Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

ZemstaHoneckera

Zamieszcza historie od: 3 maja 2011 - 13:43
Ostatnio: 16 maja 2015 - 10:32
  • Historii na głównej: 11 z 16
  • Punktów za historie: 6559
  • Komentarzy: 60
  • Punktów za komentarze: 459
 
[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
16 maja 2015 o 10:32

@qulqa: Zgadzam się z Tobą w kwestii lekarzy, ale niestety są zatrważające różnice w sprzęcie, a w diagnostyce- zwłaszcza ciążowej- to czy np. USG jest "sprawne" czy "dosyć sprawne", ma ogromne znaczenie.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 1) | raportuj
4 maja 2015 o 12:47

@butterice: No właśnie ciągle się zastanawiam, czy udało mu się kogoś naciągnąć ;)

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 5) | raportuj
3 maja 2015 o 22:33

@piwarium: Nie chciałam tak bezpardonowo że Cygan, dlatego napisałam że ciemniejsza karnacja ;)

[historia]
Ocena: 11 (Głosów: 17) | raportuj
3 maja 2015 o 12:09

@piwarium: Możliwe, ale mi się zdarzyło to obserwować po raz pierwszy, a wyznaję zasadę zatrzymywania się przy potrzebujących użytkownikach drogi, bo i mi nie raz ktoś pomógł :) Ale dzięki za uświadomienie, człowiek się jednak całe życie uczy :p

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
29 kwietnia 2015 o 20:40

@Sway: No przecież w takiej sytuacji nikt by nie wymagał żeby powiedziała "to był podporucznik Wasilij Piotrowicz"- wystarczyło powiedzieć tę potworną, ale jednak prawdę- nie wiem, dziecko, bo zostałam zgwałcona. Nie mówię, że to łatwe, ale babcia na tę prawdę zasłużyła. Ponadto nie wiadomo nawet, czy to był gwałt, czy po prostu np. dwudziestoletnia dziewczyna zakochała się w sąsiedzie podczas kilkuletniego pobytu męża w obozie.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
29 kwietnia 2015 o 9:48

@ZaglobaOnufry: Dziadek niestety choruje na serce od lat, ma bajpasy, rozrusznik i inne bajery i dużo nie potrzeba żeby zachwiać jego równowagę :( poza tym szczerze mówiąc dla mnie to byłby koniec świata gdybym faktycznie zaszła w ciążę przed maturą, nie należałam nigdy do tych nad wiek dojrzałych nastolatek gotowych na taką odpowiedzialność ;)

[historia]
Ocena: 22 (Głosów: 26) | raportuj
28 kwietnia 2015 o 16:47

@Morog: Otóż to, dlatego też ja nie oceniam mojej prababki. Ja na pewno nie mam prawa, skoro jej mąż po powrocie z obozu uznał cudze dziecko. Uważam tylko, że babcia miała prawo wiedzieć, kto był jej ojcem- nawet jeśli jej poczęcie było dla prababki traumatycznym wspomnieniem.

[historia]
Ocena: -1 (Głosów: 7) | raportuj
2 lipca 2014 o 12:11

@Armagedon: Siedziałam jeszcze dobre 15 minut. Najpierw zapanowało pełne niedowierzania milczenie, potem wyjaśnienia ze strony dentystki, że to dosyć normalna sprawa, ale mama się uparła, jak mantrę powtarzając "Ale tam się coś dzieje, bo się rusza i krew leci". Gabinet prywatny, więc dentystka nie dała się długo prosić i ostatecznie dziecko zostało na fotelu do momentu, aż mój ząb był skończony. I wtedy już musiałam niestety wyjść, więc nie wiem, jak się sprawa skończyła.

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
16 czerwca 2014 o 15:32

@pasia251: Sam nauczyciel nawet potem przepraszał, i to nie raz- po prostu do tego momentu nie wiedział, jak potężny jest jego autorytet ;) Nie brał pod uwagę, że przyjaciółka może się zastosować do jego "rad", zwłaszcza że w zakresie powitania biskupa przeszkolił ją już ksiądz.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 4) | raportuj
13 czerwca 2014 o 18:33

@Armagedon: Ok, ok, już nie podskakuję :p Następnym razem po prostu się zastanowię, zanim coś wrzucę ;)

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 8) | raportuj
13 czerwca 2014 o 14:01

@crash_burn: Podał rękę w sposób jak najbardziej sugerujący, że domaga się pocałunku- grzbietem dłoni ku górze, wyżej niż do uściśnięcia dłoni, w formie "śniętej ryby". A przyjaciółka ją przekręciła i uścisnęła, potrząsając- tak jak została niebacznie poinstruowana.

