Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

z_lasu

Zamieszcza historie od: 2 października 2013 - 16:00
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 13:29
  • Historii na głównej: 32 z 34
  • Punktów za historie: 10968
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 4334
 
[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 11) | raportuj
22 lutego 2014 o 15:45

Do wszystkich, którzy twierdzą, że dzieci zabierane są tylko z patologicznych rodzin polecam lekturę raportu rządowego sprzed 10 dni. Tu z kometarzem http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,Judyta-Kruk-z-Fundacji-Rzecznik-Praw-Rodzicow-co-piate-dziecko-jest-odbierane-z-powodu-biedy,wid,16401616,wiadomosc.html Więc możliwe, że jakaś wyfiokowana urzędniczka, która dostała ciepłą posadkę po znajomości i nie ma pojęcia o życiu stwierdziła, że dzieciom dzieje się krzywda. Może w domu ie było telewizora? każde z nich nie miało swojego pokoju? albo nie daj Boże spały w jednym łóżku? To, że były czyste, zadbane, nie sprawiały kłopotów w szkole i miały miłość rodziców może być miej ważne. Niestety, prawo jest tak skonstruowane, że łatwiej (formalnie) odebrać dziecko rodzicom, oddać rodzinie zastępczej wraz z niemałymi pieniędzmi, niż wspomóc dobrze funkcjonującą rodzinę, która ma ekonomicznie "pod górkę" Nie twierdzę, że dzieci powinny pracować ale też nie widzę w tym nic zdrożnego. Dopóki ta praca nie jest dla nich niebezpieczna i nie łamie prawa, nikomu nic do tego. Ciekawe, czy pani kierowniczka z równą determinacją ściga menelików zbierających na piwo. Gdyby chciała pomóc porozmawiałaby z małolatami i pozwoliła im np. pakować zakupy do siatek przy kasie za drobne. W dzieciństwie, żeby mieć kilka swoich zł zbieraliśmy makulaturę, butelki, latem pomagaliśmy przy zbiorze owoców lub nawlekaniu tytoniu. W wieku nastu lat dostawaliśmy kasę za pomoc w sianokosach czy młócce. (jestem w takim wieku, że wówczas te prace na wsi nie były w pełni zmechanizowane). I dotyczyło to dzieciaków w wieku +7 lat. Ba, wszyscy czuliśmy się przez to potrzebni. Praca (a pomoc w pakowaniu i zakupów i odprowadzaniu wózków to praca dla takiego małego człowieka)to nie patologia. Nie żebrali, nie kradli. To co robili ci chłopcy jest bardziej etyczne, niż nastoletnie lolitki pokazujące cycki w internetowych kamerkach za doładowanie telefonu.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2014 o 15:48

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
10 lutego 2014 o 15:23

@pasia251: Masz rację, można, ale przy tak niskiej wartości szkoda czasu. Po pierwsze to trwa dłużej niż wykonanie telefonu. Po drugie trzeba dokładnie, na piśmie wyspecyfikować co się chce kupić. Po trzecie przy ta nikłej wartości część potencjalnych oferentów oleje sprawę, bo każdy będzie myślał, że startuje "na zająca" :)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
10 lutego 2014 o 13:48

Do głowy przychodzi mi kilka pomysłów: Przejrzeć Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia - zobaczyć co tam było opisane i literalnie tego wymagać. Reklamować KAŻDĄ rzecz, która przyszła uszkodzona, która popsuła się po pierwszym użyciu, która nie spełnia warunków specyfikacji. Bo jeżeli do przedstawienia potrzebne są kostiumy dla dzieci, to strój w rozmiarze XXL nie spełnia takich warunków. Być "upierdliwym" do bólu. Tylko trzeba wiedzieć co dokładnie było zamówione. W ostateczności zainteresować sprawą lokalne media - to już duża rozróba :) Przetargi często wymagają referencji, niewywiązanie się z umowy przetargowej ma dla firmy skutki prawne - od kar umownych po - w skrajnych przypadkach - wykluczenie z przetargów.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2014 o 13:50

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
10 lutego 2014 o 0:47

@sussana: Zarząd społeczny bywa męczący, wymagający dużego nakładu czasu i jest mało dochodowy :). Ale tutaj mowa o firmie zarządzającej, więc wykonującej to zajęcie dla konkretnego i zazwyczaj niemałego wynagrodzenia. A z historii wynika, że zarządca nie ma pojęcia o podstawowych sprawach.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
9 lutego 2014 o 20:36

