Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

TrissMerigold

Zamieszcza historie od: 3 lutego 2012 - 14:21
Ostatnio: 15 grudnia 2016 - 19:07
O sobie:

No i wróciłam :) Nie ma jak uzależnienie od piekielnych ;)

  • Historii na głównej: 13 z 22
  • Punktów za historie: 11032
  • Komentarzy: 1718
  • Punktów za komentarze: 14736
 

#28223

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spacerowałam sobie ostatnio po poznańskim Starym Rynku, pogoda piękna więc grzech w domu siedzieć.
Tak sobie spaceruję i wtem podchodzi do mnie starszy pan, na oko 80-letni. Podchodzi i pyta:
- Panienko, a nie poszłabyś gdzieś ze mną? Zapłacę. - I spogląda na mnie obleśnie.
Ja w szoku odparowałam, może niezbyt grzecznie:
- A co, do kostnicy pan sam nie trafisz?
Pan się zmył jak niepyszny, a ja się zastanawiam od kiedy dziewczyna w jeansach, czarnym golfie i płaszczyku może być wzięta za prostytutkę.

poznański stary rynek

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 714 (850)

#27667

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie chyba nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać, ludzie i „mądrości” przez nich głoszone.
Dziś w drogerii pewna starsza pani uznała za konieczne podzielenie się ze mną pewną mądrością.

Musiałam dziś uzupełnić zapas różnych artykułów higienicznych, w tym typowo kobiecych i właśnie one były przyczyną zgorszenia pewnej starszej pani (SP).
Ustawiłam się w kolejce do kasy, przede mną dwie osoby. Po chwili słyszę ciężkie westchnięcie, po chwili kolejne. Po chwili czuję klepnięcie w ramię i moich uszu dobiega szept:
SP – Dziecko, bój ty się Boga, potępiona będziesz.
Odwracam się z lekkim niedowierzaniem i staję oko w oko ze starszą kobietą, która ze zgrozą i obrzydzeniem wpatruje się w mój koszyk.
J – Przepraszam, ale o co pani chodzi?
SP – O co? O to co masz w koszyku! To narzędzie szatana. Ty potępiona będziesz.
J – To tylko podpaski. Czego innego miałabym używać wg pani?
SP – Szatan to stworzył by porządne kobiety się puszczać mogły (że co?!). Bóg to potępia. Używanie tego niemoralne jest. Ligniny sobie w majtki napchaj. O takich rzeczach się przy mężczyznach nie mówi! To skandal!

Mężczyzn było aż dwóch, jeden na oko dwuletni pochłonięty próbą wyrwania pluszowemu słonikowi trąby, drugi chyba siedemdziesięcioletni pilnujący ze znudzonym wyrazem twarzy dwulatka. Żaden nie zwrócił uwagi na mój rzekomy upadek moralny.
Wzruszyłam ramionami, odwracam się i podchodzę do kasy.
W połowie wykładania zakupów obrończyni moralności postanowiła uratować mnie od potępienia, wyciągając mi podpaski z koszyka. Nie zdążyła.
Zapłaciłam i szybko się ewakuowałam w duchu współczując ekspedientce.
Starsza pani zaczęła wylewać swoje żale na nią, czyniąc ją odpowiedzialną za zgorszenie i upadek obyczajów oraz żądając stanowczo usunięcia ze sklepu całego regału z artykułami higienicznymi dla kobiet.

Już to widzę jak na Sądzie Ostatecznym dobrotliwy Pan Bóg ze śmiertelną powagą pyta: „Używałaś córko podpasek? Jeśli tak to potępiona będziesz”.

Drogeria

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 923 (987)

#26839

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Było tu już kilka historii o żabie podszywającej się pod księcia. Przyszła pora i na ropucha, który chciał poudawać mojego księcia.

Singielką jestem jakiś czas, nie uwiera mnie to zbytnio, czasem się z kimś na kawę umówię i tyle.
No ale moja dobra koleżanka uznała, że tak dalej być nie może i umówiła mnie na randkę ze swoim kuzynem. Reklamę zrobiła mu całkiem niezłą; trzeba przyznać, że PR mogli mu politycy pozazdrościć.
Ok, niech stracę, kawa to nie ślub.

