Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Fahren

Zamieszcza historie od: 19 listopada 2011 - 0:00
Ostatnio: 1 maja 2024 - 1:14
O sobie:

"Mniej więcej", to są dwa palce w d**. Jeden mniej, drugi więcej.

  • Historii na głównej: 61 z 126
  • Punktów za historie: 29158
  • Komentarzy: 2497
  • Punktów za komentarze: 17558
 

#34703

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem ochroniarzem.

Obiekt, którego pilnuję, posiada parking z wyznaczonym miejscem serwisowym. Owe miejsce jest wyposażone w pachołek, coby nikt tam nie parkował. A że awaria się zdarzyła, serwis przyjechał, miejsce otworzyłem, zaparkowali, naprawili, pojechali. Ale zanim pachołek podniosłem, ktoś sobie na "serwisówce" zaparkował. Podszedłem do kierowcy, żeby go wyprosić. "Nie i (narząd)". Kierowca poszedł, nie zwracając na mnie uwagi. Więc skoro chce tam stać - niech stoi. Zamknąłem pachołek. Zmiennikom przekażę, żeby go nie otwierali przez tydzień.

Jak to się mówi - chytry dwa razy traci.

P.S - Czemu nie dzwoniłem po straż miejską? Parking jest na terenie prywatnym, więc nic nie mogą zrobić.

Praca

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 809 (847)

#33409

przez (PW) ·
| Do ulubionych
"Błyskotliwość kradziejów"...
Moja kumpela pracuje na kasie w jednej z sieci sklepów.

Zakupy kasowała jednemu ze stałych klientów, jego małżonka zaś stała już na końcu taśmy pakując produkty.

Niby normalka, gdyby nie fakt, że pan koszyk miał na ziemi i to z niego wypakowywał. Gdy część zakupów była już na taśmie, pan przesunął koszyk w stronę małżonki, a ta, udając że zakupów za dużo, postawiła siatkę na podłodze i dopakowywała - i z taśmy i z koszyka.

Nie zorientowali się, że kamery są skierowane wprost na nich.

Stały klient...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 734 (800)

#29365

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, jak Bob Marley uratował co najmniej pięć żyć za jednym zamachem.

Poznań, trasa na Piątkowo. Ograniczenie do 70, ale przestrzegają go tylko rowerzyści (dwa pasy w tą, pas zieleni i dwa pasy w drugą stronę). Na membranie stir it, nie spieszyło mi się, to jechałem sobie /zaledwie/ 70km/h.
Wyjeżdżam zza zakrętu i widzę, że jakaś (pewnie świeżo upieczona) babcia ładuje się na drogę. Z wózkiem. Co istotne - wózek - spacerówka. A to niezbyt się komponuje z w miarę wysokim krawężnikiem. Efekt - przy wchodzeniu na jezdnię dziecko wypadło z wózka. Ja od razu po hamulcach i bach - stoję. METR od dziecka. Wyskoczyłem z auta, sprawdzić czy coś się czasem nie stało (na szczęście lekkie otarcia od upadku) i słyszę babciną tyradę, jakim to złym i okrutnym kierowcą jestem.

- Proszę pani, ja tu pasów nie widzę, więc nie wiem, czemu pani się pod samochody ładuje i do tego z dzieckiem.

- (czerwień straży pożarnej na twarzy) A bo chciałam sobie troszeczkę skrócić.

- Skrócić, to pani mogła w ten sposób życie dziecku. Tam dalej jest przejście podziemne, czasem się przydaje.

- (wiekopomna chwila na piekielnych) Przepraszam.

Pani wsadziła dziecko z powrotem do wózka i poszła dalej, tym razem chodnikiem. Ja odjechałem kawałek i zatrzymałem się w zatoczce, żeby się uspokoić.

Teraz pomyślcie, co by było gdybym (jak inni) miał setkę na budziku... Zmarnowane życie dziecka, moje, babci i rodziców...

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 713 (755)

#28884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O miejsce pracy trzeba dbać, prawda?
Toteż w czasie obchodu wyrzucam do kosza wszelkie butelki. Głównie po napojach procentowych, które jakoś nie chciały trafić do śmietnika, coby budynek, który ochraniam wyglądał na bardziej zadbany.

