Profil użytkownika
BiziBi ♀
Zamieszcza historie od: | 8 lipca 2015 - 15:49 |
Ostatnio: | 14 grudnia 2018 - 20:36 |
- Historii na głównej: 28 z 28
- Punktów za historie: 9909
- Komentarzy: 131
- Punktów za komentarze: 1321
« poprzednia 1 2 3 4 5 6 następna »
Wiesz, lubię budować napięcie. A tak serio, to gdybym zamieściła całość od razu, to historia zrobiłaby się strasznie długa i chaotyczna. Ps.Ciąg dalszy jest już na etapie edycji.
@KoparkaApokalipsy: Znaczenie słowa "frazes" podaję poniżej: (źródło: Wikisłownik) (1.1) często powtarzane, wyszukane powiedzenie, pozbawione jednak głębszego sensu (1.2) oklepane wyrażenie, stereotypowe połączenie wyrazów (1.3) daw. zdanie, wyrażenie Tak trudno jest nie stawiać przecinka pomiędzy "jako" i "że"? Czepiamy się dalej?;)
Co by Wam moja ignorancja w sprawie "ignoracji" solą w oku nie była, postanowiłam usunąć ten chybiony frazes;) Ps. Angielski fajny język, ale polskiemu nawet do pięt nie dorasta!
@Rak77: akurat ten nie ma. Jest identyczny jak ten z nr 03, tylko że nasz jest opisany. Ale już np. alarmy w biurach posiadają nakładki takie jak na obrazku 05. Zaś przy wszystkich drzwiach wiszą te zielone, i pomimo że wszystkie posiadają nakładki, to i tak dość często są mylone z guzikami 'press to exit'. A tak w ogóle, to dzięki za te zdjęcia. Bardzo pomogły w zobrazowaniu sytuacji.
@Litterka: (Pozwolę sobie skopiowac mój komentarz spod ostatniej historii:)) Ku mojemu zaskoczeniu obeszło się bez piekielności, nie ma co opowiadać. Po interwencji jakiegoś nowego managera przyjechała ekipa i biurko zabrała zaraz po Nowym Roku. Na pamiątkę został mi po nim świąteczny stroik, który je zdobił. Biurko ma wjechać (prawdopodobnie jakoś w częściach, bo do windy jak i przez klatkę schodową się nie zmieści) z resztą mebli dopiero pod koniec lutego, więc kto wie jaki będzie finał tych perypetii ;)
@Garrett: Wywiozła, bo biurko w pierwotnym rozmiarze nie zmieściło się ani do windy (chyba nawet o tym wspomniałam w historii), ani nie byli go w stanie wnieść po schodach, bo korytarz za wąski. A więc pewnie je jakoś gdzieś rozmontują i wniosą w kawałkach z resztą mebli.
@SzalonaJu: Hej dziewczyno, nie tłumacz się i nie przepraszaj, bo nie ma za co ;) Powinnaś być z siebie dumna, że uporałaś się z sytuacją i wyciągnęłaś z niej dobre wnioski. Tak trzymaj i ciesz się, że masz takiego Anioła Stróża nad sobą! Trzymam kciuki za Was i oby takich niezręcznych sytuacji zdarzało Ci się jak najmniej, pozdrawiam!
@ZaglobaOnufry: Po Twoim komentarzu doszłam do wniosku, że w sumie wolę, żeby się zemściło, niż myśleć później i żałować, że miałam możliwość zaoferowania człowiekowi pomocy, a tego nie zrobiłam.