Trochę obok tematu - wiecie jak wyremontować sobie dom na wsi za unijne pieniądze? Banalnie proste. Wniosek, kosztorys (zawyżony o 20% koniecznego wkładu własnego), robota zrobiona (wujek szwagra, syna, brat :) wystawi fakturę na te 20%), zgłoszenie działalności agroturystycznej (przy gospodarstwie nie generuje to dodatkowych kosztów, bo KRUS) a potem przez wymagane 2 lata ogłoszenie na portalach z ceną zaporową, żeby nikt nie przyjechał... Po 2 latach można działalność agroturystyczną wyrejestrować, kasa już jest nasza.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
9 lutego 2014 o 20:26

PWL wie, że gdzieś dzwoni, ale nie do końca wie gdzie. A wy zajmując się zarządem nieruchomością też powinniście mieć choć elementarną wiedzę. Ustawa o własności lokali nie jest lekturą ani długą, ani trudną. Procedura przetargowa dotyczy wydawania pieniędzy publicznych. Pieniądze wspólnoty takimi nie są. Dodatkowo - pełna procedura przetargowa dotyczy określonych (wysokich) wartości (nie chce mi się męczyć wujka googla, a od kilku lat już w tym nie siedzę). Poza tym zakup śmietniczek nie przekracza zarządu zwykłego nieruchomością, więc tak naprawdę nie wymaga żadne procedury. Żeby nie być posądzonym o niegospodarność warto mieć protokół z "konkursu ofert". Czyli = zarząd postanawia kupić, parametry konieczne takie a takie, cena u producenta A= x, cena u producenta B = x+y, cena w hurtowni = x+b, podpis zarządu, kopia faktury. Gdybyście mieli takie pisemko i znali przepisy zaraz na wstępie zamknęlibyście buzię piekielnemu. Jeszcze byłoby zrozumiałe, gdyby zarząd wspólnoty był społeczny. Bo zgodnie z ustawą taki może być i wówczas, często rządzą ludzie, którzy nie mieli z nieruchomościami żadnych doświadczeń. Ale skoro zarządza firma i szef oraz pracownicy nie mają elementarnej wiedzy nt. obowiązujących przepisów to coś jest nie tak.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
5 lutego 2014 o 0:15

@MrSandal: czyli jak niżej :) kupuję tanio, nie daję godziwie zarabiać innym, innych nie stać na godziwą zapłatę za moje usługi/towary...

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
4 lutego 2014 o 23:54

Zaniżanie stawek, marży na sprzedaży czy ceny usług w końcu odbija się czawką tym zaniżającym. Bo: - albo robią ze swojego zajęcia sposób na życie i muszą dokształcać się a więc ponosić dodatkowe koszty a więc podnieść stawki, które sami wcześniej zaniżali; - albo wycofują się z zajęcia zostawiając po sobie ten bałagan i twierdząc, że nie da się z tego żyć. Problem polega na tym, że wciąż u nas w kraju jest mnóstwo pracy wykonywanej na czarno. I nie jestem za podnoszeniem podatków i ozusowaniem wszystkiego. Wręcz przeciwnie. Ale skoro od jednych wymaga się haraczu, a "sprytni" wykonują usługę bez danininy dla państwa, to zawsze będzie zjawisko zaniżania ceny. Zawsze znajdzie się gimnazjalista, który nawet nie wie co to pit i zus, a któremu potrzeba na browar. Swego czasu na alledrogo wystawialismy regularnie aukcje. Z tego utrzymywała się cała 4 osobowa rodzina i to całkiem przyzwoicie. Wszystko legalnie, z działalnością, kasą fiskalną, podatkami, zusami. Do czasu, aż w naszej branży pojawiły się ludki bez założonej działalności, sprzedający na czarno. I zaczęło się zbijanie ceny, co aukcja to złotówkę taniej. Ludzie kupowali tam gdzie taniej, a w razie kłopotów, próbowali wyrwać gwarancję od tego, działającego legalnie. My mając legalną działalność "podkładaliśmy się" pod kontrole skarbówki, szaraki śmiały się w nos.... W pewnej chwili marże zrobiły się tak niskie (pomimo wypracowanych rabatów hurtowych wynikających z długotrwałej współpracy z dostawcami), że faktycznie wystarczało tylko na browar. Przebranżowiliśmy się i alledrogo traktujemy wyłącznie jak "słup ogłoszeniowy", ot taka nienajtańsza reklama. Teoretycznie, wszystko gra - klient kupuje tam gdzie taniej. Ale nie zdaje sobie sprawy, że praktycznie nie ma żadnej ochrony jak w przypadku sklepu internetowego czy stacjonarnego. A przy sprzedaży rzeczy, których nie kupuje się codziennie, takie działanie rozwala całą branżę. Bo ile kupisz rowerów, mikserów, szafek nocnych, krzeseł itp.? Nie raz i nie dwa nawet na tym portalu można przeczytać o krwiopijcach przedsiębiorcach, którzy oferują głodowe stawki. Część z nich robi tak dlatego, że nie jest w stanie inaczej wygrać z "szarą" konkurencją. I sami na siebie kręcimy bacik: kupujemy tanio (niekoniecznie dobrej jakości), eliminujemy dobry towar i fachowców, którzy nie chcą pracować za półdarmo, nie ma pieniądza w obrocie (bo sprzedający zarobił tylko na utrzymanie), nie ma kasy na naszą usługę/towar za uczciwą stawkę, więc jesteśmy zmuszeni obniżyć cenę naszej pracy... A potem dziwimy się gdzie jest prawdziwa szynka :)

