Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Spektatorka

Zamieszcza historie od: 11 października 2018 - 18:08
Ostatnio: 2 grudnia 2020 - 19:34
  • Historii na głównej: 6 z 7
  • Punktów za historie: 846
  • Komentarzy: 99
  • Punktów za komentarze: 330
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 22:51

Przyjemnie się czyta Twoje historie. Lekkość języka, kulturowe nawiązania i humor wspaniale pachnący mi Pratchettem... a do tego wspomnienia wracają. Też przeczołgano mnie przez korporacyjne CC.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 22:27

Dałam plusa, sąsiedzi piekielni. Ale z tym: "- nie ma dla dzieci niepełnosprawnych wystarczających środków na rehabilitacje, na wizytę u specjalisty/ okulisty czeka się 3 miesiące i więcej;" to przesadziłaś, bo dla pełnosprawnych też nie ma. U mojego syna - noworodka - nie dało się zbadać słuchu w szpitalu, bo miał zakrzywione kanały. Wizyta na NFZ do lekarza wyznaczona za 13 miesięcy.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 22:17

@katem: Owszem, zdarzają się osoby, które źle interpretują sygnały. Niemniej jednak jest dziwne, że cała załoga odczytała je dokładnie w taki sam sposób źle. Jeśli masz jedną listwę zasilającą i przypięte do niej pięć różnych urządzeń, które nie działają, to bardziej prawdopodobne jest, że wszystkie się popsuły razem, czy że to listwa padła? Tak się składa, że większość ludzi uważa, że większość ludzi jest głupia. Oczywiście ta większość, która się z nimi nie zgadza. Także to żaden dowód :P

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 17:34

@katem: Jaki sarkazm? To coś między mocno spleśniałym sucharem a trollingiem. Praktycznie pod każdym artykułem o zarazie są takie tezy, że gdyby nie 500 plus to byśmy mieli w Polsce raj... Kopiuj - wklej to nie sarkazm.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 17:21

@FlyingLotus: Ale jeśli większość myśli podobnie, to znak, że jest coś, co takie myślenie wyzwala. Prawdopodobnie nieświadomie autorka robi coś, co działa jak czerwona płachta na byka. Może te zabawne memy miały podtekst seksualny? Może pytanie o grafik zostało zadane o północy, w trakcie romantycznego wieczoru/gry wstępnej i może nie było to pierwszy raz (w sensie, że to kolejne pytanie o grafik/zmianę/obowiązki)?

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 17:13

@digi51: Moim zdaniem masz rację pisząc, że takie nagromadzenie nieporadnych i babozależnych chłopów w jednym miejscu jest mało prawdopodobne. Raczej to oni nie lubią autorki, ale głupio im wprost to powiedzieć, więc szukają wymówek. Jedna moja znajoma, mając 16 lat, powiedziała chłopakowi, że nie mogą się spotykać, bo jej matka zabrania, bo zawala szkołę. Prawda była taka, że sama miała go dość, ale że on "wrażliwy"i o niskim poczuciu własnej wartości, to wolała mu tego nie mówić. Dzięki temu chłopak nie zalewał jej obietnicami "ja się zmienię" i prośbami "daj mi szansę". Nie musiała mu też mówić, co jej się nie podoba i słuchać jego płaczu. Nie skwasiła się atmosfera w paczce znajomych. Tylko matka była zdziwiona, że już jej "dzień dobry" nie mówi.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 16:32

@jass: Bo to nie chodzi o zakupy, a możliwość wyjścia z domu. Zakazali chodzenia po ulicach - ludzie zaczęli masowo jeździć do lasów. Zakazali lasów - zaczęły się wycieczki po sklepach. Część ludzi nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, część uważa, że go nie ma i to spisek chiński, a jeszcze inni nie wyzbyli się nawyków "ja tylko..." (wszyscy siedzą w domu, więc jak ja tylko wyjdę z żoną/mężem, to się nic nie stanie, bo "ja tylko na pięć minut"). Pół biedy, jeśli jedno robi zakupy, a drugie czeka przed sklepem, albo gdy chodzą razem, ale szybko. Najgorzej, jak zaczną wybierać, komentować, spacerować... a kolejka przed sklepem rośnie.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 16:12

