Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

z_lasu

Zamieszcza historie od: 2 października 2013 - 16:00
Ostatnio: 22 kwietnia 2024 - 13:29
  • Historii na głównej: 32 z 34
  • Punktów za historie: 10968
  • Komentarzy: 570
  • Punktów za komentarze: 4334
 
[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
24 września 2014 o 13:54

@hated: Po i jakiego języka? W firmie każdy lepiej lub gorzej posługuje się jakimś językiem obcym. Specjalistyczne tłumaczenia zlecamy na zewnątrz. Na potrzeby firmy wystarcza. A tutaj sprawa rozgrywa się między polskimi firmami.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
23 września 2014 o 22:37

@Zeus_Gromowladny: Wiesz, gdybyśmy wiedzieli gdzie jest problem to byśmy sobie poradzili. Teoretycznie rozumie co się do niej pisze. Ale fakturę wystawia nie w tej walucie co trzeba. Ok, nie ma problemu. Zawsze można zapłacić z innego konta. To transakcja PL->PL i księgowa ukręci mi łeb przy samej d... jak na taką transakcję dostanie fakturę wewnątrzwspólnotową, bez naliczonego VAT-u. I ten adres poprawiany na zagraniczny... Jak w kabarecie: dobzie, dobzie, będzie pan ziadowolony

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 lipca 2014 o 11:25

@Taczer: Ofiarę i pośmiewisko zrobili z niej rówieśnicy narażając a wstyd (z wyglądu). W mojej wypowiedzi nie ma ani jednego z cytowanych przez Ciebie określeń w stosunku do wystąpienia na forum klasy. Ale Młoda mogła czuć wstyd z tego powodu. Nie miała powodu, bo wstydzić powinni się ci, którzy ją nękali. Co do asertywności - zgodzę się z Tobą, że należy uczyć dziecko od najmłodszych lat stawiania i egzekwowania postawionych granic. Ale nie zawsze konfrontacja wprost jest najlepszym rozwiązaniem. W dorosłym życiu często nie da się inaczej. Choć i tak często załatwiamy niektóre, nieodpowiadające nam sprawy "naokoło". I nie dlatego, że nie potrafimy wprost, ale dlatego, żeby utrzymać dobrą atmosferę, nie urazić czyichś uczuć. Tutaj była świetna okazja do lekcji o tolerancji różnorodności, akceptacji. Zamiast konfrontować jedno dziecko z całą klasą może należało zapytać wszystkie po kolei co im sprawia przykrość? Efekt ten sam (a nawet mocniejszy) a metoda łagodniejsza. Dzieciaki bywają okrutne. I zazwyczaj wynika to z braku doświadczenia podobnych uczuć. Ale są mądre. I bardzo szybko załapują co jest akceptowalne a co nie.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
17 lipca 2014 o 11:05

@IrishCream: Mam dziecko w tym wieku. I jeszcze problemy rówieśnicze rozwiązuje w klasie pani. Owszem, jest bardzo duża potrzeba akceptacji przez grupę. Ale mimo wszystko dorosły jeszcze jest autorytetem i pomocą.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 11) | raportuj
16 lipca 2014 o 12:31

@Taczer: Z jednej strony komunikat: "to co robisz sprawia mi przykrość" jest ok. Ale ilu dorosłych potrafi to zrobić w cztery oczy? A ty wymagasz tego od 8/9 latka. Po drugie a co gdy mały "gnojek" odpowie - Wiem, i co z tego? Po trzecie pogadanka mogłaby pomóc zrozumieć różnorodność ludzi. Zachowanie pani wychowawczyni spowodowało tylko utrwalenie pewnego schematu zachowania - chcę komuś zrobić przykrość, przyczepię się do wyglądu (ze szczególnym uwzględnieniem - Młodej sprawia przykrość wyśmiewanie się z piegów. Przykrość ta jest na tyle duża, że szuka pomocy u dorosłych). Po czwarte w klasach 1-3 dzieci nie mają problemu, że są skarżypytami, bo to wiek, że wszystkie lecą do nauczyciela/rodzica gdy dzieje się im (w ich mniemaniu) krzywda. Tutaj zastanawiające jest to, że jednak Młoda nie poleciała... I po ostatnie - dzieci mają prawo liczyć, że ich problemy (nawet te które nam dorosłym wydają się śmieszne) będą rozwiązywane bez narażania ich na jeszcze większe problemy.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 17) | raportuj
16 lipca 2014 o 11:01

