Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Dussiolek

Zamieszcza historie od: 11 sierpnia 2011 - 0:34
Ostatnio: 12 września 2021 - 12:26
  • Historii na głównej: 17 z 26
  • Punktów za historie: 14620
  • Komentarzy: 172
  • Punktów za komentarze: 1484
 
zarchiwizowany

#18266

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Opowieść coffewithmilk o rybkach przypomniała mi historię mojego dziadka i jego żony.

Dziadek kochał rybki i hodował sobie ich kilka w małym akwarium, z racji jednak nie dużego, acz zagęszczonego mieszkania w okresie letnim stało sobie ono wysoko na piecu kaflowym(takim słupku) służącym im wtedy do ogrzewania.

Pewnego razu, wczesnym wrześniem dziadkowa małżonka postanowiła przepalić przed sezonem, bo chłody idą, trzeba sprawdzić czy piec działa. Niestety o rybkach kompletnie zapomniała.
Dziadek wraca do domu ona od progu mu mówi "wiesz przepaliłam w piecu..." więcej nie zdążyła gdyż dziadek poleciał zobaczyć, co z rybkami. Niestety była to już raczej zupa rybna...
Więcej rybek u nich nie było...
Cóż, moja "babcia" nr 3 też nie miała ręki do rybek...

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 102 (166)
zarchiwizowany

#18081

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z serii opary absurdu.
Mój brat ma mało popularne w jego przedziale wiekowym imię- dajmy na to Adrian. Pewnego roku urządzałam urodziny i zjawił się tam jego imiennik, chłopak mojej koleżanki.
I tak siedzimy sobie, rozmawiamy, muzyczka cicho w tle i nagle koło godziny 23 dzwonek do drzwi.Otwieram, a tam jakaś nieznana mi kobieta po czterdziestce, na pewno nie sąsiadka i pyta:

(P)- Dobry wieczór czy ja zastałam Adriana?

Myślę może brat zna, więc go wołam..

(B)- Słucham (zdziwiony widać kobity nie kojarzy)
(P)- Ale mnie nie o tego chodzi!

My oboje troszkę w szoku, myślę może do kumpla, komórek wtedy nie było, może coś się stało, dziwne, że wie gdzie go zastać, ale nic to wołam gościa, on jeszcze bardziej zdziwiony:

(A)- Słucham, nie znam Pani, ale o co chodzi?
(P)- Ale mnie chodzi przecież o Adriana! Chcę rozmawiać z Adrianem, dajcie go tu!

Ja zonk, kolega w szoku jakimś zaczyna się zachwalać:

(A)- Ja jestem Adrian!
(P)- Nie, nie, nie ja chcę z Adrianem...

No ja wtedy nie wytrzymałam sytuacji i oświadczyłam rzeczowym tonem:

(J)- przykro mi więcej Adrianów chwilowo nie mamy!

I zamknęłam jej drzwi przed nosem, a pani stała tam czas jakiś, z mina sugerującą, że w złośliwości swojej chowamy przed nią jej tajemniczego Adriana...

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (63)
zarchiwizowany

#16546

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
A teraz thriller osiedlowy :D
W roli głównej babcia z TRZEPACZKĄ!

Blok powyżej mojego mieszkały razem dwie siostry, samotne, w wieku mocno pod 80. Były one iście piekielne, a ich wyraźne niezrównoważenie miało bardzo ciekawe przejawy.
Panie wstawały przed piątą rano, załatwiały co grubsze potrzeby do nocniczka i jeszcze zanim ludzie z ich klatki wyszli do pracy smarowały tym urobkiem wszystkie klamki w swojej klatce, a niekiedy i w klatkach obok, o ile udało im się wejść. Czasami, dla odmiany, zostawiały sobie ten surowiec na później i w godzinach szczytu, kiedy ktoś nieopatrznie przechodził pod ich oknami wylewały mu to na głowę. Awantury o cokolwiek oczywiście na porządku dziennym.

O ile jedna z babć w ogóle nie ruszała się poza blok, to druga z biegania po osiedlu uczyniła sobie sens życia. Wszystko podczas tych wypraw wyprowadzało ją z równowagi toteż klęła cały czas, robiąc sceny różnym napotkanym osobom. Jednak nie to było w niej najgorsze- otóż babcia ta zawsze miała ze sobą reklamówkę, a w niej nieodłączną trzepaczkę(taką zwykłą ręczną do dywanów)i jeśli ktoś nie spodobał jej się wybitnie(nie lubiła np. mocno wyperfumowanych pań) wyciągała tą trzepaczkę i zaczynała okładać nią delikwenta. Zdarzało się to dzień w dzień, a to w sklepie, a to na ulicy.. Po jakimś czasie już z pół osiedla było jej ofiarami i idąc ulicą wszyscy się rozglądali na boki czy jej gdzieś nie ma. Zastraszyła wszystkich skuteczniej niż gang dresiarzy. Policja nigdy jej nic nie robiła, bo miała żółte papiery.

