Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

jalkavaki

Zamieszcza historie od: 24 lutego 2011 - 9:07
Ostatnio: 20 lipca 2017 - 0:08
  • Historii na głównej: 24 z 33
  • Punktów za historie: 8325
  • Komentarzy: 221
  • Punktów za komentarze: 1172
 

#75649

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O skrzynkach na listy :)

Jestem listonoszem Poczty Polskiej.

Od chyba trzech lat jest ustawowy wymóg posiadania skrzynki, fachowo zwanej oddawczą, w ogólnodostępnym miejscu. Za brak grożą kary grzywny nawet do chyba kilkunastu tysięcy złotych. Acz nie słyszałem o takim przypadku.

Do tej pory nie wszyscy takowe posiadają. Rozumiem, ktoś się buduje, remontuje płot czy elewację. Ale jak już mieszka dobrych parę lat i dalej nic?
Raz podbił do mnie adresat z pytaniem dlaczego zostawiam listy wetknięte w drzwi, na parapecie czy pod wycieraczką (znamienne, że o wycieraczce nawet pomyślał, a o tym gdzie można mu zostawiać przesyłki już nie)?
- A gdzie mam zostawiać, jak nie ma skrzynki?
Chyba chciał coś powiedzieć ale się zreflektował co do mnie rozmawia i poszedł. Kilka dni później skrzynka wisiała.

Druga rzecz to miejsce powieszenia tychże skrzynek. Dla mnie najbardziej logicznym miejscem jest gdzieś obok furtki, bramki. Generalnie przy ulicy, chodniku. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Skrzynki wiszą niekiedy przy drzwiach wejściowych, lub gdzieś na terenie posesji. Trzeba więc wejść, dojść do skrzynki i wrócić na chodnik. Z ciekawości policzyłem ile to metrów jest. Wyszło mi około 15-20 m. Niewiele, prawda? Ale to pojedynczy przypadek. A takich w rejonie dziennie potrafi być kilkaset. I nagle wychodzi, że dziennie zbędnie robię 2-4 kilometry. Na samym chodzeniu furtka-skrzynka-furtka. Nie mam też pojęcia jak to jest z tym wchodzeniem na czyjąś posiadłość bez zaproszenia. Na szczęście o to jeszcze nikt się nie czepiał.

Kuriozum to była skrzynka nie przy drzwiach frontowych, ale tych od wyjścia na ogród - trzeba obejść cały dom.
Niekiedy po działce biega pies, lub jest wywieszka o psie. Wtedy oczywiście nie wchodzę i jak nie ma dzwonka to zostawiam awizo (tak, na zwykłą korespondencję też).

Ciekawie też są skrzynki "pobawmy się w chowanego". Ciężko opisać każdy przypadek, ale jest to dowód na to, że ludzka wyobraźnia i głupota nie znają granic. Moi faworyci to skrzynka pod bluszczem (gdyby mi sąsiad nie powiedział gdzie jest to do dziś bym nie wiedział) i skrzynka za krzakami róż (ciekawe jak wyjmują przesyłki, musi być ostra przeprawa ;)).

Nad zniszczonymi skrzynkami nie będę się dłużej rozwodził. Skoro ktoś lubi biegać z awizem po byle rachunek czy superofertę kredytu z superbanku, zamiast naprawić skrzynkę - jego sprawa.

Został rozmiar skrzynek. I tu można całe tomiszcza pisać :)
Generalnie im więcej poczty przychodzi tym mniejsza skrzynka. Oczywiście mamy wolny rynek, wolność wyboru. Każdy może sobie zamontować skrzynkę jaką sobie wymarzy. Ale powiedzcie mi, co kieruje ludźmi montującymi skrzynki wielkości pocztówki i grubości kobiecej dłoni? Przecież tam mieści się tylko pocztówka lub list w standardowej kopercie. Nawet rachunki czy superoferty z superbanków w podłużnych kopertach wystają poza skrzynkę. Co mam zrobić gdy do takiej skrzynki przychodzi korespondencja w kopercie A4? Nawet po złożeniu nie da się tego wcisnąć (bo za grube).
Przegięciem w drugą stronę była skrzynia w murze, którą otwierało się klapą wielkości prawie jak klapa od zsypu na śmieci w wieżowcach. Ale tam adresat nie musiał biegać z awizem nawet jak był to karton z jakiejś kolekcji. Wszystko się mieściło :)