Po pierwsze, pani wycowawczyni sama powinna zauważyć problem. Spędza z nimi kilka godzin dziennie i powinna zauważyć, że któreś jest przez grupę odrzucane. Ale najwygodniej nie widzieć i nie słyszeć. Psychologiem nie jestem, ale wiem, że do dzieci najlepiej przemawia system obrazków i przykładów. Nauczycielka mogła przygotować kilka obrazków z dziećmi np. o różnych kolorach włosów, skóry itp. I przeprowadzić pokazową lekcję o różnorodności i tolerancji. Oraz o tym, że wygląd nie jest niczyją zasługą ani winą (patrz klasowe księżniczki i brzydule oraz dzieci z różnymi defektami fizycznymi). Mogła tak pokierować rozmową w klasie, aby piegi Młodej wydały się czymś wyjątkowym. Mogła opowiedzieć o Ani z Zielonego Wzgórza. Miała dużo możliwości. Wymagały tylko jednego - chęci w rozwiązaniu problemu. I to, że nie miała na to czasu, bo program nie jest wymówką. W klasach 1-3 jest bardzo dużo czasu na tego typu rozmowy z dziećmi. A kazać małemu, zaszczutemu przez grupę dziecku mówić, co się nie podoba i jeszcze wskazywać palcem kto jej sprawia przykrość jest z całą pewnością mało pedagogiczne.

[historia]
Ocena: -5 (Głosów: 17) | raportuj
16 czerwca 2014 o 0:18

Macie z "naszego" na polski. "Ale to nie koniec. Kontrolerzy dostali informację, że gdyby ktoś jadący bez biletu podał dane mojego kolegi, konieczna jest szczegółowa weryfikacja tożsamości na podstawie dokumentów lub wizyta pod podanym do mandatu adresem. Miesiąc potem spisano piekielnego. I policja zapukała do drzwi kolegi. Przyprowadzili ze sobą sąsiada z piętra niżej. Twierdził że mieszka w mieszkaniu mojego kolegi. Finałem historii jest sprawa karna przeciwko sąsiadowi kolegi." I nie czepiajcie się. Nie każdy ma łatwość pisania. A historia, mimo błędów stylistycznych jest zrozumiała. Do Autora. Pisz krótkimi, pojedynczymi zdaniami. Łatwiej formułuje się myśli.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
14 czerwca 2014 o 1:15

Mało śmieszne, ale tak mi się nasunęło - może to sposób na rozładowanie korków?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 5) | raportuj
14 czerwca 2014 o 0:58

@poincare_duality: nie podniecaj się tak, bo ci żyła w d..pie pęknie. Umowy powinny działać w dwie strony. A nie, ja mam zapłacić ZUS i zdrowotną nawet gdy moja działalność przynosi w danym miesiącu-kwartale-roku stratę. Bo mnie zlicytują zamkną, zablokują w ciągu miesiąca rachunki uniemożliwiając dalszą działalność. Ale gdy przyjdzie choroba to albo skończyły się limity na wizyty u specjalisty albo trzeba czekać miesiącami na specjalistyczne badanie. I to czekanie uniemożliwia skuteczną rehabilitację. Bo choroba się rozwinęła. Albo zapłacić żywą gotówką wyjętą z kieszeni. Zadłuż się, żeby nie zdechnąć. Ale nadal płać daniny. Zazwyczaj każde z nas płaci podwójne albo nawet potrójne składki na NFZ. Ale w ub roku musieliśmy za gotówkę zrobić rezonans magnetyczny dziecku. Bo limity się skończyły a dziecko po wypadku przestało chodzić. Urzędnicy (przedstawiciele władzy wykonawczej) traktują cię jak złodzieja, lub w najlepszym wypadku oszusta. Chociaż to z małych i średnich przedsiębiorstw pochodzi dochód tego kraju (więc i ich pensje). Poczytaj o tych których zniszczyły urzędnicze mendy. Więc jak to jest z tą umową? Skoro silniejsza strona go nie przestrzega, słabsza też kombinuje. I stara się, żeby jej nie złapano. Bo to często jest walka o przetrwanie. I jeszcze. Tam gdzie pracownik oddaje 50% pensji, ma państwowy serwis na takim poziomie, jakiego u nas nie ma nawet za wysokie łapówki.