Umówiliśmy się, przychodzę punktualnie. Nikogo. Po 15 czy 20 minutach przychodzi, cześć, cześć. Decyzja idziemy na kawę, chociaż nie, idziemy to złe określenie, biegniemy na kawę. Dobiegliśmy do jakiejś dizajnerskiej kawiarni. Zamówienie złożone i zapadła cisza. Facet, który rzekomo miał być duszą towarzystwa, milczał, podejrzewam, że złota rybka jest bardziej rozmowna. Dwie banalne uwagi, cisza. Kelner z zamówieniem, dwie banalne uwagi, cisza. Wytrzymałam godzinę.
Proponuję spacer, bo może się na świeżym powietrzu ożywi. Spacer? Nie, on nie lubi zbytnio chodzić, zresztą po co, ciemno się robi. No ok, nie to nie, zmuszać nie będę. Ropuch się podnosi i mówi, że idzie zapłacić za kawę. Ok, to poczekam i ze spokojem się ubiorę. Przychodzi, zapłacił za siebie, teraz ja mam iść za siebie zapłacić.
Hmm, nie żebym była jakąś rozpieszczoną damulką, która wymaga płacenia za nią ale skoro się kogoś zaprasza to się chyba za niego płaci. No ale nic, podreptałam do baru, zapłaciłam i naraziłam się na nerwowe cmokanie, bo strasznie długo mi to szło. Mea culpa, nowa karta długo przez terminal przechodzi.

Wychodzimy. Robi się ciemno, więc proponuję nieśmiało co by mnie odprowadził na dworzec pkp. Gdyby spojrzenie mogło zabijać byłabym martwa; tu jest przystanek jego tramwaju i on jedzie do domu. Nim zdążyłam coś powiedzieć, krzyknął cześć i zniknął w czeluściach tramwaju, a ja zostałam z opadniętą szczęką na chodniku.
Mój osobisty rekord w dojściu na dworzec pkp pobiłam, 15 minut.

Efekt „randki”? Poczucie zmarnowanego czasu i foch koleżanki, bo jej kandydat się nie spodobał - w jego zachowanie uwierzyć nie chciała. Kto wie, może spotkałam pana Hyde′a, a ona zna doktora Jekylla?
Parę minut temu Ropuch przysłał smsa. Miło spędził czas i ma nadzieję, że znów pójdziemy na kawę.
Hmm, oprę się wątpliwej pokusie.

w poszukiwaniu księcia z bajki?

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 744 (862)

#26825

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z lenistwa, a może i trochę z niechęci do bycia kierowcą na uczelnię dojeżdżam pociągiem.
Połączenia pasują praktycznie idealnie, więc znając rzeczywistość pkp nie mam na co narzekać.
Rytuał kupna biletu jest niezmienny od kilku lat (dojeżdżam od liceum)- podaję bilet i mówię od kiedy taki sam. Prościzna prawda? Nic łatwiejszego niż wklepanie danych i zmiana daty.
No właśnie, niby łatwe, a wczoraj okazało się, że jednak nie.

Idę do kasy, podaję bilet, mówię od kiedy. Pani wklepuje dane, podaje mi stary i nowy bilet, mówi cenę. Podaję pieniądze i mimowolnie zerkam na bilet. Kasjerka źle wpisała moje imię, z Marty, zrobiła Marię. Mówię, że źle wypisała bilet. Równie dobrze mogłabym pociągnąć lwa za uszy.
Kobieta zaczęła się wykłócać, że to niemożliwe, na starym bilecie też jest Maria, a ja się nie znam (cholerka, myślałam, że po 25 latach wiem jak mam na imię). Pokazuję legitymację i tłumaczę jak chłop krowie na rowie, że na legitce też jak wół pisze Marta i ma mi nowy bilet wydrukować.
Nie i koniec, co najwyżej może mi długopisem „i” na „t” przerobić. Mhm, jasne, na pewno się zgodzę*. Tłumaczę dalej, że nie będę jeździła ze źle wypisanym biletem. W końcu, alleluja, jest postęp, ale jest haczyk - mam zapłacić za dwa. Grzecznie pytam czy coś się jej nie pomyliło, bo za jaką cholerę ja mam płacić za jej błędy. Tak ma być i koniec, bo ona będzie miała straty. Syczę pytanie czy to moja wina, że Marta i Maria to dla niej to samo imię i że ma problem z odczytaniem wydruku.
Jak nie zapłacę, to zadzwoni na policję.
Proszę uprzejmie, dowiedzą się o namowach do korzystania ze sfałszowanego dokumentu. Kasjerka spasowała, wydrukowała poprawiony bilet. Płacę za nowy i pada pytanie „co ona ma zrobić z tym źle wypisanym?”. Wewnętrzny chochlik warknął „zjeść z chlebkiem i musztardą”. Następnym razem kupuję w Poznaniu albo poczekam na zmianę kasjerek.

