Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Christinka

Zamieszcza historie od: 30 lipca 2011 - 19:31
Ostatnio: 29 maja 2023 - 8:08
  • Historii na głównej: 8 z 18
  • Punktów za historie: 2986
  • Komentarzy: 121
  • Punktów za komentarze: 402
 
zarchiwizowany

#90437

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ekologia

Obawiam się ze robią z nas debili.

1. Leki niewykorzystane i przeterminowane należy oddawać do apteki, tak? Mąż pojechał na zakupy, mówię mu żeby wziął stare leki, bo będzie obok apteki, a po porządkach w aptece zebrała się mała kupka. Wraca wkurzony „my leków nie przyjmujemy, najbliższy adres 3 osiedla dalej”.

2. „Produkujcie mniej plastików!” Aha, jasne, czyli jak w sklepie interesujący mnie produkt jest zapakowany w plastik, to mam go najpierw z niego wyciągnąć przed kupnem? To nie ja produkuje te opakowania, tylko producent. I za wywóz śmieci tez ja płace.

3 strefy Czystego Transportu. To mój faworyt. Jak doskonale rozumiem zamkniecie centrów miast - zwłaszcza starówek - na ruch samochodowy, tak nie rozumiem czemu całe miasta lub ich cześć maja być wyłączone dla transportu aut starszych niż X lat. Jeśli ktoś jeszcze starym autem to często ma to auto od nowości lub od 20 lat. Często nie chodzi o kasę na nowe auto, tylko przywiązanie i ekologię właśnie - bo jednak wyprodukowanie nowego samochodu to nie posadzenie ziemniaka… A jak słyszę okolejnym palącym się elektryku to mam ochotę skoczyć po kiełbaski na grilla…

Wiec sorry ale robią z nas debili i dojne krowy…

Ekologia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (23)
zarchiwizowany

#89411

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przelała mi się dziś czara goryczy…

Lekarzy unikam jak ognia (na szczęście zdrowie mam dobre, z przeziębień leczę się sama, nawet covida niechcący sobie wyleczyłam sądząc, że to zwykłe przeziebienie), jeśli muszę - staram się iść prywatnie, niestety pojawiło się kilka „ale”.

Po pierwsze rok temu pojawił się na świecie „bombelek”, a wcześniej dwie kreski na teście ciążowym, wiec chcąc nie chcąc latałam do ginekologa co miesiąc, a z racji wykonywanego zawodu nie mogłam rzadziej, bo pracować nie mogłam. Potrzebowałam więc zwolnienia lekarskiego (prowadzę własną działalność gospodarcza), a takie wystawia się jednorazowo wg lekarza maksymalnie na 30 dni.

Po drugie z racji covida, obecnie wojny i wspomnianego wyżej bombelka kasa się trochę uszczupliła - trzeba przyoszczędzić na prywatnych wizytach ale od czego ma się ubezpieczenie zdrowotne ściągane haraczem co miesiąc przez ZUS?

Zapisałam się więc do lekarza pierwszego kontaktu po przeprowadzce. Dziecko po narodzinach zapisałam do pediatry najbliżej domu, żeby nie latać na drugi koniec miasta i zaczęłam korzystać z dobrodziejstw NFZu.

Trzecie „ale” to druga ciąża, i tu mnie już krew zalała.

Byłam dziś poprosić lekarza rodzinnego o zwolnienie lekarskie. Urlop macierzyński kończy mi się jutro, wczoraj wróciłam z wyjazdu, a wizytę u ginekologa (na NFZ, a jakże) mam za tydzień, bo wcześniej terminów nie było… pani położna gdy mnie zapisywała radziła udać się po zwolnienie do lekarza rodzinnego ze słowami „na pewno pani wystawi”.