[historia]
Ocena: 12 (Głosów: 12) | raportuj
13 czerwca 2014 o 12:07

@pasia251: to nie tak, że ludziom się nie podoba. Wbrew pozorom ludzie bywają racjonalni. Nie podoba się jedynie odbieranie przywilejów. Ale powoli można i to zrobić. Ale tutaj nie o przywileje chodzi, a o usprawnienie całego nieruchawego molocha biurokratycznego. I o poluzowanie trochę pazerności państwa. Dopiero dziś przypada Dzień Wolności Podatkowej (z wielkiej, bo mimo wszystko to radosny dzień:). Czyli od dzisiaj każdy z nas wypracowuje dochód dla siebie. To trochę długo tyrać prawie pół roku na świnie przy korytach... Ta, wiem szkoły, drogi, szpitale, policja. Ale mam głębokie przeświadczenie, że większość zabieranych nam pieniędzy jest marnotrawiona.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 6) | raportuj
13 czerwca 2014 o 11:41

@amsala: i jak widać na załączonym obrazku idealnie udało się wyeliminować "pana Stefana". Pan Stefan nie miał doświadczenia, wiedzę (o ile miał) to wyłącznie książkową. Ale DYPLOM. To jest to co świadczy o wartości oferenta (sarkazm). Oferent mógł dopytać a zamawiający mógł wezwać do uzupełnienia dokumentacji (a pewnie w firmie Pana X znalazłby się ktoś z wyższym). Ale stawianie wykształcenia ponad doświadczenie i referencje świadczy o ograniczeniu umysłowym piszącego dokumentację przetargową. Dopiero od jakichś 10 lat każdy młody "musi" być wykształcony (co z tego, że w Wyższej Szkole Siania Pietruszki). Właściciele firm w wieku 35-40-50 często mają wykształcenie średnie (a bywa, że zawodowe). Ale mają zazwyczaj wiedzę i doświadczenie jakiego nie zdobędzie żaden mgr/inż świeżo po studiach.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
12 czerwca 2014 o 8:41

@kasia21: Nie odebranie przesyłki nijak ma się do odstąpienia od umowy. Przepis został stworzony, aby można było zwrócić towar, który nie odpowiada pod różnymi względami (rozmiar, kolor) i to jest ok. A nie, żeby gówniarze mogli się pobawić w zakupy. Tak trudno napisać maila: sorry rozmyśliłam się? Chcesz kupować tanio a narażasz sklep a straty. Prosty rachunek: kupujesz coś za 50 zł. Marże sklepów rzadko są wyższe iż 30%. Więc zarobek sklepu to 15zł (pomijam podatki). Przesyłka to ok. 12zł, powrót ok. 10zł. Sklep stracił więcej niż by zarobił. Więc, żeby odrobić straty musi sprzedać towar za 73zł żeby wyjść na zero. Dodatkowo blokujesz towar, który może ktoś by w tym czasie kupił. Duże sklepy sobie poradzą. Dla małych każda złotówka się liczy. Jeżeli sklep ma np. 100 zamówień miesięcznie i takich dupków trafi się kilkoro nagle okazuje się, że opłacalność całej działalności drastycznie spada. Wg mnie powinien być przepis pozwalający na szybkie i skuteczne obciążenie takich dupków za koszty nieodebranych przesyłek.

