Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wimbledon

Zamieszcza historie od: 1 listopada 2011 - 11:06
Ostatnio: 23 października 2012 - 14:26
  • Historii na głównej: 7 z 10
  • Punktów za historie: 5681
  • Komentarzy: 8
  • Punktów za komentarze: 23
 

#41053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałabym dziś napisać o naszym cudnym ZUS-ie i jego polityce nawiązując do historii:
Orzecznicy ZUS-u czekają na cud - http://piekielni.pl/40634

Przyprawiają mnie o totalny ból głowy tego typu historie.

Dlaczego?

Znam pewnego kolesia, który od wielu lat nieprzerwanie otrzymuje stała rentę w wysokości 1000 zł oraz zasiłek pielęgnacyjny, gdyż został narkomanem przed 18 rokiem życia. Obecnie ma lat 32 i nadal jest narkomanem, który oficjalnie wciąż przechodzi odwyk. Chodzi sobie do poradni po metadon i od lat efektów leczenia nie widać. Wolę nie wiedzieć jak on to robi:/ Wątroba mu wysiada, gdyż zaraził się wirusowym zapaleniem wątroby któregoś tam typu i tego nie leczy, natomiast zaraża wszystkie inne osoby wokoło z którymi sypia i pije na umór, bo w końcu ZUS mu kasę daje, więc ma za co pić.

Nie potrafię zrozumieć polityki ZUS-u, który potrafi cofnąć rentę lub zasiłek pielęgnacyjny od urodzenia przykutej do wózka inwalidzkiego osobie bo dochody jej rodziny przekroczyły ustalony pułap o 6zł /!!!!!/ lub komuś po poważnym wypadku, po którym został trwały uszczerbek na zdrowiu, jak we wcześniej wspomnianej historii. A narkoman który zaczął brać prochy z własnego wyboru i który nawet nie próbuje zmienić swojego życia ma stały zasiłek. Powiem więcej - miesięcznie on od państwa dostaje pensję, na którą przeciętna kasjerka w hipermarkecie tyra jak wół przez miesiąc po 8 godzin dziennie.
Jaka tu sprawiedliwość?

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 737 (801)
zarchiwizowany

#41193

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dostałam dziś mandat 300zł za przekroczenie dozwolonej prędkości na terenie mojego osiedla gdzie jest ograniczenie do 20km /sprawdziłam/
Radar został ustawiony poniżej dosyć sporego wzniesienia tuż obok szkoły i wjazdu do lasu jakiś czas temu przez straż miejską w mojej mieścinie i od tej pory stan ich konta drastycznie został zwiększony.


Gdzie tu piekielność?



Otóż codziennie zjeżdżam z tego wzniesienia w drodze do pracy….. Na rowerze!

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 197 (293)
zarchiwizowany

#41057

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś będzie o Straży Miejskiej w mojej mieścinie i właścicielach czworonogów wszelakich.
Po ostatnich wyborach samorządowych na mieszkańców mojego osiedla padł blady strach. Z polecenia władz Straż Miejska miała być bardziej widoczna i skuteczna w egzekwowaniu przepisów. Bardzo wzięli sobie to do serca. Przytoczę kilka przykładów:

1. Pies bez kagańca to oznacz mandat i nie interesuje ich to że jest to labrador przewodnik osoby niewidomej czy 3 miesięczny York lub tchórzofretka na których nie ma po prostu w sprzedaży kagańców.

2. Pies bez smyczy oznacza mandat i nie ważne że został puszczony wolno by sobie pobiegał na łące czy w lesie. W myśl przepisów straszy zwierzynę leśną.

3. Pies nie może wejść do rzeczki lub stawu podczas 30-sto stopniowego upału by się napić bo to oznacza mandat gdyż nie można kąpać w nich psów.

4. Psa nie można zostawić przywiązanego przed sklepem nawet w miejscu do tego wyznaczonym gdyż oznacza to kolejny mandat za pozostawienie psa bez opieki. To samo tyczy samochodu. I nie ma mowy tu o drastycznych przypadkach pozostawiania czworonogów na wiele godzin przed hipermarketem podczas upału.


W ten oto sposób w przeciągu 2 lat za mojego uroczego i tchórzliwego labradora otrzymałam 5 mandatów każdy na 100zł. Normalnie recydywa.

