Profil użytkownika
BiziBi ♀
Zamieszcza historie od: | 8 lipca 2015 - 15:49 |
Ostatnio: | 14 grudnia 2018 - 20:36 |
- Historii na głównej: 28 z 28
- Punktów za historie: 9909
- Komentarzy: 131
- Punktów za komentarze: 1321
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »
@Litterka: już puszczony :D
@archeoziele: W moim nawet dwa byś kupił - przy obecnym kursie funta.
@seemann: Zdecydowanie złą, ale chyba wiem o której mówisz:)
@grruby80: Stań na 5 minut na awaryjnych w pierwszej strefie w centrum Londynu, a zobaczysz jakich wrażeń dostarczysz przechodniom. W 6-7 minucie podjadą do Ciebie chłopaki z antyterrorki, a wtedy zostaje już tylko życzyć Ci powodzenia ;)
@Litterka: Jak pierwszy raz pokazano mi projekt całego biura, to widziałam, że tam jest ogólnie dużo marmurowych wykończeń i to piekielne kolumbryniaste biurko, ale wtedy nie miałam zielonego pojęcia, że takie paskudztwo może tyle kosztować. Prorok i to z nawiązką.. o zgrozo!
@Armagedon: Ja bym w życiu w tą historię nie uwierzyła, gdyby nie to, że ja w podobnym czasie zdążyłam jeszcze studia zawiesić, zostawić pracę w Polsce i znaleźć swoją drugą połówkę ;) Jedynie co u mnie nie miało miejsca to, że mojej rodzinie na widok moich pieniędzy się w dupach nie poprzewracało. Los lubi czasem płatać figle i nigdy nie wiemy, jakie decyzje przyjdzie nam podejmować i w jakim tempie.
@krystalweedon: Francuzi nie pozwalali, w efekcie czego stało się, jak się stało. Nie oznacza to jednak, że Anglicy pozwalają na wszystko, choć ostatnie decyzje pana Camerona mocno mnie niepokoją. Ja odnoszę wrażenie, że tutaj jeszcze pozostała zachowana swoista równowaga pomiędzy muzułmanami, a całą tą różnorodną resztą. Ale to moje subiektywne wrażenie, bo ja osobiście złych doświadczeń z muzułmanami nie mam (odpukać - obym nigdy nie miała..).
@szafa: gdyby nie to, że mimo wszystko lubię swoją pracę, a z tymi ludźmi nie muszę obcować na co dzień twarzą w twarz, to bym nad tym pomyślała. Druga sprawa to o ile podobną pracę prawdopodobnie znalazłabym bez większych problemów to już ze stawkami i wolnymi weekendami jest znacznie gorzej w tej branży. Reasumując: praca zła nie jest tylko ludzie bardzo specyficzni. Ale to pewnie jak wszędzie. Mam też duży dystans do wszystkiego co tutaj się dzieje, a sytuacjami najbardziej piekielnymi dzielę się z Wami i to właśnie dzięki tej pracy;)
@MyCha: Też przeleciało mi to przez myśl, ale zdecydowanie wolałabym nie igrać z losem w ten sposób. Druga sprawa, że firma mogłaby takiego zwolnienia nie uznać. A na to wszystko musiałabym dać jakiemuś doktorkowi w łapę, żeby takie zwolnienie dostać, albo symulować chorobę, co zdecydowanie zbyt mocno obciążyłoby mój kręgosłup moralny:) I niestety, ale to wszystko dzieje się właśnie na Wyspach, dokładniej w Londynie. Zapraszam do zerknięcia w moje poprzednie historie - można tam znaleźć coś więcej na ten temat;) mam nadzieję, że kiedyś będę się z tego wszystkiego śmiać, ale jak narazie to ręce opadają.. Piekielność goni piekielność.