@trolik1: To samo można powiedzieć o pracownikach (że są "dojnymi krowami"). Nie brakuje historii, choćby na tym portalu, jak pracodawcy lecieli w kulki zmieniając zasady gry w trakcie. Ja też doświadczyłam w pracy mobbingu, zastraszania i niedotrzymywania obietnic. Chcesz przykład? Parę lat temu robiłam w handlu. Szło mi dobrze, dużo lepiej niż innym pracownikom. Prowizję miałam wyższą niż wypłatę. Po kilku miesiącach pracodawca uznał, że nie mogę zarabiać lepiej niż kierownik, więc pozmieniał mi stawki. W nagrodę za ciężką pracę, za ciągnięcie tego biznesu, budowanie bazy klientów, za generowanie dużych przychodów, zaczęłam zarabiać o prawie połowę mniej. W tym kraju doi się wszystkich (no, oprócz właścicieli naprawdę dużych firm, bo ich stać na tzw. "optymalizację podatkową", czyli wyprowadzenie kasy za granicę), i to mnie denerwuje. Należy się pomoc emerytom, niepełnosprawnym, nauczycielom, dzieciom, górnikom, policjantom... Tylko zwykłym, zdrowym, szarym Kowalskim nic się nie należy.Robić, robić, i najlepiej umrzeć przed emeryturą, żeby nie obciążać systemu. Brakuje już chyba tylko VAT-u od powietrza, którym oddychamy. Gdyby to ode mnie zależało, zlikwidowałabym 75% socjalu. Może wtedy ludzie wzięliby odpowiedzialność za swoje życie, zaczęli dbać o siebie i innych, zamiast wyciągać rękę "bo mi się należy". Biznes to nie instytucja charytatywna, niemniej jednak coś jest nie tak, jeśli jest bardzo duża dysproporcja w zarobkach, np. właściciel 40k na miesiąc, a dziesięciu pracowników na najniższej krajowej, bo akurat w tym rejonie jest jakieś bezrobocie, wiec ryzyko, że pracownicy pójdą gdzie indziej jest prawie żadne. To prowadzi do silnego rozwarstwienia społeczeństwa, brakuje silnej klasy średniej i w efekcie na dłuższą metę 90% ludzi ubożeje. Moja przyjaciółka przeprowadziła się za granicę. Opiekowała się starszą panią w małym niemieckim miasteczku. Mieli tam rynek, przy którym stały sklepy. Po bułki szła do piekarza, po wędlinę do rzeźnika itd. Kupowali lokalnie, od siebie. W supermarketach rzadko robili zakupy, nawet jeśli byłoby ciut taniej. W efekcie wszyscy dobrze prosperowali. Nie było lokalnego bogacza, ale nie było też biedy. W Polsce najczęściej pracodawca płaci jak najmniej, klienci kupują gdzie najtaniej, nie patrząc na to, gdzie finalnie trafią ich pieniądze. A rząd dowala nowe podatki,zamiast lepiej gospodarować kasą, którą ma. W Niemczech jak robią remont chodnika, to najpierw zmieniają rury, potem kładą kostkę czy płytki. U nas robi się kostkę, a w następnym roku się ją rozbiera po to, żeby wymienić rurę od gazu, w kolejnym roku, żeby zmienić kable od internetu, a w kolejnym od nowa trzeba robić kostkę, bo jest tak przeorana, że się nie da po niej chodzić. W Lublinie zrobili dwie ławki drewniane po 80k każda. Można by za to cały park wyremontować. Brakuje nam solidarności społecznej, umiejętności logicznego myślenia i planowania. I to widać szczególnie teraz, gdzie wiele osób żyło z dnia na dzień, bez oszczędności,często ponad stan i teraz wpada w rozpacz, bo z dnia na dzień traci dochód. Gdzie zamiast skupić się na rozwiązywaniu problemu, przerzucamy się odpowiedzialnością, że to PIS winny, PO winne, KO winne itd. Widać to też w tej dyskusji - winni są pracodawcy, pracownicy, ZUS, US... Jeżeli nie uda nam się w końcu dogadać, to czarno widzę naszą przyszłość.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
5 kwietnia 2020 o 15:16