Po długim czasie tego terroru babcia napadła na niewłaściwą osobę, co skończyło się zabraniem obu sióstr karetką psychiatryczną w bliżej nie określone miejsce i słuch po nich zaginął, a na osiedle powrócił dawno nie zaznany spokój...

osiedle w Ch.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 313 (355)

#16368

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia mojego Taty

Pewnego dnia robił on coś sobie na ogrodzie a tu leci sąsiadka z naprzeciwka i woła:

-(S)Panie Janku, panie Janku przyszedłby mi pan pomóc!!
-(T)No ale o co chodzi?
-(S)A bo wie pan mi się tam coś w kotłowni pali...

Ojciec zonk, no kotłownia to się pali, chociaż z drugiej strony lato, a sąsiadka choć naturalna brunetka zagięłaby logiką niejedną blondi... Postanowił sprawdzić- biegnie za panią "Jolą" wpada do jej kotłowni, a tam cały piec w płomieniach, ściana też już trochu się zajmuje, CO olejowe, zbiornik tuż obok.. Tato szok woła do Joli:

-(T)Niech pani szybko po straż pożarną dzwoni, co ja tu pani poradzę??!!

Sąsiadka foch, taki nie usłużny, ale straż wezwała. Przyjechali szybko, ugasili, na szczęście zbiornik się nie zajął, dom ocalał tylko kotłownia nie bardzo, piec oczywiście do wymiany. Po całej akcji ojciec pyta tej pani:

-(T)No ale niech mi pani powie jak pani to zrobiła, skąd ten pożar??
-(S)A bo wie pan panie Janku chciałam chłopcom frytki usmażyć,a ten olej tak pryska, szkoda kuchnię brudzić, to postawiłam na piecu CO taką elektryczną maszynkę, no i te frytki i zapomniałam o nich, a tu nagle jakiś dym....

No cóż, pani Jola jest jedynym dotąd znanym nam przypadkiem SPALENIA pieca do centralnego ogrzewania...

Pani Jola ;)

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 749 (787)

#15772

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W miejscowości z której pochodzę znajduje się mały cmentarzyk, oddzielony od reszty wsi takim małym laskiem, a za nim jest jeszcze tylko kilka domów. W jednym z nich mieszka pewna Pani- nazwijmy ją Maryśka- która bardzo lubiła sobie potrunkować z miejscowymi amatorami tanich win i tym podobnych. Ponadto lubiła też hojnie obdarzać owych panów swymi wdziękami.

Pewnego pięknego lata ludzie zauważyli, że z cmentarza giną kwiaty, głównie sztuczne. Trwało to czas jakiś, ludziska zdenerwowani polują na złodzieja, aż tu nagle...
Ktoś przyuważył (a reszta sprawdziła), że u Marysi w oknach pojawiają się co raz to nowe sztuczne bukiety, identyczne jak te, które tajemniczo zaginęły.

Udała się więc do owej damy delegacja najbardziej poszkodowanych z awanturą, że jak tak można, że z cmentarza, że Boga w sercu nie ma...

A Maryśka na to:
- Odczepcie się wy ode mnie ja nic nie kradłam, ja kwiaty te dostaję od moich adoratorów, ja powodzenie mam! A wy to tylko zazdrościcie!

Jak się okazało, panowie odwiedzający Marysieńkę czuli się w obowiązku oprócz flaszeczki zanieść także swojej "rozrywce" jak ją nazywali, bukiet kwiatów - coś trzeba dać żeby coś zyskać. A że po drodze do niej był cmentarz, ubocze, wybór bukietów ogromny. Pieniędzy na takie wydatki szkoda, to co się miały marnować. :)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 652 (738)
zarchiwizowany

#15720

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam Wszystkich :)
Na dobry początek sytuacja, która kiedy tylko sobie ją przypomnę wywołuje u mnie śmiech i niedowierzanie :)

Otóż szłam sobie grzecznie ulicami mojego miasta (na południu Polski, co jakimś cudem miało chyba znaczenie dla bohaterki), przede mną tupta elegancka nie młoda- nie stara Pani, a z naprzeciwka nadchodzi kolejna. Pani przede mną pyta grzecznie tej drugiej:
-Przepraszam bardzo, która jest godzina?

a ona na to uwaga:
-NIE WIEM!! JESTEM Z GDYNI!!

Pytająca w szoku poszła dalej, mnie do dziś radość łapie :)
Cóż Bareja wiecznie żywy :)

uliczki miasteczka Ch.

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (228)