Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Spektatorka

Zamieszcza historie od: 11 października 2018 - 18:08
Ostatnio: 2 grudnia 2020 - 19:34
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 846
  • Komentarzy: 99
  • Punktów za komentarze: 330
 
[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 3) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 22:38

@Trepcio: To jest po polsku. Jeśli zdania wielokrotnie złożone są dla Ciebie zbyt trudne, to po prostu przewiń dalej. Albo napisz konkretnie, co Ci przeszkadza. Gdzieś zapomniałam przecinka wstawić?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 22:31

@miyu123: Na nic nie liczę. Smutno mi, że to się tak skończyło. Każdy na swój sposób piekielny i jednocześnie poszkodowany. Historia bez morału i bez puenty.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 16:54

Odnośnie punktu czwartego, to uważam, że większość z tych osób jest raczej w kategorii "będę udawać nieogarniętego i co mi zrobią". Nie wierzę w to, że przy tak nagłośnionej akcji we wszystkich mediach nadal są grupy ludzi nieuświadomionych. No, może jakaś jedna na 100 tysięcy się znajdzie.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 16:41

Chore jest to, że ludzie coraz częściej traktują zwierzaki jak dodatkowy gadżet, którym można się chwalić. I tak kochający mróz i bieganie husky trafia do dwupokojowego mieszkania z temperaturą 25 stopni.. Ale na fejsie i w parku jest lans, bo sąsiada nie stać.

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 16:37

@krulgur: "Ja nie wiem, co wy postępowcy macie z tym zakazywaniem wszystkiego wszystkim na waszą modłę." Ja na przykład mam to, że jestem wrażliwa na krzywdę czy to ludzi, czy zwierząt. I uważam, że hodowanie zwierzaka to nie tylko przyjemność, ale też obowiązek zapewnienia mu godziwych warunków bytowania - odpowiednia karma, wybieg, zaspokojone potrzeby emocjonalne. Może i lepiej było by Ci w pałacu sułtana, ale czy na pewno? A gdybyś trafił tam w charakterze czyściciela toalet? Albo zabawki erotycznej tegoż czyściciela? Teoretycznie mieszkałbyś w pałacu i byłoby Ci lepiej, a praktycznie...

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 16:20

Zastanów się, czy to była przyjaźń czy raczej relacja w rodzaju "z braku laku..." Przyjaźń opiera się na dobrowolnej deklaracji ludzi, którzy chcą utrzymywać kontakt. Często bywa mylona z sytuacją, gdy ktoś jest z kimś, bo nie ma alternatywy. Jedna strona się angażuje szczerze i uważa, że to przyjaźń, a druga strona po prostu czeka aż pojawi się ktoś "lepszy", a w międzyczasie ma z kim wyjść na kawę, wyżalić się, uzyskać pomoc... Właśnie takie "przyjaźnie" najczęściej kończą się w taki sposób, że druga osoba poznaje kogoś "lepszego", kto lepiej spełnia jej potrzeby emocjonalne i wtedy pierwsza "przyjaciółka" schodzi na boczny tor.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
23 kwietnia 2020 o 15:41

To nie dotyczy tylko ludzi w wieku 25-30 lat. Była tu kiedyś niezła historia o wujku - macancie, który po alkoholu okazywał szczególną atencję pewnej nastolatce. Popieram w pełni zasadę, że jeśli ktoś się nie umie kontrolować po alkoholu, to niech nie pije.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
13 kwietnia 2020 o 15:31

@Badziong: Nie kosi. Trawa rośnie, robi się wysoka i sucha. Jak na prerii czy sawannie. A potem podpala, żeby się jej pozbyć.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
13 kwietnia 2020 o 1:20