Skoro tak, to udałam się najpierw na badania, potem na zakupy i do lekarza. Mojego lekarza brak, numerków do innych oczywiście brak ale „pani pójdzie i się zapyta” ile to wystawić zwolnienie, prawda? Otóż nie. Dowiedziałam się od lekarza, ze mnie nie przyjmie, bo z rana na pewno już wiedziałam ze mi się urlop kończy, ze to nie jest pilna sprawa, a w ogóle to ona zarobiona jest. No nie, ręki minie urwało, covida nie mam, 40* gorączki tez nie. Przeprosiłam „grzecznie” ze od 8 nie wariowały z rocznym dzieckiem do 14 pod gabinetem i wróciłam się do rejestracji.

Najbliższy wolny termin: piątek. Ciekawe czy mi wystawią zwolnienie wstecz?

Kolejna rzecz: pediatrzy. Większość wiedzę czerpała z czasów gdy po ziemi chodziły dinozaury… i tak kilka smaczków:
-dziecko 4 miesiące - proszę zacząć mu rozszerzać dietę, tu jest książeczka jak to zrobić. Siedzę, czytam i jak byk stoi ze dziecko ma wykazywać oznaki gotowości i mieć conajmniej 6 miesięcy. Mówię to lekarzowi „nie, nie, proszę mu rozszerzać! On spada z wagi! Mleko mu nie starczy!” No ciekawe! Ważę dziecko regularnie, pilnuje wykresów czy wszystko ok, dziecko na początku nic, a nic nie przyswoi z tych pokarmów, poznaje tylko smaki.
-na następnej wizycie (5miesiecy i dalej tylko cycek) stwierdziłam ze podaliśmy kilka warzyw. Zgadnijcie czy waga była ok czy wciąż za niska? ;)
-dopajać wodą - dzięki do 6 miesiąca życia wystarcza mleko matki i jako pożywienie i jako napój. Nie trzeba podawać wody, nie powinno się podawać nic innego (żadnych herbatek z kopru włoskiego, soków czy kompocikow) ale pani mu poda wody bo się odwodni! Aha.

Druga super sprawa to wiedza o karmieniu piersią. W szpitalu po porodzie odwiedziły mnie trzy doradczynie laktacyjne. Każda mówiła zupełnie co innego. Ostatecznie poradziłam sobie sama, ale ile kobiet przez takie coś nie przebrnie samodzielnie, a nie ma kasy na prywatne wizyty?

Jednakże najlepsza jest mina każdego lekarza gdy mówię ze mając roczne dziecko jestem w ciąży (!) i karmię piersią(!!!)

Zgodnie ze starą wiedza należy natychmiast zaprzestać karmienia bo można poronić. Jest to wierutna bzdura, mniej wiecej taka sama jak to, ze można rozszerzać dietę 4-miesięcznemu dziecku. Czyli: w skrajnych wypadkach to prawda. Ale w skrajnych! A nie w prawie każdym.

Na pewno można by się przyczepić, ze lekarz z wieloletnim doświadczeniem, na pewno lepiej wie co się powinno, a co nie ale na szczęście mamy internet, wiele wiarygodnych i nastawionych na rzetelna wiedze źródeł, a nie na stare, powtarzane farmazony, odgrzewane jak kotlet. Niestety wiele osób nie sprawdzi wiedzy lekarza, nie poczyta na własna rękę i będzie powtarzać jak mantrę utratę schematy które u dzieci mogą doprowadzić do problemów z sercem, krążeniem, cukrzyca i innymi chorobami, a u dorosłych do depresji, czy chwilowego wk*rwa.

Podobała mi się tez wizyta u internisty po ciąży. Wysiadły mi kolana, bolał kręgosłup. Dała skierowanie na rtg, po obejrzeniu zdjęć stwierdziła „normalka, zwykle zwyrodnienia, tu nic nadzwyczajnego nie widać, jest mocno za gruba”. Tyle to mi matka potrafi powiedzieć raz w tygodniu a po lekarzach latać nie muszę…

I wisienka na torcie: dziecka nie mam komu podrzucić. Na opiekunkę mnie nie stać. Do żłobka nie chodzi. Ale badać się muszę, lekarzy odwiedzać muszę. Przestałam się nawet pytać czy mogę przyjść z dzieckiem, bo ile ja się nasłuchać stękania… zawsze staram się ułożyć sobie wizyty tak, by mąż mógł zabrać dziecko, ale na rtg nie ma wizyt popołudniowych, mój ginekolog nie ma wizyt po 16, internista tez. Wszystkim dziecko przeszkadza. Najepiej to zostawić je w domu, zamknąć na klucz i pojechać na umówiona wizytę chyba.

