Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Scorpion

Zamieszcza historie od: 18 maja 2015 - 13:35
Ostatnio: 21 maja 2023 - 11:31
  • Historii na głównej: 78 z 117
  • Punktów za historie: 30378
  • Komentarzy: 158
  • Punktów za komentarze: 1263
 
zarchiwizowany

#89828

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Irytuje mnie moja żona.

W sumie nie ona, ale jej dewotyzm. Ciągle chodzi do kościoła, zamiast spędzić czas ze mną.
Oboje w tygodniu pracujemy, wracamy padnięci do domów i nie mamy okazji spędzić czasu razem, niedziela to jest jedyny dzień gdzie mamy taką możliwość.
Bardzo chciałbym zaplanować coś-jakąś wycieczkę czy wspólne wyjście na basen, albo po prostu wspólne leżenie do góry brzuchem, ale nie. Bo kościół.

Wiele razy rozmawialiśmy, prosiłem, błagałem.
I tutaj mówię wprost-szanuję jej religię, nie mam z tym problemu. Mam z tym że nie jest w stanie odpuścić.
Raz wymogłem na niej wypad nad morze, które kocha. Słońce, piasek i ukochana osoba obok, czego można chcieć więcej, prawda?
No jednak można-było fajnie i pięknie do czasu kiedy spojrzała na zegarek i powiedziała wzdychając, że teraz mija godzina ostatniej mszy. Resztę dnia przeżyliśmy na zdawkowych odpowiedziach do siebie.
Potem się dowiedziałem że zwolniła się godzinę wcześniej z pracy w poniedziałek, żeby pójść do kościoła na mszę wieczorną.
Nosz ja pier...

Chciałem jej pokazać, jak fajnie można wypocząć razem. Że nie trzeba całego dnia podporządkować łażeniu na przedstawienie do faceta w sukience i lepiej spędzić czas z mężem, który tęskni za swoją żoną i któremu zależy na byciu razem.
Wyciągam rękę i za każdym razem kiedy to robię, odpycha mnie krzyż.

Nie mam już sił.

kościół rodzina

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (72)
zarchiwizowany

#88425

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem tutaj od dawna, ale wrzucam zazwyczaj parę historii raz na jakiś czas, po czym znikam jak sen złoty.

Dlaczego? Bo społeczność jest tu zwyczajnie toksyczna.
Historia o poszkodowanej kobiecie. Komentarze?
Że to fejk, że zachowała się głupio, sama jest sobie winna a tak w ogóle to nie powinna się za coś zabierać, jak nie wie jak to zrobić.

Historia o rodzinie.
Znów-komentarze typu że rodzince słoma z butów wystaje i jak tak to każdy kto ma mózg nie powinien z nimi przebywać ani minuty i autor jest sam sobie winien.

Po co mam pisać i się udzielać?
Po to żeby zostać zaatakowanym? Po to, żeby zamiast stawania po stronie autora "społeczność" w liczbie ledwie paru osób (teraz jak patrzę jest ledwie 7 zalogowanych użytkowników, reszta w liczbie 1000-ca przegląda) mieszała z błotem innych?
Patrząc na statystyki, że wczoraj dodano 4 historie, przedwczoraj okrągłe ZERO widzę, że nie tylko ja tak uważam.

Kiedyś ta strona była właśnie portalem, gdzie mogliśmy sobie nawzajem ponarzekać na ludzi, a toksyków było mało. Z czasem liczba się zwiększała, a moderacja nie robiła z tym nic.
Dziś patrzę na agonię serwisu, który tak często przed laty odwiedzałem.
I jest mi zwyczajnie żal, bo dziś piekielnymi jesteście wy, piekielni.

piekielni

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 126 (158)
zarchiwizowany

#80875

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ktoś tutaj narzekał na brak parytetów, inna użytkowniczka płakała że jej nie dali awansu bo może zajdzie w ciążę i ucieknie na macierzyński...
To ja z drugiej strony.


Jestem kucharzem, po szkole gastronomicznej. Prowadzę biznes z paroma kumplami oficjalnie, a praktycznie sam muszę ogarniać ten burdel(nie czas to, ni miejsce, materiał na później).

Zaledwie parę lat temu pyzaty, uśmiechnięty od ucha do ucha Scorpionek po szkole gastronomicznej wyszedł na świat i co?
I od razu dostał serię kopniaków w dupę.
Wszędzie gdzie składałem początkowo CV-stołówki, jadłodajnie, ośrodki wypoczynkowe, odpowiadali mi, że wprawdzie CV mam super, zwłaszcza że dorabiałem sobie w gastronomii podczas edukacji, ale niestety oni szukają kobiety.
Składałem tam, bo szukali kucharza. NIGDZIE nie było napisane że kucharki. Oczywiście byli wielce rozczarowani, że jak na złość, płci na rozmowę kwalifikacyjną nie zmieniłem i nadal mam parówkę, a nie bułkę.
Czy jakoś płakałem z tego powodu? Nie. Popracowałem w paru restauracjach jako pomoc kuchenna, z czasem poszedłem wyżej, potem dorobiłem się szefa kuchni, aż wreszcie mam własny biznes.

