Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

happykiller

Zamieszcza historie od: 30 kwietnia 2012 - 10:43
Ostatnio: 16 lutego 2014 - 21:45
  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 8620
  • Komentarzy: 37
  • Punktów za komentarze: 328
 

#55733

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Plotkarze/-ry i ogólnie osoby przesadnie wtrącające się w cudze życie, potrafią być niezwykle irytujący choć zazwyczaj nieszkodliwi, ale czasami granice przekraczają, aż za bardzo.
Mieszkam na małym osiedlu, gdzie 90% osób się zna, a pozostałe 10% przynajmniej wie jak kto ma na imię. Pisałam wcześniej jak niesamowici upierdliwych mam sąsiadów, a zwłaszcza jedną sąsiadkę i "bandę" jej koleżanek, które potrafią cały dzień spędzić na obrabianiu innym tyłków i wymyślaniu niestworzonych historii oraz przekazywaniu dalej tych dopowiedzeń i wymysłów.

Moja znajoma (roboczo nazwijmy ją X) mieszkająca na tym samym osiedlu już "od dzieciaka", jakiś czas temu zamieszkała w dotychczasowym mieszkaniu z chłopakiem (nazwijmy go Y), który nieco wyróżnia się wyglądem na tle polskiego społeczeństwa. Pochodzi z zza oceanu i jest ciemnoskóry, wysoki i dobrze zbudowany. Pierwsze plotki, na początku niegroźne były od razu. Mniej więcej coś w stylu "ta i ta mieszka z takim a takim, jak ona może!? olaboga, blablabla...".

Z czasem robiło się coraz gorzej. Były plotki/skargi do spółdzielni na faceta zachowującego się jak potulna owieczka, że niby on się znęca nad X bo słyszeli w domu odgłosy kłótni i awantury. Może i słyszeli, ale w każdym związku takowe się zdarzają i nie zawsze oznaczają przemoc... Zwłaszcza,że z kontekstu tego panie plotkary wywnioskować prawdopodobnie nie mogły bo znajomi rozmawiają wyłącznie po angielsku. No tak... na zimne dmuchaj...
Sprawa jakoś się wyjaśniła, ale Y po tym incydencie do dziś jest nazywany "obleśnym czarnuchem".
Były już też anonimy do koleżanki o tym jak niszczy sobie i INNYM (autorom) życie.
Były pogróżki w stronę Y.
Wszystko już było, ale gdy w piwnicy ich bloku znaleziono pobitego do nieprzytomności chłopaka, cała wina poszła na Y, choć nie było do tego podstaw. Wszyscy sąsiedzi i tak wskazali na niego, "bo jest nie wiadomo skąd, ale wiadomo za to jakie czarnuchy mają obyczaje". Na szczęście facet miał mocne alibi i sprawa została zamknięta.

Teraz gdy koleżanka urodziła dziecko Y, poszła kolejna plotka... "Że dziecko jakieś zbyt "białe", może trochę mulat, ale za mało... Zatem X na pewno zdradza swojego murzyna z jakimś innym arabem bo widocznie tak lubi, więc jest sz**tą" .

