Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Chaos

Zamieszcza historie od: 11 maja 2012 - 17:20
Ostatnio: 27 grudnia 2019 - 14:40
  • Historii na głównej: 16 z 32
  • Punktów za historie: 11409
  • Komentarzy: 295
  • Punktów za komentarze: 2352
 

#51007

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdańska Policja, czyli Dzielni Stróże Prawa znowu w akcji.

Ul. Towarowa, koło stacji Lotosu - kto zna okolicę, ten wie o czym mowa. Kto nie zna, niech przeczyta http://piekielni.pl/47940. Historia była na głównej, więc chyba warto.

2 tygodnie temu nasze dzielne misiaki znowu urządziły polowanie. Tym razem, dla niepoznaki, wzięli nieoznakowaną, zieloną skodę na cywilnych blachach. Dla lepszej konspiracji i sprawniejszego polowania, stanęli pod bramą wjazdową Energi, na której wiszą znaki:

- "zakaz zatrzymywania się"
- "droga pożarowa, nie zastawiać"

Po czym przystąpili do polowania na niedobrych piratów drogowych, jadących 15 km/h po pustej drodze, polegającego na wyskakiwaniu z samochodu jak nadjechał kolejny złoczyńca (czyli co 3-4 minuty)

Zadzwoniłem na komisariat we Wrzeszczu i - zapytałem dyżurnego, czy mają taki a taki, nieoznakowany samochód.

Dyżurny: A o co chodzi?
Ja: (nie tłumiąc nawet śmiechu) Widzi Pan... Stoi taki pod Energą, na zakazie zatrzymywania się, blokuje drogę pożarową, a w środku siedzi dwóch dzielnych misiaków i poluje na piratów drogowych.
Dyżurny: Koło Lotosu?
Ja: Tak. Cały biurowiec już się z nich śmieje.
Dyżurny: Już ja ich zaraz znajdę... (chyba się wkurzył).

Znalazł ich chyba skutecznie, bo 2 minuty później już tam nie stali.

Ps. Ciekawe czy rozmowy z dyżurnym idą od razu w eter.
ps.2 Dzisiaj też stali - tym razem nie pod bramą i w oznakowanym wozie, ale kiedy zobaczyli, że robię im zdjęcie, dokonali szybkiego odwrotu na z góry upatrzone pozycje.
ps.3 Ciekawe, czy chłopaki z komendy mają takie ciśnienie na mandaty, czy po prostu marzy im się kariera fotomodeli...

Gdańska policja

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 495 (569)
zarchiwizowany

#49562

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przeżycia rejestratorki w przychodni (http://piekielni.pl/49494 ) o pacjentach, którzy się rejestrują i nie przychodzą, przypomniały mi jedną moją historię.

Za oknem zima, w domach epidemia jakiejś infekcji. W końcu i mnie choroba mnie siekła i to równo. Od rana wiedziałem, że mnie coś bierze, ale z godziny na godzinę było gorzej.

Co było robić? Z pracy zadzwoniłem do przychodni - pierwszy wolny termin na 18.30, ale zawsze to ten sam dzień. Ponieważ jednak czułem się coraz gorzej, stwierdziłem, że pójdę od razu do przychodni i pozdycham pod gabinetem, licząc na jakieś okienko.

Na miejsce dotarłem o 15 - miłe panie w rejestracji powiedziały, że nikt wizyty nie odwoływał, ale jeśli tak ze mną źle, to faktycznie warto poczekać.

Jakieś 40 minut później zostałem przyjęty, bo pacjent nie przyszedł (hura!). Lekarka* potrzymała mnie 15 minut, czyli tyle, ile trwa standardowa wizyta.

Wychodzę, ta idzie za mną i łypie na poczekalnię i z irytacją w głosie:

"no, kurna, pięknie." po czym dodała z błyskiem w oku "Ale przynajmniej zdążę sobie kawę zrobić..."

Tak, w poczekalni nadal były pustki - więcej osób nie przyszło, blokując termin innym...

* taka z powołania, bo nie dość, że świetny lekarz, to jeszcze ma genialne podejście do pacjentów.

pacjenci

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (244)

#48368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bądźcie dzielni, Komunie nadchodzą.

Parę lat temu, gdy miałem dużego hopla na punkcie jednośladów i szukałem czegoś dla siebie, regularnie dostawałem powiadomienia z Allegro o nowych chopperach z silnikami 50 cm3.

