Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

fanfarelle

Zamieszcza historie od: 24 lutego 2012 - 17:08
Ostatnio: 25 marca 2015 - 12:09
  • Historii na głównej: 11 z 15
  • Punktów za historie: 8623
  • Komentarzy: 106
  • Punktów za komentarze: 709
 
[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
26 czerwca 2013 o 15:42

Dodaj do tego, że nowego pracownika trzeba nauczyć jego pracy, a za chwilę będzie się przysposabiać kolejną osobę. Po co robić coś dwa razy, skoro można raz? No i zawsze jest ryzyko, że kobitka w pewnym momencie przestanie się nadawać do pracy, zaczną się jakieś kłopoty ze skurczami czy ze skracaniem się szyjki i będzie musiała leżeć, a przez pierwsze 33 dni zwolnienia z tego powodu kasa idzie z kieszeni pracodawcy, więc płaci podwójnie. Z kolei z tym, że płacą podatnicy to nie wyciągałabym tak pochopnych wniosków. Macierzyński przysługuje tylko, jeśli płacisz składki chorobowe. Jak pracujesz na umowie zlecenia, też możesz mieć macierzyński, pod warunkiem, że sobie sam te składki opłacisz a poród odbędzie się w trakcie trwania umowy. Taka kobitka w ciągu swojego życia naprawdę na te składki w sumie wyda duuuuuużo więcej, niż wykorzysta w trakcie urlopu macierzyńskiego.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 22) | raportuj
26 czerwca 2013 o 15:37

P.S. Dodatkową przyczyną takiej polityki pracodawców jest to, że zatrudniając kobietę w ciąży mają niemal stuprocentową pewność, że ZUS im będzie chuchał na kark i próbował doszukać się w tym wszystkim przekrętu. A z tą instytucją naprawdę nikt nie chce mieć do czynienia.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 19) | raportuj
26 czerwca 2013 o 15:29

Chojzor, zatajanie ciąży w przypadku szukania pracy jest zrozumiałe w świetle tego, że po przyznaniu się, tej pracy się nie dostanie, a nie ma obowiązku informowania pracodawcy o ciąży, zaś pracodawca zapytać nie może. A ucieczka na L4 często z niewiedzy wynika. Zauważ, że mało który pracodawca daje umowę od razu na rok czy bezterminowo. Większość wprowadza jakieś okresy próbne, umowę na miesiąc itp. Wiele kobiet boi się, że do tego czasu wyjdzie, że są w ciąży i umowy im nie przedłużą, więc woli zwiać na L4.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
24 kwietnia 2013 o 22:44

A możesz przytoczyć ten przepis, bo nie wpadłam na niego jeszcze? Dziwnym się wydaje. Wiem, że GMO musi być oznakowane. Ale żeby nie wolno było oznakowywać, że "bez GMO" - tego nie słyszałam.

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 7) | raportuj
24 kwietnia 2013 o 21:12

Mierzi, mierzi, co sugerują pierwsze dwa zdania mojej historii. Mam nadzieję, że je przeczytałaś. Reklamy proszków i jogurtów bombardują nas już jednak od tylu lat, że ludzie zdążyli się przekonać na własnej skórze o ich kłamstwie. Co do jajek - nie dość, że nie widziałam wcześniej reklamy jajek, to jeszcze człowiek na pierwszy rzut oka nie zauważy, że coś jest nie tak. Dlatego wybrałam właśnie tę reklamę jako przykład.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
24 kwietnia 2013 o 16:53

Dziękuję, Kikai. Ludzie się tu biją o sposoby chowu, a ja nie o tym przecież piszę. Opis hodowli klatkowej miał tylko na celu wprowadzić w temat tych, którzy nigdy nie zastanawiali się nad tym, skąd pochodzi jajko i dlaczego są takie różnice w cenach. A takich ludzi jest wiele. Mój wpis to był tylko rzucający się ostatnio w oczy przykład, jak reklama manipuluje konsumentem. A z jakiego chowu kupujemy jajka - to już zostawiam każdemu do decyzji. Zdaję sobie sprawę z tego, że sprawa nie jest czarno-biała, jedni mogą sobie pozwolić na wybieranie i rozważanie o tym, w jakich warunkach zwierzę żyło, inni muszą oszczędzać każdy grosz i mają ważniejsze problemy na głowie. Jednak albo temat jest aż tak drażliwy, albo ludzie mają problemy z czytaniem ze zrozumieniem, bo pisałam o reklamie a zrobili ze mnie ekoterrorystkę ;)

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 16) | raportuj
24 kwietnia 2013 o 16:42

Dlaczego zakładasz, że skoro w tym momencie skomentowałam reklamę jajek, nie obchodzi mnie nic innego? Nie da się opisać zła całego świata w jednym krótkim tekście na piekielnych. Ten wpis był o reklamie, która wprowadza konsumenta w błąd. Jakby reklamy sugerowały, że tego "ajfona" produkuje gościu w krawacie, jeżdżący na co dzień ferrari i mieszkający w willi z basenem, Twój komentarz byłby adekwatny w tym miejscu. Na chwilę obecną jednak nie jest.