Nie chcę być źle zrozumiany. Może z perspektywy odbiorcy, właściciela takiej skrzynki nie jest to piekielne i "się czepiam". Jednak patrząc na to z mojej strony, jest niekiedy spore utrudnienie w wypełnianiu obowiązków.
Coś jak płacenie za lizaka stuzłotowym banknotem. Niby nic nielegalnego, ale jednak dla sprzedawcy piekielne.
Może też po lekturze ktoś się zastanowi nad swoją skrzynką oddawczą i spojrzy na nią z perspektywy doręczyciela :)

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (225)

#74253

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem listonoszem w Poczcie Polskiej.
Zarabiamy mało.
Ostatnio związki zawodowe dogadały się z pracodawcą, że dostaniemy 100 PLN brutto podwyżki (ok 70 na rękę). W marcu też była podwyżka (150 PLN brutto).
Obecnie więc (od 1 lipca - wypłata 10 sierpnia) dostajemy 2150 PLN brutto (czyli tak jak podawać długość penisa razem z długością kręgosłupa). Na rękę coś koło 1500 z groszem.
W mediach huczą, że pocztowcy dostali podwyżki. Teraz kolejna.
O co więc chodzi pocztowcom? Czego więc protestują? Grożą strajkiem?

Nastawiają przeciw nam społeczeństwo.
Owszem, dostaliśmy te podwyżki. Tyle, że odebrali nam premie które wynikały z racji wykonywanego zawodu. Na ludzki język tłumacząc: zabrali nam ok 300 PLN aby teraz "hojnie" dawać 250.
Co jest piekielne?
Zgranie mediów i zarządu PP.
Media trąbią o tym, że pocztowcy znów dostali podwyżkę. Zarząd PP jednocześnie nie musi się obawiać reakcji społeczeństwa, na strajki pocztowców. Bo ludzie nie staną za asystentkami, listonoszami, ekspedycją (dostali dwie podwyżki, panie!).
A to, że zarabiamy coraz mniej to już nikogo nie obchodzi...
PS. Zdradzę Wam tajemnicę. Teraz na listonosza przyjmują każdego lesaera.

My, starzy, patrzymy i nóż nam się otwiera. Niestety, nie mamy na to wpływu. I mi osobiście przykro jest jak czytam jak taki jeden z drugim zaniedbuje swoje obowiązki.
Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy byli w domu a w skrzynce zastali awizo.
Pozdrawiam.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 331 (349)

#73854

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mało piekielne, ale upierdliwe. I sądzę dające do myślenia...

Jestem listonoszem Poczty Polskiej.

Zawsze jak doręczam list polecony, mówię odbiorcy aby podpisał się swoim nazwiskiem.
A ten podpisuje się za adresata. Nagminne jest to zwłaszcza u starszych osób przy odbieraniu przesyłki urzędowej lub z sądu.
Wedle przepisów przesyłkę mogę wydać każdemu dorosłemu domownikowi, chyba, że jest adnotacja "do rąk własnych", lub adresat złożył zastrzeżenie.
Czemu więc ludzie wolą podrobić podpis, za co są paragrafy, niż odważnie podpisać się swoim nazwiskiem?

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (197)

#73411

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem listonoszem w Poczcie Polskiej.

Do moich obowiązków należą wypłaty emerytur/rent z ZUS.
Kiedy wypłacam, zawsze liczę dwa razy i zawsze pozwalam adresatowi przeliczyć jeszcze raz. Jeśli coś się nie zgadza, stoję tam i liczę aż będzie się zgadzało.

Dzisiaj adresatka podbija i mówi:
- Ta Piekielna, co jej ostatnio płaciłeś, to chodzi po całym osiedlu i mówi, że ją oszukałeś na 10 zł.