Natomiast dziki chodzą między blokami całymi stadami i nikt się nimi nie interesuje. Niszczą samochody, trawniki, kubły ze śmieciami. Gdy jeszcze są z nimi młode stanowią większe zagrożenie niż stado pitbuli bo atakują każdego w pobliżu czy to człowiek czy pies.

Piszę o tym akurat dlatego bo pies sąsiadki stracił życie broniąc właścicielki przed dzikami… był na smyczy i miał kaganiec na leśnej ścieżce która ciągnie się wzdłuż mojego blokowiska. Gdyby nie miał kagańca możliwe że skończyłoby się to ciut inaczej.

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 135 (293)

#28880

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dla ludzi o mocnych nerwach i równie mocnych żołądkach.

Pracowałam przez kilka lat w jednym z hipermarketów na Śląsku i piekielnych historii uzbierałoby się na materiał na pokaźną książkę, o wstępnym tytule Kasjerka- czyli jak wytrzymać ze współczesnym klientem.

Niemniej jedna z historii, której byłam naocznym świadkiem, urosła już do rangi legendy.

Pewnego sierpniowego dnia, kilka lat temu, rozpoczynałam kolejny dzień pracy o 14.00. Posłusznie zameldowałam swoją obecność w Punkcie Obsługi Klienta gdzie podpisałam listę obecności i czekałam aż kierownik wyznaczy mi kasę, na której spędzę następne 8 godzin, gdy do tegoż POK-u przybiegła rozhisteryzowana klientka, krzycząc wniebogłosy na całą obsługę i domagając się natychmiastowej reakcji.

K-Klientka
POK- Pracownik Punktu Obsługi Klienta

K- No to prawdziwy skandal!!!! Jak można na coś takiego pozwalać!!! Co za sklep!!!

POK- Dzień dobry, ale co się stało?

K- Koszmar!!! Co za sklep!

POK- Proszę panią, proszę powiedzieć co się stało.

K- No normalnie skandal!! Jak tak można!!!

POK- Ale proszę powiedzieć co się stało... Nie pomożemy nie wiedząc o co chodzi.

Podobna wymiana zdań trwała kilka minut, po czym klientka złapała za klapy garnituru kierownika, który wyszedł z biura by zobaczyć co to za wrzaski i siłą zaciągnęła go na Alejkę Promocyjną i wskazała mały koszyk ze swoimi sprawunkami leżący na podłodze.

Twarz mojego szefa przybrała szary kolor... Jakby cała krew z niej odpłynęła, a klientka łapiąc powietrze niczym ryba wyciągnięta z wody, nadal się trzęsąc zaczęła opowiadać jak to wybierała dzieciom szkolną wyprawkę... zeszyty, piórniki itp. gdy podszedł do nich starszy mężczyzna, zdjął spodnie i... UWAGA... załatwił swoją potrzebę fizjologiczną. Po czym spokojnie się oddalił, zostawiając kobietę oraz jej dzieci na skraju histerii.

Pierwszy raz widziałam mojego szefa w takim szoku. Ale że jest on prawdziwym dżentelmenem (co jest rzadkością), poprosił klientkę do swojego biura, a pracownikom POK-u polecił zabrać dzieciaki na gigantyczne lody.

W międzyczasie zaczęła się gorączkowa wymiana telefonów pomiędzy pracownikami a ochroną, w celu zlokalizowania na obiekcie owego starszego pana. Nie było to specjalnie trudne, bo chwilę później zobaczyliśmy go na dziale odzieżowym gdy wycierał sobie ręce w wiszące na wieszakach garnitury. Wokoło unosił się paskudny odór kału. Trudno było zidentyfikować czy pochodzi bezpośrednio od owego starszego pana, który wyglądał jak bezdomny z gigantycznym stażem czy z okolicznych wieszaków i przymierzalni.
Starszy pan został zatrzymany przez ochronę i odprowadzony do pokoju zatrzymań, by tam oczekiwał na przyjazd Policji pod zarzutem zniszczenia mienia firmy. "Dorobek" starszego pana po błyskawicznym sprawdzeniu całego sklepu był imponujący.

Kilkanaście garniturów umazanych kałem, obsikane i umazane kałem krzesła oraz ściany przymierzalni, koszyk pełen zakupów pani która to zgłosiła, umazane kałem półki oraz towar na dziale narzędziowym oraz RTV. W sumie strat na kilka tysięcy zł. Bo nikomu nawet do głowy nie przyszło, by choćby próbować "uratować" choć część zniszczonego towaru. Po dokładnym spisaniu, wszystko trafiło do kompaktora i zostało zniszczone.