@MrSZ: Odnośnie "Jeżeli ktoś nie potrafi postawić się w skórze innego człowieka, bagatelizując jego potrzeby, a zdanie później pisze że mamy myśleć o wszystkich i wyzywa tego pierwszego od egoistów, to jest strasznym hipokrytą i ma problemy z podstawami logiki." - co powiesz ludziom, którzy się boją i czytając o twoich wycieczkach albo obserwując je z okien dostają ataku paniki? Co z ich potrzebą bezpieczeństwa? Wymagasz empatii od ludzi, a czy ty okazujesz empatię innym? Dlaczego Twoja potrzeba wyjścia jest ważniejsza niż ich potrzeba poczucia bezpieczeństwa i porządku, respektowania prawa ("dura lex, sed lex")? Czy to nie jest przejaw hipokryzji i braku logiki z twojej strony właśnie? Wszyscy mają być super empatyczni i siedzieć w domu, żebyś ty mógł bezpiecznie pojeździć? Naprawdę nie widzisz egoizmu w takiej postawie? Sam napisałeś "Jest jednak kolejny problem, a mianowicie dojazd do tego miejsca, a są to 3 km po osiedlu." Czyli 6 kilometrów (dojazd i powrót) ryzykujesz, że spotkasz ludzi na osiedlu, pokazujesz im, że masz w nosie zakazy i inspirujesz do wychodzenia. ("Patrz, mówili, że zakaz, a tam za oknem facet jedzie rowerem. To może i my skoczymy na godzinkę? Jak jedzie, to chyba można, co?") "Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego". Przeczytaj proszę twarde dane w moich komentarzach powyżej nie będę ich tu wklejać drugi raz. Mam nadzieję, że dotrze do Ciebie, że ryzykujesz ludzkim życiem. Jeśli nie bezpośrednio, to inspirując innych. Bo co będzie, jeśli 100 osób uzna, że skoro ty możesz to oni też? Zrobicie sobie koronaparty w tym ustronnym dotąd miejscu? A mój tryb życia? Proszę bardzo, skoro potrzebujesz wiedzieć - raz w tygodniu wychodzę po zakupy. Mąż chodzi do pracy. I to na zasadzie dom-praca-dom. Nie wziął urlopu, bo pracuje w branży spożywczej i musi dbać o ciągłość dostaw do sklepów, a połowa współpracowników ma wolne ze względu na dzieci (pozamykane szkoły). Raz w tygodniu tankuje na stacji benzynowej. Prawie dwa tygodnie temu był dodatkowo w aptece. Na "spacer" z dzieckiem "wychodzę" ubierając je ciepło i otwierając szeroko okno. Młody siedzi na wewnętrznym parapecie i obserwuje ulicę. Ja go trzymam, żeby nie wypadł. Dzisiaj mieliśmy "rodzinne" święta. Msza przez Internet, życzenia przez telefon. Popołudnie z rodziną na Skype. Lekko nie jest, szlag mnie trafia, bo wcześniej robiłam po 5-12 kilometrów dziennie piechotą, zależnie od pogody. A teraz raz w tygodniu 300 metrów do najbliższego supermarketu. Ale powtarzam sobie, że to dla większego dobra. Że jestem dorosła i dam radę. Nie oczekuję medalu. Wyraziłam jedynie swoją opinię, że moim zdaniem te zakazy mają sens i że przez te parę tygodni jesteśmy w stanie się dostosować. Przecież to nie będzie trwało latami.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
13 kwietnia 2020 o 0:29

@all: odnośnie danych to odpisałam Kubie w odpowiedziach do komentarza wyżej. Nie będę wrzucać drugi raz tego samego, więc jeśli ktoś ma ochotę poczytać, to zebrałam tam trochę liczb właśnie.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 3) | raportuj
13 kwietnia 2020 o 0:21

