Profil użytkownika
Habiel ♀
Zamieszcza historie od: | 9 listopada 2012 - 15:15 |
Ostatnio: | 2 maja 2024 - 17:19 |
O sobie: |
Rocznik 96, kobietka. Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne/gramatyczne. |
- Historii na głównej: 17 z 19
- Punktów za historie: 3747
- Komentarzy: 1614
- Punktów za komentarze: 14670
Jedyne buty,które kosztowały mnie 200 zł to glany. Jednak to był bardzo dobry interes-służą mi drugi rok i wyglądają jak nowe, co w moim przypadku jest bardzo niespotykane.
Nie rozumiem dzisiejszej wartości ciucha. Według mnie wystarczy wyglądać schludnie, stosownie do sytuacji. Wiadomo, markowa odzież jest wytrzymalsza, lecz nie ma po co patrzeć się na kogoś poprzez znaczek Pumy, czy innego wykonawcy.
Prawie jak gimnazjum, do którego na szczęście już nie chodzę :) Tablice za mojej kadencji w gimbazie użyto parę razy. E-dziennik jest wprowadzany od 5 lat, a jak go nie było tak nie ma-(relacja na podstawie zeznań,uczącego się jeszcze w tej szkole, kumpla. :] )Nie jesteście osamotnieni w swym losie :)
Bardzo dobre piszesz, jak na podstawówkę. Jednak tak jak już wiele osób napisało, nie było to kulturalne aby do starszego pyskować. Czasem lepiej pohamować język, niż żałować wypowiedzianych słów. Mam nadzieję, że z nogą będzie ok :) Pozdrawiam.
Taka tam magia świąt. Są bombki, pufff, nie ma bombek :)
@Tiszka Również ja chodziłam pewnego czasu do ortodonty, który za wizytę brał 30 zł. Przez trzy lata dawała mi dziwne aparaty, stałego nigdy nie zaproponowała, a gdy moja mama poruszyła temat, ryknęła, że i tak to nie pomoże na moja wadę. Przeniosłam się do innego. Również brak efektów. I dopiero za 4 zmianą trafiłam dobrze,lecz drogo. Za to wada prawie już niewidoczna :)
@ Mijanou Koty mieszkają u bardzo dobrych ludzi na ranczo,gdzie mają udostępnioną stodołę,więc budki nie są potrzebne :) . Niestety moi osiedlowi pseudoznajomi, nie są kociarzami i nie wyjdą z inicjatywą, nawet jeśli ich o to proszę. Prędzej od sąsiadów pieniądze na ich uśpienie otrzymała, (mimo że szkody nie robią)niż pomocną dłoń. Dlatego więc dzięki wyżej wspomnianemu małżeństwu, koty mają gdzie żyć w spokoju. Szkoda mi tylko, że nie wszystkim można pomóc, bo ktoś wyrządził im wielką krzywdę, która tak silnie się nad nich odcisnęła, iż nawet jeść nie wezmą. Na szczęście najczęściej udaje mi się to zmienić. :)
Jeśli mogę wtrącić swoje parę groszy-na aparat i wizyty nigdy nie zarobi się samemu. Wiem, to ponieważ miałam sporą wadę zgryzu, którą zdiagnozowano poprawnie w końcu dwa lata temu i od tego czasu rozpoczęto prawdziwe leczenie. Ortodonta drogi, lecz nie ma innego wyjścia. Wizyta kosztuje 200 zł (nie, nie ubarwiam), a sam aparat wyniósł w sumie 3500. Wizyta raz w miesiącu, by zmienić druty/założyć nowe gumki podtrzymujące go. Mi wszystko na szczęście finansują rodzice, bo sama nigdy na to bym nie zarobiła/uzbierała.