[historia]
Ocena: 31 (Głosów: 33) | raportuj
3 czerwca 2014 o 15:03

Jak niewyjaśnialną? Spłaciłeś w 2012? Zawarłeś ugodę? Masz umowę ugody? Nie miałeś wezwań? Wyrok z e-sądu? Po pierwsze sprzeciw do sądu, mam nadzieję, że termin jeszcze nie minął. Po drugie do banku po historię zadłużenia. Wyciągi bankowe. Muszą mieć to w archiwach. A może sam masz dostęp elektronicznie? Po trzecie skarga do nadzoru finansowego, rzecznika praw konsumenta.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
8 maja 2014 o 22:59

@ZaglobaOnufry: Zdajemy sobie sprawę. Przynajmniej niektórzy. Ale skoro z roku na rok z mojej składki "odkłada" się 5000 tys dla innych, to od wielkiego dzwonu profilaktyczne badanie (glukoza+morfologia) to nie wydatek milionów. I uważam, że przeprowadzanie badań okresowych (jak za dawnych czasów) nie było złe. Wprawdzie kasa na to szła od pracodawcy,(i dale idzie) ale robiono biochemię, morfologię, RTG płuc i dopiero oglądał cię lekarz. Zam osobiście kilka osób u których w ten sposób wykryto poważne choroby. W jednym przypadku skończyło się operacją serca. W tej chwili badania okresowe wyglądają tak: (L)ekarz: Jest Pan/Pani zdrowa? Zdolny/a do pracy? (P)acjent: Tak. (L): Oto zaświadczenie o zdolności do pracy, 40zł proszę. (P): Do widzenia (za 2 lata jak dożyje) Więc skoro "okresówka" tak wygląda, to naprawdę nie dziwi mnie że ludzie proszą o skierowanie na badania profilaktyczne, zwłaszcza gdy czują, że "coś" zaczyna szwankować. A celem profilaktyki jest to, żeby problem opanować szybko i nie wydawać później milionów na drogie terapie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
8 maja 2014 o 16:25

"Do lekarza zapisanych może być max 2750 (a często jest mniej), czyli mała przychodnia otrzyma miesięcznie maksymalnie 22 000 zł." Zaciekawiłaś mnie, więc za pomocą internetowych danych policzmy: Zakładamy, że mamy małą przychodnię, w której pracuje 1 lekarz rodzinny z zapisaną max liczbą pacjentów. 8zł/m-c/pacjenta. Każda placówka POZ powinna mieć pielęgniarkę i położną. Przypuszczam, że limity zapisów do nich są wyższe i może być ich mniej w większej placówce. Każdy, nawet mężczyzna musi wybrać swoją położną i pielęgniarkę. Stawka NFZ za pielęgniarkę wynosi 2,21/m-c/pacjenta Stawka NFZ za położną 1,13/m-c/pacjenta Stawki z 2013 roku. 2750 pacjentów x (8zł lekarz + 2,21 pielęgniarka + 1,13 położna) = 31 185 zł wpłaty z NFZ/m-c Lekarz rodzinny (za portalem wynagrodzenia.pl) zarabia średnio 6216 brutto. Zakładając, że pracuje na umowę o pracę, koszt pracodawcy to 7 505.20zł Koszt zatrudnienia pielęgniarki/rejestratorki średnio 2 655 brutto - koszt pracodawcy to 3 205zł Koszt zatrudnienia położnej średnio 2 700 brutto. - koszt pracodawcy to 3 259zł (choć z tego co wiem są one wynagradzane zadaniowo). Razem fundusz płac 13 969zł Zakładając maksymalną liczbę pacjentów, każdego miesiąca, z każdej wpłaty NFZ zostaje na inne rzeczy 17 216 zł(utrzymanie budynku, ubezpieczenie, utrzymanie personelu innego niż medyczny, sprzątanie, dezynfekcję, sprzęt medyczny jednorazowy, podstawowe badania itp.) Może to nie jakoś szczególnie dużo, bo koszty utrzymania są zapewne niemałe, ale: - nie znam przychodni POZ w której pracuje tylko jeden lekarz, więc kwoty się kumulują. - wszelkie procedury dodatkowe są płatne przez NFZ, niekoniecznie kosztotwórcze i nie zawsze przekłada się to na zarobki personelu, - gdyby było tak źle to POZ-ty nie powstawałyby tak ochoczo i nie rozwijałyby się ta ładnie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
8 maja 2014 o 14:44