@Kuba1905: To nie jest błąd w obliczeniach, tylko dane podawane przez naukowców, a konkretnie European Centre for Disease Prevention and Control. Według mapy udostępnianej przez wp.pl na chwilę obecną na świecie mamy 1840093 potwierdzonych przypadków oraz 113672 zgony, czyli śmiertelność na poziomie 6,17% wśród osób z potwierdzonym zakażeniem (A BTW, 1305049 nadal jest "w trakcie", czyli nawet jeśli nikt więcej nie zostanie zarażony, to ta śmiertelność wzrośnie, bo nie wiadomo ilu z nich uda się wyleczyć. Licząc zmarłych vs zakończone przypadki (zmarłych plus wyleczonych) mamy 113672/(1840093-1305049)=0,21, czyli 21% wśród wykrytych). We Włoszech zmarło 19899 przy 156363 potwierdzonych zakażeniach, a więc 12,7%. W Niemczech podają śmiertelność około 2,3%. Możemy tutaj spekulować odnośnie: a) ilości robionych testów i wykrywalności przypadków (przy małej ilości testów robionych tylko tym ludziom, którzy mają objawy, śmiertelność jest wyższa) b)sposobów liczenia zmarłych (np. jeśli ktoś ma nowotwór i koronowirusa, to jako przyczynę śmierci podać nowotwór czy koronę? Bo bez wirusa ten człowiek mógł pożyć jeszcze np. rok i wejść do statystyki w przyszłym roku, ale równie dobrze mógł mieć nagłe pogorszenie teraz i powodem śmierci jest nowotwór, a nie korona, mimo potwierdzonego zakażenia. Tutaj już decyduje lekarz, co jest bardziej prawdopodobne, jak np. u tej 27-latki w Polsce, którą usunięto ze statystyki, bo miała też SARS. Z drugiej strony patrząc, jeśli ktoś umiera na niewydolność oddechową zanim mu pobiorą wymaz, to o ile wiem nikt go pośmiertnie pod kątem wirusa nie bada, tylko wpisuje się "zatrzymanie akcji serca".) c) stanu szpitali i możliwości "przerobowych" opieki zdrowotnej. (W Niemczech mają dużo więcej łóżek szpitalnych na 1000 mieszkańców niż w Polsce, rząd wprowadził obostrzenia odnośnie kontaktów międzyludzkich i nie mają zapchanych szpitali. We Włoszech ze względu na dużą ilość chorych brakowało sprzętu, dlatego umarło wiele osób takich, które pod respiratorem mogłyby pokonać tę chorobę). Szacowanie na poziomie 3-8% przez tych naukowców uwzględnia zatem fakt, że część ludzi przechodzi chorobę bezobjawowo. Gdyby nie uwzględniało, podaliby te 6,17%, a nie 3%. W Internecie znajdziesz też info, że śmiertelność wynosi 0,6%, ale rzetelni naukowcy podważają te dane, bo symulacja była robiona na bazie informacji z Chin, a - jak się okazało - oni mocno te statystyki zaniżali. Ukrywali tę chorobę, póki się dało. Nie wpuścili żadnych lekarzy z zewnątrz. Także dane z Europy opracowane przez European Centre for Disease Prevention and Control są moim zdaniem bardziej wiarygodne. Kuba, to nie jest zwykła grypka, choć bardzo bym chciała, żeby tak było. I od nas teraz zależy, ile osób umrze. Jeśli zachowamy kwarantannę, będzie mniej zarażonych jednocześnie, to są większe szanse, że ci ludzie przeżyją, bo nie braknie dla nich respiratorów. Jeśli będziemy łamać zakaz wychodzenia "bo tak mi się wydaje, że nikomu nie zaszkodzę", to ktoś przypłaci to życiem. Młodzi ludzie teoretycznie są bezpieczni, ale skąd wiesz, czy nie masz obniżonej odporności z powodu stresu, niewykrytej cukrzycy, niewykrytej choroby tarczycy itd... Może akurat Ty (albo Twoja partnerka/żona/dziecko/brat) masz ten 0,01% "szansy" na śmierć. Szanse na śmierć w katastrofie lotniczej czy wygranej w lotto też są małe, a jednak samoloty spadają a ludzie wygrywają. Czy naprawdę warto ryzykować życiem swoim lub innych dla kaprysu?

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
12 kwietnia 2020 o 14:34

Za wypalanie traw powinni płacić grzywnę plus pokryć koszty akcji gaszenia pożaru plus koszty odbudowy/odtworzenia tego, co zostało zniszczone - na przykład nowego nasadzenia lasu. Moja sąsiadka kiedyś podpaliła trawę, wiatr zmienił kierunek i o mało co nie puściła z dymem dwóch domów. Mój ojciec z sąsiadem pobiegli, rozkopali ściernisko, które było po drodze, i zasypali ziemią ogień. Udało się w ostatniej chwili, jakiś metr od zabudowań.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
12 kwietnia 2020 o 14:26

@Kuba1905: Pomyliłeś skalę. Nasz cały kraj jest jak jedna ich prowincja. Nasz cały PKB jest ułamkiem ich. Poza tym u nas wirus jest we wszystkich województwach, nie w jednym. A Chińczycy oprócz zamknięcia Wuhan wprowadzili też inne środki (np. Każdy Chińczyk ma apkę, która przekazuje rządowi dane, gdzie był. Jeśli ktoś był w okolicach Wuhan, miał przymusową kwarantannę u siebie w domu, bez względu na miejsce zamieszkania. Jeśli ktoś jechał autobusem z kimś zarażonym, też był potem kierowany na kwarantannę. Dzięki temu nie musieli zamykać innych miast. W Polsce to nie przejdzie.).