@japycz1: Największy problem w tym wszystkim, to żeby się dogadać. Na dłuższą metę wszyscy na tym wirusie stracą, bo gospodarka to system naczyń połączonych. Jeśli się dogadamy, wszyscy stracą po trochu, potem gospodarka się znów rozbuja. Jeśli się nie dogadamy - nieliczni wyjdą bez szwanku lub z zarobkiem, większość straci dużo, sporo będzie skazanych na ubóstwo. Sęk w tym, że dogadanie się wymaga zaufania. Trzeba ufać pracodawcy, że dotrzyma słowa i jeśli się nie weźmie L4 tylko urlop bezpłatny, to będzie gdzie wrócić. A z tym jest w Polsce problem, bo nawet w czasach prosperity wielu pracodawców nie postępowało fair. Pamiętam sytuację, gdy u mojego poprzedniego pracodawcy dostaliśmy informację, że podwyżki wstrzymane, premii świątecznych w tym roku nie będzie, bo firma mało zarobiła. A dwa miesiące później, w lutym, dostaliśmy na ogólnofirmową skrzynkę maila od prezesa, że w tym roku zarobiliśmy o 2,5% (czy 3,5%, nie pamiętam dokładnie) więcej niż w zeszłym, że akcjonariusze dostaną hajs za kilka dni, że otworzyliśmy X nowych placówek w Polsce i że on dziękuje wszystkim pracownikom, bo bez nas by to się nie udało. Normalnie nóż się w kieszeni otwierał... I takich historii, choćby na tym portalu, było mnóstwo. Dlatego nie dziwię się, że pracownicy często nie są lojalni. Nawet tutaj, zapytałam dwa dni temu o to, jakie rozwiązanie zdaniem autorki byłoby dobre. Odpowiedzi nie ma do dziś.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
3 kwietnia 2020 o 21:58

Ta sytuacja jest piekielna dla wszystkich, i dla Ciebie, i dla pracownic. Ty musisz zamknąć firmę, ale jesteś obrotna i sprytna, już zaczęłaś robić coś innego i sobie poradzisz. One zostaną bez pracy, a jeśli ta pandemia potrwa dłużej niż dwa miesiące, to ciężko im będzie znaleźć nową. Zwłaszcza, jeśli mają jedynie wykształcenie i doświadczenie w branży kosmetycznej, bo, jak sama piszesz, jest to "dobro luksusowe". Przykro mi, że Twoja firma z dnia na dzień się rozpada i życzę Ci, żeby udało się ją odbudować, jak ta epidemia się skończy. Ciekawi mnie, jakbyś to rozwiązała, gdyby nie poszły na L4. Bo rozumiem, że czujesz się dotknięta tym, że wzięły zwolnienia. Jakie rozwiązanie byłoby Twoim zdaniem dobre, zamiast L4? Co mogłyby Ci zaproponować?