Bo tak po prostu jest-kobieta wygląda lepiej na stanowisku usługowym. Tam gdzie trzeba coś przynieść, podnieść, gdzie liczy się siła, zatrudnia się faceta.
W istocie, czasem są od tego wyjątki i jak widzę że kobieta byłaby w stanie podnieść mnie i krzesło na którym siedzę jedną ręką, to wiem, że mogę spokojnie jej dać robotę w zaopatrzeniu, ale są to wyjątki.
Owszem, mógłbym płakać, że np. jak kobieta powie że lubi dzieci to jest wszystko spoko, ale jak facet powie to samo to ludzie od razu pod stołem wykręcają 112.
Tylko po co? Po co zawracać kijem rzekę?

Panie, Panowie, znacie zasady panujące na tym świecie, od 20, 30 nieraz i 40, 50 lat.
Nie jesteście tutaj nowi, więc może wystarczy tylko przewidzieć ewentualne następstwa i możliwości, a nie płakać, że jest tak, a nie inaczej?

życie social justice warriors

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (47)
zarchiwizowany

#80795

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ktoś już napisał o WOSie w szkole, napiszę i ja.

WOS parę ładnych lat temu, czasy liceum, Polska weszła parę lat po akcji wydarzenia opisanego do UE.
Wiedza o Społeczeństwie? Nie. Wiedza o Propagandzie.
Podręcznik niebieski, z gwiazdkami. Ociekający wręcz chamskimi zabiegami indoktrynacji. Nauka hymnu UE na pamięć, po polsku i po niemiecku. Recytacja struktur UE.
Nazywanie po amerykańsku twórców UE "ojcami założycielami".
Może coś o ekonomii? Spoko.
45 minut wykładu o tym, że w sumie to walić ekonomię, bo przecież kasę na rozwój państwa to Unia da i jak się zakłada biznes/remontuje szkołę/buduje drogę to nie trzeba w ogóle pieniędzy, bo przecież UE zapłaci za wszystko.
O tym że trzeba mieć wkład własny i jak wypełnić wniosek, nie powiedziano.
Nauka o innych krajach niż w Europie? Owszem, ale z punktu widzenia Europy.
"O patrzcie dzieci"-mówiła nauczycielka, która równocześnie jest do dziś dyrektorką-"Korea podzieliła się dlatego, że NIE BYŁO JEJ W UNII".
Po takich zdaniach, które inni przyjmowali jak gąbka i kuli na pamięć jako prawdę objawioną(byleby zaliczyć na jak najwyższą ocenę)zacząłem traktować następne lekcje WOS jak swoisty kabaret.
Uwag miałem bez liku, ale moja mama zamiast krzyczeć, najpierw zapytała nawiedzone babsko o co chodziło, a potem sama się śmiała z jej "mondrości".

Na koniec liceum, mieliśmy na sprawdzianie opisać idealne państwo. Wszyscy opisywali...Unię Europejską. Ja opisałem Izrael.
Dostałem lufę.
Argumentacja? "Bo Izrael męczy biednych Palestyńczyków i nie szanuje zasad demokracji".
Otwarcie przy wszystkich w klasie, powiedziałem babsku, że jest antysemitką i nienawidzi Żydów.
Wizyta mojej rodzicielki, która postawiła tylko kropkę nad "i" załatwiła mi niejako "deal" z dyrektorką, który polegał na tym, że suma sumarum uwalę maturę z WoS nie przychodząc na nią, a ona w ramach tego zaliczy mi rok.

Nikt po "mondrościach" szanownej dyrektorki na kiju nie zdał matury z WoSu.
A ja od tego czasu jak tylko usłyszę nazwę tego przedmiotu, to nóż mi się w kieszeni otwiera.

szkoła

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (36)
zarchiwizowany

#80350

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tak się zdarza, że najbardziej wyszczekani i "mondrzy", wiedzący co powiedzieć zawsze i wszędzie, są komentatorzy na piekielnych, którzy doświadczeń nie mają żadnych prócz siedzenia w piwnicy na garnuszku u mamusi i jechania z hejtami.

Ci osobnicy nie przeżyli żadnych sytuacji stresujących(bo czy można zaliczyć do stresujących sytuację, że mamusia zamiast kupić soczek pomarańczowy, wzięła jabłkowy) i nie wiedzą, że psychika ludzka zmusza człowieka do działania w konkretny, podświadomie zawarty sposób.