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
12 kwietnia 2020 o 14:21

@all Jeśli chcemy się bawić w statystyki, to śmiertelność przy koronawirusie jest podawana między 3% (gdy się stosuje izolacje, szpitale mają wystarczającą ilość respiratorów) a 8% (scenariusz włoski - czyli brak lekarzy i respiratorów, ludzie umierają w domach, lekarze robią selekcję, komu dać respirator). Zarazi się około 80% społeczeństwa. Czyli 80% razy 38,3 mln (ludność Polski na koniec 2019) = 30,64 mln zarażonych. Z tego śmiertelność 3% daje 0,92 mln (czyli około 920 tysięcy osób), śmiertelność 8% daje 2,45 mln ludzi. Grypa, nowotwory, wypadki i wszelkie inne nieszczęścia spowodowały w 2019 roku śmierć 410 tyś osób (dane GUS). W optymistycznym scenariuszu (3%) koronawirus zabije ponad dwa razy więcej. A przecież koronawirus nie spowoduje, że grypa, nowotwory itd. pójdą na "urlop". Czyli do tych 410 tysięcy należy doliczyć zmarłych na koronę. Oczywiście część tych danych się pokryje (np. ktoś z rakiem płuc umarłby w październiku, po zarażeniu koroną umrze w maju), niemniej jednak wzrost będzie widoczny. Czyli przy wariancie optymistycznym mamy około 1,2 MILIONA zmarłych zamiast 410 tysięcy. Do tego mamy niż demograficzny, w zeszłym roku urodziło się o 35 tysięcy obywateli mniej niż zmarło. Czyli jesteśmy już po jednym roku "w plecy" o 35 tys. konsumentów. To nie jest tak, że jak starzy i chorzy umrą, to się nic nie stanie. Gospodarka i tak to odczuje, bo ci ludzie coś jedzą, kupują ubrania, leki itd. Jeśli umrze 1,2 miliona Polaków, to rynek skurczy się o 1,2 miliona konsumentów. Nawet jeśli każdy z nich wydałby tylko 1000 zł miesięcznie, to jest to ogromna suma w skali kraju. Suma, której nie zarobią piekarze, aptekarze, sklepikarze... itd. Także gospodarka i tak dostanie po d*, nawet bez zamknięcia firm na te kilka tygodni. Dzięki kwarantannie zwiększamy szanse przeżycia ludzi, bo minimalizujemy ryzyko zakażenia (bez kwarantanny w autobusie spotkasz 50 osób, w pracy kolejne 40, w galerii 300 itd. Z kwarantanną wychodząc raz w tygodniu po zakupy spotkasz może 20, więc ryzyko, że coś złapiesz jest mniejsze), dajemy szanse na wyleczenie (mniej chorych jednocześnie to większa dostępność respiratorów) i możemy odbudowywać gospodarkę mając więcej konsumentów, czyli klientów. To, że w tej chwili mamy tylko 200 zgonów a nie 12000 zawdzięczamy temu, że rząd wprowadził te ograniczenia. Ale w necie nie brakuje troli oraz różnych opłaconych ludzi, którzy celowo piszą, że to tylko grypa, że rujnujemy gospodarkę itd. Jeśli umrze nam 2,5 miliona ludzi w jednym roku (scenariusz 8% plus inne przyczyny śmierci), bo nic nie zrobiliśmy, to jak to wpłynie na naszą gospodarkę? Nie pomyśleliście, że komuś może zależeć na celowej dezinformacji? No i na koniec aspekt psychologiczny - czy naprawdę bylibyście w stanie udźwignąć ciężar śmierci tylu ludzi (bo w czarnym scenariuszu umrze jedna na każde 20 osób, które znacie)? Pomiędzy całkowitą recesją i głodem a dobrobytem są jeszcze stany pośrednie. Ja osobiście wolę jeść chleb z dżemem, nie pojechać na wakacje i jeździć autobusem zamiast samochodem, niż żeby mi rodzina zaczęła wymierać.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
12 kwietnia 2020 o 13:46