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 10) | raportuj
2 kwietnia 2020 o 13:47

Z gejami jak z weganami czy feministkami - są normalni i są terroryści. Osobiście znam trzy osoby o tej orientacji. Z jednym pracowałam - obnosił się ze swoją orientacją,co bywało irytujące, bo nie obchodzi mnie kto z kim sypia, tak samo jak nie lubiłam słuchać przez kilka godzin dziennie co robił "bąbelek" koleżanki w przedszkolu, ale poza tym był ok. Drugi to mój kolega ze studiów, chodziliśmy razem na wódkę i nie raz nocował w naszym studenckim mieszkaniu po imprezie. Powiedział nam dopiero po trzech latach... i dalej chodziliśmy na wódkę. Trzeci - też kolega ze studiów, na każdym kroku się wywyższał, co jeszcze pogłębiło się, gdy zaczął robić doktorat. Cham, prostak, janusz typu "mam zawsze rację". W końcu wyleciał za plagiat. Pierwszy był zawsze pokojowo nastawiony. Drugi tylko po wódce zmieniał się w wojownika. Na trzeźwo był spokojny. A trzeci mógłby komuś przywalić w takiej sytuacji jak ta powyżej. Także nie generalizujcie proszę, że "geje są pokojowo nastawieni" albo "to terroryści", bo są i tacy, i tacy. Powyższa sytuacja mogła się zdarzyć, aczkolwiek równie dobrze jakiś typ może właśnie pisać pracę pt "Nastawienie społeczeństwa do osób LGBT" i dać fejka, żeby zbadać nasze reakcje.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 12) | raportuj
2 kwietnia 2020 o 13:22

@zabka_1991: Nie ułatwia. W sytuacji sprzed obostrzeń senior wychodzi do sklepu, w środku mija około 20 osób, robi zakupy, płaci i wychodzi. Całość trwa powiedzmy około 30 minut. Po obostrzeniach senior stoi przed sklepem w towarzystwie ludzi, z których część trzyma dystans, a część nie. Nie każdy sklep ma parking - przed wieloma jest tylko kawałek wąskiego chodnika, trzeba minąć kilka - kilkanaście osób w odległości kilkunastu centymetrów, żeby zająć miejsce w kolejce. Jeśli jest rano - czekają również osoby młodsze. Podobnie gdy zbliża się ta 12. Poza tym seniorzy mogą równie dobrze przenosić wirusy jak i osoby młode. Wystarczy, że babcia mieszka w jednym domu z wnukiem, co w Polsce do rzadkości nie należy. I taka babcia stoi przez godzinę przed sklepem, z innymi ludźmi, przy różnej pogodzie. Potem przez 30 minut robi zakupy i wraca do domu. Dłużej jest poza domem, nadal ma kontakt z wieloma osobami, nadal kupuje produkty, na które ktoś mógł nakaszleć czy napluć. Jeśli jest więcej osób w sklepie - ktoś taką akcję zauważy. Jeśli jest jedna osoba w alejce - może robić co chce. A widziałam już kilka artykułów o ludziach straszących, że będą celowo zarażać innych. Był też filmik z Chin, gdzie kobieta pluła na przyciski w windzie. Tak więc cel zaszczytny, wykonanie słabe.

[historia]
Ocena: 7 (Głosów: 13) | raportuj
2 kwietnia 2020 o 13:09

Wyznaczanie godzin dla seniorów nie ma sensu, bo oni sami nie dbają w większości o swoje bezpieczeństwo. Zamiast zrobić duże zakupy raz w tygodniu, chodzą codziennie albo i kilka razy dziennie po 1-2 produkty. Rząd zabronił spacerowania po ulicach i parkach? To spacerujmy po sklepach. I tu pojawia się drugi problem - czas spędzany na zakupach - zamiast wejść i w 10 minut połapać to, co jest potrzebne, wiele osób (nie tylko seniorów) rozgląda się, zastanawia, podnosi i odkłada produkty, porusza się spacerowym krokiem. Dlatego są większe kolejki przed sklepem. I ja tych ludzi rozumiem. Nie pochwalam, ale rozumiem. Bo dla wielu to jedyna dostępna "rozrywka", poza telewizją i telefonem do znajomej. Jeszcze przed epidemią wielu seniorów w miastach miało takie "hobby", że rano do Biedronki po X w promocji, potem na targ po Y, po południu do Lidla po Z i Lewiatana po Q. Przyzwyczajenia ciężko zmienić. Sytuacja jest mega frustrująca i piekielna dla wszystkich. Mam nadzieję, że uda nam się to przetrwać i nie zwariować.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
1 kwietnia 2020 o 0:00