Generalnie mam na to wyłożone. Bo podpisała, znaczy się tyle dostała.
Ale zamiast podejść na urząd, pogadać ze mną (oddałbym jej te 10 zł), ona woli oskarżać listonosza o oszustwo i złodziejstwo.

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 255 (275)

#73274

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem listonoszem w Poczcie Polskiej.

Dziś miałem listy polecone do rodziny Cyganów/Romów. Odbierają je dorosłe osoby, a wkoło kręci się dzieciak (na oko 10-12 lat).
Starzy podpisują, ja im pokazuję gdzie podpisać itp. i nagle przyłapuję dzieciaka jak majstruje coś przy mojej saszetce z pieniędzmi, którą mam zawieszoną na pasku, na biodrze.

Mówię "Nie ruszaj, nie wolno". Wracamy do wypełniania formalności i za chwilę przyłapuję młodego z ręką grzebiącą w mojej torbie z listami. Mam tam korespondencję oraz tablet. Niczego nie brakowało na szczęście.

To już był koniec formalności, patrzę na miny dorosłych, a ci rżną głupa, że nic się nie stało. Żadnej uwagi w kierunku dziecka, nic.

Jak tu nie mieć uprzedzeń do tej społeczności? Jak zaprzeczyć stereotypom, że Cygan to złodziej?
Pozdrawiam.

Skomentuj (56) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 575 (603)

#71241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj coś we mnie pękło. I nie była to prezerwatywa ;)
Będzie długo i płaczliwie...

Jestem listonoszem w Poczcie Polskiej. Od 2005 roku. W trakcie studiów i po uczelni pracowałem w wielu branżach. Romansowałem od sprzedaży i kontakt z klientem po produkcję i "budowlankę". Jednak bycie "listkiem" pokochałem. "Zaliczyłem" w trakcie tej kariery kilka urzędów pocztowych i masę rejonów.

Ostatnio jednak ten związek robi się coraz bardziej toksyczny.

Obecnie przydzielony jestem do urzędu, który w służbie doręczeń obsługuje ok 1/3 miasta wojewódzkiego i przyległe wsie. Jest to ponad pięćdziesiąt rejonów (ok. 200 tys. adresów). Ilu listonoszy do wczoraj to obsługiwało? 29 (słownie: dwudziestu dziewięciu). Reszta jest na L4. Wychodzi około jednego listonosza na 2 rejony. Z tym, że rejony są różne: piesze, rowerowe i samochodowe (chodzi o odległości i ilość przesyłek). Największe braki są w pieszej służbie doręczeń. O ile mobilni sobie radzą, tak na pieszego listonosza wychodzi, że ma 3 rejony do obsłużenia.
Jeden rejon jest policzony, że jego obsługa zajmuje ~ 8h. Teoretycznie.

Na ekspedycji podobnie.

Ekspedycja to te panie z zaplecza co to wpisują listy, paczki, przyjmują i wysyłają korespondencję z urzędu, opróżniają skrzynki nadawcze przed UP itp. Kupa roboty. Generalnie kojarzone są z tymi paniami co to "nic nie robią tylko siedzą na zapleczu, plotkują, piją kawę i w***alają kolejne ciastko". Obecnie są dwie. A zmiany są dwie.

Siłą rzeczy listonosze pomagają. Umówiliśmy się, że ci co "umią i ogarniają te komputry" przychodzą na 6 rano aby pomóc.
Tak oto dwa lub trzy dni w tygodniu pracę zaczynam o 6.00.
Kiedy kończę? To zależy. Generalnie od domowych obiadów się odzwyczaiłem. Jem w rejonie (nie u adresatów, hot dog ze stacji paliw zjedzony w biegu, a jak mam czas to pozwolę sobie usiąść i w barze zjeść zupę). Czasem nawet na kolację nie zdążę. Znaczy zdążę. Stoi na stole przygotowana przez żonę, kiedy Ona już śpi.

