Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

bezznaczenia

Zamieszcza historie od: 15 maja 2016 - 18:13
Ostatnio: 19 maja 2019 - 17:11
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 408
  • Komentarzy: 230
  • Punktów za komentarze: 1980
 
[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 6) | raportuj
14 listopada 2017 o 14:07

@rodzynek2: Ciśnienie miałam zawsze książkowe, niezależnie od ilości białych fartuchów w najbliższym otoczeniu :) Choć pewnie wysokie ciśnienie szybciej by zwróciło czyjąś uwagę niż sam podwyższony puls.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
9 listopada 2017 o 18:53

@Littlefingers_Throat: Najczęściej to informatycy :D Dużo sprzętu najdroższych marek, obowiązkowa taktyczna broda, mało wiedzy i zwykle jeszcze mniej doświadczenia. Każde strzelanie zaczynają do 1,5 h (u nas płaci się za wstęp nie za godzinę) przeglądu sprzętu i dyskusji która kabura jest lepsza i dlaczego właśnie ta którą kupili a nie ta kolegi.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
9 listopada 2017 o 18:49

@Farellka: Widuje na strzelnicy rodziny z bobasami nawet. Oczywiście taki maluch nie strzela tylko wystawia się na słońce. Ale już w przypadku 7-8 latka nie ma przeszkód żeby pod kontrolą instruktora/rodzica z uprawnieniami prowadzącego strzelanie postrzelał.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
23 października 2017 o 23:54

@Iras: @Nestea: 350 zł to podstawowe szkła z lepszym antyrefleksem (mniej parują, mniej się rysują ...) ale tez żadna burżuazja, jest jeszcze duży wybór dla tych co chcą zapłacić więcej lub niestety muszą (duże wady wzroku, duży astygmatyzm, dwie pray w jednym). Parę lat temy, jak pracowałam w optyku, najdroższe soczewki okularowe w ofercie kosztowały chyba 4 250 zł.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 10) | raportuj
23 października 2017 o 23:44

@AgaK: może miała soczewki na oczach i nie mogła przymierzyć. Poza tym przy astygmatyzmie zawsze "jest dziwnie" przy pierwszym włożeniu nowych okularów (o ile była zmiana mocy) i trzeba trochę czasu żeby stwierdzić czy to wada okularów czy brak przyzwyczajenia.

[historia]
Ocena: 15 (Głosów: 15) | raportuj
21 października 2017 o 23:28

teraz rozumiem dlaczego na cmentarzu, na którym spoczywają moi dziadkowie, spoczną moi rodzice a zapewne i ja, jest i monitoring i stróż. Nigdy nic nie ginie, parking zamykany o 21, a po każdej wichurze (cmentarz bezpośrednio nad brzegiem morza) pan stróż odstawia niesubordynowane ozdoby na właściwe groby...

[historia]
Ocena: 10 (Głosów: 14) | raportuj
5 października 2017 o 14:18

@bluszczyk_kurdybanek: bo dzieci karmione piersią mają wyższy iloraz inteligencji, lepiej im się układa kariera w dorosłym życiu a także niższe jest prawdopodobieństwo,ze takie dziecko po czterdziestce zachoruje na nadciśnienie i cukrzycę typu II (tą wyhodowaną)... Potwierdzone info, mówiła tak ekspertka w całkiem poważnej rozgłośni radiowej:) Ekspertem czyni ją fakt, iż urodziła już troje dzieci i wszystkie karmiła milion miesiączków. Jej "droga mleczna" nadal trwa.

[historia]
Ocena: 4 (Głosów: 4) | raportuj
2 października 2017 o 17:50

@bazienka: a zdajesz sobie sprawę,że to niezgodne z prawem? Najniższa na zlecenie 13 zł brutto za godzinę co daje netto powyżej 9 zł, na umowę o pracę najniższa wychodzi coś koło 8,20 na rękę nie licząc dodatków za pracę w niedzielę itp. Napiwków pracodawca nie ma prawa Ci do tego wliczać.