*Czemu nie chciałam poprawki „i” na „t”? Bo raz się zgodziłam i konduktor uświadomił mi co by mi groziło gdyby był większym służbistą. Jeździłam do liceum, ostatni dzień ważności biletu i kontrola. Imię poprawione długopisem, z tyłu nieczytelna pieczątka, wniosek prosty: podróba. Uratowało mnie chyba tylko to, że było późno i było to przed świętami. Na dobrą sprawę konduktor powinien był zatrzymać bilet i wezwać policję, ponieważ dane z biletu nie pokrywały się z legitymacją oraz wlepić mi mandat, ok 400 złotych za jazdę bez ważnego biletu.

pkp a dokładniej kasa biletowa

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 453 (489)

#21773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja dobra znajoma Alexandria podesłała mi wczoraj link do artykułu na wp, w którym autorka opisuje aparat Ilizarowa jako świetną metodę kosmetycznego wydłużania nóg, gdy ktoś się czuje za niski. Artykuł był pełen nieścisłości. Oto lista rzeczy, o których autorka „zapomniała”:

a) sposób w jaki aparat jest zakładany (przewiercanie kości na wylot by umocować druty),
b) czas, który pacjent spędzi z aparatem na nodze,
c) zmiany w tkance kostnej i mięśniowej - kości są bardziej podatne na osteoporozę, nogi puchną o wiele bardziej niż te, które zabiegu nie miały, a ścięgna są o wiele bardziej podatne na kontuzje,
d) blizny, które będą widoczne już do końca życia,
e) możliwe komplikacje i fakt, iż niedogodności związane z zabiegiem można odczuwać jeszcze wiele lat po zabiegu,
f) dbanie o higienę jest utrudnione, a higiena przy aparacie i otwartych ranach musi być bezwzględnie zachowana.
Nigdzie słowem nie wspomniano o tym, że funkcjonowanie z aparatem na nodze jest bardzo utrudnione (spanie, ubieranie się czy zachowanie higieny, które jest dość trudne), a rekonwalescencja do krótkich nie należy, samego aparatu też nie pokazano. Brakowało opinii lekarza specjalisty i ogólnie rzetelnej informacji. Wspomniano za to o cenie i pokazano piękne, wyfotoszopowane nogi modelki, które z rzeczywistością po aparacie ma wspólnego tyle ile ja z astronomią, czyli nic.

Komentarz Alexandrii (admina polskiej strony o ilizarowie) i mój, dwukrotnej posiadaczki aparatu sukcesywnie usuwano, a mail, który wysłałam redakcji wp zignorowano.
Pytacie co tu jest piekielne? Głupota osób, które przepuściły ten artykuł i niewiedza autorki (błąd w nazwisku twórcy Ilizarew zamiast Ilizarow) oraz podanie ceny tej operacji. Brakowało mi tylko adresu klinik, które wykonają taki zabieg u osoby bez wskazań medycznych.

Oto link do tego artykułu : http://kobieta.wp.pl/gid,14077872,img,14077902,kat,119634,title,Chcesz-wydluzyc-operacyjnie-nogi,galeriazdjecie.html?ticaid=1da54
I link do forum Alexandrii dla osób, które byłyby ciekawe co to za ustrojstwo aparat Ilizarowa:
http://aparatilizarowa.cba.pl

Pytacie skąd wiem tyle o aparacie? Miałam go dwa razy, ostatni raz 11 lat temu i nadal odczuwam skutki operacji (m.in. mam niedowład palców prawej stopy i bliznę na stopie długości ośmiu centymetrów). Bólu, który mi towarzyszył podczas leczenia nigdy nie zapomnę. I każdej osobie, która będzie to chciała zrobić żeby być 3 cm wyższa, pokażę zdjęcia aparatu i spytam czy jest gotowa sama przekręcać sobie śruby w aparacie 6 razy na dobę.