Czasem nie zdążę doręczyć całej korespondencji. Zwłaszcza zimą. Wtedy bardzo szybko robi się ciemno. Wtedy wracam na urząd i resztę przesyłek zostawiam na dzień jutrzejszy. Priorytety? Hahahaha...

Niekiedy przychodzę w sobotę aby wynieść pocztę, która już leży od kilku dni. Niby za ten dzień mam mieć wolne w tygodniu. Niestety jest to niemożliwe. Powód napisany wyżej.

Kolejna sprawa to urlopy. Na ostatnim byłem całe dwa tygodnie na przełomie marca i kwietnia 2015 roku. Zdarzały się pojedyncze dni w tygodniu. Ale to na zasadzie, że jak dziś nie przyjdę, to jutro będę miał pocztę z dwóch dni do wyniesienia. Obecnie mam 24 dni zaległego urlopu.

Zawsze staram się dostarczyć korespondencję. Czasem zostawiam list na urzędzie i idę z awizem. Ale nawet wtedy dzwonię do adresata i mówię, że przesyłka była za duża.
Niekiedy też nie mam już sił, po prostu aby kolejny raz wejść na to czwarte, piąte piętro z poleconym. Tutaj chciałbym przeprosić tych adresatów, którzy byli w domu, a mimo tego ze skrzynki wyciągnęli awizo. Wybaczcie. Nie miałem już sił.

Doszły nas słuchy z Kowar czy Wrocławia (prasa o tym pisze), że nie ma listonoszy, nie ma komu doręczać, ludzie odchodzą, a nowych brak. To bzdura. W całej Polsce tak się dzieje.

9 lutego dostałem wypłatę 1473zł.

Gdzie piekielność? U mnie. W poniedziałek idę do lekarza i proszę o L4.

Żal mi tylko moich adresatów. Do tej pory dostawali korespondencję, prasę na czas. Mogli u mnie wysłać list, kupić znaczek kopertę czy gazetę.

Nie dbam o plusy i minusy. Chciałem się tym podzielić z jak największą liczbą ludzi.

Ciągle nie wiem czy dobrze robię idąc na lekarza.

Pracy nie zmienię, to jest to co kocham, ale nawet świnia się porzyga jak za dużo zje.

PS. W trakcie pisania zadzwonił kolega, 10 lat stażu. W poniedziałek daje wypowiedzenie. Zajebiście.

uslugi

Skomentuj (75) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 699 (713)

#70715

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem listonoszem.
Rejon obsługuję pieszo. Na ramieniu mam torbę w którą mieszczę przesyłki do doręczenia.
Powiedzmy, że w torbie mam od adresu A do F.
W rejonie mam też skrzynki kontaktowe. W takiej skrzyni mam pocztę od G do P. Uzupełniam torbę i idę dalej.
Potem kolejna skrzynka z listami od R itd...

Zdarza się, że na ulicy spotykam adresatów. Spyta się taki, czy ja sam zawołam, jeśli pamiętam, że do niego jest list. Ot życie.
Więcej jednak mnie nie pytają. Jeśli mam przy sobie, wydaję od razu.

Czasem jednak list jest w skrzynce kontaktowej. Czyli nie mam fizycznej możliwości wydania tego listu.
Generalnie adresaci to rozumieją, zdają sobie z tego sprawę.
Do wczoraj.

Skarga na mnie: listonosz ukrył przede mną przesyłkę i zostawił awizo.
Jak z mojej strony to wygląda?

Adresatka zaczepia mnie na rejonie i pyta się czy nic do niej nie mam (jestem gdzieś na C-E a ona mieszka na Y-Z,).
Tłumaczę, że jeśli nawet, to i tak nie mam możliwości. Z jej strony ok, rozumiem itd.