[historia]
Ocena: 13 (Głosów: 15) | raportuj
24 września 2017 o 18:57

@b_b: teoretycznie emerytura nie jest forma zasiłku, jest pochodną tego co całe życie wpłacasz. Nikt nie pracuje na Twoją emeryturę (teoretycznie), to Ty sobie gromadzisz środki (przymusowo na koncie ZUSU) na swoją starość. Środki te to obowiązkowa składka, czyli de facto , część Twojej wypłaty-nagrody za pracę.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 9) | raportuj
24 września 2017 o 18:52

@Rak77: nie przeciętna a średnia. Średnio jak idę na spacer z psem to mamy po trzy nogi.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
11 września 2017 o 14:38

Ta sama hulajnoga/rowerek biegowy staje się nagle pełnoprawnym pojazdem gdy tylko na horyzoncie pojawi się 5 mb ścieżki rowerowej. Nagle zabawka uprawnia berbecia do poruszania się ścieżką, zygzakiem od krawędzi do krawędzi, zupełnie niezważając na innych użytkowników drogi. Oczywiście pojazd ten uprawnia również rodzica do dumnego kroczenia ścieżką za swoją pociechą. Nos i oczy rodzica oczywiście w telefonie. A spróbujcie tylko użyć dzwonka/zwrócić uwagę takiemu rodzicowi... A i wózek dziecięcy też rower (a już najbardziej wtedy gdy dumna mama prowadzi go idąc obok a nie za, żeby tylko nikt jej nie wyprzedził, najlepiej z koleżanką, a już całkiem smerfastycznie jak koleżanka też ma wózek i też prowadzi go obok siebie). A i biegacz tez rower- dwóch/trzech biegaczy tworzy już kolumnę na ścieżce by trudniej było ich wyminąć. I znów nie waż się użyć dzwonka bo przecież wybijesz ich z rytmu i cały zapis w endomondo pójdzie w *pip*...

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 23) | raportuj
23 sierpnia 2017 o 15:18

Ubezpieczenia :) Oczywiście,że należy się ubezpieczać ale w takiej sytuacji ubezpieczyciel i tak się wypnie i tak. W Gdańsku rok temu była ulewa i pewien przedsiębiorca do dziś się sądzi (oczywiście już zbankrutował) o ubezpieczenie bo był ubezpieczony od ulewnego deszczu ale według ubezpieczyciela był to szczególnie ulewny deszcz (mniej więcej) i ubezpieczeniu nie podlega... Tak więc na wypłatę ubezpieczania Ci ludzie mogliby sobie czekać i czekać, a zima się zbliża :) Poza tym ciekawe kto by ich ubezpieczył od trąby powietrznej i za ile :) Mieli/mieliby ubezpieczenie od burzy i porywistego wiatru? "Panie ale to się nie należy bo to trąba była a nie porywisty wiatr!"... Klęska żywiołowa to klęska żywiołowa. Może dotknąć każdego z nas i jakaś pomoc państwa być powinna, choć moim zdaniem powinna się skończyć na zabezpieczeniu budynków do czasu wypłaty odszkodowania tak by można było w nich bezpiecznie mieszkać.

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 8) | raportuj
22 sierpnia 2017 o 22:22

Co do punku 3 to nie bierz tego do siebie. Absolutnie nie wynika to faktu ,że ludzie mają Cię za idiotkę. Mój chłop osobisty ma ubytek słuchu a ja mówię dużo, szybko i do tego cicho (a i jeszcze często w przestrzeń zamiast w jego stronę). Często prosi mnie o powtórzenie a ja, mając powtórzyć całą paplaninę jeszcze raz, dochodzę do wniosku ,że to jednak bzdury którymi nie warto mu zawracać głowy i odpowiadam wtedy ,że "nieważne, już nic". Nie ma w tym żadnej złośliwości. Po prostu omija Cię mnóstwo zbędnej gadaniny :) PS. Koledze z niedosłuchem zawsze zazdrościłam możliwości wyłączenia aparatu słuchowego w trakcie kłótni. Nic nie wkurza bardziej :)

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2017 o 22:25

[historia]
Ocena: 1 (Głosów: 3) | raportuj
28 lipca 2017 o 0:05

@milanoo: Jestem byłym palaczem i tez mi śmierdzi i rozumiem żal o palenie w miejscach z zakazem (zakład pracy, przystanek, klatka schodowa). Ale na ulicy? Kurcze, gdzieś ci ludzie muszą palić. Teraz zakazy są praktycznie wszędzie więc wybór otwartej przestrzeni jest ok. Spalenie papierosa trwa ok. 5 minut i palacz nie jest w stanie przewidzieć,że za 3 minuty pojawi się za nim osoba wrażliwa na dym. Ma palić w domu? Może nie chce truć domowników i dla ich zdrowia pali na dworze? Zastanawia mnie też skąd Wy bierzecie tych wszystkich złośliwych palaczy bo historia z facetem z przejścia jest dla mnie wręcz nieprawdopodobna. Paliłam 12 lat więc i obracałam się w towarzystwie palaczy (w tej chwili prawie wszyscy znajomi już rzucili) i nikomu nigdy nie przyszłoby do głowy dmuchać celowo na osobę niepalącą, palić na klatce czy pod wiatą przystankową. Również palenie w miejscu pracy poza wyznaczonym miejscem jest nie do pomyślenia. W poprzedniej firmie nawet główny dyrektor biegał do palarni ze swojego gabinetu. Może żyję w jakimś dziwnym mieście i tu takich złośliwych palaczy nie ma... A, że palacz śmierdzi to jego problem. Jeden śmierdzi dymem, inny potem a jeszcze inny ciężkimi perfumami.

