Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

SU45_098

Zamieszcza historie od: 1 kwietnia 2012 - 16:46
Ostatnio: 29 grudnia 2015 - 16:17
O sobie:

W pogotowiu od 15 lat więc jest o czym pisać

  • Historii na głównej: 6 z 6
  • Punktów za historie: 4946
  • Komentarzy: 139
  • Punktów za komentarze: 863
 

#50129

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Wyjechałam do siostry na parę dni. Do jej miasta można dojechać na dwa sposoby:
1. Jechać główną drogą, potem przez całe miasto
2. Taką zwykłą drogą, nie za wąską, nie za szeroką.

Wybrałam drugą opcję. Jadę więc i nagle zza zakrętu wyłaniają się dwa duże samochody na angielskich blachach. Jadą równoległe, ale że były dość daleko, to pomyślałam, że jeden drugiego wyprzedza. Myliłam się. Auta są coraz bliżej, a ja nie mam dokąd uciec, bo bocznej drogi brak. Zwolniłam prawie do zera. Jak byli już bardzo niebezpiecznie blisko, nagle jeden schował się za drugi. Minęli mnie i od nowa zaczynają swoją zabawę. Jadą sobie równolegle, 120 km/h na drodze z ograniczeniem do 40km/h.

Gorzej będzie, jeśli ktoś będzie jechał szybciej niż ja i wyjedzie im zza zakrętu.

kuj-pom

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 499 (563)
zarchiwizowany

#49681

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Uwielbiam dzieci. Za to nienawidzę ich opiekunów. Dzisiaj moja nienawiść osiągnęła wszelkie granice.
Dlaczego?
Jadę sobie spokojnie tramwajem, słuchawki w uszach, słoneczko świeci pełnia szczęścia. Na przeciwko mnie jechał sobie, na oko, 4-5 letni chłopiec i jego babcia, chyba babcia. Chłopiec był wyposażony w całkiem pokaźnych rozmiarów pistolet na wodę, którą namiętnie psikał szyby w tramwaju. Babcia milczy. Pod oknem zrobiła się już pokaźna kałuża. Babcia milczy. Dopiero kiedy kałuża powiększyła się na tyle, że dosięgnęła jej buty, dała chłopcu chusteczkę higieniczną, którą miał wytrzeć mokrą szybę. i tu w zasadzie historia mogłaby mieć swój happy ending.
Dobre sobie.
Chłopiec wziął chusteczkę, wytarł szybę, ale chyba stwierdził, że samo polewanie szyby jest mało zabawne. Obok jego siedzenia była skrzyneczka, która miała oznaczenie "pod napięciem". Chłopiec zaczął polewać ją wodą z pistoletu. Całkiem dużą ilością wody. Wtedy nie wytrzymałam, i mówię do babci:
-Przepraszam bardzo, może pani zwróci dziecku uwagę, polewanie wodą czegoś pod napięciem, chyba nie jest dobrym pomysłem...
-SPIER***** GŁUPIA RURO! TO MOJE DZIECKO! BĘDZIE ROBIĆ CO CHCE!!! NIE WTRĄCAJ SIĘ IDIOTKO! NIE MASZ DZIECKA, NIE WPIER***** SIĘ!!!
No tego się nie spodziewałam. Ja w ciężkim szoku, reszta współpasażerów aż się obejrzała...
-Ale to chyba nie jest bezpieczne....
-CO CIĘ TO K***A OBCHODZI, MÓWIŁAM ZAMKNIJ RYJ!!!
Ooo, tego już było za wiele. Wkurzyłam się nie na żarty. Poszłam do motorniczego, i mówię mu jaka jest sytuacja. Motorniczy aż poczerwieniał ze złości, zatrzymał tramwaj, wyszedł z kabiny do wydzierającej się baby. Kazał jej natychmiast opuścić tramwaj, bo jak nie, wzywa policję, ponieważ przez niedopilnowane dziecko, stwarzało zagrożenie dla siebie i dla innych. Babcia nawet się nie odezwała, nabrała koloru cegły, zapowietrzyła się, wzięła za rękę chłopca i migiem opuściła tramwaj. Motorniczy podziękował, mi że powiedziałam mu, co robiło dziecko, bo to na serio nie było bezpieczne...
Tylko pytanie, po co ten cyrk?