Gdy przyjechała Policja okazało się, że starszy pan zostawił jeszcze jedną "niespodziankę" na krzesełku w pokoju zatrzymań.

Rozhisteryzowana klientka opuściła już spokojniejsza sklep razem z dziećmi, wraz z oficjalnymi przeprosinami oraz odszkodowaniem w postaci bonów towarowych, by wrócić po kilku dniach i tym razem w spokoju zakupić potrzebne dzieciom zeszyty i inne szkolne dodatki.

Jeśli myślicie, że na tym historia się kończy to grubo się mylicie.

Kilka godzin po zabraniu starszego pana przez Policję, zobaczyłam biegnących do wyjścia ochroniarzy, ich szefa, kierownika dyżurnego marketu i mojego szefa... a tam w drzwiach stał uśmiechnięty starszy pan, który po spisaniu na komendzie został wypuszczony i postanowił "zrobić kolejne zakupy" w naszym sklepie.

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1254 (1282)

#26465

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu zmarła moja babcia. Zgodnie z prawem dziedziczenia do podziału pomiędzy jej obojgiem dzieci oprócz pieniędzy został jeszcze dom. I tu zaczęły się problemy.

Mój ojciec zrzekł się praw do tej nieruchomości i przepisał je na swoją siostrę co zostało załatwione notarialnie i sądownie. Myśleliśmy że sprawa załatwiona i wszyscy o niej zapomnieli.
Jakież było moje zdumienie gdy w grudniu dostałam pismo wzywające mnie do uiszczenia zaległego podatku spadkowego w wysokości kilkunastu tysięcy zł z powodu nabycia praw do tej nieruchomości.
Byłam osłupiała. Urząd Skarbowy dawał mi 30 dni na zapłacenie należnej kwoty wraz z odsetkami za zwłokę. Pognałam więc do rodziców by dowiedzieć się o co chodzi. Przecież sprawa z domem babci została zakończona. Niestety okazało się że nie.
Gdy mój ojciec zrzekł się spadku automatycznie został on przekazany mnie i mojemu bratu... tyle że nikt nas o tym nie powiadomił.
Zaczęła się gonitwa od urzędu do sądu po notariusza.
I pojawiły się kolejne problemy.

Okazało się że wg. akt Urzędu Skarbowego jedyną osobą uprawnioną do dziedziczenia po babci okazałam się ja. Mój brat choć ode mnie starszy figurował w dokumentach jako nieletni!!
A do wyjaśnienia sprawy z domem Urząd skarbowy wezwał również mojego dziadka..... który nie żyje od 20 lat!!!
Jak mi ktoś powie że w tym kraju nie ma bałaganu to nie ręczę za siebie.

Silesia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 719 (777)

#22251

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nawiązując do licznych postów dotyczących śmieci. Niektóre z opisanych przypadków żywcem wyjęte są z typowego dla mojego miasta obrazka. Niestety gdyby problem dotyczył jedynie składowania worków z śmieciami wszelakimi przy osiedlowych kontenerach, mogłabym mówić o naprawdę sporym szczęściu. Przynajmniej te śmiecie trafiałyby do kontenera, a nie to jak jest w przypadku mojej miejscowości, do okolicznego lasu.

Bytom, bo o nim mowa, składa się z z centrum miasta i kilku dosyć wyraźnie od siebie oddzielonych dzielnic pasami leśnymi lub tzw. gruntów pod ew.zabudowę.
Moja dzielnica właściwie z 3 stron otoczona jest ok. 3km pasami lasów państwowych. To wielkie blokowisko. Obok tuż za lasem, jest dzielnica którą żartobliwie nazywamy BYTOMSKIM BEVERLY HILLS. Same domki jednorodzinne, co jeden to bardziej okazały od drugiego.
Obowiązuje standardowa zasada iż każdy taki domek ma mieć zakupione kubły na nieczystości i opłata za wywóz tych śmieci naliczana jest zgodnie z taryfą za każdy posiadany kubeł, a nie od każdego zameldowanego mieszkańca jak jest to w przypadku blokowisk. Więc jak łatwo się domyśleć paru cwaniaczków się znajdzie by obniżyć sobie koszty.