nietolerancja

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 657 (799)
zarchiwizowany

#55439

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez moją dobrą koleżankę, pragnącą zostać nauczycielką biologii.
Martyna miała w zeszłym tygodniu "próbną lekcję" z licealistami kl. II z profilu biol.- coś tam. Opowiadając mi to wczoraj stwierdziła, że to pokolenie jest ''jakieś inne'' Dlaczego ? Kiedy trwała jeszcze przerwa przed lekcją podeszła pod klasę gdzie miała poprowadzić zajęcia i usiadła na ławce. Natychmiast została zmierzona wzrokiem z góry na dół przez grupkę licealistek i wyśmiana za "obciachową fryzurę" i "kretyński, bazarkowy żakiecik" (dziewczyny, chyba nie wiedziały że za moment mają z nią lekcję).
Po wejściu do sali i przedstawieniu jej przez nauczycielkę(która usiadła w ostatniej ławce i oceniała pracę koleżanki) Martyna zaczęła wstęp do zajęć. Klase uspokajała co 2 minuty, ponieważ podobno było tak głośno, że lekcji nie dało się prowadzić a ona sama nie mogła przebić się głosem. Słuchały jej tylko 2 dziewczyny z pierwszej ławki. Nauczycielka siedząca z tyłu nie reagowała, a nawet śmiała się z głupich docinków chłopców siedzących obok niej o prowadzącej np."ale się zawiesiła hehe" ,rozmawiała z nimi na głos bynajmniej nie na temat lekcji. Koleżanka nie mogąc poradzić sobie z uspokojeniem grupki dziewczyn poprosiła najgłośniejszą z nich, żeby przesiadła się na wolne miejsce dwa rzędy przed nią. Dziewczyna zareagowała prychnięciem i docinkiem "nie jesteś moją nauczycielką " ostatecznie się przesiadła, a jej znajoma siedząca obok stwierdziła " Siadaj Majka, posłuchamy sobie muzyki" i wyciągnęła iphona i słuchawki.
Martyna jakoś dotrwała do końca i z ulgą odetchnęła gdy zadzwonił dzwonek.
Po wyjściu uczniów rozmawiając z nauczycielką, która biernie przyglądała się karygodnemu zachowaniu klasy ta stwierdziła " Pani Martyno,pani nie ma dystansu do uczniów! Nie umie ich pani uspokoić, ta lekcja była dla nich nudna! Nie potrafi pani zainteresować młodzieży. Musze to uwzględnić w sprawozdaniu.".

szkoła_prywatna

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 149 (305)

#51044

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może nie będzie piekielnie, ale...

Wyjątkowo wracałam dziś z zajęć MPK. Jadę sobie w najlepsze i jednocześnie udaje mi się zaobserwować scenkę. Pani "A" zajmująca miejsce gdzieś naprzeciwko pani "B" podchodzi do niej i pyta :
"A": Przepraszam czy mogłaby pani zamienić się ze mną miejscami?
"B": A czemu? Coś się dzieje? Dobrze się pani czuje?
"A": Tak, tak. Tylko wie pani... tam jest mokro na siedzeniu, chyba ktoś parasol położył...
"B": .....

No więc, że pozwolę sobie zapytać... WTF!?

mpk

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 597 (671)

#48907

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sąsiadka mnie podsłuchuje. Notorycznie. Odkąd wprowadziłam się do mieszkania obok. Sąsiadką jest pani w wieku 45-50 lat, która większość dnia spędza w domu przed tv razem z kotami, których to kociaków ma prawdopodobnie więcej niż dwoje. Wcześniej tej pani nie znałam, ani nie mam z nią żadnych wspólnych znajomych.
Skąd pewność, że podsłuchuje? No cóż...

1) Jest dobrze zorientowana w moim życiu towarzyskim, wie kiedy i gdzie wychodzę, o której planuje wrócić, a nawet jest obeznana w temacie planowania mojego urlopu. Skąd wiem?
Wiem, ponieważ starsze panie (plotkary niesamowite) z mojego bloku, czasami 'zahaczają' mnie i zamieniamy sobie kilka słów.
Ostatnio poinformowały mnie, że urlop we Francji to kiepski pomysł, bo "teraz to tam same muzułmany i terroryści", a poza tym to w ogóle w piątki nie powinnam wychodzić na imprezy do klubów, ani żadne imieniny koleżanek. Na pytanie z jakiego źródła mają wszystkie te informacje, odpowiedź nie padła, ale owe panie to psiapsióły mojej sąsiadeczki.

2) Kilka dni temu zaprosiłam znajomą razem z jej facetem na kawę i ciastko. Dosłownie 5 min. po zakończeniu rozmowy, usłyszałam wściekłe walenie do drzwi, którego sprawczynią była oczywiście ww. sąsiadka. Kobiecina wręcz wykrzyczała mi w twarz jednym tchem, że ona nie życzy sobie żadnej imprezy, a ja jestem bezbożna, zgorszona i piekło mnie pochłonie "ponieważ jest POST, który ONA przeżywa!".

3) Rozmawiałam pewnego razu przez kamerkę z chłopakiem. Żartowaliśmy akurat z książki, która ostatnio została nazwana "porno dla mamusiek".
Następnego dnia PANI SĄSIADKA , na moje "dzień dobry !" odpowiedziała stwierdzeniem, że "z dziwkami i zboczeńcami nie będzie rozmawiać" oraz po krótkim namyśle dodała - "żałuję, że cię znam!". Też żałuję...