[historia]
Ocena: 2 (Głosów: 2) | raportuj
26 maja 2017 o 0:18

@Doombringerpl: taki model ,że wejście słuchawkowe jest tuż obok usb. Miałam go wtedy krótko, było ciemno i ręka mi się omskła. Z tego co wyczytałam w internetach nie tylko ja tak zrobiłam. Nie wcisnęłam jakoś mocno, raczej dotknęłam i wszystko padło- czarno, nie reaguje na przyciski, nie ładuje. Nie wiem, nie znam się, na forach straszyli spaleniem płyty głównej, armagedonem i plagami egipskimi. Odesłałam do serwisu żeby w wyniku naprawy nie stracić gwarancji. Wrócił naprawiony z adnotacją "reset biosu" co wydało mi się dziwne ale nie wnikałam bo , jak już wspomniałam, nie znam się na tym zupełnie (choć obstawiałabym jakieś zwarcie) i zależało mi po prostu na sprawnym kompie do pracy. Od tamtej pory nie mam z nim żadnych problemów.

[historia]
Ocena: 6 (Głosów: 6) | raportuj
25 maja 2017 o 18:36

@AudreyCr: uraz mechaniczny owszem ale jeśli komputer nie zaliczył gleby to taki uraz nie powinien wystąpić. Sądzę,że zrobili by Ci to na gwarancji, byłabyś o te 200 zł do przodu a i czasowo wyszłoby podobnie. Mi naprawiony sprzęt odesłano w ciągu 2 tyg od nadania. Usterka z mojej winy (włożyłam wtyczkę od słuchawek w USB i laptop zgasł) więc liczyłam się z tym ,że dostanę telefon z wyceną naprawy (ale nie chciałam tracić gwarancji więc trzeba było to zrobić u nich- laptop miał dwa tyg.) a tu miłe zaskoczenie- bez słowa odesłali naprawiony sprzęt :)

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 5) | raportuj
22 maja 2017 o 19:05

@maat_: z caritasem chodziło mi o to, że 1-2% ze sprzedaży to jednak ułamek kwoty. Nie twierdze,że te konkretne ubrania miałby trafiać do biednych (bo często mają inne potrzeby które też trzeba z czegoś sfinansować) ale ktoś tu zrobił sobie z potrzebujących niezły biznes w którym to Ci potrzebujący są na ostatnim miejscu. Kiedyś był o tym reportaż: wrzucając tam ciuchy najbardziej wspieramy właścicieli firmy sortującej dary (typ rozbijał się jakąś wypasioną furą, latał po świecie, pracownikom zalegał z wypłatami a na caritas przekazywał chyba własnie 1% dochodu)... Wiem,że funkcjonowanie fundacji musi kosztować ale ponownie jest to machina w której realizacja samego celu jest tylko środkiem do zyskania pieniędzy dla zarządu. Jak dla mnie to to 30% jednak bardzo mało, 30% to powinno właśnie pochłaniać utrzymanie fundacji...