Kiedy mówią, że "seks to naturalna sprawa", to nie korci Cię, żeby odpowiedzieć coś w rodzaju: - "Pryszcze też są naturalne. To ile wycisnąłeś dzisiaj?". - "Robienie kupy to też sama natura. Jaki Twoja ma kolor?" Albo, gdy sugerują, że wiedzą, co robisz, to odbijaj piłeczkę: - "głodnemu chleb na myśli...", - "widać, że bardzo Ci tego brakuje, przykre to. Od dawna jesteś impotentem?", - "a co, kręcą cię goli faceci? musi ci być bardzo ciężko z tą dyskryminacją gejów w naszym kraju".Jak odpisze, że nie jest gejem, to Ty "dobra, mi się nie musisz tłumaczyć, oboje wiemy jak jest, nikomu nie powiem" itd. Odwróć kota ogonem i to Ty zasugeruj mu coś, co go zawstydzi. Pociągnij sytuację poza granice absurdu. Żeby ograć trola, sama musisz być większym trolem. Tylko że gdy jednego trola usadzisz, na jego miejsce zawsze znajdzie się kolejny. Ale przynajmniej będziesz miała satysfakcję :).

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
31 marca 2020 o 23:15

@popielica: Wrzucanie szmat do koszy PCK akurat jest pomocą, bo te rzeczy i tak nie trafiają do biednych. PCK sprzedaje je do firm sortujących po 20-40 gr za kilogram, więc im więcej tego jest, tym lepiej dla PCK. Firma sortująca po zakupie rozdziela produkty na lepsze (trafiają do sklepów z odzieżą używaną), gorsze (np. niemodne, ale w dobrym stanie, wysyłane są za granicę, np. do krajów afrykańskich), czyściwo (stare bawełniane koszulki świetnie się sprawdzają jako szmaty do wycierania smaru u mechanika) oraz śmieci, które trafiają na śmietnik.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
31 marca 2020 o 15:47

Problem w tym, że gdzie dwoje ludzi tam trzy opinie. Gdyby zamknęli granice 2 tygodnie wcześniej, to by 2/3 społeczeństwa twierdziło, że to zamach na wolność. W tej chwili większość z tych osób mówi "trzeba było...", bo mądry Polak po szkodzie. Moim zdaniem trzeba pamiętać o tym, że oprócz skrajnej nędzy (opinie, że nie wolno nic zamykać mimo ryzyka, bo potem pomrzemy z głodu) i wielkiego dobrobytu są jeszcze stany pośrednie. Wolę w tym roku nie jechać na wakacje i jeść chleb z dżemem zamiast szynki niż żeby mi rodzina zaczęła wymierać. Urodziłam się jeszcze za komuny, pamiętam i kolejki, i początek lat 90-tych, kiedy moi rodzice nawet palenie musieli rzucić, bo na chleb brakowało, bo okoliczne zakłady pracy padły. Przeżyliśmy. Przeżyjemy i teraz. Ale trzeba chronić miejsca pracy i małe firmy, dlatego kupujmy polskie produkty, u polskich sprzedawców. Jak ktoś już napisał - to system naczyń połączonych - jeśli nie kupisz nowych spodni, padnie firma, która je sprzedaje, więc jej pracownicy stracą pracę i nie kupią na przykład mebli, które produkujesz Ty.Zakupy przez internet są w tej chwili najlepszym wyjściem. A pracownicy sortowni - co za różnica, czy przesortowane będzie 30 paczek z potrzebnymi rzeczami, czy dodatkowe 10 z "niepotrzebnymi" - i tak pracownik jest w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi i te kilka paczek mniej czy więcej nie wpłynie na poziom zagrożenia. Równie dobrze można by zakazać sprzedaży chipsów, piwa i coli, bo też nie są niezbędne do życia i pracownicy hurtowni mogliby odmawiać realizacji takich zamówień. Tylko co wtedy? - w sklepach mielibyśmy tylko chleb, mleko, makaron i papier toaletowy jako produkty niezbędne do życia? Dla wielu osób zakupy też mają wartość terapeutyczną jako coś normalnego w tym nienormalnym chwilowo świecie. Dlatego uważam, że zakupy przez internet są ok, pod warunkiem zachowania ostrożności i dostarczenia niezbędnych środków (żeli, maseczek itd.) pracownikom, bez względu na to, co kupujemy. PS. Ja "siedzę" w domu z dzieckiem, ale mąż codziennie wychodzi do pracy w branży spożywczej i ma kontakt z wieloma osobami. Jego najbliższy współpracownik mieszka z pielęgniarką, która jest "na froncie" w szpitalu. Ale nikt z nas nie apeluje "nie kupujcie chipsów", żeby mieli mniej pracy. Wręcz przeciwnie, więcej pracy to gwarancja, że nikt z nich nie zostanie zwolniony, że firma nie padnie mimo kryzysu.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
31 marca 2020 o 14:46