@Zmora: To może jeszcze ja Ci (i nie tylko Tobie) wytłumaczę jak to czasem "idzie". Bywa, że mamy gorszy dzień. Jak każdy. Jesteśmy na tej zakichanej emigracji - często nie z własnego wyboru, i czasami najnormalniej w świecie nie ma do kogo gęby otworzyć, choć bardzo byśmy chcieli. Pracujemy w branży pokrewnej 'obsłudze klienta' i często mamy nadzieję, że trafi nam się ktoś SWÓJ, czyli ktoś, z kim pogadamy po naszemu, pośmiejemy się po naszemu, czy nawet pomarudzimy po naszemu. A taki ktoś trafią się w tej branży naprawdę rzadko (no chyba, że pracujemy na recepcji np. hotelu). Czasami to może być nawet Słowak, Czech czy Rosjanin, byleby trochę naszą słowiańszczyzną i ogólnie swojszczyzną powiało. A tymczasem przychodzi taki typ SWOJEGO, który przypomni nam, że ludzie bywają burakami bez względu na kraj pochodzenia. I choć ci państwo z historii nie byli świadomi, ze robią komuś przykrość, to niestety w takim momencie czar pryska, a sentyment do Polski i Rodaków nagle znika jak reką odjął..
Mocne, mocne i jeszcze raz mocne. Sama pracuję na recepcji w biurowcu i mogę sobie jedynie wyobrazić, jak musiałaś się poczuć. Jednego nie mogę zrozumieć... Na chwilę obecną mieszka nas w UK ponad 800 tysięcy, czyli BARDZO DUŻO. Jest nas tutaj więcej niż jakiejkolwiek innej nacji. A ludzie nadal walą takie gafy, że głowa mała. Przecież nie każdy Polak wygląda jak Polak, dopóki nie otworzy ust. Nie ważne czy to w transporcie, sklepie, czy w restauracji - bluzgamy i obgadujemy - często "swoich" - tak jak w historii. Strasznie to żenujące.
@bloodcarver: Miałam ochotę się wdać w jakąś twórczą polemikę, ale czuję się jak ostatni głąb, bo kompletnie nie rozumiem przekazu zawartego w Twoim komentarzu. A więc z dyskusji nici...
@onnika: A jaka bym była bogata! :) Pomysł fajny, ale zdecydowanie nierealny i (raczej) nielegalny. Nie mówiąc już o tym, że mój manager to dziwak, jakich mało, więc na jego aprobatę nie miałabym co liczyć.
..właśnie o to samo chciałam zapytać O.o
@NocnaMara: no to niezły z Ciebie hardkor :D
Ex napisała, "że z tego co wie to w obecnym związku chyba jestem szczęśliwy ale". Jakie kurde "ale"?? Czego ta kobieta od Ciebie w ogóle oczekuje? Że porzucisz swoje szczęśliwe i spokojne życie i w te pędy polecisz ratować jej tyłek? Co za tupet! Bardzo mi szkoda dziecka w tej sytuacji.
To ja może wyjaśnię jak ta sporna kwestia wygląda od kuchni. Osobniki mojego pokroju są nazywani potocznie 'lone workerami', co w praktyce nie oznacza nic innego, jak to, że recepcję budynku pokrywa jedna osoba mająca uprawnienia ochroniarskie, i pełniąca jednocześnie funkcję recepcjonisty lub/i tzw 'site-coordinatora'. Taka osoba pracuje przez jedną, z reguły 12-godzinną zmianę, czyli otwiera i zamyka budynek. Taka osoba ma również prawo do godzinnej przerwy na lunch (wtedy przychodzi "zwykły" ochroniarz, który zasiada za biurkiem recepcji), jak i do opuszczenia recepcji na kilka (bodajże 6 w moim wypadku, ale musiałabym sprawdzić dokładnie w umowie) 5-minutowych przerw. Wszędzie są kamery więc miejsca na ściemę po prostu nie ma. Ale jest czas na siku, na patrole (oficjalnie ja również jestem ochroniarzem, więc muszę je robić), na zjedzenie przekąski, na szybki telefon itd... Wtedy mogę zniknąć z recepcji na te kilka minut, zostawiając na biurku odpowiednią informację. Jeśli oczekuję gości o danej godzinie to muszę na nich czekać. Jeśli zaś goście się spóźniają, to niestety, ale to oni muszą czekać i nikt NIGDY nie robił z tego powodu wyrzutów. Ja czyjś czas szanuję i życzyłabym, by ktoś uszanował mój. Jeśli ktoś chce wejść do budynku, poza godzinami