Masz rację, ale nie do końca. Jak pisali przedmówcy, mało powinno obchodzić pacjenta ile przychodnia dostaje na pacjenta. Skoro jest to ubezpieczenie obowiązkowe i SPOŁECZNE z założenia składamy się na tych co potrzebują. Jednak jak a potrzebuję i nie mogę dostać to szlag mnie trafia bo wiem ile płacę. Ze strony pacjenta: Co roku z naszej rodzinnej kasy na ubezpieczenie zdrowotne idzie około 8 tys. złotych. Jest szansa, że w ub. roku wykorzystaliśmy to co wpłaciliśmy (dwa pobyty w szpitalu + rajd po specjalistach+rehabilitacja), ale i tak za jedno drogie badanie (RM) musieliśmy wybulić z kieszeni. Było potrzebna "na już"- oczekiwanie 2 miesiące. Zazwyczaj jedyne pieniądze jakie idą na nasze leczenie z NFZ to refundacja leków i drobne wizyty z katarem lub bólem brzucha u dzieci (bardzo sporadycznie, nasze dzieci nie przeziębiają się a drobne dolegliwości leczymy domowymi sposobami). Pozostała opieka medyczna to raz w roku okulista u córki, raz w roku endokrynolog raz na kwartał alergolog. Licząc po 100zł za wizytę to będzie 600zł. Refundację leków wyceniam na 1000zł, ale ponieważ robię to "na oko" niech będzie 2000zł. Przychodnia POZ otrzymuje rocznie od naszej rodziny 384zł za (w porywach) 2-3 wizyty - w tym 1 po skierowanie do specjalisty, nie wymagające żadnego badania (kontynuacja leczenia). Więc doliczmy 300 zł za wizyty (gdybym szła prywatnie - choć to w moim rejonie to cena za wizytę u specjalisty). Suma opłat po cenie rynkowej wynosi 2900 zł. Wpłaciliśmy 8000zł. 5000 zostaje dla innych. Więc nie dziw się, że krew nas zalewa, gdy lekarz pierwszego kontaktu odmawia skierowania raz w roku na cukier (obciążenie rodzinne) lub morfologię (pomimo chronicznego zmęczenia). Cena za morfologię z ręcznym rozmazem to 17zł, cena za glukozę 9zł. Więc nawet rodzinnie to wyjdzie 100 zaokrąglona w wyliczeniu powyżej.

[historia]
Ocena: 20 (Głosów: 20) | raportuj
8 maja 2014 o 13:44

@pasia251: do skończenia studiów i możliwości otrzymania dyplomu zabrało mi obrony pracy (bo nawet napisana była)- z przyczyn losowych. Potem trzeba było powtarzać rok, nadrabiać różnice programowe. Często podejmuję prace związane z kierunkiem studiów i śmiem twierdzić, że moja wiedza praktyczna jest znacznie szersza niż "książkowa". Już od dawna nikt nie wymagał ode mnie CV, ale w rubryce wykształcenie mam wpisaną szkołę wyższą wraz z zaznaczeniem na jakim etapie moja edukacja się zakończyła. Nic nadzwyczajnego w tym nie widzę.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
24 kwietnia 2014 o 18:54

@Kanna: Dziwna definicja i nie wiem czy zgodna z obowiązującym prawem. A co z matką, która samotnie wychowuje dziecko, choć tatuś uznał dziecko (albo został do tego zmuszony) a potem dał nogę? A alimenty płaci Fundusz Alimentacyjny.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 9) | raportuj
23 kwietnia 2014 o 12:10