Do tej pory pamiętam jedno ogłoszenie:

Jincheng Knight*, idealny prezent na Komunię.

Śmieszna sprawa - jeździłem kiedyś na czymś podobnym, i nie mam pojęcia, jak taki dzieciak jeździłby jednośladem, który po zatankowaniu wazy ponad 100 kg i wymiary ma raczej pod kogoś o wzroście 180 cm i więcej.

Niestety sprzedawca nie pisał, czy trumna gratis.

Fun fact: rodzice/wujkowie/ktokolwiek kupią dzieciakowi motorek za 3000 zeta, a kask z supermarketu. O innej ochronie nie wspomnę. A potem jest płacz i rozpacz.

Jeśli ktoś z waszej rodziny lub znajomych chce Pierwszokomuniście taki prezent sprawić, lejcie po mordzie tak długo, aż mu przejdzie.

*ten model wygląda tak http://rafa.home.pl/produkcjafilmowa/bagaznik1.jpg

sprzedawcy jednośladów

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 518 (600)

#48186

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie czytać przy jedzeniu.

Mieszkanie sąsiadujące z moim - przez ścianę - jest jakieś pechowe. Co sąsiedzi to gorsi.

10 lat temu, przez krótki okres mieszkało tam małżeństwo, które posiadało pieseczka - Yorka*

York to maleństwo, no nie?

Skoro maleństwo, to dużo biegać nie musi.

Skoro biegać nie musi, to po co wyprowadzać na spacer - przecież jest balkon, tam się psinę wypuści, niech się Fafik wykasztani.

A sprzątanie balkonu? Po co, deszcz spadnie i spłucze.**

Skutków estetycznych i zapachowych, zwłaszcza w letni dzień, zapewne się domyślacie.

* proszę, bez nabijania się z rasy. Ja tam się cieszę, że nie mieli Bernardyna.
** logika właścicieli, nie moja.

sąsiedzi

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 551 (609)
zarchiwizowany

#48187

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdynia Rockfest 2013

Koncert Lipali - klasa sama w sobie.

Skończyli - technicy zwijają powoli sprzęt, ale publiczność domaga się bisów. Lipa wraca na scenę, zakłada gitarę i chce jeszcze coś zagrać.

Nie zagrał. Na moje niefachowe ucho - wyłączyli prąd, bo koncert kolejnego zespołu ma się odbyć co do minuty.

Jestem ciut zniesmaczony.

koncert

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (49)

#47940

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kumulacja, czyli idiots everywhere.
Gdańskim kierowcom z pewnością doskonale znana jest stacja benzynowa Lotosu przy Multikinie, na terenie której znajduje się droga wewnętrzna - owszem, można nią WJECHAĆ na teren stacji, ale WYJECHAĆ już nie, o czym informuje ustawiony przy niej, znak zakazu ruchu.

Znak wielki, trudny do przeoczenia, ale namiętnie ignorowany przez kierowców, dzięki czemu misiaczki z drogówki mają używanie - nie ma dnia, kiedy nie ustawiliby się pod bramą Energi, by wyrobić normy mandatowe - rekordem jest 5 mandatów wlepionych w ciągu 10 minut przez naszych dzielnych stróżów prawa.

Gdzie piekielność, zapytacie?

Czy piekielnością wykazał się:

a) Właściciel stacji, który na drodze od stacji postawił znak B1 - Zakaz ruchu w obu kierunkach, postawiony z jednej strony drogi...
b) ...policja, stojąca na końcu ww. drogi, przy ulicy Towarowej* na której praktycznie nie ma ruchu, by wlepiać mandaty,
b) ...kierowcom, którzy nie mają dość rozumu, by - jadąc z prędkością max 10 km/h spojrzeć na znak drogowy lub dostrzec doskonale widoczny radiowóz i połączyć fakty, zwłaszcza, gdy...
c)... facet stojący na fajku macha do nich i pokazuje, żeby zawrócili, a oni pokazują mu w podziękowaniu fakolca i jadą dalej, by 10 sekund później dostać mandat?

Nie-e.

Prawdziwą bezmyślnością okazał się instruktor ze szkoły jazdy, wyjeżdżający z kursantką właśnie tą drogą i ignorując znak zakazu. Stałem akurat przy tej drodze na popracowym papierosie i szczęka mi opadła.