Tak, ze wnioskuje by NFZ spalić, przeorać, założyć od nowa (ha! Marzenie!)

NFZ

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (20)
zarchiwizowany

#81128

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tyle akcji było w stylu „nie strzelam w sylwestra, dbam o zwierzęta”. Na każdym kanale w telewizji były apele, prośby o niestrzelanie, prośby o pilnowanie psów, zabezpieczenie ich zwłaszcza na czas północy.

W związku z tym sąsiad oczywiście psa zabezpieczył. Zamknął go w kojcu... pies wył cały dzień gdy tylko coś strzeliło (na codzień nigdy od niego nie słyszałam takiego dźwięku jak w sylwestra...). Godzinę przed północą wychodziłam z domu obejrzeć fajerwerki i pies wciąż wył ale słychać było ze dosłownie opadł z sił. Zadzwoniłam wiec wkurzona do sąsiada domofonem i wywiązał się mniej więcej taki dialog (wciąż chciałam być miła):
Sąsiad: tak, kto tam?
Ja: Dobry wieczor czy mógłby pan wziąć pieska gdzieś do garażu czy do domu bo wyje i wyje niemiłosiernie.
Sąsiad: Dobry wieczór... Tak, chyba tak. A kto mówi?
Ja (No błagam, kto mówi?!): Christinka, cieszę się ze pan może, szczęśliwego nowego roku.

Serio nie ma telewizora, radia ani internetu w tym piękniutkim nowowybudowanym domu? Czy kasy na rozum po prostu brakło?

Sylwester pies fajerwerki

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (25)
zarchiwizowany

#64954

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Klinika stomatologiczna UJ w Krakowie przy Montelupich. Co jakiś czas Pani Pielęgniarka [PP] wywołuje kolejne osoby z listy, czasem dodając pytanie czy jest ktoś kto czeka do chirurga (oddzielna kolejka). Dialog zasłyszany podczas czekania w kolejce do dentysty:

[PP] Iksiński? Nie ma? Czy ktoś do chirurga?
Pacjentka: Ja do chirurga, na kontrolę.
[PP] Ale chirurga dziś nie ma.

Ups.

Klinika stomatologiczna UJ w Krakowie

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 29 (201)
zarchiwizowany

#54706

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak sobie radzić z absurdalnymi ofertami [C]all centerów (damy ci jakiś gratis za dwa razy wyższy abonament itp).

Siedzimy przy śniadaniu z moim chłopakiem oraz [M]amą i [T]atą. Do taty dzwoni telefon i wywiązuje się następujący dialog:

[T] (patrzy na telefon i zamiast odebrać, odkłada na bok)
[M] Kto dzwoni?
[T] Znów ci z NC+.
[M] To odbierz.
[T] Nie będę z nimi gadał, głowę zawracają, a nie mają żadnej ciekawej oferty. W salonie mi zaproponowali lepszą.
[M] (podchodzi, bierze telefon i odbiera) Słucham?
[C] Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z panem Pawłem?
[M] Nie, nie może pani, pan Paweł nie chce z wami rozmawiać, bo nie macie mu nic ciekawego do zaoferowania.
[C] ...

