale on nie ma obowiązku zostać na miejscu. Może sobie opuścić miejsce pracy. I też mu za to nic nie zrobisz. Naprawdę człowieka, który ma umowę o pracę, nie jest łatwo zwolnić. To tylko nam, pracownikom się tak wydaje. A pracodawcy się boją takie umowy dawać, bo wiedzą, że jak się trafi bezczelny typ, to się go miesiącami będą próbowali pozbyć bezskutecznie. Poza tym Mat, czy Ty w ogóle przeczytałeś historię? Jestem w ciąży. Po dwóch poronieniach i już z komplikacjami na początku, krwawieniami itp., czyli w zasadzie to, żebym tę ciążę przeleżała w całości jest jak najbardziej zasadne. Ale krwawienia przeszły, wszystko wygląda na razie w porządku i chciałabym wrócić do pracy. Tak, chcę pracować. Jak najdłużej. Ba, chcę pracy takiej, żeby nie blokować żadnego etatu i żeby w razie czego, gdybym jednak nie miała wyjścia i na zwolnienie musiała iść, nie wpuściła pracodawcy w koszty. Dlatego w tej sytuacji nawet nie chcę umowy o pracę, może być zlecenie. I uwierz, takich kobiet, które chcą pracować jest na pęczki. Tylko jeśli uczciwie się powie o ciąży, to tej pracy nikt nie chce dać.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
27 czerwca 2013 o 17:52

Butelka, Ty też czytaj ze zrozumieniem. Napisał, że mu się nie zdarza. I mi również nie. Zdarzyło mi się natomiast wracać parę przystanków do sklepu, bo się zorientowałam, że pani wydając mi resztę dała mi w rzeczywistości więcej, niż ja jej dałam (myślała pewnie, że wydaje ze stu, a wydawała z 50). Przechodzenie na czerwonym świetle jest innym kalibrem. Ten przepis ma zapewnić Twoje bezpieczeństwo. Jak przechodzisz na czerwonym, nikomu krzywdy nie robisz, najwyżej to Tobie stanie się krzywda - i Twoja sprawa. Kradnąc zabierasz natomiast komuś to, na co ciężko pracował. Tak długo, jak Twoja moralność nie wchodzi z butami w czyjeś życie, nic mi do tego. Ale to, o czym mówisz, to czysta kradzież. Zrozum, że oszukując państwo nie oszukujesz jakiegoś wirtualnego tworu, nie oszukujesz polityków (oni i tak niestety swoje nakradną), a oszukujesz uczciwie pracujących ludzi. Kradniesz pieniądze, które latami były potrącane z naszych pensji. Między innymi mojej. Dlatego uważam, że to jest naganne moralnie. Zaś w kwestii wynoszenia długopisów z pracy, znowu, może to Twoja moralność. Jak dla mnie to też kradzież, tym razem okrada się przedsiębiorstwo. Ja chyba z tych naiwnych, bo do pracy przynosiłam mnóstwo swoich własnych długopisów, ołówków, gumek, markerów, papieru ksero, papierów kolorowych, brystoli, farb i innych takich, a prawie wszystko, co potrzeba drukowałam na własnej drukarce. Cóż, może taka specyfika pracy.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
27 czerwca 2013 o 15:13

Współczuję. Zajście w ciążę zanim się rozpocznie karierę zawodową to w tym kraju trudny temat, niestety.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
27 czerwca 2013 o 15:09

Mat, czytając Twoje wypowiedzi nie sposób oprzeć się wrażeniu, że żyjesz w świecie wyświechtanych stereotypów, w Twojej rzeczywistości każda babcia to moher, ci co słuchają metalu to sataniści, a Murzyni mają wielkie penisy. Jeśli się zastanowić nad ryzykiem pod względem biologii i zyskiem, cóż, zatrudnienie facetów jest bardzo ryzykowne, często mają zawały i wylewy już w młodym wieku, większa szansa, że się uchlają i nie przyjdą do pracy. Widzisz bezsens tej argumentacji? Twoja jest dokładnie tak samo bezsensowna. O systemie emerytalnym z powyższych wpisów wnioskuję, że też nie masz pojęcia. To, co Ty teraz płacisz, dostają obecni emeryci. Twoja emerytura będzie z tego, co wypracowywać będzie następne pokolenie. Zaś świadczenia takie, jak zasiłek chorobowy i macierzyński idą zupełnie z innej puli i płaci się na nie inne składki, więc czy ktoś będzie na zwolnieniu, czy będzie odchowywał dziecko, na emeryturę to nie wpływa.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
27 czerwca 2013 o 14:55

Drabineczko, fizycznie trochę ciężko, żeby kto inny, niż kobiety w ciąży brały zwolnienia na całą ciążę :D A bardziej poważnie, czy kobieta w ciąży idzie na zwolnienie, kobieta nie w ciąży, czy mężczyzna, pracodawca ma obowiązek płacić wynagrodzenie chorobowe przez 33 dni. Po tym czasie płaceniem zajmuje się ZUS i już pracodawca nie jest dalej obciążony. I wielu woli, żeby taka kobitka jak zajdzie w ciążę, zawinęła się na zwolnienie na cały okres jej trwania, żeby móc sobie zatrudnić kogoś na zastępstwo i mieć pracownika, któremu nie trzeba dostosowywać warunków i godzin pracy oraz zastanawiać się, czy przypadkiem któregoś dnia niespodziewanie nie wydarzy się coś, co sprawi, że ciężarna następnego dnia w pracy się nie będzie mogła stawić. Dlatego wielu pracodawców naciska na kobitki, żeby brały zwolnienie jak najszybciej.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
27 czerwca 2013 o 11:44