wirtualna polska

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 507 (669)

#16308

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W ostatni weekend wybraliśmy się rodzinnie do znajomej rodziców, która prowadzi mini zajazd z noclegami. Woda, przestrzeń i mała zmiana klimatu czyli krótkie wakacje.
W sąsiedztwie mieszka pan prowadzący gospodarstwo agroturystyczne. Z opowiadań wynikało, że facet urwał się z piekła i kusi na ziemi. Hitem ostatniego miesiąca było jego przybycie do zajazdu pani Ani (znajomej) i próba pobicia gościa za to tylko, że zawrócił na jego podjeździe i przyjechał do niej. Średnio w to wierzyłam, do czasu.

Siedzimy sobie przy kawie, gości chwilowo brak, względna cisza i spokój, który przerwało przybycie gościa. Facet był wściekły jak diabli, wysiadł z samochodu, drzwiami tak trzasnął, że samochód się zakołysał. Podszedł i spytał o wolny pokój i cenę za dobę. Pani Ania informacji udzieliła, pokój pokazała i gościa zameldowała.

Po chwili facet przychodzi i pyta czy słyszeliśmy o gospodarstwie pana X, pani Ania potwierdziła. Gość zaczyna opowiadać co tam zastał i przeżył z gospodarzem:
1) pan X wywalił go z pokoju o 12 twierdząc, że ma chętnego na pokój (wszystkie inne pokoje były wolne),
2) pościel była ewidentnie po kimś, ze śladami różowej szminki,
3) „gwoździem programu” był długi blond włos.
Pan X skasował za dwie doby, po upływie pierwszej gości wyrzucił i za drugą nie oddał. Drzwiami trzasnął i tak się podobno zakończyła rozmowa o oddaniu kasy za drugą dobę.
Wyszło na to, że facet jest brudas i awanturnik i oszukuje na swojej stronie www; słowem nie wspomina o tym, że jest jedna łazienka na dwa piętra i że za korzystanie z aneksu jest opłata dodatkowa. No i rozpowiada, że u pani Ani jest dwa razy drożej niż u niego.

Z ciekawości przejechaliśmy się do niego. Wysiadamy, szukamy gospodarza. Facet podszedł, ani dzień dobry ani całujcie mnie w tyłek. Pytamy o wolne pokoje, owszem są. Możemy zobaczyć Nie, bo on po krowy idzie, a żona nam nic nie pokaże. Ile za dobę? 50 od osoby plus opłata za aneks. Łazienka? Jedna na dwa piętra. Gospodarz pyta czy bierzemy, mówimy, że nie dziękujemy. To rozpętało awanturę. Facet zaczął przeklinać, wyzywać nas. Kazał w tej chwili sp*******ć z jego posesji, bo jak nie to widłami poszczuje (dosłownie tak powiedział). Cóż robić, dziur w tyłku ani w karoserii mieć nie chcę, więc odjechaliśmy.
Facet cztery raz przejeżdżał obok zajazdu znajomej i krzyczał jacy to z nas oszukańcy.

Mam dziwne przeczucie, że kolejna „sąsiedzka wizyta” tego pana zakończy się przyjazdem policji.

Mini zajazd na sielskiej wsi i jego sąsiad

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 546 (584)

#15572

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu zadzwoniła ciotka z pytaniem czy ja i mój brat nie mielibyśmy jakichś ciuchów za małych i w dobrym stanie do wydania (ciotka wie, że mam obsesję dbania o ciuchy, więc moje i rodziny rzeczy są w stanie idealnym), bo jest ktoś kto potrzebuje.
Ok, przejrzeliśmy z bratem szafy, trochę ciuchów znaleźliśmy. Wyprałam je, wyprasowałam, zapakowałam i przekazałam ojcu i ciotce by je zwieźli.

