Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Mejra

Zamieszcza historie od: 5 marca 2012 - 20:59
Ostatnio: 26 kwietnia 2021 - 9:25
  • Historii na głównej: 7 z 10
  • Punktów za historie: 6291
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 91
 

#75167

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie jestem wojującą ekolożką, która walczy o każdego kwiatka na łączce. Jednak to, czego byłam ostatnio świadkiem, przeraziło mnie.

Jest pewna duża, znana większości z Was korporacja.
Wielu ludzi robi zakupy w tym sklepie, który (przynajmniej na pokaz) wydaje się dbać o środowisko.
Co się jednak dzieje z produktami, które się nie sprzedają? Odsyła się je do producenta? Obniża drastycznie cenę (kilka rzeczy jest wręcz absurdalnie drogich, nie dziwie się, że nikt ich nie kupuje, chociaż są w świetnym stanie)? Zawsze można też dać taniej dla pracowników, na potrzeby sklepu lub zwyczajnie odsprzedać jakimś tanim dyskontom.

Niestety, to tylko piękna teoria. Wiele nowych, spełniających swoją funkcję produktów musi zostać zniszczonych. Czasami niektóre z nich są wykorzystywane "na sklepie", ale placówka posiada określony budżet, dlatego kupno drogich artykułów jest nieopłacalne. Lepiej je zniszczyć, chociaż mogłyby być jeszcze przydatne.

Nie rozumiem tego. Nie dość, że właściciele tracą pieniądze niszcząc rzeczy, to uniemożliwiają innym ich ponowne wykorzystanie, zanieczyszczając tym samym środowisko - nowymi, nigdy nie używanymi rzeczami.
Bo lepiej zniszczyć.
Mniej problemów.

korpo

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (206)

#42711

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Biłam się z myślami, czy rzeczywiście powinnam napisać, jednak kotłuje się we mnie zbyt wiele emocji, które muszę wyrzucić. Pewnie ponownie zostanę zlinczowana jednak ostatnio nie jest mi to obce.

Chodzę do 3 klasy liceum i mam 18 lat, tak samo jak mój narzeczony. Jesteśmy razem w szczęśliwym związku od ponad 2,5 roku, znamy się prawie 5 lat. Planowaliśmy pobrać się zaraz po maturze, jednak na początku wakacji zaszłam w ciążę.
Cóż, zdarzyło się. Pobierzemy się i założymy rodzinę trochę wcześniej, niż planowaliśmy. Zresztą idąc z drugą osobą do łóżka zawsze trzeba się liczyć z tym, że można zajść w ciążę.

Plotki się roznoszą i wkrótce staliśmy się głównym tematem rozmów naszej wielkiej wsi. Wytykanie palcami, złośliwości i oszczerstwa są na porządku dziennym. Rozumiem, że jesteśmy młodzi ale jak można być aż tak okrutnym?
Moja babcia się obraziła. Jak mogę być katoliczką, chodzić do kościoła i zajść w ciążę?! Moje dziecko to potomek szatana i powinnam się go pozbyć!
Jednej z mojej przyjaciółek mama zabroniła spotykać się ze mną, jako że mogę mieć na nią zły wpływ.
Koledzy zupełnie mnie ignorują, jako że podobałam się jednemu z nich i jestem okrutna odrzucając go przez robienie sobie dziecka z innym (?).
Nawet ze strony nauczycieli spotykam się z docinkami i głęboką pogardą, mimo że średnio 1-2 dziewczyny w 3 klasie są u nas zawsze w ciąży.

Mama zabrania mi się cieszyć z wesela i ślubu. Po co interesuje się tym, jakie będą dania lub jaka będzie moja sukienka? Najlepiej jeśli przyjdziemy z narzeczonym w dzień ślubu i posłużymy jako piękny element dekoracji. Kobieta, która zajdzie przed ślubem w ciążę powinna się cieszyć, że ktokolwiek ją zechce. Poza tym zmarnowałam sobie życie i przecież do niczego się nie nadaję, nic nie potrafię zrobić, nie spełnię się w roli żony i matki. Poza tym zostawiam ją samą z całym domem na starość. Wyjaśniając - od kiedy wyprowadziła się moja siostra sama zajmuje się porządkami w domu, nieraz gotuję i zajmuję się półroczną bratanicą, jeśli trzeba. Niestety teraz nie mogę robić wszystkiego, ponieważ dziecko ułożone jest dość niefortunnie i przy wysiłku bądź zginaniu się odczuwam ból. Dodatkowo codziennie kilkakrotnie wymiotuję, mimo że to już piąty miesiąc. Jednak ciąża to nie choroba - przesadzam. Owszem, to nie choroba ale potrafi dopiec.