Dla mnie najważniejszym pytaniem tutaj jest, czy Cię przeprosił i czy żałuje. Jeśli tak, dałabym mu szanse. Nie, żeby się przeprowadzać czy angażować - co to to nie - masz już swoje życie, jesteś szczęśliwa i tego się trzymaj. Ale porozmawiałabym, zadzwoniła z życzeniami na święta i tyle. Byłam w podobnej sytuacji - mój ojciec był alkoholikiem, miałam przemoc w domu. Dopiero kiedy zachorował na raka przestał pić i dopiero wtedy szczerze ze mną porozmawiał. Jego matka była alkoholiczką (a btw, babcia w czasie wybuchu II WŚ miała 13 lat, straciła matkę, była gnana jak bydło w ramach akcji przesiedleńczej, głodowała i nie wiem, co jeszcze ją tam spotkało, bo nie chciała mówić o wielu rzeczach, wolała pić). Ojciec (czyli mój dziadek) był furiatem, który go bił i gnoił za wszystko. Nie chciał być agresywny, nie chciał popełnić błędów swojego ojca, ale nie umiał inaczej. Dzięki alkoholowi nie bolało tak bardzo. Pił ze swoją matką, co dawało mu iluzję jej bliskości, poczucie, że go kocha i że jest dla niej ważny. A kiedy się uzależnił, wszystko poszło z górki, sam stał się agresorem. Ojciec przeprosił mnie za swoje zachowanie, miał łzy w oczach. Oboje w jakiś sposób zostaliśmy dzięki temu uleczeni. I nie, nie wymazało to lat wyzwisk, awantur, okradania na alkohol. Ale przynajmniej przez te parę tygodni przed jego śmiercią miałam ojca, jakiego powinnam mieć. Moje rany się zabliźniły, czego i Tobie serdecznie życzę.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 listopada 2019 o 20:12

@szafa: Czyli lepiej żebym kupiła owoc, który w dwa dni mi się popsuje, bo sklep wtedy nie straci? I nie przegrzebuję nic, tylko podnoszę skrzynkę i biorę owoce z wierzchu, z tej od spodu. Cieszę się, że Ci się to nie zdarzyło. Może miałam pecha, może robiłam zakupy w niewłaściwym sklepie na osiedlu zamieszkanym przez emerytów. Nie robię zakupów codziennie, biorę od razu większy zapas na 3-4 dni i nie znoszę niczego wyrzucać. Odkąd sięgam po owoce ze spodniej skrzynki, nie muszę tego robić :).