Po 3 godzinach wraca ojciec wściekły jak diabli. Wpada do domu, bierze papierosy i idzie zapalić na dworze. Idę i pytam o co chodzi.
Ojciec zaczyna opowiadać:
- Nic mi nie mów, pojechaliśmy z ciotką do nich, wyciągamy rzeczy. Niby wszystko ok, kobieta się nawet cieszy, podziękowała, pochwaliła, że ładne rzeczy. Było miło, dopóki jej najstarsza córka nie przyszła.
Jak się okazało, córcia zaczęła wybrzydzać i marudzić, że kolor jej się nie podoba, że czemu takie wielkie szmaty (kurde, M to wielki rozmiar?). Przy płaszczu stwierdziła, że ona chciała karmelowy z bufkami, a nie prosty czarny i mogłaby być torebka do kompletu.
Ojciec się wkurzył, ciotce zrobiło się przykro. Pożegnali się i pojechali.
Nie powiem, zrobiło mi się przykro. Nie dałam szmat, tylko ciuchy w stanie bardzo dobrym czy idealnym wręcz, wyprane i wyprasowane niemal w kancik.

Chciałam pomóc, a zostałam nazwana skąpiradłem, które torebki żałuje.
Smaczku dodaje fakt, iż jest to nasza daleka rodzina, której bardzo często pomagamy.

Rodzina, spółka z o.o.

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 737 (797)
zarchiwizowany

#13886

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio mam chyba pecha do kontrahentów, najpierw panna sprzedająca szmatkę, a teraz kupująca („koleżanka” na dodatek), która uważa, że jak się znamy to za darmo jej biżuterię zrobię, przywiozę i podziękuję, że u mnie zamówiła. Ale do rzeczy.
Moja „koleżanka” zamówiła bransoletkę i kolczyki, pomarudziła, że na allegro takie drogie są, kolor wybrała i poinstruowała mnie, że dane do przelewu mam wysłać mailem (studiujemy razem, a zamówienie było po egzaminach). Pytam jak mam jej to dostarczyć (mieszkamy w różnych miejscowościach, zajęć nie ma więc okazji do spotkania się nie ma, zwłaszcza, że dziewczyna na piwo nie chodzi), „Jak to jak?? Masz mi to przywieźć do domu, po coś samochód masz, nie??”. Na stwierdzenie, że kurierem nie jestem i mogę wysłać pocztą uznała, że się dogadamy. Korale zamówiłam, dane do przelewu wysyłam mailem raz, drugi i nic. Dostaję tylko wiadomość zwrotną, że podany adres nie istnieje (spoko, bez paniki, są jeszcze smsy). Wysyłam smsa z danymi i ceną. Odpowiedzi? Brak, a raporty doręczenia dostałam . Dzwonię i mogę z pocztą głosową pogadać. W końcu po dwóch tygodniach dzwonienia i pisania oraz sprawdzenia konta na wypadek wpłaty (której nie było) , wyskrobałam smsa, że zamówienie anulowałam, bo ja za nikogo kasy wykładała nie będę. Trzy dni odzewu nie było. Czwartego dnia (czwartek) rozpętało się małe piekiełko. O 6 rano dostaję wściekłego smsa, że co ja sobie wyobrażam, że to czemu ona jeszcze zamówienia nie ma, że to miało być na prezent, a ja w kulki lecę (troszkę inaczej to określiła). Tłumaczę, co i jak. Znowu sms, że jestem bezczelna i ona już mi reklamę zrobi i do poniedziałku chce mieć w domu biżuterię. Ok, jeśli teraz dostane przelew od niej, złożę zamówienie i przelew zrobię to przesyłkę dostanę najwcześniej we wtorek. „Koleżanka” na to, że jak tak to ona nie chce wcale, a ja według niej obrosłam w piórka, robię tandetę i jestem skończoną chamką, która się o 30 złotych wykłóca i nie wierzy, że szanowna koleżaneczka zapłaci jak dostanie zamówienie (umawiałyśmy się inaczej). Koniec końców, zamówienie musiałam w sklepie anulować, dwie potencjalne klientki (też koleżanki) się wycofały. Ehh, chyba zacznę szaliki na drutach robić.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (209)