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
7 listopada 2013 o 15:19

W zadaniu jest błąd, ponieważ nie ma takiej kombinacji liczb całkowitych, których suma dawałaby 10 a różnica pomiędzy nimi wynosiła 3 :) Ale zakładam, że Jacek jest młodszy od Ani o 2 lata :) za 5 lat będą mieć wspólnie 20 więc w tej chwil mają wspólnie 10 Gdyby byli równolatkami, mieliby po 5 lat Ale ponieważ Jacek jest młodszy o 2 lata więc ma 4 latka a Ania 6 Sprawdzamy: 4+5+6+5=20 :) Nie pracuję w szkole. Mam dzieci w wieku wczesnoszkolnym i kiedyś, dawno temu nauczono mnie myśleć przy rozwiązywaniu zadań a nie stosować "jedyną słuszną" metodę rozwiązania - jak to się dzieje w obecnych czasach w szkole.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
28 października 2013 o 1:11

@ramajanti Tylko, że wszelkie panie Halinki mają z jednej strony cieplutką i nieźle płatną posadkę a z drugiej wytyczne co mają robić aby ją utrzymać. A niektóre wytyczne są wbrew zdrowemu rozsądkowi.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
27 października 2013 o 21:39

to akurat proste pytanie - wstrzymałby zasiłek. Skoro jeszcze żyjesz tzn. masz przybyć na wezwanie.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
27 października 2013 o 21:11

Zgadzam się z tobą. Dlatego namówiliśmy mamę do podpisania pisma. Ale ile osób tego nie robi bo nie potrafi? Nie wszyscy sprawnie posługują się internetem, nie każdy ma kogoś kto go "popchnie" do działania.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
27 października 2013 o 20:45

tak sobie myślę, że to jednak nie jest kwestia Pani Halinki i pani Zosi :) To raczej cały system jest pop...ny, znaczy chory :)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 11) | raportuj
27 października 2013 o 20:42

@anah - kto jak kto ale urzędnik powinien wiedzieć w jakich granicach prawnych się porusza. Skoro Timothy uważa, że każdy z nas powinien znać wszystkie przysługujące nam prawa w starciu z urzędami, to tym bardziej urzędnik (który z definicji powinien być lepiej wykształcony niż ogół społeczeństwa), powinien znać tak podstawowe akty prawne jak KC i KPA. I jak się czyta - szukając porad - to nie jest jeden jedyny przypadek. To nagminne, celowe działanie.

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 28) | raportuj
27 października 2013 o 20:13

Powiedz to ludziom po 50-tce, dla których często same słowa zus, Urząd Skarbowy, podatki to słowa straszaki. Nie wydaje ci się, że instytucje są dla petentów? przynajmniej z założenia? I nie powinny działać zgodnie z zasadą zgnoić i okraść (stwarzając iluzję działania zgodnie z prawem).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 października 2013 o 16:00

Wiesz, w tym przypadku czuliśmy się mocno niesprawiedliwie potraktowani. Wprawdzie zarówno mandat jak i punkty były mocno symboliczne, ale to nie my stworzyliśmy zagrożenie. Gdyby była duża prędkość, brak rozsądku, szarżowanie - ok. Ale wolniej to już można było tylko stać :) Myślę, że w takiej sytuacji rozsądne byłoby ukaranie obu stron. Bo babka, nie dość, że straciła panowanie nad autem, to jeszcze nic nie próbowała z tym zrobić. A w mojej ocenie miała szansę wyprostować auto. Jak wyjechaliśmy z podporządkowanej było pusto, więc jechała dłuższą chwilę przed nami. Przejechaliśmy 300-400m a ona nadal stała w poprzek drogi... Z wyrazem twarzy olaboga co ja zrobię.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
14 października 2013 o 15:38

może w tym, że winnym w takim przypadku nie jest ktoś kto tarasuje drogę? Kobieta miała kilkadziesiąt sekund na reakcję. A siedziała i z otwartą buzią i podniesionymi rękami czekała na cud.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 października 2013 o 19:58