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
10 kwietnia 2013 o 18:13

To albo musisz całe życie chodzić z kamerką na czole - ot tak, na wszelki wypadek, albo mieć mega intuicję, która Ci podpowie, że właśnie teraz warto coś nagrać ;)

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
10 kwietnia 2013 o 18:10

Poczta w pewnej miejscowości podwarszawskiej. Akurat tak się trafiło, że z ich usług musiałam skorzystać, ale był to pierwszy i ostatni raz, bo mieszkam daleko stamtąd :)

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
10 kwietnia 2013 o 18:08

Ja dostałam wyrównanie po dostarczeniu dyplomu, więc w ostatecznym rozrachunku też dostałam normalną pensję - no, jeśli się czepiać to gdybym wkładała co miesiąc pensję na lokatę to stratna jestem parę groszy ;)Ale miałam jasną i czytelną informację z Kuratorium Oświaty, że na podstawie zaświadczenia z uczelni, bez dyplomu, moich kwalifikacji oficjalnie uznać nie mogą. Twoja historia pokazuje mi, że być może jak wszystko w tym kraju to też zależy od personalnej decyzji 'urzędnika'.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 8) | raportuj
9 kwietnia 2013 o 12:39

Można wprowadzić nową dyscyplinę dla zawodowych kierowców: tor przeszkód na czas prowadząc z piesuniem na kolanach.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 18) | raportuj
9 kwietnia 2013 o 12:07

Z takimi szczurołapami jest problem transportowy, bo z racji wagi i gabarytów przy każdej zmianie kierunku czy prędkości obijają się jak piłka ping-pongowa od wszystkich możliwych szyb pojazdu. Ale od tego człowiek ma łeb, żeby myśleć. I wymyślił transportery i foteliki dla niewyrośniętych czworonogów, w których dodatkowo stworzenie przypina się karabińczykiem do szelek. I pies bezpieczny, i właściciel. O pozostałych uczestnikach ruchu drogowego nie wspominając.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
6 kwietnia 2013 o 21:16

Jasiek5, takie zaświadczenie uzyskałam, o czym piszę w historii. Ale w tej kwestii nie miało ono mocy. Moc miało jedynie taką, że dzięki temu bez problemu dostałam zgodę Kuratora Oświaty na pracę.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 kwietnia 2013 o 20:07

Ach, dzięki za przypomnienie, o tym zupełnie już zapomniałam. Oczywiście przez tę całą sytuację byłam rok "w plecy", bo staż na następny stopień awansu można rozpocząć tylko we wrześniu i tylko jak się ma pełne kwalifikacje. Nie mając dyplomu nie mogłam rozpocząć stażu. Kolejny stopień zdobywałam z rocznym opóźnieniem. W sumie to też uszczerbek finansowy, bo o rok wcześniej zarabiałabym więcej.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
4 kwietnia 2013 o 12:35

To na pewno było grane już na samym początku i nie podziałało mobilizująco. Być może wiedzieli to, o czym nie wiedziałam wtedy ja, że jestem w stanie uzyskać wyrównanie po dostarczeniu dyplomu.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
4 kwietnia 2013 o 12:27

Ross, z dziekanem też jakieś przeprawy były, z jakiegoś powodu wszystkie dyplomy były spóźnione, ale nie uwzględniam tego w historii, bo nie chcę nakłamać a pamięć zawodzi, nie jestem w stanie przypomnieć sobie dokładnie, o co się 'rozchodziło'. Koniec końców udało mi się uzyskać uznanie moich kwalifikacji po dostarczeniu dyplomu i dostałam wyrównanie, więc już dalej się z nimi nie bujałam, ale byłam przygotowana na poszarpanie się trochę z uczelnią, bo jednak mówimy o stratach materialnych spowodowanych ich opieszałością. Niemniej niezależnie od podjętych działań 'obocznych' i uzyskanych efektów, samo podejście do człowieka jest po prostu piekielne.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
1 kwietnia 2013 o 17:45

Mijanou, toż napisałam plany - jak powyżej. A tłumaczyć się? Z niczego się nie tłumaczyłam. Wykonałam polecenie, pokazując jednocześnie jego idiotyzm. Ale wykonałam, więc nic mi nie mogli powiedzieć, w końcu nie ma formalnych wymagań odnośnie tego dokumentu ;) A jaka będzie szkoła za 10 lat? To pewnie pytanie do wróżki, ja się dowiem za lat 10 dokładnie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
1 kwietnia 2013 o 17:40

Od tego jest nauczyciel, żeby być upierdliwym. Jak kto sam potrafi o siebie zadbać i się nauczyć (lub z pomocą rodziców), istnieje coś takiego jak nauka w domu, nie chodzi się do szkoły, tylko zalicza egzaminy. Większość jednak nie potrrafi się zmobilizować bez bacika nad głową.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 marca 2013 o 12:51

CzarnaArafatka, wbrew pozorom to jest pocieszenie, bo jego dziewczynę przyjęli do szpitala i się nią zajęli, a nie posłali np. do fizycznej pracy.