Dobrze, że z tyłu samochodu był numer do szkoły jazdy, z której był ten samochód. Kiedy zadzwoniłem do ośrodka i powiedziałem, co przed chwilą widziałem, faceta po drugiej stronie zatkało. Zwłaszcza, kiedy poprosiłem, żeby nie uczyli kursantów łamania przepisów w tak głupi sposób.

* często pod bramą wjazdową do Energi, na której - o ironio, jest znak informujący o zakazie zatrzymywania się.

Wyjazd ze stacji Lotos w Gdańsku

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 404 (486)
zarchiwizowany

#47696

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie wróciłem z poczty*

Ponieważ pakowanie paczki chwilę mi zajęło (20 metrów taśmy do otulin i folia bąbelkowa same się na paczkę nie nawinią**), miałem okazję przysłuchać się awanturze, jaką Nobliwa Starsza Pani urządziła kierowniczce poczty.

O co?

Otóż ten cham, buc i prostak Listonosz wrzuca listy do skrzynki, a jego obowiązkiem jest podejść do drzwi, zadzwonić i zapytać czy ONA te listy w ogóle chce przyjąć!

Skandal!

Tak. Chodziło o listy zwykłe...

* Babki na poczcie są naprawdę w spoko, podobnie jak kierowniczka.

** Na zalanie w cemencie nie miałem czasu (co adresat, znając mnie, sam proponował)

Nobliwa Starsza Pani na Poczcie

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (183)

#43836

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie brutalnie i na pewno nie śmiesznie.

Historia fak_daka (http://piekielni.pl/43392) o oddawaniu staruszków na przechowanie do szpitala sprowokowała mnie do opisania tego od drugiej, równie przykrej strony.

Przed przeczytaniem poniższego tekstu, proszę Was o przeczytanie zarówno historii Fak_Daka, jak i dyskusji w komentarzach.

Nie dziwi mnie oburzenie przedmówcy na opisane przez niego praktyki "babki świątecznej", bo dowodzi to wrażliwości na ludzką krzywdę. Sam zresztą jestem tego przeciwnikiem.

Natomiast napiszę co nieco odnośnie DPSów, domów starców i tego, jak to wygląda w Polsce, z punktu widzenia rodziny.

W sierpniu, w wyniku choroby otępiennej, zmarła moja matka. Piszę więc w oparciu o własne doświadczenia.

Choroba zaczęła się od postępującej afazji i lekkiego otępienia. Moja matka była mistrzynią w ukrywaniu objawów, a nawet przyparta do muru odmawiała nawet tego, by przychodziła do niej opiekunka, która dopilnowałaby tego, żeby wzięła lekarstwa. Próbowaliście kiedyś przekonać taką osobę, by zgodziła się na przyjęcie pomocy?

Opieka całodobowa? Patrzcie punkt wcześniej. Musiałbym albo zwolnić się z pracy albo zatrudnić opiekunkę 24/7 - nie stać mnie było na to. Mało kto by zresztą takie coś wytrzymał.

DPS?

Chętnie. Naprawdę! Z pieśnią na ustach!!!

To, że zabiorą emeryturę, to nie problem, przynajmniej byłaby opieka.

A jak to wygląda w praktyce?

W praktyce, panie z MOPS powiedziały mi, ze ubiegać się o miejsce w DPS mogę się dopiero wtedy, kiedy dostanę ubezwłasnowolnienie. To było w październiku 2010, wyrok zapadł w kwietniu 2012, na 4 miesiące przed śmiercią matki.

Zabawne jest tutaj to, że opinia biegłej psychiatry pisana była na staromodnej maszynie do pisania i wydana została kilka miesięcy po zbadaniu. Literówek w opinii nawet nie skomentuję.

Zresztą kolejki też do takich domów są długie.

Poza tym to, że państwowy DPS zabierze takiej osobie emeryturę to prawda. O czym Fak_Dak nie wspomniał to to, że resztę dopłaca rodzina, chyba, ze zarobki na głowę w rodzinie osób zobowiązanych do świadczeń są odpowiednio niskie, ale to się dosyć rzadko zdarza.

Ale wróćmy do kwestii opieki.

Początki choroby mojej matki, zanim oddałem ją do prywatnego domu opieki: lekkie otępienie, afazja, ale jeszcze sobie sama radziła. Myślicie, że jest łatwo znaleźć kogoś, kto wam powie, jak sobie z taką osobą i taką sytuacją ogólnie poradzić? A kogo byście nie spytali, zastanawiając się nad oddaniem do domu opieki, nagle nabiera wody w usta i wykręca się od wypowiedzenia własnej opinii.