Tak więc pas lasu wzdłuż szosy pomiędzy tymi dzielnicami usiany jest niebieskimi workami ze śmieciami, suchymi liśćmi, skoszoną trawą, poremontowym gruzem, itp. Koszty sprzątania lasu ponosi miasto, a są one nie małe. Nie pomagają liczne patrole straży miejskiej bo proceder trwa od wielu lat i te stare wygi wiedzą gdzie i jak pozbywać się śmieci, tak by nie zostać na tym przyłapanym.
Wiele razy spacerując z psem widziałam takie akcje. Zwracanie uwagi delikatnie mówiąc jest ryzykowne, bo co może samotna baba z pieskiem w środku lasu. W najlepszym wypadku zostałabym wyśmiana lub zignorowana. Spisywanie tablic rejestracyjnych to też kłopot, bo potem po sądach człowieka ciągać będą.

Na całe szczęście prezydent miasta też się wkurzył i zaproponował projekt uchwały iż każdy mieszkaniec domku jednorodzinnego będzie płacił za wywóz śmieci tak jak mieszkańcy blokowisk czyli od ilości zameldowanych osób a służby komunalne będą zabierać każdą ilość śmieci jaka na nich będzie czekać. No i podniósł się wielki raban, no bo nagle niektórzy zostaną siłą rzeczy zobligowani do płacenia, a do tej pory robili wszystko by tego nie robić.

Wydaje mi się jednak, że jeśli kogoś stać na zakup samochodu marki BMW za 150 tys. złotych to stać go na zapłacenie za regularne wywożenie śmieci.

BYTOM

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 400 (476)

#21899

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś mowa o piekielnym kierowcy autobusu.

Godzina 15.00. Przystanek na al.Korfantego w Katowicach... Sylwester.
Do przystanku dojechał stary zdezelowany i nieco spóźniony autobus linii 76. Dodam, że przegubowy. Otwierają się drzwi i wszyscy zmarznięci pasażerowie wtaczają się do środka.
Autobus rusza z piskiem opon i pruje na złamanie karku tak, że pasażerowie z trudem otrzymują się na zakrętach w siedzeniach.

Kolejny przystanek - kierowca się nie zatrzymuje i mija zdumionych pasażerów na przystanku na pełnej prędkości.

Kolejny przystanek - jakiś pasażer krzyczy do kierowcy, by ten się zatrzymał, bo chce wysiąść, a kierowca nie puszczając pedału gazu odwrzaskuje, że trzeba było nacisnąć przycisk. Dodam, że przystanek nie był na żądanie.

Przystanek Zawodzie... Dwóch pasażerów wsiada, z czego jeden został przytrzaśnięty drzwiami, bo kierowca wciąż próbuje nadrobić spóźnienie.

Kolejny przystanek - kilkoro pasażerów naciska przycisk nad drzwiami, autobus zatrzymuje się, ale otwierają się drzwi na jego końcu i biedni pasażerowie biegiem przez cały autobus przeciskają się pomiędzy siedzeniami, by dotrzeć do otwartych drzwi.

Następny przystanek - podobna sytuacja.

Kolejny przystanek... Pasażerowie domyślając się, że być może akurat te nieotwierane drzwi są może uszkodzone lub coś, od razu tłumnie kierują się do tych, które do tej pory się otwierały. A tu niespodzianka. Pozostają zamknięte, a kierowca otwiera akurat te, których do tej pory nie otwierał. Pasażerowie wściekli jak osy znów biegiem przemykają ten przegubowy autobus, by dotrzeć do otwartych drzwi, które zamykają się im tuż przed nosem.

Nie wiem o co chodziło kierowcy, ale zanim ten autobus dojechał do Mysłowic, grupa wkurzonych dresiarzy prawie kierowcę z szoferki wyciągnęła i zlinczowała.

Takie rzeczy tylko w PKM Katowice.

PKM Katowice

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 559 (631)

#19549

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miejsce: Tesco Silesia
Czas: 6 rano kilka miesięcy temu

Byłam mimowolnym świadkiem przekazania zmiany w w/w Hipermarkecie.
Dwie dziewczyny z działu spożywczego, z wypiekami na twarzy opowiadają sobie, co zdarzyło się minionej nocy.

Pani A- No wiesz i przyszedł jeden facet, normalnie stara mówię ci, tak pijanego gościa jeszcze nie widziałam, chyba też naćpany był.

Pani B- Ale co się stało??

Pani A- Normalnie ochrona latała jak oszalała.