Dlatego np. gdy ktoś w komunikacji miejskiej zaczyna drzeć ryj, my sytuację ignorujemy, gdyż podświadomie wiemy, że ingerencja może dla nas skutkować kłótnią, szarpaniną, w najgorszym wypadku kosą między żebra.

Tak samo jest z sytuacją stresującą, gdy np. ktoś nam zajechał drogę i się awanturuje.
Zaraz jakiś pryszczaty grubasek zacznie pisać aż klawiatura będzie płonąć "A czemu nie zrobiłeś tego tak a tak? Mama! Pacz, on jest gupi bo to zrobił tak a tak, a ja mondry, bo zrobiłbym tak! Mama! Daj mi więcej kanapek bo się kończą! Mama! O pacz jak mi komentarze plusują! Mam rację!".
Nie zrobiłeś, bo chcemy jak najszybciej wyjść z danej sytuacji, która jest dla nas nieswoja. Nasze wewnętrzne "ja" chce powrotu do strefy komfortu, a nie pyskówki.
Wybór podczas danej sytuacji został już przez nas podjęty, zanim z tego zdaliśmy sobie sprawę.
Urzędniczym językiem mówiąc:ustawa weszła w życie bez wcześniejszej debaty.

Posiadając takową wiedzę, niezwykle mnie bawią takowi "eksperci". Pokazując, że wiedząc wszystko o zachowaniach społecznych, tak naprawdę nie wiedzą nic.

piekielni

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (46)
zarchiwizowany

#80161

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rodzinny grill.

Wiem, że edukacja jest ważna. Wiem że wielu ludzi łudzi się nawet, że bez przedrostka "mgr" czy "inż" ich życie jest guzik warte, można się od razu zabić.

Ale nie rozumiem jaki to ma sens na grillu rodzinnym, kiedy przy wszystkich siedzisz i karcisz swoje dziecko, bawiąc się w wypominki najpierw dotyczące jego/jej edukacji, potem zachowania, a potem puszczasz wodze i lecisz z tematem od początku narodzin.

Kogo ma to zawstydzić?
W założeniu dziecko zawstydzone ma dążyć do poprawy "bo co ludzie powiedzo" i mieć następnym razem powód by spojrzeć rodzinie w oczy.

W praktyce zażenowanie z nutką wstydu czują wszyscy, bo prane są publicznie brudy o których nie masz najmniejszej ochoty słyszeć i które sukcesywnie psują atmosferę spotkania, nieraz na zawsze. A nie o to w zjeździe rodzinnym chodzi.

Nie róbcie tak.

rodzina

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (38)
zarchiwizowany

#80160

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielnym będzie typ kobiety.

Mam dziewczynę, całkiem dobrze układający się związek i nie szukam nikogo na boku. Nie jestem aspołeczny-nie wysiedzę tygodnia bez spotkania ze znajomymi na mieście.
Staram się być miły do kobiet, jednak jest jeden typ kobiety, którego nie trawię.
Osobiście twierdzę że to kwestia egocentryzmu, ale pozostawiam wam pole do interpretacji.
Pierwszy raz zetknąłem się z tym typem na studiach.

Jesteście w nowym środowisku, chcecie się zsocjalizować, bo musicie spędzić ze sobą +/- 3 lata, zapraszacie ludzi na imprezę/kawę/ciastko/cokolwiek.
Odpowiedź od tego typu kobiety?
"Ale ja mam chłopaka."

Początkowo bawiłem się w wyjaśnianie, że nie będziemy na tej imprezie/piwie/ciastku/kawie sami, tylko razem z połową roku.
Na etapie gastronomika zacząłem reagować na to tekstem "Chcę cię zaprosić na zbiorową imprezę, a nie do małżeństwa z psem, domem i basenem".
Efekt?
"Scorpion, wredny cham!"

Oczywiście dalej retoryka za plecami typu "on się przystawia do wszystkich, mimo że ma dziewczynę".

Naprawdę trzeba być kawałem ch*ja, by takie pustaki nie myślały że je podrywam?

znajomi

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 36 (126)
zarchiwizowany

#79971

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Piekielność zbiorowa:

Wszyscy chcą, byś był z nimi szczery, ale jak jesteś, to obrażają się i uważają Cię za dupka i ch... .

Przykład:

Zamawiałem często od tego samego dostawcy ryby do restauracji. No właśnie. Zamawiałem.
Pewnego dnia w sumie Pan Staszek wspomniał, że on i sprowadzić krewetki może i to po dobrej cenie.
Mała narada ze wspólnikami zaaprobowała pomysł.
Krewyetki przyszły, poszły na kuchnię i wyszły. Do kosza.