4) Umawiałam się telefonicznie na prywatną wizytę u stomatologa. Potem zadzwoniłam do taty czy mógłby po mnie przyjechać, bo będę brać znieczulenie i wolałabym, żeby mnie odwiózł do domu. Nazajutrz można było usłyszeć pogłoskę, że jestem nieubezpieczona, a mieszkanie wynajmuje mi sponsor...

5) Usnęłam przy włączonym telewizorze. Na antenie po pewnym czasie pojawił się film erotyczny, którego odgłosy przyznam szczerze,że mnie obudziły choć głośność telewizora nie była wygórowana, a wg.mnie głos był raczej cichy.
Skutkiem zdarzenia był donos do spółdzielni mieszkaniowej, że w mieszkaniu prowadzę tzw. burdel, z którego to musiałam się porządnie wytłumaczyć!

Nie wiem jakim cudem Pani Sąsiadka słyszy większość moich rozmów. Ściany wcale nie są aż tak cienkie - no przynajmniej ja dzięki bogu rozmów Pani Sąsiadki nie słyszę.
Nie mam pomysłu jak zakończyć tę groteskową sytuacje. Może lepiej powinnam się przyzwyczajać...

sąsiadka

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 790 (914)

#46201

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj moja wytrzymałość nerwowa sięgnęła zenitu.
Otóż po powrocie z kilkutygodniowego wyjazdu służbowego zastałam swój pokój w stanie:
- Białe drzwi, pomazane ołówkiem, długopisem, lakierem do paznokci, kredkami...
- Łóżko, które zostawiłam posłane było w stanie krytycznym; wylana na materac i kołdrę (prawdopodobnie) cola, okruszki po chipsach i ciastkach, czekolada rozmazana na poduszce.
- Porozrzucane rzeczy osobiste (w tym bielizna), pomazane długopisem notatniki, roztrzaskane dwie okładki po płytach.
- Jasny dywan z żółtą plamą... (prawdopodobnie ktoś lub coś go zasikało - mam jednak nadzieję, że to pies, bo inaczej...)

Sprawcą całego chaosu okazał się mój rozpieszczony bratanek (o którym możecie przeczytać w poprzedniej historii o pierwszej komunii). Jakim cudem miał dostęp do mojego pokoju? Już wyjaśniam...

Brat z bratową udali się na zabawę sylwestrową. Z dzieciakiem nie mieli co zrobić, więc bez zapowiedzi podrzucili go razem z ich pupilem pod opiekę do moich rodziców. Rodzice zaś odmówili, gdyż sami wybierali się na imprezę. Złote serce okazała oczywiście, kochająca, troskliwa, upierdliwa babcia. Młodego oczywiście wpakowała do mojego pokoju. Jak się tłumaczyła? A no tak: "no ,a gdzie miał spać!? nie bądź taką egoistką! Dziecka się czepia stara krowa...". Nie chciałam tego tak odpuścić, ale po tekście, że 'ten bałagan, to sobie sama posprzątam, bez żadnej łaski, bo to w końcu rodzina" zwątpiłam, w jakąkolwiek możliwość dogadania się.

Co dziś zobaczyłam na portalu społecznościowym? Zdjęcie 9-letniego małolata w moim staniku. Nie wiem czy się śmiać czy płakać...

Familia

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 855 (931)

#42687

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ślub w rodzinie ostatnio miałam. Uczestnicząc w przyjęciu weselnym zarejestrowałam kilka kwiatków, które pięknie ukazują to jak nadmiar alkoholu i przesadna pewność siebie kompromitują człowieka.
Oto wymieniam:

1. Bójka na weselu pomiędzy bratem panny młodej a kuzynem jej męża. Powód: panowie kibicowali innym drużynom piłkarskim. Od słowa do słowa, od kielicha do kielicha i bójka na środku parkietu. Skutki: wybity ząb jednego z "gentlemanów", krew na parkiecie. Panna młoda ze łzami w oczach. Rodzice młodych obrażeni na siebie nawzajem. Zabawa zaczyna się psuć.

2. Dzieciaki w wieku 14-15 lat pijące alkohol, morze przekleństw płynące z ich ust, zaczepianie młodych dziewczyn, niewybredne żarty erotyczne i inne żenujące teksty. Dorośli nie reagowali. Dopiero gdy zwróciłam uwagę jednemu z rodziców (swoją drogą już dobrze zaprawionemu), młodzi gniewni zostali poskromieni.