@IPL: nikt nie neguje ziołolecznictwa? Wiesz, że pani w sklepie zielarskim, która powie ci, że dane zioło LECZY twoją dolegliwość może stracić koncesję? W najlepszym wypadu może mieć duże kłopoty z nadzorem farmaceutycznym. Trochę to "dziwne", bo przez wieki zioła były jedynymi znanymi lekarstwami... Mam w rodzinie przewlekłą chorobę. Leczenie farmakologiczne to leczenie sterydami oraz innymi specyfikami uszkadzającymi przede wszystkim wątrobę i wcale nie gwarantujące poprawy. Po kilkuletnich poszukiwaniach udało nam się znaleźć niekonwencjonalne metody, obśmiane i wyszydzone jako "czary mary dla ubogich". Nie może to być efekt placebo, bo sam chory zastosował pierwszy raz na zasadzie - dobra spróbuję, ale weźcie się ode mnie wszyscy odczepcie. I dzięki temu od 2 lat normalnie funkcjonuje, choroba z dnia na dzień weszła w stadium remisji, odstawił sterydy. Co więcej - miesięczna kuracja kosztuje 30 zł a nie 300. Lekarz poinformowany o tym co spowodowało poprawę popukał się w czoło. Więc daleko mi do obśmiewania rzeczy które są trudno mierzalne. O funkcjonowaniu i zależnościach w naszych organizmach wiemy wciąż przeraźliwie mało. I wiele jest przypadków, gdy wydawałoby się, nic nie znaczące bodźce prowadzą do poprawy zdrowia. To nie jest obrona homeopatii - bo na niej się nie znam. To jest obrona wolności wyboru metody leczenia. Czy to będzie bioenergoterapia, ziołolecznictwo, czy medycyna konwencjonalna. A jeśli ktoś chce wierzyć, że uleczy go Latający Potwór Spaghetti - niech wierzy.

Komentarz poniżej poziomu pokaż
Komentarz poniżej poziomu pokaż
[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
23 lutego 2014 o 19:05

@Autre: podaj linkę do tego bloga, chętnie poczytam. Choć chyba nie do końca est tak, że trudno zabrać dzieci - patrz raport rządowy. I jeszcze - przypomina mi się historia dzieciaków z Włocławka, zakatowanych w rodzinie zastępczej. Jeżeli wierzyć doniesieniom prasowym, matka była ok, ale warunki mieszkaniowe nie podobały się pani z opieki. Więc zamiast dać wiadro farby i kilka pędzli zabrała dzieci.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 4) | raportuj
23 lutego 2014 o 18:54