Przed chwilą dostałem telefon od kierownika za pijaństwo w pracy. Skąd taki wniosek?

Ano mieszkańcy "poskarżyli się", że często widują mnie z butelkami...

Praca

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 826 (848)

#26769

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Choruję na stawy. Każdy jeden jest w jakimś stopniu ograniczony. Najbardziej nadgarstki i to właśnie o nich będzie.

Szpital, w którym się leczyłem miał dwa budynki, zwane Szpitalem i Sanatorium. Ogólnie ludzie ze Szpitala nie znali się z ludźmi z Sanatorium (i vice versa), toteż nie wiedzieli, kto na co choruje. Zasada była taka, że jeśli było mało osób zapisanych na jakieś ćwiczenia, to łączyli grupę wraz z drugim budynkiem. Niepisaną zasadą było też to, że jeśli prowadząca ćwiczenia była potrzebna gdzieś indziej, to jej rolę (do powrotu) przejmował ktoś, kto już te ćwiczenia zna.

No i mieliśmy tzw "rączki" - czyli ćwiczenia rąk. Akurat to konkretne polegało na położeniu dłoni na krawędzi stołu, przytrzymaniem jej drugą łapką i machaniem łokciem w górę i w dół. O ile w dół mogłem łokieć opuścić, tyle do góry nieco ponad poziom już nie. Prowadzącą wywiało do sali obok, naprzeciw mnie siedział jakiś gościu z Sanatorium, który widząc, że zbyt wysoko łokcia nie podnoszę sądził, że się obijam. Postanowił coś z tym zrobić. Mianowicie - wstał, przytrzymał mi dłoń (tą na stole), złapał za łokieć i pociągnął. Ból porównywalny do zgięcia kolana w nie tą stronę, co zwykle. Nadgarstek "wyjęty z użycia" przez 3 tygodnie.

Może opis nie jest tak piekielny, jak wizualizacja tego zajścia ale uwierzcie - do dzisiaj mam ten widok przed oczami. A minęło z 10 lat.

Szpital i Sanatorium w Sopocie

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (525)

#26389

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Złapała mnie policja. Za jazdę na przeciwmgielnych (przednich). We mgle.

policja

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 969 (1159)

#26291

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kiedyś kumpel wziął mnie jako kierowcę (Na jakieś urodziny jechał). Wszystko idzie jak należy, czas wracać. Godzina ok. 1 w nocy - droga nieoświetlona, dość wąska (samochody się miną, ale samochody + pieszy już nie) i mało uczęszczana. Jako że światła długie miały tendencję do samoistnego wyłączenia się, jechałem na krótkich. Jakieś 60 km/h. I na 5m przed sobą mignęły mi blond włosy. Pierwsze co - odbijam kierownicą, coby szarpnąć autem, ale nie uderzyć pieszego. Kumpel zorientował się, że ktoś idzie dopiero, gdy pieszy był na wysokości jego drzwi... Jakoś poszło, nic nikomu się nie stało.

Okazały się dwa fakty - pieszy ubrany na czarno, żadnych odblasków, nic. Żeby nie blond kolor - zorientowałbym się, że ktoś szedł w momencie wpadania człowieka przez szybę. Fakt nr 2, który wyszedł na jaw po 10 minutach - pieszym była moja siostra. Żeby było jeszcze lepiej - po tygodniu od tego zdarzenia przefarbowała się na kruczą czerń...

Somocity

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 633 (707)

#24371

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo dziękuję złodziejowi, który dziś rano wyrwał mi siatkę ze śmieciami.
Sam chciałem wyrzucić, a tu taka niespodzianka, że mnie wyręczyłeś :)

osiedle

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1230 (1312)

#21424

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego razu moi ówcześni sąsiedzi (lat ok 14) przyszli do mnie celem podzielenia się dość dziwną informacją - w lesie nieopodal znaleźli uwiązanego psa.