komunikacja_miejska

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 298 (382)
zarchiwizowany

#38792

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Miękkie serce twarda pupa
Wstęp :
Parę lat temu dobra moja koleżanka poznała swojego „księcia” miłość wybuchła z całych sił i zrodziła owoc - słodkiego Miłosza, zgodnie z życzeniem rodziców odbył się ślub (na szczęście tylko cywilny)i huczne wesele. Minął rok i drugi i „książę” poznał inna królewnę i odszedł zabrawszy z jej mieszkania wszystko co mu wpadło w ręce. Anetka popłakała kilka tygodni ale trudno się mówi, złożyła pozew i po kilku ekscesach (trudno byłemu było zrozumieć że majątek który miała przed ślubem nie jest do podziału) dostała rozwód. Pozostała więc sprawa opieki nad synkiem – tatuś nie bardzo się kwapił ale Aneta dzwoniła prosiła woziła małego byle by tylko miał kontakt z ojcem (kupował mendzie bilety do kina czy karnety na basen żeby tylko wybrał się z małym a sama od niego ani grosza na dziecko nie brała). Mówiłam jej że jest za dobra, odpowiadała że robi to tylko dla syna, że kontakt z ojcem dla chłopca jest taki ważny.

Nie widziałyśmy się jakiś czas aż do wczoraj…
Wczoraj Anetka zadzwoniła i zapytała czy nie wybrała bym się z nią i Miłoszem na zakupy bo wrzesień za pasem i musi latorośli do przedszkola parę rzeczy kupić. Zgodziłam się i o 11 spotkaliśmy się na mieście. Gadka szmatka, sklep za sklepem, zakupy zrobione, uśmiechnięte udajemy się na przystanek w celu zawiezienia zakupów do domu i wypicia zasłużonej kawy. Autobus miałyśmy za 15 minut więc Anetka poprosiła mnie bym poczekała z małym a ona skoczy do apteki. Spoko siedzimy sobie z młodym na ławeczce gdy nagle podchodzi do nas staruszka na oko koło 70-dziesiątki, patrzy na małego, uśmiecha się i rzece: ojej ale grzeczny kawaler. Uśmiecham się do niej i już mam jej coś miłego odpowiedzieć gdy nagle słyszę jak młody krzyczy do niej: ty starucho pie… ty moherze spi…laj itd. Spąsowiałam, zatkało mnie i w trzy sekundy zebrałam zakupy, młodego za fraki, wydusiłam z siebie przepraszam i biegiem pod aptekę. Koleżance opowiedziałam dość dosadnie całe zajście … westchnęła, posmutniała coś tam pogadała z młodym i tak milczące udałyśmy się do jej mieszkania. Po powrocie położyła potworka spać i zaparzyła kawę.
Nie wytrzymałam i pytam: Aneta co to było? Gdzie on się tego nauczył? Ty weź jakąś kare mu daj, klapa, nie wiem, toż ja taką łaciną nie władam. Ta w ryk i przez łzy mi chlipie: że to jej eks takich rzeczy młodego uczy, że ona mu tłumaczy, rozmawia z nim ale potem jedzie do ojca i znów to samo.
Na łeb upadł? Dlaczego? Rozmawiałaś z nim o tym? Wypytuję zdezorientowana.

Co się okazało, na wiosnę z młodym zaczęły się problemy: wulgaryzmy, bójki w przedszkolu, najpierw Aneta myślała że taki bunt czterolatka ale po kolejnej scenie przycisnęła małego i się wygadał że go tatuś takich rewelacji uczy żeby był prawdziwym mężczyzną. Złapała za telefon i dzwoni do byłego … menda najpierw się wypierał ale po kilku minutach pękł i powiedział Anecie że on go wychowuje na mężczyznę, że on musi bo ona z niego „pedałka” chce zrobić. Dziewczyna nie wierzyła własny uszom, skąd takie wnioski? A no stąd że ona małego w zimie w kolorowe rajstopki ubiera.

Sprawa wygląda kiepsko gdyż do eks żadne argumenty nie docierają, zresztą teraz nawet już z Anetą nie chce gadać. Ona przestaje nad młodym panować, boi się co będzie w przedszkolu. Była nawet u adwokata ale szanse na ograniczenie praw rodzicielskich są znikome (pani adwokat: w tym kraju trudno ograniczyć prawa rodzicielskie ludziom którzy znęcają się fizycznie nad dziećmi a tu rozumie pani), a proces będzie na pewno długi. Doradziłam jej żeby postraszyła go alimentami – zawsze był łasy na kasę, może to coś da, jak nie to nie wiem co ona może jeszcze zrobić. Menda jej dzieciaka zmarnuje.

Polska

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 191 (233)
zarchiwizowany

#29074

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem o "super" dostawcy internetu, a mianowicie o Netii.

Otóż lat temu kilka (w sierpniu będzie chyba 4) zostałem usługobiorcą tej zacnej firmy. Wybraliśmy prędkość 1Mb/s.