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 7) | raportuj
13 czerwca 2014 o 13:59

@mijanou: Oczywiście, że w czasie lekcji! Powitanie biskupa było także ćwiczone w czasie lekcji. Nikt tylko nam nie powiedział, po co biskup w ogóle przyjechał. Ktoś wyżej pisał, że jego szkołę wizytował biskub, bo przyczynił się do jej założenia. No cóż... moją szkołę (jako budynek) postawiły wstrętne komuchy początkiem lat '80-tych. Moim zdaniem było ponadto oczywiste, że jakaś nieprzewidziana akcja będzie mieć miejsce- przecież to w końcu gimnazjum, czas gdy dzieciaki sprawdzają granice. PS: Zastanawiam się nad skasowaniem tej historii, bo po punktach widać, że się nie podoba, a wywołała jakąś potworną burzę w komentarzach.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
7 czerwca 2014 o 13:55

Na mojej wsi też jest rodzinka patologiczna- 7 dzieci, maleńkie mieszkanko socjalne w baraku- te klimaty. Oczywiście alkohol leje się strumieniami i na to nigdy nie brakowało, za to po ubrania czy paczki żywnościowe mamusia biegała do księdza (z datków parafian co miesiąc sponsorowane były takie paczki dla kilku najbiedniejszych rodzin w parafii). Tylko że ciuchy nie mogły być byle jakie- przecież oni w niemarkowym chodzić nie będą. Aż w końcu proboszcz (który byłby materiałem na wiele osobnych historii) połapał się, że coś w tej układance nie gra- nie pracują, chleją, biorą paczki i jeszcze wybrzydzają. Więc któregoś miesiąca paczki dla rodzinki nie było. Przyjaciółka mieszkająca przy plebanii opowiadała potem, że mamuśka spotkała proboszcza na przystanku pod kościołem i zaczęła płakać na jego brak miłosierdzia, a krzepki staruszek huknął głosem bynajmniej nieprzystającym do jego mizernej postaci: -Aaaa, to nie trzeba wódki pić! I paczki się skończyły. Szkoda, że pijaństwo nie, bo jak zwykle przez nieodpowiedzialnych rodziców cierpią niewinne dzieci.

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
29 maja 2014 o 20:51

@TrisMoszfajka: A żeby wujka nie wzięli za patola, co to własnego dziecka się brzydzi ;)

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
1 maja 2014 o 21:31

Moja mama nie potrafi jeździć na rowerze. W związku z tym ojciec doszedł do wniosku, że ja też się pewnie nie nauczę. Na potwierdzenie tych słów zabrał mnie RAZ na naukę jazdy rowerem. Posadził mnie na nim i zepchnął z górki, z której do dziś mam trudność zjechać. Nawet długo się utrzymałam, ale to był błąd- pełną parą wjechałam w znajdujące się u podnóża górki klomby dzikich róż. Wróciłam do domu bardzo pokaleczona, zdrapana na całym ciele i przerażona. Bardzo długo trwało, zanim znów spróbowałam. Dzisiaj uwielbiam rower, ale pokochanie go zajęło mi całe lata. Najpierw trzeba było mnie przekonać, że nie jestem, jak to tata określał: "Niezdarnym debilem, komunikacyjnym imbecylem, sierotą jak moja matka" itd... Takie traktowanie potrafi zrobić dziecku wielką krzywdę :(

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 1 maja 2014 o 21:37

[historia]
Ocena: 26 (Głosów: 28) | raportuj
18 kwietnia 2014 o 14:30

@Nulini: Nie było moim zamiarem przedstawienie pszczół jako krwiożerczych potworów- w życiu bym żadnej nie skrzywdziła. Problem polegał na tym, że sąsiad hodował je a kompletnie się na tym nie znał- potrafił je "odymiać" kilka razy w tygodniu, bo nigdy i tak mu nie wychodziło, a pszczoły się wściekały- i wcale im się nie dziwię. Oczywiście pradziadek nie wiedział 45 lat temu, że pszczoły mogą kiedyś być zagrożone wyginięciem, widział natomiast duszącą się ukochaną wnuczkę, no i krew go zalała...