Poleciałem z tym od razu do taty, coby psa jakoś ratować, więc wziął sąsiada i poszli po niego. Pies był sporych rozmiarów, cholernie agresywny, toteż sąsiad zakleił mu pysk taśmą samoprzylepną i dość mocno obwiązał (Kagańca nie szło założyć, a dobrowolne pogryzienie nie wchodziło w rachubę). I konsternacja, gdzie by psa wziąć - u sąsiada jeden pies podobnych rozmiarów już był (stąd kaganiec) i nie miał miejsca na drugiego, więc tata wziął go do nas.

Przyzwyczajał go do siebie, karmił go, poił i po paru dniach (może 4) już tak agresywny w stosunku do nas nie był. Przybrał nieco na wadze (będąc przywiązanym można było na żebrach grać marsz Mandelsona), ogólnie odzyskał wiarę w człowieka. Gdzie piekielność?

Po kilku dniach (ok. tygodnia od przygarnięcia) pojawił się inny sąsiad twierdząc, że to jego pies i chce, by mu go zwrócono. Tata się temu sprzeciwiał, wszak była to znajda, zresztą "przeznaczona" na zagłodzenie. Ale jak się okazało, sąsiad miał dokumenty potwierdzające, iż Spike jest jego, toteż tata wiele zdziałać nie mógł i oddał. Po 2-3 tygodniach pies padł od przetrącenia kręgosłupa łańcuchem (Nieprzypadkowo i łańcuch ten nie służył wówczas za "ogranicznik terenu"). Sąsiad nadal jest bezkarny, a minęło już parę lat.

Osiedle

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 742 (818)

#20563

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O chamskim remoncie auta za cudze pieniądze.

Otóż w mojej mieścince jeździł sobie pewien cwaniak. Wynalazł pewien sposób, jak zdobyć odszkodowanie "ot tak". Gdybym sam tego nie przeżył, to pewnie bym nie uwierzył, że ktoś tak robi specjalnie.

Otóż cwaniak działał w ten sposób - siadał komuś na zderzaku (a miał dobre auto), coby ktoś próbował mu uciec rozpędzając się. Gdy już prędkości były większe, wyprzedzał... i zaraz po manewrze ostro po hamulcach, praktycznie stawał w miejscu. Bez względu na to, czy coś jakaś przeszkoda jest, czy nie. Chodziło o to, aby wyprzedzony wjechał mu w bagażnik, co dostanie odszkodowanie z OC "tego, co nie zachował odstępu" (wspominałem, że wyprzedzając zajeżdżał pod sam zderzak?) Ja będąc wyprzedzonym i widząc, jak blisko niego jestem, nieco przyhamowałem, co by miejsce zrobić. A że hamulce miałem mocne, to też uratowało mnie przed skasowaniem auta (nie mówiąc już o śmierci, bo stracić sterowanie w środku lasu jadąc jakieś 100 km/h nie jest wesołe). Okazało się, że cwaniak jednak szybciej wytracał prędkość i puknąłem go delikatnie w zderzak (wypadkowa może 4km/h).

Cwaniak awaryjne i do mnie z ryjem, jak ja jeżdżę (?), obejrzał "szkody" (dwie delikatne rysy od mojej rejestracji) i dzwoni na policję. Ok, to dzwoń. Przyjechali, popatrzyli i pytają. Najpierw jego, potem mnie. On, że jechał sobie spokojnie, i nagle coś w niego uderzyło, ja mówiłem, jak było. No i wyszło na moje, gdyż na asfalcie po ostrym hamowaniu zostają ślady. Więc policjanci uznali, że gdybym faktycznie ja spowodował stłuczkę, hamowalibyśmy łagodniej. Cwaniak dostał mandat (nie pamiętam już, jak wysoki, działo się to jakieś półtorej roku temu), ja nie dostałem nic.

Podobno w ten sposób załatwił sobie już kilka odszkodowań od tych, którzy nie zdążyli wyhamować, więc oprócz blacharki naprawiał sobie inne, niezwiązane z bagażnikiem części (Wymiana kabli wysokiego napięcia, lusterka typu M3...) Tak więc kierowcy, uważajcie.

Droga w lesie

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 477 (505)