Boli mnie jedno. Nigdy nie byłam puszczalska, nie ubierałam się wulgarnie, dobrze się uczyłam, udzielałam się w szkole i w gminie. Mój narzeczony był moim pierwszym, mimo to jestem wyzywana od kobiet lekkich obyczajów. Postanowiłam urodzić i wychować dziecko, nigdy nie myślałam o aborcji. Jednak moje rówieśnice, które sypiają ze wszystkim co ma spodnie, kilkakrotnie dokonały aborcji i chodzą niemal nago są traktowane o wiele lepiej. Dlaczego tak potępiane jest wzięcie odpowiedzialności za to, co się robi...?

Skomentuj (125) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1259 (1561)

#34212

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę lat temu, brat z bratową kupowali samochód.
Gdy ojciec dziewczyny dowiedział się o tym, że jego córka będzie miała lepszy samochód niż on, okropnie się zdenerwował. Następnego dnia zaciągnął swoją córkę na bazarek, do swojego kolegi, który sprzedawał starego opla. Był troskliwy, kochany, że chce tylko jej dobra, a dużym samochodem będzie się jej niewygodnie jeździć. Wyprał córce mózg, a że ojciec mało kiedy się nią interesował, to pod wpływem nagłego zainteresowania rodziciela, uległa mu.

Po dwóch latach samochód co tu dużo mówić - rozpadał się.
Potrzebowali nowego, dużego, zwłaszcza że urodził się im potomek, a i samochodem pokonywali często dalekie trasy, to do pracy, to do rodziny, która mieszka na drugim końcu kraju.
Zakupili więc upragnioną toyote auris. Auto używane, jednak w bardzo dobrym stanie - sprowadzane specjalnie z Niemiec.

Jak można się było spodziewać, teść wpadł w szał, nawrzeszczał na wszystkich,na dodatek był głęboko urażony faktem, że postawili samochód w garażu bez jego zgody (mieszkają w tym samym domu, garaż od zawsze był wspólny). Obraził się na dwa tygodnie i z nikim nie rozmawiał.
Gdy brat załatwiał sprawy związane z ubezpieczeniem nowego samochodu, okazało się, że nie przysługują im przewidziane zniżki, ponieważ stary samochód miał wypadek. Wszyscy w szoku, nic o żadnym wypadku nie wiedzą.

Przy oględzinach starego auta okazało się, że teść pożyczył go sobie bez zgody właścicieli, po czym po kolejnej libacji alkoholowej miał wypadek. Wyciągnął pieniądze z ubezpieczenia na naprawę, jednak przepił je. Zatuszował tylko najbardziej widoczne uszkodzenia np. przykleił zderzak silikonem, aby nie odpadł.
Stary samochód trzeba było naprawić na własny koszt. Panowie, którzy zajmowali się nim w warsztacie stwierdzili, że miał poważne uszkodzenia wewnętrzne, dlatego jakakolwiek jazda groziła odmówieniem posłuszeństwa i wypadkiem (jeździli nim kilka miesięcy z małym dzieckiem!). Teść został ponoć poinformowany o niebezpieczeństwie, jakie grozi tym, którzy będą poruszać się tym samochodem ale nic nikomu nie powiedział. Brat utracił także zniżki, więc zapłacił za samochód kilkaset złotych więcej.

Jak można robić coś takiego najbliższej rodzinie?

teść

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 745 (831)

#33844

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój brat ma, a właściwie miał psa - Czarka. Wielkie czarne psisko o wspaniałym charakterze. Biegał sobie po ogrodzie, ani specjalnie nie szczekał ani nikomu nie zawadzał.
Pewnego dnia bratowa (B) spostrzegła, że Czarek zniknął.
Bramka zamknięta, ale psa nie ma.