3. Ciotki ze skłonnościami ekshibicjonistycznymi. Tak, dobrze rozumiecie. Dwie panie w wieku 55-60 tańcują z młodymi chłopakami odsłaniając przy tym wszystkie swoje "atuty" przy każdej możliwej okazji:
- O coś mi upadło. Nachylę się i pokaże dekolt. O wyskoczyła mi pierś! To nic! Udam,że nie zauważyłam.
- Mam za wąską kieckę do tego tańca. To nic! Podwinę ją do góry i pokaże cellulit na udach!
- Ależ tu gorąco. Rozepnę lepiej bluzeczkę. 1,2,3 guziczki... A co tam! Rozepnę 5!

4. Pijani, zdyszani i spoceni wujkowie z kapustą między zębami i sosem na wąsach, uporczywie rwący się do tańca z panną młodą, która nieudolnie stara się wybrnąć z sytuacji. UWAGA bonus! W czasie tańca wujaszek złapał świeżo upieczoną małżonkę za pupę!

5. Seks między druhną a jej narzeczonym w toalecie. Ochy, achy niosły się aż na salę. Po wszystkim kolejny "gentleman" zostawił swoją kobietę pijaną do nieprzytomności w kabinie i wyszedł na papieroska.

6. Kumple pana młodego zapraszający prostytutki. Nawet 2 przyszły, ale zostały wyproszone przez rodziców jednej ze stron. Koledzy oczywiście ubaw na całego, panna młoda się popłakała.

7. Pijany wokalista zespołu weselnego. Mylenie tekstów, zataczanie się na "scenie" i niekontrolowane wybuchy śmiechu w trakcie śpiewania.

8. Kamerzysta nagrywał każde to zdarzenie.

wesele

Skomentuj (76) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1062 (1212)

#37961

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się wczoraj na wieczór panieński mojej przyjaciółki. Impreza odbywała się w klubie, więc ubrana byłam dosyć luźno (tj. Krótka srebrna sukienka, czarne rajstopy, szpilki i kurtka) oraz mój makijaż był jak łatwo wywnioskować wieczorowy czyli również 'mocny'.

Tak się złożyło,że tej nocy z podróży służbowej wracał mój luby z rodzicami (prowadzą wspólną firmę). Ich pociąg miał podjechać ok. 01:20 więc wyszłam po niego prosto z imprezy. Tak wiem nie było zbyt mądrym wychodzić w takim stroju o tej godzinie na dworzec, ale jak się kocha to się poświęca. Zatem wsiadłam do taksówki i 'na dworzec główny proszę'.

Na dworcu byłam ok 01:15 w stanie następującym: rajstopy, w których 'poszło oczko' przy wsiadaniu do auta, lekko rozmazany makijaż, ubrana 'imprezowo', po 3 drinkach. Wiem, że wiele z was nie pokazałoby się tak przyszłym teściom, ale narzeczony zapomniał kluczy do naszego mieszkania, a że ja nie chciałam zbyt szybko wychodzić z imprezy najlepszej koleżanki, więc załatwiłam to 'kompromisowo'.

Czekam zatem na peronie gdy podchodzi do mnie pewna kobieta lat około 30 w białych kozaczkach, czerwonej kiecce... (tak, to była prostytutka) i zaczyna mnie za przeproszeniem opierniczać.

P(prostytutka): Wypier***aj mi stąd paniusiu zasrana. To ku**a nie jest twój rejon. Zresztą ja cię nie znam! Pewnie hiv'a roznosisz s*ko! A potem będzie na mnie!

No i tu sobie myślę 'Panie, widzisz i nie grzmisz. I kto to mówi!?' Po czym odpowiadam:

Ja: Proszę wybaczyć, ale...
P: No i jeszcze c*pa pijana! Ja pie**ole, jaka bezambitna!
Ja: A to można w tej pracy awansować?
P: Ty ku*** pie******* w dupę je**na. Wypier**laj mi stąd, bo mi klientów odstraszasz. Ty *piiii*, *piii*.