[historia]
Ocena: -2 (Głosów: 8) | raportuj
28 marca 2013 o 9:02

Obsługa miła jak w pewnym warszawskim szpitalu. Ale szpital szpitalowi nierówny. Wiadomo, na atmosferę wpływają ludzie tam pracujący. Moja przyjaciółka z plamieniami w ciąży popędziła późnym wieczorem na izbę przyjęć. Wiadomo, nerwy ogromne, ona spanikowana, jej partner też. Z całych tych nerwów na amen zapomniała torebki, wobec czego bardzo inteligentnie pojechała do szpitala bez jakichkolwiek dokumentów, ubezpieczenia, dowodu itp. Dotarli do szpitala, gdzie weszła do rejestracji i się zorientowała... Pani w rejestracji widząc jej nerwy uspokoiła ją, że nie szkodzi, jeśli tylko pamięta swój pesel to zarejestruje ją "na słowo", żeby się nie denerwowała. Dokumenty były dla tej pani mniej istotne, niż spanikowany człowiek. Niestety okazało się, że lekarz poszedł właśnie na cesarskie cięcie, więc pani z rejestracji wyszła i powiedziała, że będzie mógł przyjąć dopiero za kilka godzin, więc radzi im, żeby pojechali do innego szpitala, bo szkoda czasu i przeciągających się nerwów. Tak też zrobili. Niestety w drugim szpitalu nie było mowy o konsultacji z lekarzem bez dokumentów. Nie ma co się o to pieklić, cóż, takie prawo, człowiek bez kawałka plastiku i papierka nie istnieje. Ale panie były wyjątkowo nieprzyjemne. Ochrzaniły dziewczyninę od góry do dołu, że gdzie ma głowę i jak może tak bez dokumentów jeździć. Nakrzyczały, że dlaczego tak długo zajęło jej dotarcie do szpitala, bo w takich sytuacjach trzeba przyjeżdżać natychmiast, po czym siedziała w poczekalni i nikt na nią nie spojrzał, póki jej partner nie pojechał do domu po dokumenty i z nimi nie wrócił. Następnie ochrzaniono ją, że po co sieje panikę, owszem, krwawi, ale dziecku serce bije - i posłali do domu, nawet bez zwolnienia. To rzeczywiście dziwne, że kobieta wpada w panikę, gdy jest w ciąży i zaczyna krwawić. Bardzo dziwne. A serduszko postukało jeszcze tylko kilka dni. Trzymam mocno kciuki za Waszą pociechę. Dobrze, że dziewczyna jest w szpitalu.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 28 marca 2013 o 9:02

[historia]
Ocena: 19 (Głosów: 21) | raportuj
27 marca 2013 o 16:09

Shakkaho, a jak kupisz hamburgera w McDonaldzie, ale nie zdążysz go zjeść, bo potkniesz się o własną sznurówkę, złamiesz łapę i pojedziesz prosto do lekarza, to będziesz domagał się potem możliwości zwrócenia tego hamburgera? Lektor przyjeżdża na zajęcia (ergo: poświęca czas i pieniądze na dojazd), jest przygotowany, jest w gotowości do pracy. To, że nie możesz z jakiegoś powodu z tego skorzystać, nie oznacza, że masz nie zapłacić za te zajęcia. Co innego, jak odwołasz je odpowiednio wcześniej - kiedy lektor się jeszcze nie zaczął przygotowywać i nie stracił czasu i pieniędzy na dojazd. Ma wtedy szansę na to, żeby znaleźć sobie jakieś odpłatne zajęcie. Wydawało mi się to oczywiste. Swoją drogą nie rozumiem pracodawcy, który w takiej sytuacji nie daje swojemu pracownikowi (zleceniobiorcy itp.) wynagrodzenia. Jego głowa powinna być w tym, żeby potem należność z klienta ściągać, nie lektora.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 marca 2013 o 13:27

