Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ulv

Zamieszcza historie od: 2 lutego 2011 - 1:00
Ostatnio: 2 listopada 2012 - 17:28
  • Historii na głównej: 5 z 12
  • Punktów za historie: 2933
  • Komentarzy: 131
  • Punktów za komentarze: 879
 

#35934

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rozmowa ze znajomym, odnośnie naszych zagranicznych szefów i ich opanowania języka polskiego, przypomniała mi jedną sytuację z początków mojej pracy.

Złożyło się tak że trzeba było coś zrobić u szefa. Jedziemy razem, bo miał wytłumaczyć swoją wizję. Na miejscu przedstawia mi swoja dziewczynę i mnie jej, po czym postanowił się chyba popisać i pyta po polsku:
- Fajna ci.ka?

Mnie zatkało. Konsternacja na mojej twarzy musiała być tak wielka, że coś go tknęło i zaczął się dopytywać, że może nie tak wymówił, a w końcu, co to tak naprawdę znaczy. Choć niechętnie, to jednak przetłumaczyłem. Przy niej, bo nie było opcji żeby w tym momencie wyszła. Dostał tak z liścia że zatoczył się na ścianę.
Powiedział później, że jeden z pracowników nauczył go tego, twierdząc że to znaczy "fajna dziewczyna". Foch był przez tydzień.

Swoją drogą z niego też była ci.a, że tego nijak nie sprawdził, tylko używał. I to do własnej dziewczyny. Choć jeden plus, że po tym incydencie zaczął używać translatora.

zagranica

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (620)

#24661

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z dzisiejszego dnia pracy.

Pracuję jako ni to serwisant, ni to mąż na godziny od spraw technicznych. Generalnie jadę na wskazany adres i usuwam wszelkie usterki, tudzież zamocuje półki, nowe gniazdko, sylikon położę, uszkodzoną płytkę wymienię. I płytki mi się właśnie dziś trafiły.

Zadaniem moim było wymiana 2 płytek z dziurami po mocowaniach jakichś haczyków. Zajęcie o tyleż pracochłonne, że płytkę należy rozkruszyć i wydłubać po kawałeczku tak, aby nie uszkodzić znajdującej się pod spodem płyty gipsowo -kartonowej i membrany uszczelniającej jakie się stosuje w budownictwie drewnianym szkieletowym.

I tak odkuwam kawałek po kawałku. Łazienka z kibelkiem na piętrze. Zaraz obok sypialnia rodziców i 3 pokoje dziecięce. W jednym z nich mama bawi się z trójką dzieci.

Czas płynie, zajęcie odmóżdżające, więc myśli moje krążą po innych orbitach, aż tu na ziemie sprowadza mnie głos mamuśki że ona chciała by z łazienki na 5 minut skorzystać. Pomyślałem że przecież ma drugą pralnio-łazienkę na dole, ale widocznie musi tu, bo najmniejsze trzymała na ręku. Może przewinąć, albo co. Wylazłem i czekam. 5, 10, 15, 20 minut i jest. Wreszcie wylazła. Wodę jeszcze wychodząc spuszczała.

Zabieram się zatem do kontynuacji pracy, wchodzę do łazienki i moja pierwsza myśl - "Nosz kur... kobieto gdzie ty się stołujesz?" Smród taki że oczy automatycznie zaczynają łzawić, a woskowina sama wypływa z uszu. Zerkam na kibel, klapa w górze, a na porcelance piękny brązowy pas startowy dla myśliwców. Łazienka bez okna, wentylacja grawitacyjna. Delikatny nie jestem, ale myśli się kołaczą iż nie dość, że z czasem w plecy to jeszcze warunki szkodliwe dla zdrowia.
Trudno się mówi, zostawiłem drzwi otwarte i oszczędzając na oddechach kontynuuje pracę. Ledwo zacząłem, a tu łup. Drzwi zostały zatrzaśnięte. WTF?? Podchodzę, otwieram, nikogo nie ma. Mamuśka z dziećmi gra w pokoju obok. Znów chcę kontynuować, zostawiwszy drzwi otwarte, a tu jak drzwi nie pier... Zamkną się z impetem, aż myślałem że z futryną wylecą.

Wpieniłem się niemiłosiernie, wychodzę i pytam co jest grane? Kto i czemu tak trzaska tymi drzwiami?
Mamuśka stwierdziła że ona i że drzwi mają być zamknięte. Pytam dlaczego?
Bo ona ma małe dzieci, a ja mam narzędzia.
WTF? Mówię zatem, że dzieci bawią się z nią w pokoju, a ja narzędzi niebezpiecznych nie mam i poza tym pod kontrolą, więc żaden berbeć się do nich nie dostanie.
Na co mamuśka "zabiła" mnie odpowiedzią:
- No tak, ale ŚMIERDZI!!