MOPS? Jak już wcześniej pisałem - ponieważ z moją matką jest ograniczony kontakt (chociaż rozumiała co się do niej mówi i w ograniczony sposób odpowiadała) wypiął się. Innymi słowy - umieścić w DPS nie było jak.

Czy wspomniałem, jak taka choroba jest uciążliwa dla najbliższych?

Jedno słowo: telefony.

Kilkanaście, czasem kilkadziesiąt telefonów dziennie. O każdej porze dnia i nocy. Czasem zasuwałem pędem z Gdańska do mojego miasta rodzinnego, bo moja matka wspomniała czy chcę 50 tysięcy - okazywało się, że przyszła ulotka z jakiegoś banku.

Odespanie nocnej zmiany? Zapomnijcie. Telefonu nie wyłączę, bo coś mogłoby się stać. Skutków braku snu możecie się domyślać.

Czemu jej jeszcze wtedy nie umieściłem w prywatnym domu opieki? Jeśli chcecie, możecie mnie wyzwać od idiotów, nie obrażę się. Już wspominałem o tym, jak ludzie przy tym temacie nagle nabierają wody w usta i patrzą na ciebie jak na ostatnią patologię, prawda? Być może powinienem to jeszcze raz podkreślić - jak na patologię i wyrodnego syna.

Kiedy moja matka, gdzieś w okolicach listopada 2010, znalazła się na tydzień na obserwacji w szpitalu, po raz pierwszy od kilku miesięcy przespałem ciągiem 2 noce z rzędu i byłem w stanie spokojnie zjeść posiłek, a nie nerwowo go pochłaniać w obawie, że zaraz zadzwoni telefon i będę miał żołądek tak ściśnięty z nerwów, że nie dam rady nic zjeść.

Prywatny dom opieki.

Świetny temat. Medal temu, który znajdzie w pomorskim dobry dom opieki. Stawiam orzeszki przeciw dolarom, że nawet doświadczony lekarz nie jest w stanie zauważyć tego, co jest sprawnie chowane pod dywanem w takim ośrodku. A nawet domy z państwowymi papierami często można nazwać "umieralnią".

Koszt pobytu:

zazwyczaj pomiędzy 2300 a 3000 PLN.

Do tego oczywiście lekarstwa, środki higieniczne, jakieś ubrania itp. też trzeba zapewnić. Kwota rzędu około 300-600 PLN, w zależności od leków.

Innymi słowy przedział 2900-3600 PLN.

Odejmijcie od tego przeciętną emeryturę i dodajcie komentarz babki z MOPS: "Przecież pan dobrze zarabia, stać pana na prywatny ośrodek". Tak, moi drodzy, każdy, kto w tym kraju zarabia około 3300 na rękę, jest już, psiakrew, cholernym Rockefellerem.

Z opieką w takim prywatnym domu to też różnie bywa. Po miesiącu-dwóch człowiek uczy się dostrzegać ewentualne niedociągnięcia, ale nawet wtedy...

Powiem krótko - co powiecie o domu opieki z dochodzącym lekarzem medycyny, z którego pacjentka - po przewiezieniu na pogotowie z podejrzeniem zapalenia płuc (co akurat u leżących jest dość częste) - jest diagnozowana z ostrą anemią?

Cytuję lekarza na pogotowiu - w oczekiwaniu na badanie:

"Ja bez badania widzę, że ta pani ma anemię, i to dość ostrą".

Po otrzymaniu wyników:

"Panie, wyniki są takie, jakby pacjentka straciła połowę krwi, ale ustalimy, co się dzieje".

Diagnoza końcowa? Anemia megaloblastyczna spowodowana tym, że moja matka przyjmowała sulfasalazynę (dolegliwości jelitowe), a ani lekarz rodzinny ani osoba odpowiedzialna za żywienie nie wpadła na to, że ten lek powoduje niedobory witaminy B i kwasu foliowego, którą trzeba suplementować.

No tak, było przecież w ulotce... ale kto by tam czytał, no nie?

Zresztą domy opieki to temat na oddzielną historię.

Tak więc, tak jak całkowicie rozumiem oburzenie Fak_Daka czy Traszki na "babkę świąteczną", tak też chcę zwrócić wszystkim uwagę na to, w jakiej sytuacji znajdują się bliscy chorych.