@Bedrana: Taką wymuszoną usługę spotykam kilka razy w roku. Jest wymuszana przez dzieciaki, w supermarkecie przy kasie. Z tą różnicą, że mają puszki i plakietki z logo jakiejś fundacji lub organizacji młodzieżowej i zbierają na szczytny cel (np. obóz wakacyjny). I w ich przypadku mam marną szansę odmówienia wykonania usługi, bo młodzież stoi przy każdej kasie, dwójkami i dosłownie rzucają się na produkty, żeby je zapakować. Możesz powiedzieć czym to się różni od pracy tych chłopców? Aaaa pracują "pod nadzorem" i również na wynagrodzenie dorosłych... To czy dzieci są śmiałe czy wycofane, niekoniecznie zależy od kondycji finansowej rodziny, a raczej od charakteru dziecka i stopnia akceptacji w rodzinie. Dlatego są wycofane, nieśmiałe dzieci z bogatych rodzin i śmiałe, pewne siebie z tych uboższych. Jeśli chodzi o pracę u nas i na zachodzie Europy: znajdź mi pracodawcę, który zatrudni nieletniego mając do wyboru pełnoletnich studentów za tą samą stawkę. U nas (poza reklamą i filmem) NIE MA MOŻLIWOŚCI aby osoby poniżej 17 roku życia podjęły pracę. I nie praca - nawet praca dzieci - jest patologią. Patologią jest system prawny, w którym aby dostać coś koło 100 zł zasiłku rodzinnego nie możesz zarabiać więcej niż 539 zł/osobę, a gdy z powodu biedy zabiorą ci dziecko, rodzina zastępcza dostaje pokrycie utrzymania tego dziecka 1000 zł miesięcznie plus pokrycie kosztów wypoczynku, jednorazowych wydatków i innych o których w wielu normalnych rodzinach można tylko pomarzyć. Praca polegająca na zbieraniu puszek, butelek itp. wiąże się z walką z dorosłymi specjalizującymi się w tym zajęciu. I wg mnie jest znacznie bardziej niebezpieczne (duży obszar poszukiwań i niebezpieczeństwo, że ktoś z użyciem siły zabierze im zbiory). Moje dzieci (w wieku podobnym do wieku chłopców z historii) wiedzą jaka jest kondycja finansowa naszej rodziny. Są obecne przy rozmowach o tym jakie rachunki trzeba zapłacić i nie ukrywamy przed nimi, że np. w tym miesiącu trzeba będzie bardziej oszczędzać albo że aby coś upić/gdzieś pojechać musimy zrezygnować z kupna tego lub tamtego. Nie sądzę, że fundujemy im tym jakąś traumę :). Wracając do historii - odpowiedzialność za finanse rodziny może nie jest odpowiednie na psychikę dziecka, ale na przyszłość będzie jak znalazł. Poza tym co to znaczy "odpowiedzialność za finanse rodziny" - czy aby nie to, że dziecko rozumie, że nie ma pieniędzy na różne fanaberie? Czy zrozumienie tego, że mama nie kupi modnej zabawki, drogich bajeranckich przyborów do szkoły a spodnie kupi w ciuchu a nie w "Smyku" wg ciebie również przekracza zdolności psychiczne 10 latka? Tak, trzeba chronić dzieci przed "brutalnością" ekonomii, wyręczać we wszystkim. A potem dziwić się, 4-latek tupie i rzuca się na podłogę w sklepie, bo mama nie chce kupić czekolady, 10-latek ma problemy z samodzielnym kupnem chleba a 15-latka będzie mówiła o samobójstwie, bo rodziców nie stać na kupno tabletu czy innego elektronicznego g...na. Nie chcę aby dzieci musiały pracować, ale ani ja, ani ty nie znasz sytuacji tych dzieci. Może wychowywała ich tylko matka, która zachorowała i straciła pracę? I nawet jeżeli zbierali na kolację a nie na komputer nadal nie widzę w tym nic patologicznego. Co więcej (jeżeli był to ich pomysł i inicjatywa) w pewnym sensie podziwiam ich przedsiębiorczość. Jeszcze raz powtórzę argument o lolitkach pokazujących cycki w internecie (te komputer już mają), o galeriankach (również nieletnich). I nie, zazwyczaj nie zarabiają tak na chleb. W tym przypadku to jest patologia. Ale znacznie rzadziej skutkująca zabraniem dziecka rodzicom. Jeżeli w domu nie było przemocy a zabrano dzieci ze względu na fatalne warunki mieszkaniowe, lub całkowitą niewydolność materialną to zabranie dzieci jest sytuacją patologiczną. Bo de facto tańszym rozwiązaniem jest pomoc rodzicom w stanięciu na nogi, wyremontowaniu domu czy nawet przeznaczeniu połowy kwoty potrzebnej na pokrycie utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej na potrzeby tej rodziny biologiczne

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 7) | raportuj
22 lutego 2014 o 20:09

@Fomalhaut: Kwota wolna od podatku wynosi za ub. rok 3091zł. Myślisz, że dzieciaki zarobiły powyżej tego progu?

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
22 lutego 2014 o 18:53

@karioka: Przeżywanie dzieciństwa czyli co? Niezależnie od pani doświadczeń pani karioka, na przeżywanie dzieciństwa w NORMALNYCH rodzinach składa się również świadomość dzieci dotycząca kondycji finansowej rodziny. Dzieci starsze iż 5-6 letnie mają zazwyczaj tego świadomość. W cywilizowanych krajach Europy Zachodniej oraz Ameryki Północnej normalną koleją rzeczy jest praca nastolatków. U nas to ciągle "zabieranie dzieciństwa". Dorastanie pani karioke polega również na poznaniu wartości pieniądza i poznaniu nakładu pracy, który est potrzebny aby je zdobyć. Z dużą przyjemnością wrzucę banknot do puszki małolata, który zapakuje mi zakupy. Nie strawię małolaty, która twierdzi, że należy je się nowy laptop/komórka/ciuchy tylko dlatego że ma naście lat. Wracając do historii i zakładając, że rodzina nie była patologiczna a po prostu uboga. Czego nauczyli się ci chłopcy? Tylko tego, że bieda w ich wypadku to stan, który się nie zmieni, a przejaw jakiejkolwiek inicjatywy, aby to zmienić spotka się z karą.

« poprzednia 1 214 15 16 17 18 19 20 21 22 23 następna »