Oczywiście list polecony do niej był. Wypisałem awizo, bo nikogo w mieszkaniu nie było.
Skarga.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 259 (281)

#70483

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak to NIK skontrolował Pocztę Polską:
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/handel/nik-gromi-poczte-polska-restrukturyzacja-pogorszyla-dostep-do-uslug/kz00vx
11% urzędów zamknięto.
13% zwolnionych, głównie tych z obsługi klienta.
Ale za to 34 nowych dyrektorów. Oczywiście każdy dyrektor ma bizantyjski dwór zastępców, pełnomocników, sekreterek etc.
Dyrektorzy zatrudnieni na kontrakt menedżerski, czyli nie obowiązują ich ograniczenia ustawy kominowej.
W tym roku kroją się kolejne redukcje.
A Ty biedny kliencie stoisz w ogonku i denerwujesz się, że na cały urząd tylko jedno okienko czynne. Masz odpowiedź dlaczego.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 319 (341)

#70481

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem listonoszem w Poczcie Polskiej.
Na wstępie kilka faktów, coby lepiej zrozumieć całość.
Rejon obsługuję pieszo. W 90% są to bloki.
W związku z przegranym dwa lata temu przetargiem na przesyłki sądowe i prokuratorskie ucięto etaty, głównie w służbie doręczeń.

Co mniej więcej rok, jest badanie obciążenia rejonu. Czyli przez cały miesiąc liczy się całą korespondencję i potem jest to liczone z uwzględnieniem między innymi ilości kilometrów i rodzajem tego, jak rejon jest obsługiwany (pieszo, rower, auto). Duże znaczenie przy wyniku ma właśnie ten ostatni współczynnik.
Od lutego wracają na PP przesyłki z sądów. Przybędzie pracy. Dużo.

Gdzie piekielność? Otóż p. dyrektor zarządziła, że rejony piesze będą teraz rowerowe. Z czym to się wiąże?
Jak teraz mam rejon obciążony w 102% (czyli w normie) to po przybyciu korespondencji sądowej wskaźnik będzie przekraczał grubo ponad 110%, a wtedy już jest przeciążenie. Dokładając do tego inne rejony wyjdzie, że trzeba będzie utworzyć etaty i nowe rejony.
Ale tu jest właśnie wyjście - rower.

Skoro teoretycznie będziemy obsługiwać rejony rowerowo to obciążenie będzie stosunkowo mniejsze. Cyferki będą się zgadzać. Firma zaoszczędzi na etatach, w skali kraju są to grube pieniądze. Więc drodzy piekielni nie dziwcie się, że tylko awiza zastaniecie w skrzynkach. Po prostu nie będzie czasu aby doręczać.
I podpowiedzcie mi, czy ja mam kuffa z tym rowerem po piętrach jeździć?

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (401)

#68440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O Poczcie Polskiej.

Jestem listonoszem. Nie będzie to jednak o adresatach, klientach. Będzie o Poczcie i jej syfie "od kuchni".
Mitem jest, że PP dostaje z budżetu państwa jakieś pieniądze. Jest to teraz normalna firma, w której udziały ma nasze Państwo, ale utrzymuje się na rynku za swój wyrobiony zysk. Jakim kosztem? O tym będzie ta historia.

Wysokie zarobki "pocztowców" to już prehistoria. Obecnie zarabiamy minimalną krajową + circa 100/200 PLN brutto. Słyszałem, że w stolicy dostają więcej, ale zważywszy na koszty utrzymania, nie stanowi to jakiejś wielkiej różnicy.

Mamy też premie. Jedną premią jest "premia czasowa", czyli relikt komuny, przysługujący za to, że przychodzi się do pracy. Słuszne czy nie, nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że jest to dodatkowe 100zł. Od stycznia AD 2016 już tego nie będzie.
Jest też premia zadaniowa, czyli za wykonanie określonych zadań dostaje się X pieniędzy. Co to za zadania? O tym później.

Jest też premia roczna, czyli tzw. "trzynastka". Wiadomo o co chodzi, nie trzeba się rozwodzić. Za kilka lat też jej nie będzie, co już zostało przyklepane przez firmę i związki zawodowe.