Jak już pisałam parę razy, również opiekuję się kotami. Niestety są one zbyt dzikie, by zabrać je do weterynarza, bo wtedy przestały by całkiem mi ufać, a wet stwierdził, że on się fatygować nie będzie. W każdym bądź razie, ja już parę razy zwracałam sąsiadom uwagę, chociaż dzieciak jestem. Ludzie są nieodpowiedzialni. Najpierw oswajają zwierzęta, a potem wyrzucają na śmietnik. Jak zabawkę. Dobrze, że znajdują się ludzie, tacy jak wy i się nimi opiekują. Jednak to małżeństwo nie było piekielne-było złem wcielonym. Kto nie szanuje zwierząt, ten nigdy nie poszanuje innego życia. Mogliście już wcześniej zawiadomić policję lub sąd-nim doszło do zabójstwa. Ważne jednak, że konsekwencje wobec nich jakieś zostały wyciągnięte.
Oby wszystko było dobrze :) Nie martw się-koty co cwane bestie. Gdy chwycą się pazurami życia to go tak łatwo nie puszczą. Wiem to po moim pechowcu-kiedy myślałam nad uśpieniem go, po poważnym wypadku (miał uszkodzony kręgosłup i nie był zdolny poruszyć żadną kończyną), wstał na przednie łapy i jakby chciał pokazać mi swoją wyższość,wyszedł na balkon polować na ptaki. Teraz nawet tego po nim nie poznać-ma napęd na 4 łapy i do domu, gdy zmarznie, ucieka jak struś pędziwiatr.
Podobne przeboje to i ja miałam (jeden z nich opisałam na Piekielnych). W moim bloku mieszka pewien sąsiad. Cały czas gonił przybłędy, a potem kiedyś jeden został zatruty. Oczywiście Pan się do niczego nie przyznał. Kota na szczęście udało się odratować. Dopiero od wakacji, kiedy sąsiadka zadzwoniła na policję, gdy rzucał w koty kamieniami, uspokoił się i złagodniał. Ba! Teraz nawet ptaki dokarmia.
@Cristoforo przepisy, tak jak podałeś, teoretycznie pozwalają właśnie na nagrywanie osób publicznych, jednak nauczona doświadczeniem koleżanki, która właśnie nagrała nauczyciela, gdy ubliżał jej znajomej, skończyła się niemiło (nie pamiętam już jak) i koleżanka miała z tego tytułu jakieś problemy. Przepisy przepisami-prawo szkolne (według niektórych) jest nad nimi :)
Za nagranie kogoś bez zgody, grożą konsekwencje karne. Znajomości w całym kuratorium? Na pewno nie. Zawsze lepiej działać oficjalnie, niż przez takie filmiki, bo one mogą pogorszyć sprawę. Dali matematyczce dodatkową linię obrony- dzieciaki nagrały ją bez jej zgody, w szkole, komórką, która na lekcjach jest niedozwolona. Wychodzi, że to oni jej nie szanują, a ona biedna musi się bronić. Takie akcje należy przeprowadzać mądrze, a nie iść na żywioł.
@Minjanou są nauczyciele i taborety. W gimnazjum miałam właśnie taki taboret, płci żeńskiej, który był w dodatku wychowawczynią. Przez trzy lata nie pojechała z nami na żadną wycieczkę-wszystkie robiła kochana polonistka, będąca nauczycielem z powołania. Gdy przychodziliśmy do wychowawczyni z problemem, mówiła "Nie mogę wam pomóc, bo mnie tam nie ma, bądźcie grzeczni". Tylko, że gdy cała klasa była tępiona przez muzyka, za żywot, nie zareagowała nadal. Za to polonistka poszła się o nas kłócić! Nie ma co mierzyć nauczycieli jedną miarą. Jedne zasługują na podwyżki, a drugie powinny z tej pracy wylecieć.
A gdzie tu przecinki oraz wielkie litery ?
Jestem świadoma własnych słabości, a jedną z nich jest ortografia, którą ciągle staram się poprawić. Właśnie dlatego wolę zobaczyć, gdzie popełniłam błędy, niż publikować coś, co jest niepoprawne :)
Niestety nie miałam okazji jeszcze studiować, jednak temat ankiet nie jest mi obcy. Zazwyczaj nie sprawdzają się one, a tylko denerwują ludzi, bądź ich otoczenie. Fajnie jest, jeśli mogę wyrazić swoją opinię o nauczycielu, czy w tym przypadku profesorze, a nie, tak jak spotykałam się z tym zazwyczaj, "zaznacz jak bardzo cieszą cię lekcję z Panem/Panią XY w skali od 1-10". Dodatkowo zniechęca mnie fakt, że i tak nikt nie stosuje się do uwag zawartych w ankietach. Ale cóż-oto "ludzie" właśnie.
Tak jak napisałam Olkiolki dzięki kierownikowi znalazłyśmy wyjście. Niestety nie wiem jak wyglądała sytuacja w innych punktach zbiórki.
W końcu kierownik zabrał całą naszą zbiórkę do nieużywanego biura, a klucz do niego przekazał organizatorce, by nikt nie wpadł na pomysł podwędzenia darów.
Hah :) Związek bardzo ładny :)) Miło, że ktoś również lubi Bleacha na Pieklielnych
@ KompocikJablkowy moi rodzice, a co z tym idzie ja, mamy takiego fiacika :) I sprawdza się lepiej, niż niejedno nowsze auto, chociaż brakuje koników. Nie wiem na jakiej podstawie, napisałeś, że lepiej być w Polonezie niż w Seicento. Miałam okazję zobaczyć, jak wygląda polo po spotkaniu z murem (cóż, sąsiad lubił po kilku głębszych bawić się w kaskadera...) i chyba wielkiej różnicy by nie było,gdyby w ścianę uderzył fiacik :)
@Dorci "a miałam w klasie koleżankę, która była córką nauczycielki, która w tej szkole uczyła. Dwóch nauczycieli nie postawiło mi ocen, na które zasługiwałam, bo bym miała większą średnią od niej, a tak to własnie ona skończyła szkołę z najwyższą średnią. " Miałam wrażenie, że czytam fragment mojego dziennika o końcu podstawówki! Tak samo było u mnie. Chociaż nie winiłam nigdy za to koleżanki, a mentalność nauczycieli. Wychowawczyni postawiła 6 wszystkim,który brali udział chociaż w jednym konkursie-ja byłam na kilkunastu. Podobnie z matematyką, bo chociaż dostałam się do etapu powiatowego, o celującym mogłam zapomnieć, bo miałam bym średnią identyczną jak koleżanka, która zgarnęła wszystkie nagrody: wycieczkę 3 dniową w góry z innymi "najlepszymi" (dziwne, mnie również tam nie było a byłam 3 w szkole według średniej), książki, dyplomy... Dobrze, że mnie to aż tak nie ruszyło, bo poddałabym się, a tak nadal utrzymuję poziom :)
Popieram Little_Bee . Taki ojciec/matka chrzestni przydaliby się, chociażby gdyby rodzic został zabrany do szpitala, a dziecko nie ukończyło 18 roku życia, co technicznie nie pozwala,by zostało same w domu na dłuższy okres czasu. Wtedy zawsze do zajęcia się dzieckiem, byliby zobowiązani chrzestno-świeccy.
Trochę ta historia leci mi nieprawdą. Jeśli jednak takie rzeczy się dzieją-powiedz o tym wychowawczyni, rodzicom, czy osobie odpowiedzialną za kontakt uczniów z nauczycielami np. Rzecznika Praw Ucznia
Chociaż historia piekielna to mnie trochę rozbawiła :D A komentarzami tu się nie przejmuj. To, że się jest "niespecjalnie pobożnym" nie przekreśla szczerych chęci wspierania chrześniaka. Można go nie wychowywać w wierze, aby wyrósł na dobrego człowieka.