Tydzień później Pan Staszek dzwoni żeby szczerze odpowiedzieć co z tymi krewetkami, czy smakują klientom itp.
Odpowiadam zgodnie z prawdą, że kucharze klęli jak szewce przy oprawianiu, a same mięso smakowało jak gluty i mieliśmy na 20 dań 17 reklamacji, z dalszych prób serwowania tego "specjału" zrezygnowaliśmy.
Na co Pan Staszek stwierdził że jak tak, to "on nas kocha doodbytniczo" i ma nas gdzieś, a tak w ogóle jak się nam nie podoba jego towar to możemy sobie zapomnieć o dostawach.
Szukam rybaka.

prawda

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 51 (103)
zarchiwizowany

#76653

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój wujaszek jest na mnie śmiertelnie obrażony.
Dlaczego?
Ponieważ... nie wysłałem mu laurki na święta.

Nie rysuję niczego odkąd opuściłem przedszkole(20 lat temu). Ostatnią jaką mu wysłałem, była w końcówce przedszkola i od tego czasu nie miał z tym problemu.

Demencja starcza?

rodzina

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (45)
zarchiwizowany

#76185

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W brązowym płaszczu, posuwistym krokiem zmęczonego człowieka,
wczesnym rankiem piątego dnia zimowego miesiąca grudnia pod krytą wiatą łączącą oba skrzydła przystanku czekał na autobus spacerując zmęczony Scorpion.

Scorpion ponad wszystko nienawidził stężenia chamstwa, a dziś wszystko zapowiadało niedobry dzień, ponieważ woń chamstwa prześladowała Scorpiona od samego rana, kiedy wyszedł z imprezy średnio wyspany(przez "doimprezowywujących" od czwartej nad ranem gości).
Miał wrażenie, że chamowy aromat sączy się z moherów przepychających się bez słowa "przepraszam" po oblodzonym chodniku, że z wydzielanym przez pasażerów odorem potu i skórzanego rynsztunku miesza się zapach znienawidzonych chamów.
Czekając na drugi(tym razem bezpośredni) autobus przeczuwał, że chamstwo prawdziwe dopiero się pojawi i zepsuje do reszty jego dzień, który i tak z rana nie zapowiadał się wybitnie.

-GDZIE TU PARK CHAŁUPNICZY!
Scorpion przystanął. Niby słyszał głos. Głos należący do jakiegoś [S]taruszka, który o coś pytał, ale pytał w próżnię, bo stojąc bokiem do Scorpiona, a także innych oczekujących. Z powodu tegoż nie rzekł nic, bo uczono go nie wybijać się przed szereg z pomocą, a istniała też możliwość, że staruszek rozmawiał przez telefon.

[S]-NO MÓWIĘ DO CIEBIE DEBILU! Płaszcz toto założy i już wielki możny pan się robi.

Scorpion odwrócił się w stronę staruszka, walcząc z migreną, kacem zabójcą, i zimnem. Oto dołączył do tychże następny przeciwnik.

[J]-Pan mówił do mnie?
[S]-Gdzie tu plac Chałupniczy jest!
[J]-Proszę mnie nie obrażać.
[S]-GADAJ GDZIE TEN PLAC BO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE!
[J]-Nie ma takiego placu w tym mieście.
[S]-ALE JA SIĘ UMÓWIŁEM Z PRZEDSTAWICIELEM FIRMY NA NIM
[J]-Nie ma takieo placu w tym mieście. Może pan źle usłyszał nazwę, albo przekręcił...
[S]-JA NIC NIE PRZEKRĘCIŁEM.
[J]-Proszę zadzwonić do tego "przedstawiciela" i zapytać.
[S]-JA NIGDZIE NIE BĘDĘ DZWONIŁ, BO JA WIEM.

Dialogi nawróciły parę razy, zarówno jak migrena, kac i zimno. Scorpion odniósł wrażenie, że staruszek jest z nimi w zmowie.

Stanęło na tym, że zadzwonił do "przedstawiciela firmy" i... zerwał wszelkie negocjacje z nią, bo źle usłyszał nazwę parku i zamiast "Hutniczego w Y" usłyszał "Chałupniczego w X".
Próbował rozmówcę przekonać, że to jest tylko jego wina i nadal stojąc przed wrażliwym na dźwięki Scorpionem, blokował mu możliwość ucieczki spod wiaty.
Na koniec zachowywał się tak, jakby to była wina Scorpiona, że park Hutniczy nie jest magicznie parkiem Chałupniczym, a miejscowość Y nie jest miejscowością X. Scorpion umiejętności intencjonalnego zakrzywiania rzeczywistości pod wpływem alkoholu aż po dziś dzień nie opanował.

Scorpion torturowany przed decybele, po ucieczce usiadł wreszcie w swym długo wyczekiwanym autobusie i udał się na spoczynek, budząc się z pustym portfelem na ostatnim przystanku.

Ale to już zupełnie inna historia.

komunikacja_miejska

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (47)