#12996

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj wybrałam się pieszo po zakupy (pogoda piękna, więc warto zrobić sobie spacer).
Idę sobie spacerkiem i przed oczami wyrasta mi dostawczak zaparkowany tak, że nawet kot miałby problem z poruszaniem się po chodniku. Ja mogłam przejść kawałek po jezdni, ale matce z wózkiem, która szła za mną, było by ciężko. Przyjrzałam się i zauważyłam, że w środku siedzi kierowca. Jakimś cudem obeszłam samochód i podeszłam do drzwi. [J]a, [k]ierowca:
[J] - Zna pan przepisy ruchu drogowego?
[K] - Pewnie, że znam, a co ci chodzi?
[J] - Oto jak pan zaparkował. Kodeks mówi, że parkując kierowca musi zostawić przestrzeń dla pieszych nie mniejszą niż 1,5 metra.
[K]- No i co? Zaraz k***a odjadę.
[J]- Odjedzie pan teraz albo wzywam policję.
Pan powiedział w dość wulgarnych słowach co myśli o mnie i kim według niego jestem.
[J]- Zrobiłam panu trzy fotki; na pierwszej widać jak samochód jest zaparkowany, na drugiej jest wyraźnie widoczna tablica rejestracyjna, a na trzeciej pan. Wzywam policję i podejrzewam, że oprócz mandatu może coś panu skapnąć za znieważenie.
Wyjęłam komórkę i ustawiłam tak, by facet widział jak wpisuję numer policji.
[K]- Dobra, k****a, już odjeżdżam. P********a gówniara.
[J]- Dzwonię.
Facet wycofał spod sklepu z piskiem opon i praktycznie spalił gumę, tak szybko odjechał.
Wnioski? Dwa. Pierwszy: słowo „policja” potrafi zdziałać cuda; drugi: piekielni uczą jak nie dać sobie w kaszę dmuchać ;)

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 596 (702)

#12995

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O piekielnej kontrahentce.
Hobbystycznie zajmuję się biżuterią hand made i w związku z tym, jestem użytkowniczką dwóch portali swappingowych (swapping to wymiana rzeczy na portalach lub spotkaniach). Zwykle sprzedaję „płody” mojej wyobraźni i rąk, czasem wymieniam i kupuję.
Któregoś dnia na portalu przeglądałam z ciekawości oferty użytkowniczek i wpadła mi w oko śliczna jasnoróżowa bluzeczka. W opisie panna twierdziła, że nówka sztuka rodem z Włoch i dostała ją w prezencie ale jej się nie podoba. Cena przystępna (30 złotych z wysyłką), więc kupujemy. Transakcja zatwierdzona, przelew zrobiony, no to czekamy na listonosza.
Przyszedł, paczkę wręczył, ja z paczką sprintem do pokoju. Otwieram kopertę i... szok totalny. Ciuch, który miał być nówką sztuką przypominał raczej szmatę do podłogi. Pod pachami straszyły czarne, nieudolne szwy. Myślę sobie „Spokojnie, napiszę do laski, wyjaśnię co i jak. Ostatecznie nowicjuszką nie jestem.” Piszę do dziewczyny, że bluzka nawet do pracy polowych w Kazachstanie się nie nadaje i proszę o zwrot całej kasy. Na co dostaję odpowiedź, że to moja wina bo mogłam pytać w jakim stanie jest rzecz (chwilka, w opisie, że bluzka jest nowa). Z uporem maniaka piszę, że żądam zwrotu kasy. W końcu dostaję odpowiedź „owszem, mogę oddać ci kasę, ale tylko 8 złotych”. Powtórka z pisania z dopiskiem, że 8 zł zwrotu mnie nie satysfakcjonuje, odpowiedź „mnie nie satysfakcjonuje zwrot całej sumy”. Nawet zadzwoniłam do niej do domu (raz jeden tp się przydało na coś). Doprowadzona do ostateczność piszę post na forum portalu, opisuję całą sytuację. Koleżanki się zleciały na sabat, rady i artykuły prawne podrzuciły. Ledwo skończyłam czytać porady, dostałam wściekłego maila (praktycznie był to wyjec rodem z Harry'ego Pottera). Panna pisze, że rujnuję jej opinię (żadnych jej danych nie podałam), że robię z niej perfidną oszustkę i że odda mi kasę bo ma do czynienia z furiatką. Szmatkę jej odesłałam, oczywiście najpierw sprawdziłam czy przelew faktycznie doszedł, komentarz wystawiłam i teraz zastanawiam się czy nie wystawić jej „laurki” na forum (wraz z dokumentacją fotograficzną bluzki nówki sztuki).

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 526 (572)