Nie mogłem znaleźć szczęki, ani myśli. Posprzątałem wykruszone kafelki, pozbierałem narzędzia i wyszedłem bez słowa.
Szefowi zgłosiłem, że klientka będzie zgłaszać zażalenie.

zagranica

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 897 (931)

#8387

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słowem wstępu: Wiele było na tym serwisie historii i komentarzy związanych z z kwestią dłużnego grosika. Będąc niedawno w Polsce na urlopie robiłem jakieś zakupy na osiedlowym bazarku i spotkała mnie taka sytuacja:

Kupowałem kila produktów w warzywniaku. Pani ekspedientka w wieku 40-45lat zadbana i uśmiechnięta. Popakowała mi o co prosiłem, nabija na kasę i wyskakuje kwota 44,99. Podałem 50 zł, pani otwiera kasetkę, wydała mi 5 zł i pokazując pusty przedział groszówek pyta z uśmiechem "czy może być winna grosika"? Co ciekawe sąsiednia przegródka zawierała dość sporo dwugroszówek, a sprzedawczyni nawet nie zapytała czy może mam grosza żeby mogła wydać. Pomny historii tu przeczytanych i troszkę z przekory, z uśmiechem powiedziałem do niej:
To może pani mi wyda 2 grosze i ja będę winien grosika?
Uśmiech z miejsca jej spłynął z twarzy i się zaczęło:
- Co pan sobie wyobraża?!! Że tak będę rozdawać pieniądze na prawo i lewo?!! Jakbym tak każdemu miała dać, to bym z torbami poszła!! - Itd, itp.
Grosz by mnie nie zbawił i może gdyby reakcja była inna od pokrzykiwań, to bym odpuścił. Niemniej jednak, na tak postawioną sprawę już bez uśmiechu, ale spokojnie powiedziałem:
- To ja poproszę swojego grosza.
I w tym momencie przeżyłem szok, bo "pani" ze złością sięgnęła pod kasę do, jak się okazało trzymanego tam kubeczka od napoi wypełnionego grosikami. A dowiedziałem się o tym tylko dla tego, że w tej złości paniusia go strąciła i potoczył się po podłodze rozsypując swoją zawartość!
Wydała mi tego grosza z miną zawodowego zabójcy. Ja jednak nie wytrzymałem i skomentowałem sytuację mówiąc:
- No tak, ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka.
Ze spojrzeniem jaki posłała mi ta pani, to bazyliszek przegrał by w przedbiegach.

warzywniak

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 841 (945)

#7308

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na bramkach wejściowych, przy punkcie obsługi klienta stał ochroniarz, "młody".
Szef ochrony stał akurat niedaleko, rozmawiając z właścicielem marketu i stąd zaobserwował sytuację.
Do "młodego" podszedł straszy człowiek i klepiąc się delikatnie w pierś mówi, że ma rozrusznik i nie chciałby mieć problemów na bramkach. Na co ochroniarz ze szczerą miną wypalił:
- To pan zostawi na obsłudze klienta.
Konsternacja na twarzy klienta była wielka. Natomiast w tym momencie zadziałał szef i wpuścili klienta na teren sklepu przejściem gdzie nie działały bramki elektromagnetyczne, z rozrusznikiem serca.

L

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 612 (744)

#6606

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu pracowałem w jednym z hipermarketów we Wrocławiu na dziale perfumeryjno-drogeryjnym. Jak co tydzień zgłosiłem się na ochronę podpisać raport i odebrać odzyskane z kradzieży przedmioty z mojego działu. Rozmawiałem jeszcze z szefem ochrony o nowych zabezpieczeniach, kiedy z monitoringu dobiegła nas salwa śmiechu. Zaglądamy o co chodzi. Odtworzenie taśmy i okazało się że sytuacja ma miejsce na perfumerii właśnie:
Normą jest niestety, że klienci niejednokrotnie używają perfum i dezodorantów żeby się "wypsikać" I nie zważają czy to tester czy produkt. I taka właśnie "klientka", starsza kobita wzięła puszkę Gilette'a, zdjęła przykrywkę, powąchała i zaczyna psikać na "klatę" Biust miała spory i szczodrze się spryskała.
I jakież było jej zdziwienie kiedy ów spraj zaczął jej na tym biuście rosnąć. Nawet nie popatrzyła a był to żel go golenia!!!

Uśmialiśmy się na tym monitoringu po pachy, a ochroniarz poszukał babeczki na sklepie co robi. Stała przy butiku z kolorówką i kasjerka, z ledwo utrzymywaną poważną miną, podawała jej papier i pomagała zetrzeć pianę. W tym momencie nawet się nie namyślając chwyciłem za telefon i dzwonię na butik, Mówię do kasjerki (a wesołe dziewczę było):
- Agnieszka, uśmiechnij się, jesteś w ukrytej kamerze!
"Biedna" klientka została jeszcze niemalże opluta, bo Agnieszka już nie wytrzymała.

XYZ

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 861 (1069)

1