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 listopada 2019 o 20:05

Kochani, jest różnica między obejrzeniem pomidora a wciśnięciem w niego kciuka. Tak samo jak między delikatnym sprawdzeniem stopnia dojrzałości a uciśnięciem jabłka tak, że brązowieje, jakby spadło z wysokiej gałęzi. Owoce i warzywa przechowuję na kuchennym blacie, leżą luzem w koszykach. I tak, myję je przed jedzeniem. Nie wiem, czym innym można wytłumaczyć fakt, że z pięciu kupionych brzoskwiń z tej samej skrzynki na dwóch pojawiły się ślady zepsucia z boku owocu w owalnym kształcie wielkości mniej więcej odbicia kciuka. Tak samo w przypadku pomidorów. Chyba nie jest dla nikogo tajemnicą, że obite jabłko zaczyna się psuć od miejsca obicia. Tak samo pomidor czy brzoskwinia zaczynają się psuć w miejscu, gdzie nastąpiło mechaniczne uszkodzenie czyimś zbyt mocno wciśniętym kciukiem.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
7 listopada 2019 o 17:58

@Caron: To jest też problem tego, na jakiego buraka/janusza sami trafimy. Może być tak, że osoba ze słuchawkami zachowa się w 100% poprawnie, ale i tak przejedzie ją pijany kierowca, który wjedzie na chodnik, zagapiony w smartfon rowerzysta czy zaatakuje puszczony luzem pies. Idąc bez słuchawek można coś tam usłyszeć i jest jakaś szansa, że się zdąży odskoczyć czy zareagować.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
28 października 2019 o 20:06

@Bryanka: To samo pytanie miałam zadać. Pod poprzednią historią napisałam, że trzeba rozmawiać i wszystko sobie wyjaśniać na bieżąco. W takiej sytuacji, jak wyszła z łazienki, trzeba było usiąść, wziąć ją za rękę i zapytać, co się stało. Powiedzieć: "Kocham Cię, zależy mi na Tobie, zauważyłem, że coś się u nas sypie. Jak Ty to widzisz? Powiedz mi, co Ty sądzisz o tej sytuacji." Autorze, załóż proszę normalne konto - to tylko minuta czy dwie - będziesz mógł się włączyć do rozmowy.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
28 października 2019 o 19:49

@Caron: Jest to jakiś pomysł, ma swoje plusy. Ale obawiam się, że wtedy pary jednopłciowe podniosłyby larum, że są dyskryminowane względem par heteroseksualnych, więc nie da się go zrealizować w praktyce.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
27 października 2019 o 23:45

@Caron: Tak jak pisałam - statystycznie z tej trójki dwoje ma FAS, a trzecie inne problemy typu moczenie łóżka w nocy, agresywne zachowanie albo jest "za stare", tzn. ma już np. 15 lat. Gdybyś Ty miała się zdecydować na adopcję, wzięłabyś pod swoją opiekę dziecko opóźnione w rozwoju? To ładnie brzmi w teorii, a praktyka jest taka, że ludzie chcą adoptować małe, zdrowe dzieci (takie max 4-5 lat). Im dziecko starsze, tym jego szanse na adopcję spadają. Ładne, zdrowe noworodki szybko znajdują nowy dom i nie trafiają w takie miejsca.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
27 października 2019 o 23:36

@Bryanka: U mnie podobnie (tzn. w kwestii rozwodów wśród rodziny i znajomych). Korci mnie, żeby opisać tu historię koleżanki, która wyszła za mąż za kompletnie nieodpowiedzialnego typa, z którym się nie dogadywała, bo liczyła, że po ślubie on się zmieni. Też są już na etapie rozwodu, tylko dziecka szkoda. :(

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
25 października 2019 o 21:38

@Crannberry: ja w syt. 7 z czystej złośliwości obliczyłabym na szybko z paragonu ile kosztowały moje dania i wręczyłabym kelnerce te kwotę + 30% napiwku z podkreśleniem, że to napiwek i podziękowaniem za miłą obsługę i wyszłabym.

« poprzednia 1 2 3 4 następna »