Pomijając ciągłe problemy z łącznością (przerywanie łącza, zaniżona prędkość etc.)było w miarę ok. Ale o nie, do czasu, sielanka nie trwa wiecznie. Po 2 latach, gdy umowa się kończyła, weszła "super" promocja. Otóż w cenie 1Mb/s dostawało się aż 6!!! (może rzeczywiście super, ale musi wszystko działać). Konsultant zapewniał, że linia podoła tej prędkości, więc umowa podpisana na kolejne 2 lata.

Na samym początku wszystko niby śmigało jak talala. Cud, miód, orzeszki. Nawet w "dymku" widniała prędkość 7,2 zamiast 6. Jednak podczas pobierania plików z Internetu transfer był coś niski jak na tą prędkość. Ale działało więc stwierdziłem że jest ok.

Ale w grudniu Anno Domini 2011 połączenie padło. Po połączeniu z Internetem (przez modem) po 5-10s rozłączył się i a piać od nowa (albo i nie kiedy wszystko padało i trzeba było włączać komputer od nowa).
Konsultant stwierdził, że to problem z filtrem od telefonu, i trzeba kupić nowy. Ale i po tym wszystko nawalało. Więc wysłali ekipę techniczną, która stwierdziła, że "zrobiono nas w jajo, bo ta linia wytrzyma maksymalnie 2Mb/s".

Więc telefon do Netii, umowa zmieniona na 2 Mb/s, opłata zmniejszona o jakieś 15 zł (została mi 1/3 prędkości, a płacę ponad 3/4 starej ceny. Dziwne, co???). No i od tego czasu zaczyna się katorga. Rachunki dostajemy na ponad 85 zł(płaciliśmy za stary 60, więc już naprawdę nie wiem, o co chodzi), co miesiąc płacę normalną stawkę, po czym dostaję
na następny miesiąc znowu wyższy rachunek wraz z korektą i ponagleniem o dopłatę do poprzedniego miesiąca. telefon do konsultanta, wszystko poprawione(niby) i na następny miesiąc a piać od nowa. I tak do dzisiaj. Zadzwoniłem do nich po raz kolejny, opieprzyłem, przeprosili po stokroć i ciekawe czy tym razem będzie ok.

Mam już dość użerania się z nimi i marnowania kasy na infolinię (telefon stacjonarny w TEPSA).

Dodatkowo dzień przed świętami znowu padł mi internet. Powtórka z grudnia??? chyba nie bo właśnie dzisiaj( a miałem ich za to jeszcze bardziej zjechać) wszystko wróciło do normy. Witki normalnie opadają.

Netia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 52 (102)

#29041

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wróżby to specyficzny temat. Osobiście mam do nich neutralne nastawienie, traktuję takie rzeczy jako zabawę z przymrużeniem oka.

Moja mama podchodzi do tego mniej krytycznie i zarazem bardziej poważnie, uznaje wróżby za wyznacznik postępowania. Dość mówić, że ojciec miał przez tydzień awantury, bo pani ze sklepu ustawiła jej w kartach zdradę.

Razu pewnego, na oko z 5 lat temu, szanowni rodziciele z moim bratem, kolegą brata i jego matką wybyli na Mazury. Pierwszej nocy całej trójce dorosłych przyśniły się pieniądze. Uznali to za kategoryczny omen, w ruch poszły senniki. :)

Werdykt jednoznaczny: ciąża. Padło na mnie, ledwo siedemnaście lat i pierwszy chłopak, wszystko jak znalazł do przypadkowego zapłodnienia. Lawina telefonów, ostrzegania, doradzania i odradzania, obłęd na trampolinie. W końcu wrócili, zmywają mi głowę lepiej niż w reklamie Garniera, bardzo zadowoleni ze swojej magicznej intuicji.

Stoicko wyjaśniam im, że jest na to znacznie lepsze wyjaśnienie. Dorośli ludzie organizują wyjazd, martwią się wydatkami, odbija im się to na podświadomości i widzą w snach pieniądze. Dlatego brat i kolega o tym nie śnili, gdzie tam dzieciakom w głowach wydatki.

Promyczek nadziei. Cała trójka umilkła, zastanowiła się, zaś w ich oczach błysnął ognik logiki i zdrowego rozsądku. Moje serce odczuło żal, gdy ognik ten został natychmiast zduszony ciężkim oparem zabobonu. Na ich twarze wpłynęło z powrotem dumne przekonanie o swoim geniuszu, a na usta riposta:

"Ty to nic nie rozumiesz z takich rzeczy."

Populacja w naszej rodzinie pozostała niezmieniona do dziś - wiara w nieomylność kart, snów i innych sił tajemnych niestety również.

kabała tarot i takie tam...

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 468 (572)

1