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 13) | raportuj
25 marca 2014 o 13:27

Takie traktowanie zwierzaka jak lalki Barbie jest nagminne. Zamieściłam kiedyś ogłoszenie, że oddam kociaki, też odrobaczone, szczepione itd. Przychodzi facet oglądać i pyta, czy ten kotek "Je już wszystko z obiadu", a że nie dotarło do mnie, o co pyta, to tłumaczy: "No wie pani- zlewki, kostki z kurczaka, flaki z ryby"... Kotek miał 4 tygodnie i pan był wielce zdziwiony, że nie, nie je "wszystkiego z obiadu" i nie oddam go, póki matka jeszcze karmi.

[historia]
Ocena: 18 (Głosów: 20) | raportuj
24 marca 2014 o 10:21

To nawet nie jest kwestia darmowości, tylko wychowania i szacunku- tak do dóbr, jak i do drugiego człowieka. Przez kilka lat z rzędu organizowałam półkolonie letnie dla dzieci z rodzin gorzej sytuowanych. Rodzice (albo opieka) pokrywali część kosztów, lwią sumę jednak przekazywali sponsorzy (których, nawiasem mówiąc, było bardzo wielu- i prywatnych, i przedsiębiorców). Mieliśmy w sumie na dwóch turnusach 90 dzieciaków, część naprawdę z patologii. Zdarzały się większe i mniejsze problemy wychowawcze, ale generalnie nikt przez te kilka lat nie narobił takiego bydła jak a) syn Pana Doktora b) córeczka Pani "Leżę, Pachnę i Wymagam, bo Mój Mąż Jest Dyrektorem". Nie wiem jakim cudem oboje dostali się na półkolonie dla gorzej sytuowanych, listy dzieciaków zakwalifikowanych otrzymywaliśmy odgórnie. Synek Doktora regularnie znęcał się fizycznie i psychicznie nad innymi dziećmi, Córeczka Dyrektorowej płakała od 8:00 do 16:00 że jedzenie niedobre, autobus niewygodny, wycieczki nudne, koleżanki głupie itp. Na koniec każde dziecko dostawało niewielki upominek, rozdawaliśmy też nagrody za konkursy przeprowadzane w trakcie turnusu. Zawsze staraliśmy się tak kombinować, żeby każde dziecko w jakimś konkursie jakiekolwiek miejsce zajęło, ale Synek Dokrora i Córeczka Dyrektorowej odmawiali udziału we wszelkich konkursach- bo to wieśniackie, nudne, głupie (on miał 9 lat, ona 8). Efekt? Tylko oni nie dostali żadnych dodatkowych nagród, za co oczywiście kadra oberwała od zdegustowanego Doktora i Dyrektorowej. Coraz bardziej skłaniam się do powiedzonka mojej prababci, że teraz niektórym to się, za przeproszeniem, w dupach z dobrobytu poprzewracało.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2014 o 10:23

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 0) | raportuj
24 marca 2014 o 6:00

@SecuritySoldier: Nie no, jasne że tak by było najlepiej- bezpłatnie i funkcjonalnie. Tylko problem istnieje od wielu lat i nikt sobie z nim jeszcze nie poradził, bo komuś po prostu szalenie się opłaca taki ZUS czy NFZ, ale bynajmniej nie obywatelom. Uwielbiam ten kraj, nie wyobrażam sobie życia nigdzie indziej, ale są tu takie właśnie jak opieka zdrowotna dinozaury, które skutecznie utrudniają funkcjonowanie. Nie będę cwaniakować bo nie jestem ekspertem polityczno-gospodarczo-społecznym. Być może po prostu na dzień dzisiejszy nie ma dobrego rozwiązania?

[historia]
Ocena: 0 (Głosów: 2) | raportuj
23 marca 2014 o 22:41

@SecuritySoldier: Szczerze mówiąc to rzeczywiście nie widzę innego rozwiązania niż prywatyzacja właśnie. SStan faktyczny jest taki, że jak coś mi już dolega, to tylko do lekarza pierwszego kontaktu idę na NFZ, cokolwiek innego odbywa się i tak prywatnie, więc dlaczego mam jeszcze odprowadzać gigantyczne składki? Poza tym nie wiem, jak to dokładnie wygląda w poszczególnych rozwiniętych krajach, ale mam wrażanie, że my raczej jesteśmy w ogonie Europy...