@Kuba1905: Pis wygrał tylko dzięki PO. Była kiedyś taka debata prezydencka, w której Tusk powiedział, że nie opłaca się leczyć ludzi starych i zamierza obciąć środki na ten cel. Miał wtedy bardzo wysokie poparcie, więc na pewniaka mówił, co myśli. Przodował we wszystkich sondażach. Też zamierzałam na niego głosować. Po tej debacie nastąpiło pospolite ruszenie i wszystkie osoby w wieku 50 + ruszyły zagłosować na jego przeciwnika. Pokolenie żyjące w czasach komuny było nastawione ogólnie przeciwko władzy. Jakiejkolwiek władzy. Głosowali na Wałęsę, który okazał się wielkim nieporozumieniem. Za bezcen wyprzedano majątek. Dlatego większość osób z tego pokolenia olewała głosowania na zasadzie "bo i tak to nic nie zmieni". Po tamtej debacie wszystkie koleżanki mojej matki i babki wręcz zagoniły swoich mężów do urn. I od tamtej pory głosują przeciwko Tuskowi i PO. Nie ze względu na 500+ czy 13 emerytury, ale właśnie przeciwko takiemu podejściu, że stary ma umierać, nie należy go leczyć. A stare pokolenia są pamiętliwe i nie raz przy rodzinnych spotkaniach, gdy wypływał temat polityki, pojawiało się "a pamiętacie, co Tusk powiedział..." na takiej samej zasadzie jak "a pamiętacie, gdy ciotka....". Nie zawsze robimy tylko to, co jest opłacalne. Gdyby tak było, to te wszystkie zbiórki na ratowanie jednego dziecka z rakiem nie miałyby sensu (bo jaki sens ekonomiczny ma wydawanie 2 mln zł na zagraniczną operację Jasia z rakiem oka, skoro za tę kasę można by wybudować X przedszkoli czy uratować Y dzieci z mniej skomplikowanymi chorobami). Poza tym każdy z nas kiedyś będzie stary i będą go dotyczyły te same obostrzenia. No i inaczej myśli się o staruszkach z drugiego końca kraju, a inaczej o własnych rodzicach czy dziadkach. No, chyba że jesteście z patologicznej rodziny i wam nie szkoda. To by też tłumaczyło poziom jadu i złośliwości wylewający się z waszych komentarzy. A te złocisze z mandatów nie uratują budżetu i nie o to w nich chodzi. Nie będę powtarzać postów, przeczytajcie proszę mój komentarz wyżej odnośnie podawania statystyk umieralności na grypę.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 11) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 17:27

Piekielność Twoja polega na tym, że nie rozumiesz, że w takiej samej sytuacji jak Ty są setki innych osób. Każdy chciałby wyjść i każdy resztką sił jakoś się trzyma. Ostatnio widziałam przez okno biegacza, niby nie stwarzał zagrożenia, bo było pusto wokół bloku, a jednak coś mnie skręciło, bo ja też chciałabym wyjść pobiegać. Tylko że jeśli na ten pomysł wpadnie 1000 osób, to całą tę kwarantannę szlag trafi. W takiej sytuacji pojawia się myślenie - skoro on może, to dlaczego ja nie? Gdzie tu sprawiedliwość? Dlaczego ja mam siedzieć w domu, skoro on może sobie biegać/spacerować/jeździć rowerem mimo zakazu? Mąż mnie powstrzymał. Powiedział, że "jeden idiota wyszedł, za chwilę wyjdziesz Ty, potem dołączą sąsiedzi i to wszystko szlag trafi. Myśl o dziecku, niby nie jest w grupie ryzyka, a jednak niedawno czytałaś o śmierci niemowlaka w USA". Zrozum, że swoim zachowaniem pokazujesz "mam w d* zakazy" i zachęcasz innych swoim przykładem do ich łamania. Zachowujesz się jak rozpieszczony dzieciak. I tu nie chodzi o to, czy Ty akurat kogoś zarazisz, czy jesteś w grupie ryzyka. Zainspirujesz innych do łamania zakazu i czyjaś babcia czy ojciec może to przypłacić życiem. Być może nawet Twoja matka, bo ktoś zainspirowany Twoją historią pójdzie pobiegać w miejsce, gdzie spotka innych ludzi (miało być pusto, tak pomyślała setka osób), zarazi się, a potem sprzeda to Twojej matce zostawiając wirusa na klamce w bloku czy w windzie. Albo kichając na balkonie. Na chwilę obecną nie ma wiarygodnych badań, które jednoznacznie określałyby jak długo wirus utrzymuje się w powietrzu, na przedmiotach, jaki ma zasięg. Niektórzy naukowcy twierdzą, że do 3 godzin w powietrzu i zasięg 4 metrów, o ile nie ma wiatru. Inni podają 1,5 metra i 30 minut. Jak jest naprawdę - nie wiem. I Ty też nie wiesz. Kwarantanna się niedługo skończy, bo trzeba ratować gospodarkę. Nie da się całkowicie wyeliminować ryzyka zakażenia. Ale dzięki siedzeniu w domu zmniejszamy ilość osób jednocześnie chorych i tym samym zapobiegamy zapchaniu się szpitali. A Ty inspirujesz ludzi do wychodzenia z domu, łamania zakazów i tym samym zwiększasz ryzyko, że będzie u nas scenariusz włoski i lekarze będą musieli robić selekcję, komu przyznać respirator, a komu nie.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 16:56