[historia]
Ocena: 21 (Głosów: 21) | raportuj
22 maja 2017 o 15:14

@Mornigstar: WWF tez korzysta z akwizytorów na prowizji a nie z wolontariuszy. Tyle, że dostarczają zbierającym firmom materiały szkoleniowe. Sama trafiłam kiedyś niechcący na rozmowę do firmy zatrudniającej przy zbieraniu funduszy na ratowanie pand pod szyldem WWF- oferowali szkolenie plus prowizję od pozyskanych wpłat. A dlaczego w ogłoszeniu napisano,że praca biurowa? "Bo po całym dniu zbierania wraca się do biura i wypełnia raport" :D Co do zbierania na chore dzieci: kolega z pracy mojej mamy ma chorą córkę. nie pamiętam dokładnie na co ale dziewczyna jest opóźniona i niesprawna fizycznie- wymaga ciągłej rehabilitacji i specjalistycznego sprzętu (wózek, łóżko, wyciąg do wanny itp). Na turnusie rehabilitacyjnym w sanatorium nawiązała z nimi kontakt jakaś fundacja- zasady były niby proste: fundacja organizuje zbiórki (takie uliczne i 1% podatku), nagłaśnia sprawę medialnie, drukuje plakaty itp ale pobiera za to z góry określony procent (na pewno było to mniej niż 10%) od zebranej kwoty. Oni pozują do zdjęć, udzielają wywiadów, biorą czynny udział w zbiórkach ulicznych a przekazane kwoty wydają tylko na potrzeby dziecka. Niby wszystko ok. Pierwsze zgrzyty pojawiły się po zbiórkach ulicznych. Jak policzyli z żoną we dwoje zebrali grubo ponad to co przekazała im fundacja a przecież byli jeszcze inni wolontariusze. Kolejny to 1%, z informacji od współpracowników (chwalili się,że przekazali na nich) wynikało, że znów kwota powinna być większa- ale ok, ludzie mogli kłamać, mylić się...Po zbiórce fizycznej w jego miejscu pracy, gdy otrzymał do ręki ok 20% zebranej kwoty (fundacja zarzekała się,że tylko tyle zebrano, inaczej twierdziły jego koleżanki które liczyły pieniądze przed przekazaniem koperty do fundacji) zerwał z nimi współpracę... Pewnie dawno by o sprawie zapomniał- ot, nie wyszło, źle trafili i tyle- gdyby nie to, że rok po zerwaniu współpracy, w mieście oddalonym od domu o 300 km spotkał...samego siebie. To znaczy człowieka podającego się za niego, z puszką ze zdjęciem jego córki i logo fundacji opowiadającego,że zbiera na leczenie dziecka... Fundacja używała ich wizerunku do wyciągania kasy a oni z tego nie zobaczyli nawet złotówki... Ja omijam wszelakie fundacje szerokim łukiem i wpłacam tylko na bezpośrednie konta potrzebujących podmiotów (hospicjum, schronisko) licząc,że wtedy jednak większa część trafi do potrzebujących.

Zmodyfikowano 1 raz Ostatnia modyfikacja: 22 maja 2017 o 15:15

[historia]
Ocena: 5 (Głosów: 11) | raportuj
22 maja 2017 o 11:51

@xpert17: mnie zawsze zastanawia ile pieniędzy wtedy faktycznie trafia do potrzebujących/jest przeznaczanych na cel na który się wpłaca. Skoro trzeba opłacić administrację fundacji, reklamy, zewnętrzną firmę i akwizytora (chociaż Ci akurat zarabiają grosze) i każdy chce na tych pandach/głodujących dzieciach zarobić...Tak jak z kontenerami caritasu- ludzie myślą,że wspierają biednych a tak na prawdę do potrzebujących trafia 1-2% ze sprzedaży tych ubrań w lumpeksach... Do tego strasznie razi mnie działalność tych "wyspecjalizowanych" firm. Od mydlenia oczu nazywając akwizytora "wolontariuszem" (choć te pandy często obchodzą tego człowieka tyle co zeszłoroczny śnieg), przed podtykanie pod nos formularza z wrażliwymi danym na ulicy po sposób pozyskiwania jelenia do pracy (kłamstwa w ogłoszeniach).

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 3) | raportuj
8 maja 2017 o 20:02

@rahell: Problem wynika z faktu, że oni (ta część uparcie mówiąca do nas po swojemu) wychodzą z założenia, że skoro oni nas z grubsza rozumieją to automatycznie my ich tez musimy rozumieć. Do tego osoby, które gdzieś tam liznęły rosyjskiego zazwyczaj są w stanie się domyślić co autor ma na myśli. co tylko utwierdza Ukraińców, że my wszyscy ich powinniśmy rozumieć.

[historia]
Ocena: 9 (Głosów: 19) | raportuj
1 maja 2017 o 15:20

@zapomnijomnieszybko: w takim wypadku fajnym rozwiązaniem jest animatorka dla dzieci. Są to co prawda dodatkowe koszty dla młodych ale dzieci są zajęte i pod opieką. Rodzice mogą się pobawić w spokoju a dzieci nie przeszkadzają innym. Byłam ostatnio na takim weselu- był obok pokój gdzie dzieci bawiły się ze specjalnie wynajętą panią a po północy miały zorganizowane leżakowanie na materacach. Wszyscy zadowoleni.