otwarcia, to wchodzi używając swoich kluczy i indywidualnych zabezpieczeń. Jak do tej pory wszystko bezbłędnie działało. Co do zatrudnienia jeszcze kogoś, to niestety, ale najemcy (głównie takie byznesmeny jak w historii) się na to nie godzą. Powód: za wysokie koszty utrzymania. Po drugie pracy jest tutaj akurat idealnie dla jednej osoby. Na zakończenie dodam, że tzw oficer 'front of house' w budynkach mojego pokroju najczęściej jest albo oddźwiernym, albo konsjerżem (wtedy ma osobne i niezależne stanowisko). A wracając do mojej historii - moi nowi klienci po prostu kłamali dla własnych korzyści, nie zdając sobie sprawy, że każdy ich ruch jest monitorowany. Najprościej rzecz ujmując - zrobili z siebie idiotów. Wyszło przydługo, ale mam nadzieję, że udało mi się to w miarę przejrzyście wytłumaczyć:)
@grruby80: Powiedz mi proszę, czy coś by to wniosło do historii? Czy to tylko dla zaspokojenia Twojej ciekawości? Nie mam zamiaru rozpętać dyskusji, w której ktoś zacznie obrzucać błotem daną narodowość tylko dlatego, że kilku buraków zachowało się jak na buraków przystało ;)
@archeoziele: No tak - i wszystko jasne. A ja głupia śmiem narzekać :)
@chiacchierona: Niestety bardzo często jest tak, że obok tych Januszów-rekinów biznesu i innych grubych ryb, występują jeszcze mniejsze gatunki, nazwijmy je roboczo płotkami-Mietkami. I to właśnie te płotki-Mietki są najgorsze! A żeby było ciekawiej taka płotka-Mietek posiada również swoją osobistą flądrę (np taką jak ta w historii #68563)... Aż się czasem zastanawiam jak te wszystkie gatunki mogą ze sobą obcować i się nie pozabijać. Korpo-rybska paskudne!
@rodzynek2: Ja rozumiem, że 'byznes is byznes, a life is brutal', 'kochajmy jak bracia, liczmy jak Zydzi' itd.. Na szczęście nie każdy byznesmen jest do szpiku zepsuty. Problem z moimi piekielnymi polega na tym, że na ich pazerności tacy "mali" ludzie jak my mogą wpaść w poważne tarapaty, a nawet zostać dyscyplinarnie zwolninym przez czyjeś widzimisię. Zaś w praktyce to wygląda tak, że dzisiaj zaoszczędzą na nas powiedzmy te 500 funtów tylko po to, by za tydzień wjechać na piętro z marmurowym biurkiem za 30tys funtów.
Zakładam, że Autorce chodziło o Publicznego_Wroga w formie żeńskiej i zapewne takie tłumaczenie miała ona na myśli. Może i wstyd się przyznać, ale sama właśnie się dowiedziałam, że 'enema' to po angielsku lewatywa, choć mieszkam w Anglii od wielu lat:) Ja znałam inne tłumaczenie dla tego zabiegu.
Autorze - gdyby się dało, to bym Cię za ten styl pisania zasubskrybowała:)
@kijek: Chyba trochę nadinterpretowałeś. Muszę przyznać, że średnie to uczucie, gdy zostaje się niechlubnie wepchniętym w szeregi buractwa. To trochę jak zginąć od przysłowiowego miecza, którego właściwie nie miało sie w rękach. Pozwól, że Ci coś wyjaśnię. Są pewne typy ludzi, którzy zachowują się w taki, a nie inny sposób. I ja tutaj nie bazuję na żadnych stereotypach, tylko na moich własnych doświadczeniach. To jest wręcz niewiarygodne z jakimi chamami przychodzi mi się czasami użerać. Szejkowie potrafią nadstawić dłoń do całowania (nie żartuję), Francuzi są oburzeni, gdy zwracają się do mnie po francusku, a ja nie rozumiem i odpowiadam po angielsku. Nowojorscy biznesmeni zaś uważają się za panów finansowego wrzechświata i potrafią zmieszać z błotem każdego, kto w tym świecie się nie obraca, a do tego bardzo często nie mają żadnych, ale to żadnych dobrych manier. W historii wymieniłam akurat te 3 "rodzaje" ludzi, bo są akurat najbardziej abstrakcyjni (to chyba dobre określenie) w swoich zachowaniach.
@Ara: Anglicy ponoć słyną z nienagannych manier, stąd ta wstawka;)