@AnitaBlake: Dlatego, że przy nowotworze możesz podać chemię, zrobić operację. Poza tym nowotworem nie zarazisz się, bo ktoś na Ciebie kaszlnął. Tu nie chodzi o siedzenie do końca życia, tylko żeby dać ludziom szanse przeżycia. Mamy ograniczoną ilość respiratorów, a nie chciałabym się znaleźć w sytuacji, gdzie lekarze muszą robić selekcję chorych, któremu pomóc, a którego olać. Jeśli szpital ma 200 łóżek i nagle będzie 600 chorych, to tych 400 wyląduje na ulicy, bo nawet na korytarzach nie będzie dla nich miejsca. A jeśli będzie zrobiony jakiś szpital polowy, to mogą umrzeć zanim zobaczą lekarza, bo oni się w cudowny sposób nie rozmnożą.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 16:50

@FlyingLotus: Zwykłe bawełniane maseczki nie mają filtra i nie chronią przed wirusem całkowicie. Ale zawsze lepsza jakakolwiek ochrona niż żadna. Poza tym jak się ma maseczkę na twarzy, to się jej nie dotyka bezwiednie. Taki efekt psychologiczny.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 9) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 16:46

@Botuta: Idąc z mężem/żoną zachowujesz odległość, żeby ułatwić życie straży miejskiej i policji. Nie masz chyba na czole wytatuowane "to moja żona/mąż". Dzięki temu nie muszą Was legitymować i wypytywać, co ułatwia im pracę a Wam zmniejsza ryzyko zarażenia od tejże straży miejskiej. Brak rozsądku dotyczy myślenia "mnie to nie dotyczy". Niektórzy uważają, że skoro wszyscy inni się stosują, to oni akurat mogą wyjść, bo dzięki temu nie ma zagrożenia. Jeśli "mnie to nie dotyczy" pomyśli nagle 100 osób, a nie jedna, to całą tę kwarantannę szlag trafi.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 16:40

@syphar: Maski od czwartku, żeby każdy miał czas je sobie zorganizować - kupić, uszyć, wyciąć... Nie możemy trwać w kwarantannie przez najbliższe X miesięcy. Trzeba powoli uruchamiać gospodarkę w możliwie najbezpieczniejszy sposób. A maseczki mają pomóc w zatrzymaniu wykasływania wirusa przez osoby zarażone, ale nie świadome tego.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
11 kwietnia 2020 o 16:23

Historia dobra, ale obfitująca w zbyt wiele szczegółów. Na przykład: "Teściowa w pierwszym kwartale roku przeszła mastektomię i z dobrymi wynikami zakończyła, teoretycznie ostatni, cykl chemii. Rokowania na początku były niezłe, niestety jakoś na przełomie maja i czerwca pojawiły się niepokojące objawy, a zanim lekarze doszli do tego, co i gdzie się dzieje, okazało się, że przerzuty w kilku miejscach są dość zaawansowane, z powrotem włączamy chemię i dodatkowo radioterapię, kilogramy leków i reszta atrakcji... Samopoczucie takie sobie, ale nie tracimy nadziei." dałoby się napisać w jednym zdaniu: "Teściowa pomyślnie przeszła leczenie, niestety po pewnym czasie nastąpił nawrót choroby." Niemniej jednak na piekielnych jest ostatnio tak mało tekstów, że nie zamierzam Cię ganić za to :). Czytało się nieźle. Też tak pisałam, dopóki szefowa w korpo nie kazała mi każdego raportu mailowego skracać do 3-5 zdań. W ramach kompromisu pisałam te kilka zdań na początku i dodawałam "szczegóły poniżej", dzięki temu ona była zadowolona, bo miała ogólny pogląd, a ja czułam się bezpiecznie, że niczego nie pominęłam.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
9 kwietnia 2020 o 19:14