Meena, od kiedy się zmieniły przepisy, że tylko 14 dni? Może nie jestem na bieżąco? Zawsze było 33. Nie miesiąc, jak ktoś wyżej próbował się wymądrzać, nie 14, tylko właśnie 33 dni wynagrodzenia chorobowego, potem dopiero jest zasiłek chorobowy płacony przez ZUS. Tak samo, jak w przypadku każdej innej choroby, tylko wysokość inna, bo w ciąży wynosi 100% wynagrodzenia, a normalnie 80%.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
27 czerwca 2013 o 11:41

Podaj dane statystyczne, bo jestem przekonana, że to, o czym mówisz, to margines.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
27 czerwca 2013 o 11:39

Nie pomnę, bo czytałam na komórce i teraz nie dokopię się. Ale znalazłam teraz rozmowę z ginekologiem (pt. "Kobiety w ciąży wymuszają 9-miesięczne zwolnienia lekarskie? <<Widzę coś odwrotnego>>"), który twierdzi, że kobiet kombinujących, żeby pójść na zwolnienie jest niewiele, za to częstym zjawiskiem jest wymuszanie zwolnienia przez pracodawców (sic!) i takie, że kobiety nie chcą za żadne skarby iść na zwolnienie mimo wskazań lekarskich. A takim, które potrzebują odpocząć, zazwyczaj wystarczają krótkotrwałe zwolnienia na złapanie oddechu (mdłości, senność i różne bóle potrafią wykończyć) i chcą wracać do pracy. Siedzenie w domu naprawdę nie jest fajne. Właśnie to odczuwam. Ile można czytać książek, sprzątać, gotować i gapić się w sufit? Ile można siedzieć w domu samemu ze swoimi obawami, wsłuchiwać się w każdy objaw? Naprawdę lepiej jest między ludźmi. Myślę, że wiele kobiet tak myśli, jak ja. 9 miesięcy w domu to tortura.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
27 czerwca 2013 o 7:22

Poczytałam wczoraj i się doczytałam, ze ok. 6% kobiet ucieka na zwolnienie w ciazy. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona. Spodziewałam się dużo wyższej liczby. Chyba wszyscy myślimy stereotypowo.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 12) | raportuj
26 czerwca 2013 o 19:56

Odpowiem ogólnie. Nie mam mózgu wielkości orzeszka i dobrze sobie zdaje z różnych możliwości oszukania systemu. Ale po pierwsze brzydzę się oszustwem i nie wyobrażam sobie, żeby nauczycielka, osoba biorąca udział w wychowaniu dzieci, mogła przedstawiać tak beztroską postawę, jak Butelka (swoją drogą może i nie oszukujesz przedsiębiorcy, ale za to oszukujesz Bogu ducha winnych obywateli, między innymi mnie, bo latami te składki, które zamierzasz bezprawnie wykorzystać, płaciłam), a po drugie nie o to w tym wszystkim chodzi. Jest mi wstyd, że w naszym kraju kobiety muszą uciekać się do nagannych moralnie praktyk. Że mamy taka politykę rodzinną, że normą staje się kombinowanie i nikogo to nie dziwi. Że człowiek chciałby zarobić uczciwie, ale nie ma takiej możliwości. Ja rozumiem tych pracodawców, naprawdę. Tak samo rozumiem, czemu tak bardzo się bronią przed dawaniem umów o prace. W ogóle im się nie dziwie. Państwo powinno ich wspierać, chronić przed takim ryzykiem, jakie niesie za sobą ciężarna pracownica. I promowc takie kobiety, które w ciąży normalnie, uczciwie pracują. Wyszłoby to pewnie taniej, niż te wszystkie l4 i byłoby dla wszystkich z korzyścią. Co do umowy o pracę, nie mam złudzeń. Nie chcę teraz nikomu niczego blokować. Jestem gotowa podjąć prace na umowę zlecenia, np. do grudnia (wtedy mam termin porodu) i sobie płacić dalej dobrowolna składkę chorobową. Jeśli trafi mi się tak, że będę musiała iść na zwolnienie, zleceniodawcy to nic nie kosztuje. Jeśli urodzę w trakcie trwania umowy zlecenia a będę pilnie płacić te składkę, dostane jakiś tam macierzyński. Jeśli będę miała umowę do miesiąca, w którym będę rodzić, zleceniodawca może sobie kogoś poszukać i zatrudnić jak chce, nikomu nic nie zablokuje. Ja sobie po macierzyńskim pracę na spokojnie znajdę. Niby i wilk syty, i owca cała, ale takiej pracy też nikt ciężarnej dać nie chce.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 18) | raportuj
26 czerwca 2013 o 16:15

Plokijuty, to jest właśnie wyłudzenie. To jest kompletnie nieuczciwe. Chciałabym pójść do pracy po Bożemu. Poza tym jak wspomniałam, nie chcę siedzieć w domu i myśleć o wszystkich możliwych zagrożeniach, które czyhają na każdym kroku, więc oprócz warunku uczciwości, podana przez Ciebie metoda nie spełnia też warunku potrzeby psychologicznej. W domu się jeszcze nasiedzę. Chyba niestety więcej, niż myślałam, bo zaczynam tracić nadzieję na uczciwą pracę.

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »