Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Misiabe

Zamieszcza historie od: 19 czerwca 2011 - 0:16
Ostatnio: 27 kwietnia 2013 - 17:20
  • Historii na głównej: 11 z 15
  • Punktów za historie: 10179
  • Komentarzy: 30
  • Punktów za komentarze: 205
 

#32398

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnych rodzicach....

W moim bloku jest pewna rodzina. Rodzice piją, nie interesują się dziećmi, opieka społeczna nic nie robi... Najstarsza córka została im odebrana dawno temu. I chyba dlatego udało się jej "wyjść na ludzi". Dwójka kolejnych dzieciaków to diabły wcielone i mimo, że to jeszcze dzieci (15 i 17 lat) nie umiem tego inaczej nazwać.

Najmłodszego na potrzeby historii nazwijmy Piotrkiem. Piotrek był zawsze grzeczny, uśmiechnięty, chętnie pomagał np. w wyniesieniu śmieci. Nie jest to jednak zasługa jego rodziny. Piotrka wychowały "blokowe ciotki"(w tym ja również), które go ubierały, karmiły i robiły z nim zadania. Piotrek spędzał u takich cioteczek większą część dnia. Zwłaszcza, że i nasze dzieci w podobnym wieku do niego. Do domu wracał gdy musiał a jego rodzicom to bardzo pasowało.

Jednak wpływ patologicznej rodziny był nieunikniony. Jakieś dwa lata temu chłopak zrobił się smutny, zamknięty w sobie. Miał wtedy 8 lat. Nikomu nie udawało się wyciągnąć z niego co się dzieje.

Pewnego dnia wpadła do mnie jedna z "cioć". Jej syn (dajmy na to Krzyś) dzień wcześniej bawił się z Piotrkiem. Bawili się w chowanego niedaleko placu zabaw. W miejscu gdzie jest mały zagajnik. Piotrek zaproponował Krzysiowi nową zabawę. Stanęli pomiędzy krzakami, tak że nikt ich nie mógł zobaczyć. Zabawa Piotrka miała polegać na ściągnięciu bielizny i wkładaniu wiadomej męskiej części ciała we wszystkie możliwe otwory ciała Krzysia. Na szczęście chłopak się przestraszył i uciekł do domu, gdzie wszystko opowiedział matce.

Nastąpiła ogólna mobilizacja ciotek i narada wojenna. Postanowiłyśmy najpierw delikatnie Piotrka wypytać. Jeszcze tego samego dnia miałam okazję zrealizować ten plan.

Okazało się, że taką "zabawę" Piotrek zna z domu. Tak bawi się mama z tatą, tata z córką i mama z synem. Jedynym wykluczonym z zabawy był Piotrek. Tata powiedział mu, że może popatrzeć ale bawić się nie będzie bo jest za mały i "za miękki". Chłopak poczuł się odrzucony, więc chciał "pobawić się" z kolegami.

Od powiadomionych władz usłyszałyśmy, że preferencje seksualne rodziców to nie nasz interes, a na wykorzystywanie dzieci dowodów nie mamy. Słów Piotrka nikt nie potraktował poważnie...

Na szczęście udało nam się dotrzeć do jego najstarszej siostry, która nie utrzymywała kontaktu ze swoją rodziną. Wzięła Piotrka do siebie i w tym momencie jest jego prawnym opiekunem.

Aż strach pomyśleć co mogło by się stać, gdyby jednak ojciec uznał, że Piotrek jest wystarczająco duży...

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1067 (1121)

#31403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z serii: teściowa wie lepiej...

Zaraz po ślubie zamieszkaliśmy u teściów. Między moimi dziećmi jest 11 miesięcy różnicy więc liczyłam na małą pomoc jako młoda mama. Niby wszystko ok, całe piętro nasze, osobna kuchnia, wejście itp.. Z teściami też większych spięć nie było... Do czasu...

Sytuacja pierwsza.
Zwyczajnie zmęczona opieką nad dziećmi i wszystkimi obowiązkami uległam podszeptom diabelskim i kupiłam smoczek. Ale po pewnym okresie przyszedł czas by się go pozbyć. Z synem (jest młodszy) nie było większych problemów. Gorzej z córką. Więc nastąpiło uroczyste palenie smoczka w wielkim ognisku, żegnanie go itp.

Dwa dni troszkę się męczyłam wymyślając coraz to nowe sposoby, by córka nie miała czasu o smoczku myśleć. Dzień trzeci... Teściowa przynosi nowe smoczki. I nie reaguje na moje uwagi, że właśnie z tym sprzętem dzieci się pożegnały. Trzeba było znów robić szopkę z ogniskiem, bo na widok smoczka córce wróciły wszystkie wspomnienia związane z "cmokasiem".

Ja paliłam (chowałam, wyrzucałam), teściowa kupowała nowe... Tak przez miesiąc.
Jej uzasadnienie? "Bo dziecko ma mieć smoczek do 6-tego roku życia i już."
Poddała się po miesiącu...

Sytuacja druga.
Córka miała skazę białkową więc z diety wykluczone były wszystkie produkty mleczne i ich pochodne. Co za tym idzie także cielęcina, czekolady, itp.
Teściowa wiedziała o tym jednak oczywiście, wiedziała lepiej.

Pewnego dnia zajmowała się dziećmi. Mimo, że wcześniej ugotowałam dla nich zupę, teściowa ją wylała i ugotowała rosołek bo zdrowszy... Rosołek na cielęcinie...

Wróciłam wieczorem do domu i zastałam ją spanikowaną bo córka nie dość, że była cała obsypana jak muchomorek to jeszcze zaczęła wymiotować. I to wszystko przez ten "zdrowy" rosołek...

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 982 (1088)

#31404

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja córka ma 13 lat. Wdała się w tatusia więc mam w domu dwóch wielkich fanów motoryzacji. Mała zna znaki drogowe, wie kto ma pierwszeństwo, gdzie wolno parkować itp. Tyle wstępu.

Pod jednym z mniejszych sklepów Tesco są wyznaczone miejsca dla niepełnosprawnych zaraz obok wejścia. Obok tych miejsc jest jeszcze jedno dla osób z małymi dziećmi, a kolejne miejsca są już dla wszystkich. Stanęliśmy zaraz obok miejsca dla osób z małymi dziećmi.

Po zakupach wracamy do samochodu. Na miejscu dla inwalidów stał jakiś samochód, obok niego dwóch około 20-22 letnich facetów. Gadają, śmieją się, jeden pije piwko. Odpowiedniej naklejki za szybą w samochodzie nie było.

Córka od razu spytała czy może iść pogadać z tymi chłopakami właśnie o samochodzie. Cały czas ją widziałam a i staliśmy jakieś 15 metrów dalej więc się zgodziłam.

[C]órka - Ale macie fajne auto.
[F]acet - No dzięki mała, lubisz samochody?
[C] - Bardzo i tata mi wszystko tłumaczy o przepisach. A ciężko było zdać prawo jazdy?
[F] - No co ty dzieciaku, od strzała poszło.
[C] - To pewnie wiecie co to za znak? (wskazała ręką na ten znak z wózkiem inwalidzkim)
[F] - Jasne że wiem, to miejsce dla inwalidów.
[C] - To czemu tu stoisz jak nie dla ciebie to miejsce? Chory jesteś?

Tu chłopak załapał do czego zmierza córka i z szerokim uśmiechem na pół twarzy powiedział

[F] - Ja tu mogę, jestem bardzo, bardzo chory...
[C] - Taa... chyba na głowę...

Po tych słowach mała odwróciła się na pięcie i przyszła do nas. A dwóch "inwalidów" zniknęło z miejsca parkingowego w mgnieniu oka.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 851 (1011)

#31281

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj wybrałam się z całą rodzinką na większe zakupy.

Zakupy w Castoramie zrobione. Wracamy z wózkiem sklepowym do samochodu. Wrzucamy różne duperele do bagażnika, gdy podchodzi do nas facet około 50-tki i pyta czy może odprowadzić wózek i zatrzymać sobie te dwa złote. Facet był ubrany skromnie, bez jednej ręki, alkoholem też od niego nie zalatywało, więc dostał ten wózek.

Drugi supermarket. Najpierw sklep sportowy, w którym córka chciała pooglądać buty i jakieś tam ubrania. Potem kolejne zakupy. Mąż został z dzieciakami jeszcze w sklepie, a ja poszłam już do samochodu z zakupami. Wrzuciłam już wszystko do bagażnika gdy tym razem zaczepił mnie może 15-letni chłopak. Tak, też poprosił o wózek. Przy okazji zaczął opowiadać, że zbiera na jedzenie, itp.

Tym razem odmówiłam. Czemu byłam taka wredna?

Chłopak miał na sobie dokładnie te buty i tą kurtkę, które wcześniej oglądała moja córka w sklepie sportowym. Ich wartość to około 500 zł..

parkingi sklepowe

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 765 (875)

#17658

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia bardziej zabawna niż piekielna.

Siedzę z córką w przychodni. Jest jakieś szczepienie więc przed nami około 15 dzieciaków. W pewnym momencie do poczekalni wpada facet około 40-tki, pod krawatem itp. Jego wzrok zatrzymuje się na mnie i się zaczyna.

[F]acet: O dzień dobry pani Agnieszko! Dawno pani nie widziałem.
[J]a: Ale chyba pan mnie z kimś pomylił.
[F]: Wygląda pani kwitnąco. Dalej pani pracuje w aptece XYZ?
[J]: Mówię panu, że nie jestem żadna Agnieszka i nie pracuje w żadnej aptece!
[F]: A ja myślałem, że pani to panienka, bo tak pani ze mną flirtowała, a pani taką dużą córę już ma!!

I tak przez około 15 minut. Kilka razy próbowałam wytłumaczyć, że to pomyłka. Ale do faceta mówić to jakby grochem o ścianę walić - żadnej reakcji. Dałam sobie spokój i czekałam na swoją kolej do lekarza. Facet przez cały czas nawijał, coś tam opowiadał, o coś się pytał.

Przyszła nasza kolej. Po wyjściu z gabinetu facet podszedł do mnie. Myślałam, że może w końcu załapał, że się pomylił. Ale nie!! Zaczął wyciągać ze swojego neseserka kredki, malowanki, maskotkę, jakieś lizaki, notesiki, ołówki... Wszystko z logo pewnej firmy farmaceutycznej. Podarował to córce i wchodząc do gabinetu rzucił, że zobaczymy się w poniedziałek bo zamierza znów zawitać do mojej apteki.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 603 (679)

#17566

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewnego dnia odwiedził mnie mój ojczulek. Miał chwilę czasu pomiędzy jakimiś załatwieniami więc wpadł na kawę i w odwiedziny do wnucząt. Niestety, dzieciaki były jeszcze w szkole. Pogadaliśmy, pośmialiśmy i zaczął zbierać się do wyjścia. Stał już na klatce schodowej, ja w progu mieszkania, kiedy coś mu się przypomniało. Wyjął portfel i podał mi 20 zł ze słowami, że to do podziałki. Oczywiście chodziło o to, żeby się dzieciaki podzieliły jak wrócą ze szkoły.

I na tym historia powinna była się skończyć. Ale gdzie tu piekielny??

Kilka dni później wracam z zakupów. Pod blokiem zatrzymuje mnie znajoma z innego bloku i konspiracyjnym tonem szepcze

- Ty uważaj na tą swoją sąsiadkę Piekielną!! Bo ona wszystkim teraz się uskarża jaka to ona biedna, że musi koło Ciebie mieszkać. Bo podobno ty sobie burdel urządziłaś w mieszkaniu jak dzieci w szkole siedzą!! Mało tego.. samych starszych panów przyjmujesz i to za 20 zł!!! I to na spółkę z jakąś młodą lafiryndą!

Teraz już wiem, że to szuranie pod drzwiami mojej Piekielnej sąsiadki to nie pies, kot, chomik lub nawet szczur ale ona sama z okiem przylepionym do wizjera.

A awanturę jaką zrobiłam Piekielnej słyszał chyba cały blok! I dobrze!

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1000 (1052)

#14085

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia może niezbyt piekielna ale dla mnie wtedy taka właśnie była.

Mój syn jako 3 -letnie dziecko pochłaniał olbrzymie ilości jedzenia. Jednak był jednocześnie tak żywym dzieckiem, że wyglądał jak przysłowiowa śmierć - tylko kości i skóra.

Poszłam z nim do przychodni na bilans trzylatka. Wszystko było ok, do momentu ważenia. Lekarka z poważną miną stwierdziła, że dziecko jest niedożywione. Zrobiłam wielkie oczy i opowiedziałam lekarce ile mały je. Ona pośmiała się, że rzadko zdarza się dziecko z taką przemianą materii ale póki mały jest zdrowy to nie mamy czym się martwić. Na moje nieszczęście w poczekalni siedziała "moherowa babcia". Drzwi do gabinetu były dość cienkie więc wszystko słyszała.

Po tygodniu zjawiły się u mnie w domu dwie panie z Opieki Społecznej. "Ktoś" im doniósł, że znęcam się nad dzieckiem i je głodzę. Zdenerwowałam się nie na żarty, ale wszystko paniom wytłumaczyłam. Siedziały u mnie pół dnia. Same widziały ile mały pochłania jedzenia i że wiecznie biega więc dość szybko to spala. Były jeszcze dwa razy, tak kontrolnie i za każdym razem wychodziły mówiąc że wszystko w porządku.

Nie minął miesiąc kiedy przyjechała do mnie para z Komitetu Ochrony Praw Dziecka, czy jakoś tak. Znowu tłumaczenie, podejrzliwe spojrzenia itp.

Dla spokoju poszłam do mojej lekarki. Wzięłam wszelkie możliwe skierowania na badania, żeby mieć na piśmie, że mały jest zdrowym dzieckiem, nie brakuje mu żadnych witamin itp.

W sumie cała sytuacja trwała 3 miesiące. Takich "najazdów" miałam jeszcze pięć. Za każdym razem z innej instytucji. Przy każdej było mnóstwo nerwów, tłumaczeń, dodatkowych badań małego... Jednym słowem totalna nerwówa. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

O tym kto tak pięknie na mnie donosił dowiedziałam się trochę później, gdy wychodząc ze sklepu usłyszałam jak "moherowa babcia" mówi do sprzedawczyni:
- To ta co dziecko głodzi, zgłosiłam to gdzie trzeba ale nie wiem czemu jej dziecka nie wzięli.

Czasem nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu. Choć z drugiej strony dobrze, że zareagowała na krzywdę dziecka (choć w tym wypadku wymyśloną) i nie dotknęła jej znieczulica.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 748 (818)

#13134

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia może nie bardzo piekielna ale pokazująca jak niektórzy szanują pracę innych.

Słowem wstępu: dorabiam sobie haftując obrazy, metryczki na chrzciny lub pamiątki ślubne. Używam najlepszych materiałów (co za tym idzie droższych) żeby obrazki nie zblakły np. po 5 latach. Zawsze biorę tez zaliczkę na materiały w razie gdyby klient się rozmyślił. Nigdy nie miałam problemu z klientami albo z zapłatą za obrazki. Do czasu...

Tydzień temu zadzwoniła do mnie pewna kobieta. Chciała żebym wyhaftowała jej obrazek Matki Boskiej na jakąś tam rodzinną okazję. W ciągu tygodnia przygotowałam sobie propozycje obrazów i ceny.

Wczoraj kobieta zjawiła się u mnie. Ja pokazuje jej propozycje. Ona ogląda z zaciekawieniem i pada pytanie o cenę.

[J]a: Ten obrazek kosztowałby 350 zł, ten 400 zł ...
[K]obieta: A nie ma pani jakiś tańszych?
[J] Ten najmniejszy mógłby być za 150 zł.
[K] A na kiedy byłby zrobiony bo ja na jutro potrzebuje..

Tu moja konsternacja bo choćbym i 24 h na dobę siedziała to nie ma możliwości wyszycia obrazka na następny dzień. Tłumaczę kobiecie co i jak. Usłyszałam w odpowiedzi:

[K] Ale ja taki sam obrazek to za 4 zł kupie i to w ramce!!
[J] Możliwe ale to będzie drukowane na kartce, a nie haftowane ręcznie.
[K] No dobrze, to ja zamówię ten najtańszy i odbiorę jak już będzie zrobiony.
[J] Dobrze, więc poproszę 50 zł zaliczki na materiały.
[K] No wie Pani co?! To ja pani daje zarobić a pani jeszcze krzyczy o zaliczkę?! I nie umie pani zrobić go w ciągu jednego dnia?!?! Albo pani robi albo wychodzę i kupie sobie ten za 4 zł!!

Na co ja z uśmiechem na ustach pożegnałam się z nią i jeszcze jej drzwi otworzyłam.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 707 (761)

#12041

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jakiś czas temu w Biedronce była promocja napojów energetycznych. Puszki były sklejone taśmą po dwie a płaciło się za jedną czyli 1,99 zł. Jestem fanką tych napojów (tak, tak, wiem że niezdrowo) więc wrzuciłam do koszyka dwa takie dwupaki. Odstałam swoje w kolejce, zapłaciłam usłyszawszy sławne "Mogę być winna grosika?". Odeszłam na kilka kroków od kasy i zaczęłam sprawdzać rachunek. To taki mój nawyk. A tam napoje skasowane trzy razy. Myślę sobie, no może kasjerka się pomyliła, ruch duży każdemu się zdarza. Wróciłam do kasy i poczekałam aż skończy wydawać resztę następnej osobie.

[J]a: Przepraszam, ale pani się chyba pomyliła. Mam o jeden raz za dużo skasowane napoje.
[K]asjerka: Niemożliwe, ja się nie mylę!!!
[J] No niestety, proszę zobaczyć rachunek
[K] Wszystko się zgadza, pani miała 3 dwupaki.
[J] Nie, miałam 2 a pani nabiła 3 razy na kasę.
[K] Taaaa, pewnie gdzieś położyłaś ten jeden a teraz się kłócisz o 2 zł!!!

W tym momencie przestałam wierzyć, że to był przypadek. Zwłaszcza, że przy ostatnim zdaniu i mina i ton kasjerki zrobiły się strasznie nieprzyjemne.

[J] To proszę spytać ochroniarza, który stoi przy drzwiach i widział, że nawet do drzwi nie podeszłam.
[K] Ale ja teraz to bym musiała jakoś wycofać i kasę przeliczyć a kolejka jest duża.
[J] Ale to nie mój problem. Pani się pomyliła więc niech teraz pani mi odda moje pieniądze, a jak nie to poproszę o wezwanie kierowniczki!!

W tym momencie kasjerka posłała mi mordercze spojrzenie. Wyciągnęła z kasy 2 zł i rzuciła je na tackę. Wzięłam pieniądze i uśmiechając się pożegnałam ją słowami: "Tym razem to ja będę winna grosika"

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (676)

#12040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miejsce akcji: poczta
Bohaterowie akcji: Ja [J], moja 5-letnia wtedy córka [C] oraz kobieta około 35 lat

Godzina popołudniowa, kolejki do dwóch otwartych okienek dość duże. W każdej ponad 10 osób. Stanęłam sobie z córcią grzecznie w jednej z nich i czekamy. Jak to małe dziecko córka cały czas o coś pytała, opowiadała jakieś historyjki, ale grzecznie stała w kolejce bo tym razem to ona posyłała list do babci. Za nami ustawiło się już kilka osób.

W pewnym momencie schyliłam się, żeby zawiązać córce sznurówkę. Kolejka przesunęła się nieznacznie do przodu. Podnosząc się zauważyłam przed nami kobietę, która na pewno jeszcze przed chwilką tu nie stała. Zerknęłam do przodu bo przecież mogła się z kimś zamienić, a ja nie zauważyłam. Ale nie.. Wszystkie osoby te same plus dodatkowa babka przed nami. Myślę sobie, no nic.. Nie będę się kłócić bo z dzieckiem jestem.

Ale zauważyła to też moja mała.
[C] Mamo, a ta pani to dopiero przyszła prawda?
[J] Tak, dopiero przyszła.
[C] To czemu ta pani stoi przede mną, a nie na końcu kolejki?
[J] Bo się wepchnęła przed nas i myśli że nie zauważymy.
[C] A ta pani nie wie, że to tak niegrzecznie?
[J] No pewnie nie wie, może nikt jej nie powiedział...
[C] Mamo, to ja jej powiem bo jak wróci do domu to jej mama się zdenerwuje, że była taka niedobra dla innych..

Po ostatnim zdaniu mała stanęła obok tej baby i z uśmiechem na ustach zaczęła ją pouczać, że zachowała się niegrzecznie wpychając się przed małe dziecko w kolejce.

Cała nasza rozmowa była na tyle głośna, że słyszała ją nie tylko ta kobieta ale i większość osób na poczcie. Po zbesztaniu kobiety przez moją małą większość osób na sali już nie chichotała po cichu ale zwyczajnie ryczała ze śmiechu. Kobieta spaliła raka i mrucząc coś pod nosem o tym jak to wredne matki dzieci wychowują wyszła. A moja mała w nagrodę za dzielne pilnowanie porządku w kolejce dostała od pracownicy poczty jakiś mały notesik z ołóweczkiem.

Poczta Polska

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 918 (996)