W pobliskim ogrodzie sąsiad (S) plewił kwiaty, co chwile zerkał na nią z uśmiechem, w końcu zapytał:
(S): No co, czyżbyś czegoś szukała?
Bratowa wkurzona ale opowiada spokojnie.
(B): Szukam psa, nie widział go pan?
(S): Nie, nie, ja nic nie widziałem, ja tutaj sobie spokojnie pracuje, na cudze nie zaglądam.

Taak, oczywiście. Jakby przez wcześniejsze lata sąsiad nie zalazł już za skórę nikomu w sąsiedztwie...

Cała rodzina szukała psa przez parę dni, jednak na daremno. Wszyscy byli bardzo przygnębieni, w końcu zaginął członek rodziny. Porozwieszali ogłoszenia z numerami telefonu brata i bratowej po całej okolicy, z nadzieją, że pies może jednak jeszcze się znajdzie.
Przez następne tygodnie codziennie dostawali smsy w stylu: "wasz pies wisi powieszony w lesie′", "piszczał gdy wycinaliśmy mu kawałki ciała", "za***aliśmy skur***la", itp. Codziennie po kilka, kilkanaście smsów, nie mówiąc już o ciągłych głuchych telefonach. Obydwoje musieli zmienić numery telefonów.

Pies nadal się nie znalazł. Nikt nie wie, co się z nim stało.

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 823 (913)
zarchiwizowany

#34207

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Każdy wie, jaki jest stereotyp teściów, który przedstawia się w kawałach. śmiałam się z tego, niestety do czasu. Historia opowiedziana mi przed chwilą przez mojego brata.
Jego teść jest wieloletnim alkoholikiem. Ma wyniszczoną wątrobę, jest cukrzykiem i ogólnie cały jego organizm się sypie. Nie stanowi to jednak dla niego przeszkody, żeby przestać pić.
Historia właściwa.
Teściu wrócił z sanatorium, obrażony na wszystkich. Zamknął się w swoim pokoju, wyzywając swoją własną córkę i wnuczkę (która ma dwa latka) od kobiet lekkich obyczajów. Drugiej córki wyrzekł się, stwierdzając, że jego żona z pewnością musiała się puszczać z innym. Przekląwszy wszystkich spędził tydzień w swoim pokoju. Gdy wyszedł, udał się do lekarza, któremu ,,dał w łapę′′ i załatwił sobie wyjazd do sanatorium (żeby mógł sobie trochę ,,poimprezować z kumplami′′). Wyjechał następnego dnia(swoją drogą tylu potrzebujących ludzi czeka na wolne miejsce,a zamiast nich jadą takie pasożyty społeczne - za nasze pieniądze).
Po jego wyjeździe okazało się, że ukradł rodzinie ponad tysiąc złotych, dodatkowo odebrał 5tyś. czynszu od faceta, któremu wynajmują knajpę.
Gdy udało się wejść do jego pokoju mój brat zastał niesamowity bałagan i stos rachunków do zapłacenia, również za ,,jego′′ telewizor i sprzęty (rodzinie nie zostało pieniędzy na jedzenie, a co dopiero rachunki).
Okazało się, że drogi teść zamiast pojechać z grupą do uzdrowiska, wynajął pokój w Bristolu. Zorganizował tam imprezkę dla swoich kupli, na którą zamawiał hotelowe alkohole za kilkaset złotych. W pewnym momencie jego organizm nie wytrzymał i stracił przytomność. Koledzy widząc to zmyli się, obsługa znalazła go dopiero rano i wezwali pogotowie. Przez cały weekend walczył w szpitalu o życie. Niestety udało mu się z tego wyjść. Rozwalił na siebie wszystkie pieniądze rodziny, mimo że zwykle jest straszną sknerą - przez całe życie nie kupił miksera (!) do domu twierdząc, że nie będzie wydawał pieniędzy na pierdoły.
Po wszystkim, do jego córki zadzwoniła jego siostra, że cała ta sytuacja to ich wina, bo zabraniali mu pić w domu, a przecież wiedzą, jaki jest dzięki temu szczęśliwy. Chcą jedynie aby umarł, żeby móc przejąć JEGO dom.
Ręce opadają.