Wszyscy w kuchni pokładali się na podłodze ze śmiechu.

call_center NC+

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -12 (20)
zarchiwizowany

#51027

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Cyganie...
O pardon... Romowie, czy może raczej - imigranci z Rumuni... Bo przecież nie chcemy być nietolerancyjni albo nie daj Boże obrazić kogoś.
Tylko co nam po naszej poprawności politycznej jak mniejszości kpią sobie z nas w żywe oczy? Nie wszystkie oczywiście ale w oczy rzuca się to co złe. Ciągną od państwa kasę, nie dając nic w zamian

Zaczęło być ciepło wiec w mieście zaczęły pojawiać się żebrzące matki z "niepełnosprawnymi" dziećmi i nie tylko. Ale póki siedzą sobie to jeszcze idzie wytrzymać - przynajmniej się nie narzucają.
Ostatnio, przed Bożym Ciałem, jeżdżąc tramwajami 4 razy na przełomie 2 godzin natknęłam się na grających na tych swoich organach cyganów... Ile można wysłuchać tej samej nudnej melodyjki w kółko? Jeszcze żeby to coś ambitnego. Ale nie titu-titu non stop i te biedne spojrzenia dzieci chodzących z plastikowymi koszyczkami, smutne minki, brudne buzie...

Jednak to, co mnie najbardziej irytuje, to sytuacja gdy człowiek wraca po całym dniu pracy/nauki do domu i chce odpocząć. Wtedy ma do wyboru albo siedzieć w duchocie przy zamkniętym oknie albo słuchać irytującego titu-titu pod oknami... Z MPK można chociaż wysiąść.
Dziś nie wytrzymałam, ustawiłam głośniki do okna i poczęstowałam naszych grajków "Mombassą" z Incepcji.

Błogosławiona cisza. Nauczcie się to grać to Wam rzucę nawet dyszkę.

Kraków komunikacja_miejska cyganie

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 113 (293)
zarchiwizowany

#45514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia nie tyle piekielna co raczej zabawna. Przynajmniej dla mnie i rodziny, niekoniecznie dla sąsiada :)

Mieszkałam kiedyś z rodzicami w bloku. Drzwi obok (załóżmy my pod 3, a sąsiedzi pod 4) mieszkała rodzina w zestawieniu rodzice i dwóch synów. Ojciec czasem przesiadywał pod sklepem z miejscowymi degustatorami ale w domu nie było awantur czy problemów. Synowie też nie aniołki ale ogółem kultura. Cała trójka miała ciekawych znajomych.

Nie wiem czemu ale tym znajomym strasznie ciężko było odróżnić na domofonie moje mieszkanie od mieszkania sąsiadów, tak że zdarzało się po kilka razy dziennie podnosić słuchawkę i słyszeć "Jest Zdzisiu/Krzysiu/Rysiu?". Wypowiadane często dość bełkotliwym tonem.

Tego dnia było wyjątkowe zatrzęsienie domofonów. Rodzice źli bo ile można tłumaczyć "sąsiedzi to guziczek niżej"? Późną pora gdy wszyscy już szykowali się do spania kolejny domofon. Tato podniósł słuchawkę i bez pytania warknął "Pomyłka!", rzucając słuchawką. Minutę później ktoś cichutko puka do drzwi. Tato otwiera a tam inny sąsiad (zaprzyjaźniony) obrażonym tonem: "Aleś ty rozmowny, u mnie dzieci śpią, a u ciebie światło widziałem to nie chciałem ich budzić".

sąsiedzi

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (31)
zarchiwizowany

#44514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając Piekielnych przypomniała mi się historia z 1 albo 2 klasy podstawówki.

Któregoś dnia niemal całą szkołą (a na pewno kilka klas młodszych) poszliśmy na koncert w szkole muzycznej. Wszyscy poustawiani w pary, panie nauczycielki prowadzą, wyszliśmy. Dostałam zaszczytne miejsce w pierwszej parze przed wszystkimi klasami. Jakaż była duma! Szliśmy znaną mi trasą, którą zawsze chodziłam do szkoły. W pewnym momencie nauczycielka zniknęła a ja z rodzącym się instynktem "klaczy przewodniczki" dotarłam do miejsca gdzie chodnik przecinała uliczka jednokierunkowa. Zatrzymałam się, upewniałam kilka razy ze nic nie jedzie, rączka w górę jak to zawsze dzieci na przejściach i idziemy.