@seemann :) Ku mojemu zaskoczeniu obeszło się bez piekielności, nie ma co opowiadać. Po interwencji jakiegoś nowego managera przyjechała ekipa i biurko zabrała zaraz po Nowym Roku. Na pamiątkę został mi po nim świąteczny stroik, który je zdobił. Biurko ma wjechać z resztą mebli dopiero pod koniec lutego, więc kto wie jaki będzie finał tych perypetii ;)
Zastrzegam sobie prawa autorskie do nazwy "Ą&Ę" - firmy będącej głównym prowoderem wszelkich piekielności opisanych w kilku moich historiach :P
To i ja wrzucę słówko. Od przedszkola mieliśmy paczkę w składzie 'ich trzech' i ja jedna. Nasze mamy się przyjaźniły, więc od gówniarza byliśmy praktycznie nierozłączni. Nasza 'czwórca' przetrwała przez wszystkie lata szkoły, a i teraz kiedy tylko mamy sposobność to spotykamy się, i choć każde z nas założyło rodzinę, to nadal jesteśmy najlepszymi kumplami na świecie. Moich trzech facetów (nie wliczając męża) nie zamieniłabym na żadną "najlepszą przyjaciółkę". A dlaczego? Żaden mnie nigdy nie "zdradził" ani, co często widziałam u dziewczyn, nie obrobił przed drugim tyłka. Zawsze mogliśmy na siebie liczyć i tak jest do teraz. Największym mankamentem mojej paczki było to, że mój mąż jakiś czas nie mógł zaakceptować (ani zrozumieć) takiego stanu rzeczy (w zasadzie trudno mu się dziwić). W końcu się przyzwyczaił (pomogło, gdy moi panowie się pożenili:)), za co jestem mu niesamowicie wdzięczna, ponieważ nie musiałam w życiu wybierać między miłością, a przyjaźnią...
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 grudnia 2015 o 14:08
@sla: no właśnie byli 'umundurowanymi' ochroniarzami z licencją na ramieniu. Dlatego zastanowił mnie ten komunikacyjny opór. Bardzo często zdarza się, że Vipy przychodzą z obstawą. Ale ta obstawa zawsze zachowuje się na poziomie.
Kącik zwierzeń nam tu powstał. Zrobiło się smutno i zbyt hmm...prywatnie? Intymnie?
@krystalweedon: W takim razie Twoja szefowa albo musiała leczyć jakieś swoje dziwne kompleksy, albo była rasistką, albo Twój angielski był naprawdę tragiczny i po prostu Cię nie rozumiała..
@nursetka: Logicznie rzecz ujmując nie możesz mieć różnych adresów na tym samym kodzie pocztowym. Mało tego, często jest tak, że lokale znajdujące się pod jednym adresem mają różne kody pocztowe dla łatwiejszego zlokalizowania. Ale niestety bardzo dużo osób nie zwraca uwagi na kod, który jest z reguły podawany między drugą, a czwartą linijką adresu. Wystarczy, że ktoś przeinaczy jedną literkę i zamieszanie gotowe. Zgubić się ludzka rzecz, a pomoc nic mnie nie kosztuje, ale zdarzają się sytuacje, że ludzie zachowują się jakbym to była moja wina, że trafili pod zły adres.
@LenaMalena: Anglicy mają taką fajną cechę, że nawet jeśli czyjś język nie jest perfekcyjny, to nie dadzą po sobie poznać, że im to przeszkadza dopóki są w stanie się z taka osobą jako-tako komunikować. I tutaj nie ma się czego obawiać, ani wstydzić. Jeśli jednak ktoś nie potrafi się w ogóle komunikować, to ja się zastanawiam jakim cudem dostał pracę w branży ochroniarskiej, w jakim języku miał rozmowę kwalifikacyjną i jakim cudem zdał egzamin na licencję ochroniarską. A egzamin naprawdę do łatwych nie należy, jeśli języka się nie zna.
@didja: Dajcie spokój dziewczyny! - "Moda na sukces" skończyła się dopiero na 7225 odcinku :P
@nursetka: Powiem tylko, że jest Europejczykiem. Wybacz, ale nie lubię pisać o konkretnych narodowościach, żeby zapobiec stereotypowemu szufladkowaniu i późniejszemu twórczemu obrzucaniu się wzajemnie kupą pod moimi historiami;) Co do Datix, to dotyczy on problemów związanych z NHS.
@grruby80: Za chwilę się okaże, że co dzień mijamy się żyjąc w nieświadomości, ze MY, to MY!