Wtedy od tyłu podchodzi moja druga połowa (jednak wysiedli na innym peronie). Chłopak najwyraźniej rozbawiony sytuacją, oznajmia:
Ch: A ja to bym wolał tą panią zabrać na godzinkę (i wskazuje na mnie).
P: Panie! Ona hiv'a ma! Wiesz pan z jakimi ona żulami chodzi tu po kiblach!? Dzisiaj to już ze 20 razy w usta brała! Ja to bym pana dobrze obsłużyła, nie tak jak to byle co! Ja jestem 'ekskluzywna dama do towarzystwa'!

Ja już wyraźnie zawstydzona (a jednak lekko rozbawiona komizmem całej sytuacji), bo przy tej wypowiedzi owej pani zastali nas teściowie, którzy byli w takim szoku, że o mało im włosy dęba nie stanęły.

Tu historia mogłaby się zakończyć, po odejściu od pani prostytutki, ale to byłoby dla mnie zbyt szczęśliwe zakończenie.

Wracamy więc taryfą razem z teściami. Już w duchu przeklinam pecha i wtedy odzywa się teściowa:
T: Wiesz happykiller... ja wiem, że ty studiujesz, ale jeśli potrzebujesz pracy, to ja popytam koleżanki może się załapiesz gdzieś jako kelnerka.
Odpowiedziałam na to jedynie zmieszanym spojrzeniem. Słów mi zabrakło. Dopiero mój luby wyjaśnił jak się sprawy mają...

prostytutki

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1029 (1165)

#33034

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia podobna do tych z komunią w tle, a jednak trochę inna.

W maju mój chrześniak miał pierwszą komunię. Pomijam fakt, iż mimo że jestem stanowczą ateistką, zostałam przez moją babcię, która bała się, że nie przyjdę do kościoła, wręcz zmuszona do uczestniczenia w uroczystościach kościelnych, chociaż i bez tego bym uczestniczyła, żeby tylko dziecku przykrości nie sprawić. Natomiast jaki cyrk na kółkach był z prezentem... Ojciec chrzestny młodego już nie żyje, więc cała rodzina chyba stwierdziła,że to JA mam kupić prezent za dwoje.

Dzieciak wymarzył sobie iPhone′a. Poinformowała mnie o tym (z resztą w mało subtelny sposób) bratowa. Na początku stwierdziłam, że ona mi nie będzie dyktować warunków i kupię to co uznam za stosowne, o czym ją również poinformowałam. Zanim wróciłam do domu moi rodzice i dziadkowie zostali już poinformowani jaka to ja jestem bezczelna i beznadziejna, bo ja nie mam rodziny, tak dużo zarabiam i skąpie na dziecko, a biedny chłopak tylko jednego rodzica chrzestnego ma.

Ostatecznie pod presją rodziny kupiłam ten wymarzony prezent (choć nie uważam, żeby 8-letniemu dzieciakowi potrzebny był taki sprzęt). Kupiłam więc, wszyscy zadowoleni, no może ja trochę mniej, bo 3/4 pensji wydałam.

Teraz mamy czerwiec. Chłopak jedenastego ma urodziny i oczekuje ode mnie notebooka. Oczywiście cała rodzina już powiadomiona co chłopak chce i że ja na pewno kupię, bo na komunię mnie stać było na taki gest, to na urodziny pewnie też. Ale nikt nie bierze bod uwagę tego, że drugą z rzędu wypłatę wydałabym na rozpieszczonego bratanka.

Gdy poinformowałam rodziców i młodego jak się sprawy z jego prezentem mają i że zamiast notebooka może dostać najwyżej jakąś grę, wszyscy wpadli w wielkie oburzenie. Argument babci: ′bo dziecku się nie odmawia!′
I wszyscy w nosie mają to, że mam zaklepany w biurze podróży urlop w Hiszpanii pod koniec czerwca i że sama potrzebuję kasy. Babcia (wielka obrończyni wnuka) już czwarty dzień na mnie napada, że ′mały chce to i to i ja mam kupić, bo on poza mną nie ma rodzica chrzestnego, że zobowiązana jestem to kupić, a na wakacje to sobie za rok mogę jechać.′

Nie babciu... na wakacje pojadę w tym roku, a ten mały dyktator urodziny ma co roku (aż się boje jakie pomysły przyjdą mu do głowy wraz z wiekiem).

rodzina

Skomentuj (147) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1315 (1439)

#31536

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedzi sobie dziś happykiller u przyjaciółki na kawie i ciasteczku. O godzinie 16 (tj.mocno po czasie) do domu wraca 10-letnia, zapłakana córka znajomej. Otóż Młoda chodzi do szkoły oddalonej od miejscowości, w której mieszka o 8 km. więc dojeżdża tzw. autobusem szkolnym.