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 5) | raportuj
23 marca 2014 o 18:58

Cała smutna prawda. Sama jestem tyle co po gastroskopii, jeszcze mnie gardło nie przestało boleć ;) Oczywiście badanie zrobiłam prywatnie, bo bolało coraz bardziej a termin najbliższy na lipiec. Podczas badania okazało się, że zmiany- obecnie możliwe do zaleczenia- do lipca mogłyby już zdążyć zrakowacieć. Ale przecież NFZ ma limity, co ich to, że ludzie czekający miesiącami do kardiologa, onkologa czy jakiegokolwiek lekarza mogą po prostu nie doczekać swojej kolejki? Selekcja naturalna, jesteś słabym ogniwem to giń. Szkoda gadać :/

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 1) | raportuj
22 marca 2014 o 14:00

@ZemstaHoneckera: A, i żeby nie było- nie piję tu do takich osób jak Zaszczurzony czy SecuritySoldier, którym piekielne historie zdarzają się wybitnie często z uwagi na specyfikę pracy ;) Chodzi mi o notorycznych bajkopisarzy, którzy w autobusie zawsze trafią na burdę, w kawiarni na chamską kelnerkę, w przychodni na podłego lekarza etc., etc.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 9) | raportuj
22 marca 2014 o 10:43

@czarnooka: Ktoś przytacza 200 piekielnych historii- nikt się nie dziwi, wszyscy plusują. Dziewczyna raz czy dwa widziała coś, co nią wstrząsnęło- minusy, bo staruszkowie w autobusach niemodni. No ludzie, ogarnijcie się! Pewnie, takie rzeczy nie zdarzają się na co dzień, ale przecież czasem się zdarzają. Osobiście raz widziałam, jak staruszek w autobusie trzepnął otwartą dłonią siedzącą przed nim nastolatkę, bo akurat opowiadał staruszce-współpasażerce o niewychowanej młodzieży i chciał gestem dodać siły wymowie- chociaż dziewczyna po prostu siedziała i nic złego nie robiła. To, że było dużo takich historii, nie znaczy, że nie będzie ich więcej. Pewnie, nie każdy szczerze napisze, jeden wymyśli, drugi podkoloryzuje- ale to już specyfika portalu i nie oznacza to, że po każdym trzeba jechać!

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 10) | raportuj
22 marca 2014 o 10:00

@biala_czekolada: No i dokładnie o to chodzi. Oprócz opisanej już rodziny z 15 dzieci znam też nieco mniej liczną- 9 dzieci. Rodzice mają własny, doskonale prosperujący bizens, powodzi im się świetnie. Mają dużo dzieci bo chcieli i stać ich na to. I faktycznie wszystkie te dzieciaki (w sumie dzisiaj to już dorośli ludzie) kochają się, wspierają i są szczęśliwe. Ale nie wyobrażam sobie szczęścia w takim domu, gdzie kolejne dziecko jest tyle warte, ile da za nie opieka, gdzie ciągle czegoś brakuje i trzeba rywalizować o słodycze, kredki, miejsce do spania na lepszym kawałku podłogi czy choćby uwagę matki.

[historia]
Ocena: 30 (Głosów: 36) | raportuj
21 marca 2014 o 10:11

@biala_czekolada: Strasznie mnie denerwuje to "Uuups, no i zrobiło się siódme dziecko". Osobiście mam tylko jednego brata, ale był taki czas, że w domu się nie przelewało. Chodziliśmy w ciuchach ze szmateksów, rodziców nie było stać na zieloną szkołę dla mnie. Tymczasem do tej samej szkoły chodziło liczne rodzeństwo. Liczne to mało powiedziane- w domu było ich- uwaga uwaga- to naprawdę serio- PIĘTNAŚCIORO dzieci, plus rodzice, żadnych bliźniąt czy trojaczków- po prostu nastukali sobie 15 dzieci. I mieszkali w dwupokojowym mieszkaniu. A co jest piekielne? Te dzieciaki dostawały darmowe podręczniki i pomoce szkolne, darmowe posiłki, z opieki darmowe ubrania. Jeździły na wszystkie wycieczki, w tym każde na zieloną szkołę, bo przecież to wielodzietna rodzina i trzeba im sfinansować. I ja też rozumiem- nawet w XXI w. wpadka może się zdarzyć, ale 15 dzieci to już nie wpadki, tylko zamierzone działanie i żerowanie na społeczeństwie. Nie jestem jakąś fanatyczką, czasem faktycznie można coś wyciągnąć od państwa, jestem to w stanie w jakimś stopniu zrozumieć. Ale są pewne granice- dlaczego państwo ma płacić na ludzi, którzy ewidentnie postanowili sobie żyć z produkcji dzieci? I jak one się w tym wszystkim czują? To już tych rodziców nie obchodzi. Uważam, że to patologia porównywalna z alkoholizmem.

« poprzednia 1 2 3 następna »