Teściowie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (181)

#32935

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie rozumiem ani nie chce rozumieć ludzi, którzy mordują zwierzęta. Zaczynając od zwykłych dzieciaków, które niedopilnowane potrafią podczas "zabawy" skrzywdzić zwierzaka a kończąc na staruszkach topiących małe psy lub koty w szambie, a potem zmierzających do kościoła na mszę.

Słyszałam już wiele, jednak nadal nie potrafię dojść do siebie po historii, którą opowiedziała mi moja bratowa.

Jej siostra parę lat temu przyniosła do domu chudą, białą kotkę. Mimo posiadania dwóch kotów i psa nie mogła zostawić jej samej.
W owym czasie pracowała w pewnej fabryce na Śląsku. Zimą do kotłowni zakradały się bezdomne koty i często zdarzało się, że któraś kotka okociła się za piecem - miejscem, które wydawało się jej ciepłe i bezpieczne. Za każdym razem, gdy małe kotki były już większe - otwierały oczka i zaczynały poznawać świat, ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Czyżby ktoś oddawał je do schroniska, które znajdowało się dwie ulice dalej...? Niestety nie.

Mężczyzna, który zajmował się obsługą pieca wrzucał je żywcem do ognia, przyglądając się ich agonii i niesamowitym cierpieniom.
Mała kotka została ocalona tylko dlatego, że schowała się w głębokiej szczelinie umieszczonej w ścianie i morderca (inaczej nie umiem nazwać tego "człowieka") nie mógł jej dosięgnąć.
Ponoć sytuacja powtarzała się co roku i wszyscy pracownicy o niej wiedzieli.
Czyżby kolejny przejaw ludzkiej znieczulicy na cierpienie innych...?

Skomentuj (107) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 783 (885)

#31719

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój kuzyn - Mateusz - pochodzi z bardzo małej miejscowości, w której wszyscy się znają. Chłopak ambitny, bardzo inteligentny, dlatego wkrótce przeniósł się do Warszawy, ze względu na lepiej płatną pracę oraz... no właśnie - teściów.

Jego żona - Magda - wywodzi się z wielodzietnej rodziny. Rodzice alkoholicy, nigdy nie mieli pieniędzy, wielokrotnie bili i znęcali się na dzieciach, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Aż ciężko uwierzyć, że mimo ciężkiego startu w życiu jest tak dobrą, pracowitą i cudowną osobą.
Przed ślubem dziewczyna wprowadziła się do narzeczonego i jego rodziców - szczęśliwa, że mogła nareszcie wyrwać się z tego koszmaru.

Wtedy rodzice przypomnieli sobie o córce, która wcześniej zajmowała się całym domem i gospodarstwem. Zażądali zapłaty od mojego kuzyna, rzędu kilkunastu tysięcy(!), za to, że utrzymywali i wychowywali mu żonę (!). Miał też wpłacać co miesiąc prawie 2000zł na ich konto. Gdy odmówił, zaczęło się nachodzenie, telefony w nocy, obrzucanie domu rodziców Mateusza nieczystościami, szykanowanie dziewczyny, wśród mieszkańców wsi (każdy chyba wie, jaka jest siła plotki, nawet najgłupszej, zwłaszcza w małej miejscowości). Policja niewiele zdziałała, bo i "mała szkodliwość czynu".