Pani B- Ale co się stało??

Pani A- No przylazł na ciastka na piekarnię i wyciągnął swojego ptaka i obsikał wszystko co było w zasięgu!!!

Pani B- CO???!!!

Pani A- No... a jak ochrona go zgarnęła i wezwali policję, to mówił im że mają się od niego odpier... bo w parku jest i sikać można!!!

Jak to usłyszałam, ochota na pieczywo przeszła mi w mgnieniu oka... :)

Silesia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 607 (659)

#19160

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w jednym z hipermarketów na nocnej zmianie. Jako że czasem jest nudno, a klientów niewielu, widać jak na dłoni kto i o której wchodzi do sklepu.
Tak było z jedną parą jakiś czas temu. Po 2 godzinach mozolnie robionych zakupów doszli w końcu do kasy i jakie było zdziwienie jednej z koleżanek gdy ostrym tonem została upomniana przez klientów ,że ma szybko kasować. Na kasjerki takie polecenia działają jak płachta na byka kiedy pracodawca mierzy tempo skanowania i wyciąga konsekwencje z obniżonych wyników.

Koleżanka uprzejmie aczkolwiek z pewnym sarkazmem zapytała czy spieszą się na autobus (w nocy nie jedzie ani jeden) w odpowiedzi usłyszała, że ma się pośpieszyć bo mają małe dziecko w samochodzie. No szczyt wszystkiego... środek nocy, nie strzeżony parking i dziecko bez opieki zostawione przez 2 godziny!!!
Koleżanka z uśmiechem na ustach zapytała klientów czy ma wezwać policję by zgłosić to zdarzenie i czy nadal uważają że za wolno kasuje.
Klienci w popłochu pakowali zakupy i słowem się już nie odezwali.

Bytom

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 641 (681)
zarchiwizowany

#19158

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Spotkała mnie ostatnio przykra niespodzianka gdy z zapaleniem ucha środkowego powędrowałam do lekarza. Niby problem jak jeden z wielu bo pogoda w ostatnim czasie nie była zbyt ładna i musiało mnie przewiać.
Nigdy nie miałam kłopotów z uszami no ale już mam;/
Ale nie o tym chciałam pisać.
W związku z tym iż wielu pacjentów nie podlega ubezpieczeniu zdrowotnemu bo nie pracuje lub nie jest zarejestrowanych jako bezrobotni a często pracują za granicą gdzie leczenie jest o wiele droższe zaczęła się tworzyć tendencja do tzw. Turystyki zdrowotnej i głównie dotyczy ona lekarzy specjalistów.
Bo Polak mądry i cwany i obmyślił sobie plan że nie będzie podlegał żadnemu ubezpieczeniu a jak coś będzie mu dolegać i potrzebny będzie specjalista wróci do Polski na umówiony wcześniej termin.
Niby fajnie ale….
Skala tego zjawiska jest tak ogromna że okazało się że co najmniej 1/10 pacjentów leczonych w naszych przychodniach nie podlegała ubezpieczeniom i w związku z tym NFZ traci miliony na leczeniu pacjentów których nie powinien.
Oczywiście kosztem tych ubezpieczonych.
Tak więc ZUS i NFZ dogadały się i stworzono system który na bieżąco aktualizuje dane na naszych kartach chip o tym czy jesteśmy ubezpieczeni czy nie.
Niestety już wiadomo iż system szwankuje.
Bo pomimo iż od 8 lat ubezpieczona jestem u jednego pracodawcy zostałam objęta zakazem udzielania mi świadczeń medycznych i zablokowano moją kartę.
Nie pomogły tłumaczenia w przychodni bo panie tam nic nie mogą. Tylko dobra wola mojej lekarki spowodowała iż nie pozostałam bez opieki medycznej.
Tak więc w pierwszym wolnym terminie będę musiała wybrać się z kompletem dokumentów od pracodawcy do siedziby NFZ w Katowicach i wyprostować tą sprawę bo człowiek nie zna dnia ni godziny kiedy złapie go jakieś choróbsko i pomoc nie zostanie mu udzielona bo moloch zwany ZUS do spółki z siostrzyczką NFZ poblokowali karty bogu ducha winnym ludziom bo X lat temu zgłosili kradzież, zgubienie, bądź zmieniali dane na karcie co jest ich obowiązkiem a dalej pracują w pocie czoła i płacą nieszczęsne składki.

Bytom

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 90 (124)

1