Możliwości jest wiele: 1. Numer należał do kogoś przed 2012 rokiem i krąży po bazach danych z jego danymi. 2. Ktoś przez pomyłkę (np. przestawił cyfry) lub celowo podał przypadkowy numer do jakiejś bazy danych (np. formularz z zapytaniem o kredyt, celem sprawdzenia zdolności on-line albo jakiś pokaz garów). 3. Ktoś uzyskał dane w sposób nielegalny - kradzież poprzez włamanie, sprzedaż przez pracownika. 4. Ktoś bawił się w "losowanie" numerów, prawdopodobnie jeszcze przed RODO. Wygląda to tak, że można stworzyć listę numerów w csv, wgrać do odpowiedniego programu, który testuje numery (czyli puszcza "strzałki" przez voip). Jeśli jest sygnał - numer zostaje przekierowany do osobnej bazy, gdzie w drugim rzucie wydzwaniają już pracownicy. Takie same techniki niektóre firmy stosują przy sprawdzaniu aktualności baz, kiedy kupią jakieś badziewia nie wiadomo skąd i chcą sprawdzić, czy numery nie są wyłączone. Mam podobny problem. Udało mi się ustalić, że ktoś podał mój numer na prezentacji na zasadzie "da pani X kontaktów, dostanie czajnik/perfumy/poduszkę/... w prezencie". Niestety do tej pory nie wiem kto to był i mimo próśb o wykreślenie z baz, dalej co parę miesięcy jestem zapraszana na pokazy pościeli, garnków i tym podobnych. Jeśli Cię to irytuje - podejmij próbę kontaktu i dowiedzenia się, na jakiej podstawie dzwonią i każ im usunąć numer. Jak się nie uda - zgłoś do GIODO. Jeśli nie jest to aż tak irytujące, odpuść.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
8 kwietnia 2020 o 17:20

@Lobo86: Fala minusów jest za formę wypowiedzi przede wszystkim. Na przykład za sformułowanie "a ch* Ci do tego". Co do przeciwstawnych zaleceń, to punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia/przebywania. Gdyby na moim blokowisku (wieżowce blisko centrum miasta) wszyscy wyszli na spacer, to nie ma możliwości utrzymać odległości tych 2 metrów od siebie. A zorganizować czas kilku tysięcy ludzi tak, żeby każdy wyszedł na te pół godziny czy godzinę i nie spotkał za wielu sąsiadów nie byłoby łatwo. Trzeba by tworzyć jakieś listy, rezerwować czas, że np. Kowalscy chodzą od 10:00 do 10:45 a Nowakowie i Iksińscy od 11:00. Ktoś musiałby to spisywać, sprawdzać itd. Nie do ogarnięcia. Natomiast w mniejszych miejscowościach to jest jak najbardziej do zrobienia. Zazdroszczę moim teściom, którzy mają własny dom i prawie hektar podwórka.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
7 kwietnia 2020 o 20:29

@jass: Nie jesteś dziwna. To jest takie postkomunistyczne pokrętne myślenie, w którym chodzi o to, żeby obejść przepisy, przechytrzyć system i nie dostać mandatu. Zakazali chodzenia po ulicach na spacery, kazali chodzić do najbliższego sklepu. Ale po sklepie nikt nie zakazał chodzić, nie ma limitu czasu na zakupy... A BTW słyszałam, że ponieważ pozwolili też wychodzić na spacery z psem, to niektórzy sąsiedzi sobie psa wypożyczają, byle tylko móc pochodzić. Chyba myślą, że smycz chroni przed wirusem...

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
6 kwietnia 2020 o 11:09

@jass: No ale właśnie o tym pisałam - spacerują PO sklepie. Gdyby chodziło o zakupy, zrobiliby tak, jak napisałaś, czyli jedna osoba czekała by przed sklepem. A tak mogą sobie po tej Biedronce pospacerować jak po galerii. I w nosie mają, że reszta czeka.

« poprzednia 1 2 3 4 następna »