Ostatnimi czasy rzadko kiedy wracała nim do domu z racji tego, iż jej tata zazwyczaj kończył prace ok.14-15, więc córkę zgarniał spod szkoły gdyż miał po drodze.

No i oto dziś mąż koleżanki wyjechał na delegację, więc odebrać dziecka nie mógł. Dziewczynka po lekcjach udaje się na szkolny parking skąd odjeżdżają autobusy, gdzie przy próbie wejścia do pojazdu z wielkim pretensjami wyskakuje do niej pani ′opiekunka′, która pilnuje dzieci w trakcie dojazdów. Szanowna ′opiekunka′ krzyczy na dziewczynę, że ona nigdy nie jeździ szkolnym, że po nią ojciec przyjeżdża, że ona ją już wykreśliła z listy odwozu i generalnie (dosłowny cytat): "Proszę mi się stąd wynosić bo ja mam zaraz odjazd".

Dziewczyna nieśmiała, więc kłócić o swoje się nie zaczęła, tylko tak jak jej kazano, wyszła. Ale jak niby 10-letnie dziecko ma wrócić do domu? Przy szkole przystanek, ale od szkoły dzieli go bardzo ruchliwa ulica to po pierwsze. Po drugie młoda MPK miała dopiero za 40 minut. I tak oto dziewczynka stoi bite 40 minut sama na przystanku, podczas gdy deszcz leje jak z cebra. Co ważniejsze bez pieniędzy na bilet i bez komórki, żeby zadzwonić do rodziców... Nie trudno się domyślić jak się akcja zakończyła.
Dziecko wraca do domu o 16, przemoknięte, zapłakane i z mandacikiem.

Koleżanka cała w nerwach i bojowym nastawieniu więc załadowałam ją do auta i w te pędy do szkoły. Coby czasu nie tracić, skierowałyśmy się prosto do gabinetu dyrektorki, która zwaliła nas z nóg stwierdzeniem: "drogie panie, dziecko się musi samodzielności kiedyś nauczyć, a że padło na teraz, no to trudno."
Ostatecznie stanęło na tym, że "ona może poprosić panie od dowozu, żeby dziecko z powrotem dopisały" (chociaż nie było ono nigdy przez rodziców wypisane!)

I na koniec najlepsze: przy wejściu do budynku szyld: szkoła z klasą.

szkoła

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1038 (1112)

#30354

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzień wczorajszy, godzina 18.00, piękna pogoda. Razem z kolegą (ubranym w dresy i wyglądającego jak typowy dres) wybraliśmy się na spacer do parku, bo taki ładny dzień, to szkoda spędzić go w domu.

W parku jak można było się spodziewać, masa ludzi.
Razem z kumplem usiedliśmy na ławce, D. odpalił papierosa, zaczęliśmy o czymś rozmawiać.
W pewnym momencie podbiega do nas jakiś mały szkrab (na oko 3-4 latka) i wręcza nam po cukierku. Nie powiem było to miłe, ale jakież było nasze zdziwienie gdy szybkim krokiem podchodzi do nas starsza kobieta (prawdopodobnie babcia dzieciaka), wyrywa z rąk cuksy i równie szybkim krokiem się oddala.

Tu mógłby być koniec historii, jednakże owa pani siada na ławce obok (chyba) dziadka ok. 20-30 metrów od nas, łapie malca za ramię i zaczyna na niego krzyczeć:
- Ty mały gnoju, nie po to wydaje pieniądze na twoje przyjemności, żebyś jakimś ćpunom oddawał!
- Uspokój się Anielka to w tylko dziecko. - Odzywa się dziadek.
Malec już zaczyna płakać, więc piekielna babcia siłą ciągnie go za rączkę i prowadzi do wyjścia.

Coś mi się wydaje, że chłopiec nie będzie przepadał za odwiedzaniem dziadków.

park miejski

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (628)

1