Takiej zrypy od nauczycielki nigdy wcześniej nie dostałam. Ona szła gdzieś z koleżankami z pracy zamiast pilnować co się dzieje na czele, a ja śmiałam bez jej opieki wejść na jezdnię. W moim mniemaniu (wtedy) okazałam dojrzałość rozglądając się, upewniając że nic nie jedzie, a następnie prowadząc klasę. W jej mniemaniu - postąpiłam idiotycznie. Tyle że może warto było pilnować nas, albo jasno postawić zasady?
Nie, po co?

podstawówka

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (33)
zarchiwizowany

#32119

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Koniec pasożytowania na portalu. Do tej pory nie miałam zbyt wiele styczności z piekielnymi ludźmi i ta historia też nie będzie o piekielności samej w sobie ale o chamstwie i buractwu. O czym mowa? O 5. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie.

Wielkie wydarzenie pośród koneserów muzyki filmowej a także na świecie. Z trudem wywalczona organizacja Festiwalu przez setki jeśli nie tysiące osób lecz niektórzy na Festiwalu zachowywali się jakby wpadli tam przelotem odnosząc widły po przerzucaniu gnoju do stodoły.

Jak być może wiecie Festiwal Muzyki Filmowej to muzyka grana na żywo przez orkiestrę, z udziałem chóru. Częstymi gośćmi są sami kompozytorzy.

Co mnie szczególnie urzekło?

5. Jedzenie chipsów i innych smakołyków podczas filmu w pierwszym dniu.

4. Pierwszy dzień, film "Pachnidło" z muzyką symultanicznie graną na żywo. Całe 147 minut filmu i muzyki. No ale skoro to film, to przecież na napisach wstaje się i wychodzi na hura. Jak to nie? To nie kino?

3. Wszystkie trzy dni obfitowały w spóźnialskich mimo ze była mowa ze nie będą wpuszczani. Muzycy grają w najlepsze, gdy przez całą długość hali przegalopowuje słonica na szpilkch. I tak co 15 minut różni ludzie. W tę i z powrotem, w sobie tylko znanym celu.

2. Trzeci dzień - muzyka z Obcych, a także z Wywiadu z Wampirem, Fridy i Batmana. Dwie panie, które stanęły sobie przy mnie (siadziałam na samym przodzie sektora B, na skraju po prawej stronie) i kłóciły się
[P1] No przejdź na drugą stronę, na co czekasz!
[P2] Nie pójdę!
[P1] Idź!
[P2] Sama idź!
i w ten deseń. Bardzo głośno. Ostatecznie oddaliły się tam skąd przyszły szeleszcząc reklamówkami które miały ze sobą.

1. No i hit, podczas którego marzyłam tylko o jakiejś broni palnej. Ostatni, trzecie dzień ponownie. Od połowy koncertu ludzie wychodzili. Czasem pojedynczo, czasem z rodzinami (rozumiem ze małe dzieci mogły się przestraszyć puszczanych fragmentów z filmu Obcy). W pewnym momencie na jakieś 15 minut przed końcem pół sektora A zerwało się i wyszło... Na nic zdały się prośby prowadzącej o pozostanie na miejscach i że MPK odwiezie wszystkich do domu. Nowobogaccy pokłusowali do wyjścia. Nigdy mi nie było tak wstyd za innych.

Na szczęście pozostali zgotowali gorącą owację muzykom i kompozytorom już po wyjściu bydła.

Zastanawia mnie jedno - nie szkoda im było kasy za bilety? Karnet na Sektor A dla jednej osoby kosztował 150zł. Za tyle niektórzy mogliby spokojnie pójść do kina, wyjść na napisach i zajadać cały film popcorn, a zostawić miejsca dla tych którym zależało a biletów już nie dostali.

FMF Kraków

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 103 (195)

1