Zaplanowano wielkie wesele na ponad 100 osób. Połowa od strony Panny Młodej (nie zaproszono rodziców), połowa od Pana Młodego. Mimo licznych deklaracji przyjścia, nikt z rodziny Magdy nie zjawił się.
Rodzice dziewczyny obeszli parę dni wcześniej wszystkich krewnych opowiadając o niej niestworzone historie. Wesele okazało się wielką porażką, Panna Młoda popłakała się kilkakrotnie.
Z rodziną nadal nie utrzymuje kontaktów.

teściowie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 856 (930)
zarchiwizowany

#29493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dwa lata temu na świat przyszła moja bratanica. Jednak dzięki naszym drogim lekarzom mało nie umarła nie tylko ona ale i moja bratowa.
Mała dostała po urodzeniu 10 punktów. Wszystko pięknie, świeżo upieczeni rodzice bardzo szczęśliwi. Parę dni później wrócili do domu ze swoją upragnioną pociechą.
Niestety mała zaczęła chudnąć w oczach. Stawała się coraz bardziej apatyczna, bez przerwy spała. Po paru dniach straciła ponad 1/3 swojej wagi, co dla tak małego dziecka może doprowadzić do śmierci.
Z bratową też nie było najlepiej. Wciąż chodziła do toalety, miała wysoką gorączkę, nie mogła ruszać się z łóżka, z powodu ogromnego bólu brzucha.
Co tu dużo pisać, sytuacja z godziny na godzinę coraz gorsza, więc trzeba niezwłocznie jechać do szpitala.
Pomijam fakt, że w żadnym z czterech szpitali nie chcieli ich przyjąć, dlatego ponad 4h spędzili na przejazdach od jednego do drugiego. W końcu wieczorem przyjęto ich w prywatnej klinice.
Okazało się, że mała ma od urodzenia złamany obojczyk (czego nie zauważyli wcześniej lekarze). Na dodatek nie chciała ciągnąć mleka od matki (pierwsze dziecko, młodzi rodzice nie wiedzieli jak się z nią obchodzić, a pielęgniarka po urodzeniu małej kazała przykładać ją do piersi, twierdząc że z pewnością ciągnie mleko i bagatelizując niepokój matki, że coś jest nie tak - ,,przewrażliwiona mamuśka′′). Bratanica spędziła niemal miesiąc w szpitalu dochodząc do siebie.
Co do jej mamy, nie wiadomo czy przez niedopatrzenie czy też lenistwo bądź przepracowanie lekarze zapomnieli, że po porodzie kobieta musi wydalić łożysko.
Tak, przez prawie 2 tygodnie męczyła się niemiłosiernie, ostatecznie dostała stanu zapalnego i również wylądowała w szpitalu.
Ze względu na stan dziecka została wezwana opieka społeczna i policja, która zatrzymała mojego brata.
Ostateczne cała historia skończyła się dobrze.
Stwierdzono jawny błąd lekarzy i uniewinniono rodziców od rzekomego znęcania się na dziecku.
Brzdąc rośnie szybko, jest bardzo radosna i ma ogromny apetyt :).

służba_zdrowia

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 279 (301)

#26469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem wstępu, od pewnego czasu czytuję piekielnych i postanowiłam dodać coś od siebie.
Opowieść pochodząca z pradawnych czasów mojego dzieciństwa. Jako mały szkrab byłam bardzo samodzielna, dlatego w wieku niespełna 2 lat zaczęłam uczęszczać do przedszkola (pomimo tego, że przyjmowali dzieci dopiero od 3 roku życia). Niestety byłam również bardzo nieśmiała, co utrudniało mi czasami życie.
Mama spiesząc się do pracy zostawiała mnie zawsze o 7 i odbierała o 15. Codzienny rytuał powtarzający się przez kilka miesięcy.

Pewnego razu moja rodzicielka skończyła wcześniej prace, dlatego przyszła mnie odebrać nieco szybciej niż zwykle.
Wchodząc do klasy zauważyła, że stoję w kącie. Ot, normalna rzecz, pewnie Pani z przedszkola umieściła mnie tam za karę.
Podeszła więc do kobiety, żeby zapytać, za co siedzę w kącie.
Piekielna popatrzyła na nią zdziwiona:
- Przecież ona zawsze tak stoi, a że jest grzeczna i nic nie robi, to czemu mam jej przeszkadzać?