Ok, masz rację: 1 UOKiK DZISIAJ nie nakłada kar. Ale ma takie prawo. I jest szansa, że w którymś momencie z tego prawa skorzysta. 2 Stowarzyszenie żąda uznania klauzuli zamieszczonej w regulaminie za niedozwoloną. I jeżeli takowa jest - przedsiębiorca ma przegraną sprawę. Na ich "polubowne" załatwianie sprawy nikt o zdrowych zmysłach nie pójdzie. Ale koszty zastępstwa, postępowania, opublikowania etc. przedsiębiorstwa ponieść muszą. Dla kogoś kto działa od lat i osiąga sensowne dochody to przykra konieczność. Ale to dla kogoś kto rozpoczyna działalność bywa to koszt "przewracający" a przynajmniej bardzo bolesny. 3,4,5,6 cały czas mówimy o sytuacji, gdy takie klauzule istniały w regulaminie. Więc - pozew ma podstawy, można się odwoływać argumentując brakiem szkody wyrządzonej kupującemu, niską szkodliwością - ale to zawsze loteria. I na odszkodowanie trudno liczyć. Zgadzam się z Tobą, że sądu nie ma sensu się bać :) Ja się nie boję. Ale do niedawna to był horror przy sprzedaży internetowej. Bo wujek google wyszukał po frazie wszystkich winnych. A 2-5 klauzule niedozwolone w regulaminie zapewniało całkiem ładną kwotę za zastępstwo procesowe dla "stowarzyszenia". Tym bardziej, że robota przy tym żadna. Teraz mniej się opłaca, więc jakoś "obrońców" kupujących zrobiło się mniej :) W handlu internetowym "siedzę" od ok. 10 lat. Mnie na szczęście bliskie spotkanie ze stowarzyszeniami ominęły. Mój patent polega na tym, że po pierwsze śledzę zmiany w klauzulach niedozwolonych a po drugie mój regulamin jest zapisany w formacie jpg. A w takim zadanej frazy wujek google nie znajdzie :) Ale znam kilka osób, które przeszły horror ze stowarzyszeniami.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
9 października 2013 o 13:18

un_homme - i tu się mylisz. Jeżeli sprawą zajmie się UOKiK - Prezes UOKiK ma możliwość nakładania na przedsiębiorców kar finansowych za praktyki godzące w konsumentów. Maksymalna sankcja w takim przypadku może wynieść do 10 proc. przychodu w roku poprzedzającym wydanie decyzji. To po pierwsze. Po drugie - jeżeli masz tego pecha i taki regulamin (z klauzulami niedozwolonymi) zostanie znaleziony przez jedno ze stowarzyszenia mające na celu "dobro klienta" (piszę w "" bo z dobrem klienta nie ma to nic wspólnego)zaczyna się nękanie właściciela sklepu. Takie stowarzyszenie na początek próbuje "ugody" polegającej na tym, że proponują dobrowolne zapłacenie kilkuset - kilku tysięcy w zależności od ilości klauzul "dobrowolnej" kary. Jeżeli się zapłaci - natychmiast zgłasza się kolejne stowarzyszenie. Jeżeli się nie zapłaci zakładają sprawy - jedna sprawa - jedna klauzula niedozwolona. Sprawa z miejsca jest dla przedsiębiorcy przegrana, nawet jeżeli nie było sporu z klientem i nawet jeżeli przedsiębiorca zmienił zapisy regulaminu. Stowarzyszenie ma pół roku na założenie sprawy od momentu kiedy zapis zniknął z regulaminu. Stowarzyszenie teoretycznie nic nie zyskuje. Kara idzie do UOKiKU. Jednak stowarzyszenie na proces przysyła swojego prawnika i koszty zastępstwa procesowego ponosi przedsiębiorca. Do niedawna było to 360zł (policz sobie - 360x5 klauzul). Jednak przedsiębiorcze pijawki - sorry prawnicy - zaczęli zasypywać sąd taką ilością pozwów, że od lutego koszt zastępstwa za tego typu sprawy został obniżony do 60zł. Jednak nadal sąd, kara (nawet symboliczna), nerwy, podróż często daleko od miejsca zamieszkania sprawiają, że takich klauzul lepiej nie mieć w regulaminie.

« poprzednia 1 214 15 16 17 18 19 20 21 22 23 następna »