I, drodzy czytelnicy Piekielnych - zanim kiedyś krzywo spojrzycie na kogoś oddającego bliską osobę do domu opieki, miejcie świadomość, że jest to dla niego/niej także osobista tragedia. A jeśli powiecie im:

"ja swojego ojca/matki/babci/dziadka nigdy nie oddałbym do domu opieki"

to życzę Wam z całego serca - obyście smażyli się w piekle.

ludzie NFZ i co tam jeszcze

Skomentuj (87) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 884 (1062)
zarchiwizowany

#41642

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wiem, że zazdrość to straszna rzecz, ale...

Sprzed chwili.

Wychodzę z Biedronki i widzę, że koło parkingu, na trawniku jest zaparkowany Jeep. Przepiękny Jeep przez duże "J"- funkiel nówka nie śmigana, czarny lakier bez jednej skazy, felgi błyszczą się jak psu jajca a z tyłu naklejka jakiegoś automobilklubu i napis "Just For Fun".

Marzenie... Sam nieźle zarabiam, a wątpię, czy kiedyś będzie mnie na taki stać.

Ale sytuacja dziwna, bo parking dookoła sklepu jest wielki i miejsc, zwłaszcza o tej porze jest tyle, że można by i autokar wycieczkowy spokojnie zaparkować (link do google maps pod historią). Więc tym bardziej - po co parkować na trawniku?

3 metry dalej stoi radiowóz, a w środku dwóch policjantów. Widać, że porządne, wejherowskie chłopaki, więc pytam:

"panowie, ten tam na trawniku to może tak parkować?"

Na to stróże prawa, z baaaaaaaardzo szerokimi uśmiechami odpowiedzieli:

"Nie może. I właśnie na tego kierowcę czekamy".

Chyba na pouczeniu się nie skończyło.

A morał z tej historii dopiszcie pod spodem sami ;)

* link do google maps dla chcących sprawdzić na własne oczy:

https://maps.google.com/?ll=54.605197,18.252137&spn=0.001575,0.005284&t=h&z=18

wejherowski burun parkingowy

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (38)

#41197

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chyba się starzeję.

Wróciłem właśnie z pracy. W SKMce, którą jechałem, była w moim przedziale zakochana parka. On, na moje niewprawne oko, max 18, ona - typ podniszczonej imprezowiczki, lat mniej więcej 23-25. Chyba nie do końca trzeźwi, ale - wybaczcie - nie obwąchiwałem.

Każdy, kto był w tym wieku wie, że chęć okazania uczuć nie zawsze idzie w parze z możliwościami lokalowymi. W dodatku "młodości dodaj mi skrzydeł" czy też popularne ostatnimi czasy "YOLO" zobowiązuje.

Oddali się zatem intensywnemu okazywaniu sobie uczuć.

W pewnym momencie laska wsiadła na gościa i przystąpiła do czegoś, co literatura fachowa określa jako "dry humping" a język potoczny - "ujeżdżanie na sucho". W pewnym momencie nawet jakimś cudem poleciała do tylu i - obejmując jednocześnie nogami amanta, leżała na przeciwległym siedzeniu, błagając głośno, by ją podniósł. Bezskutecznie.

Komedia trwała już dobrą chwilę, więc zwróciłem im uwagę na modłę "wiem, że taki wiek, też kiedyś miałem te 15 czy ile tam mają lat, ale za jakiś czas jak sami zobaczą taką parkę albo spojrzą na to z perspektywy lat - będzie im łyso"

Reakcja - "A co się pan wtedy patrzy?"

"Otóż, kochani, jesteście w miejscu publicznym..."

"A właśnie, gdzie my jesteśmy?"

Na szczęście w przypływie uczuć nie przejechali Rumi.

Teraz, kiedy myślę o tym zdarzeniu, to przychodzi mi do głowy krótsza i bardziej treściwa forma zwrócenia uwagi:

"Kochani, jak dla mnie możecie iść na całość. Niejedno w życiu widziałem, a i pewnie będę wam mógł służyć dobrą radą w trakcie. Tak na marginesie - mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, jeśli to nagram i wrzucę na JoeMonstera? W końcu to miejsce publiczne..."

Tak więc, jeśli to czytacie, chłopaku z zaczątkami zarostu i blondynko we włóczkowym bereciku, to pamiętajcie - róbta co chceta, ale tak, żebyście się nie wstydzili, jak ktoś to kiedyś nagra i wrzuci do sieci.

ps. Jakby ktoś pytał, to jestem 31 letnim dziadygą...

Zakochana Para w SKM

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 723 (875)