@archeoziele: Nie wiem, czy powinnam się tym porównaniem czuć mile połechtana, czy raczej posądzona o wprowadzenie chaosu - bo takie właśnie wrażenie pozostało we mnie po "zmęczeniu" tego, poniekąd fascynującego, dzieła :P
Sama próbowałam trzy lata temu rozwikłać fenomen Szlachetnej Paczki, gdy okazało się, że "nasza" rodzina nie jest zadowolona z paczek jakie zorganizowaliśmy wspólnie z rodziną i przyjaciółmi. Rodzina była z tych "trudnych" - 7 osobowa, bardzo potrzebująca, 5 dzieci w wieku szkolnym. Wyzwanie nie małe, ale wspólnie podołaliśmy. Pamiętam, że przy wymaganiach rodziny było coś takiego takiego jak życzenia specjalne (tzn takie jakby nieobowiązkowe, ale miło by było gdyby..). I pamiętam, że 3 dziewczynki w wieku szkolnym wymarzyły sobie lalki z modnego wtedy Monster High, czy jak to się tam nazywa. No i udało mi się wtedy dorwać te lalki w jakichś bardzo przyzwoitych cenach jak był wielki dzień wyprzedaży (czyli znienawidzony przeze mnie Black Friday w Londynie). Szkopuł w tym, że dwie z trzech tych lalek się powtórzyły - po prostu wzięłam to co było na wyprzedaży. Z informacji jaką dostałam wtedy od wolontariusza (choć szczerze wolałabym, żeby wolontariusz zachował to dla siebie) dziewczynki się popłakały jak dostały lalki i rzuciły zabawkami w kąt obrażone, że dostały dwie takie same. Rodzice zaś byli niezadowoleni z marki odkurzacza, jaki im sprawiliśmy (nie był to może odkurzacz z górnej półki, ale taki na miarę naszych finansowych możliwości, spełniający swoje zadanie sprzęt) To nie jest tak, że chcę nas pochwalić jacy to byliśmy cudowni pomagając ludziom - po prostu czuliśmy w sercu chęć pomocy, a przez zaangażowanie rodziny ja osobiście miałam z tego niemałą frajdę i nie żałuję, że pomogliśmy. Ale do tej pory nie rozumiem jaki tupet trzeba mieć, żeby wyciągać rękę publicznie o pomoc i poniekąd również publicznie okazać niezadowolenie z okazanej pomocy.
Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2015 o 19:56
@Shaienne: Tak tak, zrozumiałam przekaz, tylko że ja bym raczej nie podchodziła do tego w złośliwy sposób. U nas starsi ludzie ogólnie są raczej anty wszystkiemu co nowe, ale za to potrafią robić rzeczy, których babcie i dziadkowie na zachodzie robić nie potrafią. Ja tam nie mam nic przeciwko temu, że moja babcia zamiast surfować po internecie, czy udzielać się na fb woli porobić na drutach czy upiec najpyszniejszą szarlotkę na świecie:) Nie zmienia jednak faktu, że pani z historii to taka "Januszka biznesu", która nie zdała sobie sprawy jak bardzo swoim zachowaniem utrudni życie innym.
A jak się wtrącę i powiem, że męskie sportowe legginsy wyglądają na mężczyźnie okropnie i samej chce mi się czasem śmiać, jak widzę tak "męsko" odzianego biegacza, to też mi się oberwie? :) Jeszcze pół biedy jak jest na co popatrzeć;) W mojej okolicy bardzo dużo panów (tych starszych i tych młodszych) na te leginsy zakłada luźne przewiewne gatki i od razu jakoś tak "zdrowiej" się robi.
@Shaienne: W historii ewidentnie chodzi o starszą "błyskotliwą" panią, która smartfona nie miała nigdy w ręce i mieć pewnie nie będzie ze wzgledu na mentalność starszych ludzi w Polsce.
@Flo: nie, bo mi będzie kupą na recepcji śmierdzieć :p ale już wymyśliłam, że bunkier będzie z niego fajny :)