Pedagog szkolny nie mógł zaprowadzić dziewczęcia do po diagnozę. Mógł - i podejrzewam, że to robił - sugerować rodzicom konieczność wizyty w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Ale to muszą zrobić rodzice. Sama mówisz, że dziewczę pochodziło z rodziny patologicznej, domyślam się więc, że rodzice tego typu wizyty mieli w głębokim poważaniu. Nasz system w takich sytuacjach jest bezradny. Co więcej, nawet jeśli mama pójdzie z dzieckiem na badania i uzyska orzeczenie np. o upośledzeniu, ma prawo ten papierek schować do kieszeni, bo się nie zgadza. Poradnia nie prześle go do szkoły, może dostarczyć go tylko rodzic. Jeżeli uważa to za słuszne, bo obowiązku nie ma. W dodatku nawet jeśli przebrniemy przez dwa pierwsze kroki, czyli 1) wizytę w poradni i 2) dostarczenie orzeczenia do szkoły, nadal jedyne, co szkoła może robić, to sugerować przeniesienie do innej placówki. Decyduje o tym rodzic. "Przepychanie" z klasy do klasy było w tym przypadku słuszne. Z historii wynika, że dziewczyna chciała i pracowała. Mając takie a nie inne możliwości intelektulane nie była w stanie sprostać wymaganiom programowym i nie można jej za to karać. Dlatego właśnie nauczyciele dostosowują ocenianie do możliwości ucznia. Jedynie zachowanie na egzaminie jest naganne, ale podejrzewam, że rozumiem. Nauczycieli nagminnie rozlicza się z wyników ich uczniów na tego typu egzaminach. W tym przypadku nauczyciele mogli chodzić na rzęsach, a nie mieli szans do takiego egzaminu uczennicy przygotować. Mimo wszystko dostaną potem "przez łeb", bo średnia nie taka jak trzeba ;)

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 22) | raportuj
26 marca 2013 o 16:00

Ja oburzenie rozumiem jak najbardziej. I myślę, że byłoby dużo lepiej, gdyby usunąć religię ze szkół. Zaraz mnie zminusuje społeczeństwo. Jestem osobą wierzącą a mimo wszystko sprzeciwiam się szkolnej katechezie. Chodzą wszyscy, niezależnie od potrzeb duchowych, bo tak głupio przed innymi. Niech dziecko idzie, bo będą je wytykać palcami. Niektórzy się odważają dziecko zwolnić, ale dzieci źle to przyjmują. Za małe są, żeby zrozumieć i uszanować, po prostu dziecko niechodzące na religię jest "inne", nie przynależy do grupy. Gdyby lekcje religii odbywały się przy kościołach, chodziłyby te dzieci, które rzeczywiście pochodzą z rodzin wierzących i dla których to jest lub będzie w przyszłości jakąś wartością. Do komunii siłą rzeczy też w większośći przystępowałyby dzieci, które wiedzą (lub chociaż których rodzice wiedzą), czemu to wszystko służy i że nie o imprezę i prezenty chodzi. Jest jeszcze jedna nowa moda, która sprawia, że mi się włos na głowie jeży. Rodzice organizują dzieciom sesje zdjęciowe w plenerze z okazji komunii. Brr...

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 marca 2013 o 15:02

Kocilla, ta kobieta to moja przyjaciółka. I straciła dwie ciąże. Lekarz jej otwarcie mówi, że prawdopodobieństwo, że straci trzecią jest bardzo duże, natomiast póki w nią nie zajdzie i jej nie straci, nie może jej posłać na badania, żeby znaleźć przyczynę. Nie wiem, czy się zdecyduje i kiedy, jakkolwiek po pierwszej stracie otrząsnęła się dość szybko, wychodząc z założenia, że "pewnie przypadek" i była pełna nadziei, po drugiej jest od paru miesięcy w dołku, bo boi się, że jest jakiś "błąd systemowy" i znowu będzie musiała przez to przechodzić, znowu ból psychiczny, fizyczny, znowu zabieg czyszczenia (a już miała dwa - i zastanawia się, czy to nie zmniejsza potem szans na szczęśliwe zakończenie). Mam nadzieję, że się pozbiera w końcu i znajdzie siły na dalszą walkę, bo dobrze jej życzę. Jak bym sama w tej sytuacji się czuła - boję się pomyśleć.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
26 marca 2013 o 14:56

Szczerze mówiąc nie wiem, czy ciągłe badanie się w ciąży coś pomoże, z tego co słyszałam - za często usg robić się i tak nie powinno, tylko wtedy, kiedy to uzasadnione, a ciągłe badanie się w trakcie ciąży może tylko nakręcać spiralę strachu. Nie umiem stwierdzić, nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Natomiast pozwolenie kobiecie, która ma problem, odpocząć i ochłonąć, z całą pewnością może pomóc - a jak nie pomoże, przynajmniej pozwoli jej szybciej się z tego wszystkiego otrząsnąć, bo będzie miała poczucie, że zrobiła wszystko, żeby się udało. Szukanie winy w sobie jest bardzo częste.

« poprzednia 1 2 3 4 5 następna »