Okazało się, że każdego dnia od kilku miesięcy, zaraz po wyjściu mamy, stawałam w kącie i tak aż do jej powrotu.
Po tym, gdy mama otrząsnęła się z szoku zrugała kompetentną przedszkolankę, która przez parę miesięcy nie zainteresowała się tym, żeby pomóc dziecku nawiązać kontakty z innymi, starszymi dziećmi. Przecież była grzeczna i nic nie robiła.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 755 (799)
zarchiwizowany

#26667

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dość długa, chciałam jednak dokładnie ująć piekielność całej sytuacji i dyrektorki mojej szkoły.
Chodzę do liceum. Mimo młodego wieku, od jakichś dwóch lat mam problemy z kolanami. Aktualnie czekam na rehabilitację, chirurg rozważa też operację. Rok temu lekarz wystawił mi zwolnienie z wychowania fizycznego, ponieważ nie mogę skakać, kucać, ani ogólnie zginać zbyt często kolan (pogarsza to jedynie mój stan zdrowia).
Mimo wszystko od dziecka kocham pływać. Lekcje WFu na pływalni zawsze były tymi, które lubiłam najbardziej. Na powierzchni jestem wielką niezdarą, potrafię potykać się o własne palce u stóp. W wodzie czuję się jednak jak ryba. Sama nauczyłam się pływać i od podstawówki startuje w zawodach. Dostałam wskazanie od doktora, abym uczęszczała jak najczęściej na pływalnię.
Rozmawiałam z moją nauczycielką od WFu i ze względu na to, że rok temu wygrałam powiatowe zawody, w których reprezentowałam szkołę, z wielkim zapałem postanowiła mi pomóc. Zaproponowała, że może wystawić mi ocenę w Wfu tylko z basenu (miałabym chodzić na pływalnię, niezależnie od tego, która grupa dziewczyn ma w tej chwili zajęcia w tym czasie), załatwiła mi dodatkowe lekcje SKSu. Ogólnie wszystko pięknie, muszę jednak porozmawiać z kochaną dyrektorką naszej szkoły. I tutaj zaczynają się schody. Nie przez samo nastawienie dyrektorki do wszystkiego
(uważa, że zamiast kupować grę bądz książkę powinniśmy zainwestować w długopis za 300zł (!) ) ani przez jej gadulstwo na tematy bliżej nieokreślone. Streszczając rozmowę:
(D)- piekielna dyrektorka (J)- Ja
(J): Dzień dobry, ja w sprawie WFu (tutaj dokładnie zaczęłam przedstawiać sytuację). Dyrektorka przerywa mi w pół słowa.
(D): Absolutnie sie nie zgadzam, nie bedziesz mi tutaj symulować, że nie możesz chodzić na zajęcia, a potem wybierać te, na które masz ochotę.
(J): Ale... ja naprawdę nie mogę chodzić, mam zaświadczenie od lekarza...
(D): Skoro masz zaświadczenie to co tutaj robisz?!
(J): Lekarz kazał mi chodzić na basen, mam tutaj dokładnie zalecenie. Nie chce rezygnować w pływania, w zeszłym roku reprezentowałam nawet naszą szkołę w zawodach i...
(D): A co mnie to obchodzi? Jak masz zaświadczenie od lekarza, że mozesz pływać to chodz sobie prywatnie, a nie zawracaj mi głowy. Poza tym nie mogę ci wystawić oceny, skoro basen to 1/3 oceny w WFu. Zawody? Phi, nie będzie mi tutaj KALEKA, co na WF nie chodzi startować w zawodach.
Trzęsąc się ze złości staram się opanować i zachować kulturę.
(J): Rozumiem ale rozmawiałam z nauczycielka WFu i się zgodziła.Moge nawet nie mieć oceny ale chciałabym móc pływać.Jestem zdrowa, nie mogę się jedynie schylać ani kuca c...
(D): Dziecko, wiesz ile to jest papierów?! Nie będę tego wypełniać, ze względu na jakąś INWALIDĘ. Nie wolno Ci chodzić na żadne zajęcia i zawody. Nie, bo nie.
Nic się nie zdało to, że przecież droga szkoła wiele na tym straci. Wkrótce zawody, moja mama, nauczycielka od WFu i wychowawczyni będą wkrótce interweniować z tej sprawie.
A potem narzekają, jak to uczniowie unikają basenu...

dyrekcja

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (179)

1