O premii zadaniowej, czyli jak to pocztowcy zostali akwizytorami, bankowcami i agentami ubezpieczeniowymi. Poważnie. Co miesiąc dostajemy "wytyczne" aby, przykładowo" sprzedać znaczków na 500PLN, gazet na 800PLN, prenumerat za 200PLN i dodatkowo założyć konta w Banku Pocztowym i jeszcze przyprowadzić klienta co to ubezpieczy dom/mieszkanie/samochód/siebie/cokolwiek. Nie wykonałeś zadań w 75%? Nie masz premii. Wykonałeś zadania, ale Urząd Pocztowy nie wykonał zadań? Nie masz premii.

Da radę przeboleć te znaczki, gazety czy prenumeraty. Ale od pięciu czy sześciu lat co miesiąc zakładać konto bankowe? Ludzi znasz, oni ciebie, nie raz proponowałeś, ci co się zdecydowali to już dawno mają konto w tym banku. Rejony nie są z gumy. Adresatów nie przybywa, a wręcz ubywa a dalej trzeba trzaskać nowe konta. Nie zrobiłeś konta? 25% leci z wykonania zadania na premię. I tak oto machasz na do widzenia premii miesięcznej.
Prosty sposób na oszczędność.
Mało oszczędności...

Późną wiosną i latem, kiedy ludzie czas wolny spędzają na działkach, biorą urlopy i wyjeżdżają, dyrekcja wrzuciła do zadań premiowych doręczalność. Czyli jeśli w miesiącu nie doręczysz 80% przesyłek poleconych, to masz po premii. Proste i skuteczne, zaoszczędzone.

Autorejony - są listonosze, którzy rejon obsługują samochodem. Własnym, prywatnym. Dostają za to zwrot kosztów paliwa. Stawka narzucona z góry i wynosi ok 90gr. za przejechany kilometr. Wszelki serwis, naprawy, opłaty za samochód ponosi listonosz. Tymczasem zewnętrzna firma rozwożąca paczki pod szyldem PP dostaje firmowe auta, których utrzymanie spada oczywiście na PP.

Zauważyliście zapewne na urzędach powystawiane gazety, kartki, słodycze itp.? Taka teraz jest polityka firmy - wyjście z towarem do klienta. A że ludzie kradli, kradną i będą kraść, to co kwartał są braki w tych towarach. Oczywiście w żaden sposób nie jest to ubezpieczone i odpowiedzialność majątkową ponoszą asystentki, czyli te miłe lub nie, panie na okienkach. Zazwyczaj zatrudnione na 1/2 lub 3/4 etatu, a taki brak rozłożony na nie wszystkie to często powyżej ich miesięcznej pensji. Ale firma zarobek ma, nie?

Firma zarabia też na innych usługach, np. ulotkach. 7-8 lat temu był strajk pocztowców. Jednym z przyjętych przez dyrekcję postulatów była rezygnacja z doręczania przez listonoszy przesyłek nieadresowych, czyli właśnie ulotek. Niedługo jednak znaleźli furtkę i dowalili do umowy punkt z wykonywaniem "innych usług". I tą inną usługą są właśnie ulotki. Oczywiście roznosimy to za darmo. Firma kasuje cały zysk. Podobnie jak ze spisywania gazu.

To nie żart. Od kilku miesięcy w niektórych województwach listonosze spisują liczniki gazu. O jakiejś dopłacie, premii oczywiście nie ma mowy. Za to jak przychodzi termin spisywania, to zostawiamy listy i idziemy w rejon spisywać liczniki. Listy wyniesie się jak spiszemy gaz. Przecież się nie zepsują. A priorytety? Priorytetem teraz jest spisanie jak największej liczby gazomierzy.

Normą są też cięcia etatów, "bo urząd nie wykonuje planów sprzedażowych". Czyli roboty tyle samo, ale rąk do jej wykonania coraz mniej.
I będzie jeszcze mniej. Sfrustrowani ludzie odchodzą, nowi długo nie wytrzymują (rekordzistą był gościu, który nie przerobił nawet 8 godzin jak się zwolnił). Zostali tylko ci co nie mają innego wyjścia, ci którym brakuje kilka lat do emerytury i tacy jak ja, którzy kochają tą pracę...
PS. Tymczasem zarząd, od momentu wejścia na stołki podniósł sobie pensje o 500%.

poczta

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 735 (785)