[historia]
Ocena: -3 (Głosów: 9) | raportuj
24 kwietnia 2017 o 22:52

@SirCastic: Nie wiem czy jesteś wyjątkowo oporny na argumenty czy też kuleje u Ciebie czytanie ze zrozumieniem. Nigdzie nie napisałam,że pasuje mi jednostronna zmiana umowy z tym,że jeśli mi jakaś umowa/regulamin nie pasuje to jej nie zawieram/negocjuje warunki o ile jest taka możliwość. Jeśli nie ma takiej możliwości to rezygnuje z danej usługi/kupuje ją gdzie indziej. Wracając do kwestii korzystania z autobusu: wsiadając do pojazdu akceptujesz regulamin, regulamin zobowiązuje Cię do skasowania biletu zgodnie z obowiązującą taryfą, taryfa się od czasu do czasu zmienia. Zakup biletu nijak nie równa się skorzystaniu z usługi- skasowanie już tak. Kasujesz po wejściu do pojazdu czyli po akceptacji regulaminu i taryfy. W Łodzi wygląda to dokładnie tak: Rozdział 2. Umowa przewozu §5. Pasażer zawiera umowę przewozu przez nabycie i zakodowanie MIGAWKI, a korzystając z biletu kasowanego z chwilą zajęcia miejsca w pojeździe. Skasowanie biletu jest pierwszą czynnością, jaką pasażer jest zobowiązany uczynić bezpośrednio po wejściu do pojazdu. §6. 1. Bilet jest dokumentem poświadczającym: 1) zawarcie umowy z przewoźnikiem; 2) wniesienie opłaty za przewóz. 2. Pasażer winien posiadać bilet przez cały okres trwania podróży. 3. Bilet zniszczony lub uszkodzony w stopniu uniemożliwiającym odczyt zawartych na nim danych jest nieważny. 4. W przypadku kolizji, awarii lub uszkodzenia pojazdu w czasie kursu, pasażerowi posiadającemu ważny bilet, przysługuje prawo kontynuowania jazdy następnym pojazdem, albo pojazdem zastępczym, przebiegającym tą samą trasą, podstawionym przez przewoźnika. §7. Pasażer jest zobowiązany do przestrzegania przepisów taryfy przewozowej. Jeśli przerasta Cię ogarnięcie krótkiego regulaminu przewoźnika to absolutnie nie powinieneś samodzielnie zawierać żadnych umów.

[historia]
Ocena: 3 (Głosów: 7) | raportuj
24 kwietnia 2017 o 21:43

@SirCastic: Jestem konsumentem świadomym. I Tobie też polecam. Obowiązuje regulamin z dnia zawarcia umowy zgodnym z tym regulaminem ( o ile w między czasie nie uległ zmianie w sposób który zaakceptowałam). Czyli jeśli dniem zawarcia umowy zgodnie z regulaminem jest dzień przyjęcia przedpłaty to obowiązuje mnie ten regulamin (i opłata bo o to Ci chodzi), jeśli zaś zgodnie z tym regulaminem obowiązuje mnie regulamin i opłata aktualna dla momentu korzystania z usługi to uiszczam opłatę obowiązującą na dzień skorzystania. Ciągle nie chcesz pojąć, że przewoźnik w regulaminie zaznacza,że taryfa może się zmienić i zobowiązuje pasażera do skasowania biletu zgodnie z obowiązującą w chwili przejazdu taryfą. Jeśli nie podoba Ci się taki regulamin to nie korzystaj z usług tego przewoźnika, nie ma przymusu. Zwykłym cebulactwem jest akceptacja regulaminu a potem się wykłócanie,że to nie fair bo ja chcę żeby było inaczej.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 24 kwietnia 2017 o 21:44

[historia]
Ocena: 8 (Głosów: 12) | raportuj
24 kwietnia 2017 o 21:10

@SirCastic: nie wiem jak jest z biletem "open" bo z takiego nie korzystam więc regulamin dotyczący tego biletu mnie zupełnie nie interesuje. Wiem natomiast jakie mam prawa i obowiązki w związku z usługami z których korzystam bo czytam regulaminy. I po przeczytaniu takiego regulaminu mam dwa wyjścia- zgodzić się z nim i skorzystać z usługi albo go nie zaakceptować i poszukać usługi gdzie indziej lub całkiem od niej odstąpić. Niektórzy jeszcze wybierają opcję w której akceptują regulamin usługi, nie wywiązują się z niego i potem sa zdziwieni,że muszą ponieść dodatkowe koszty. Na parkingu pod lotniskiem również masz regulamin- skoro zgadzasz się na zmianę wysokości opłaty w trakcie korzystania usługi bez informowania klienta to sam sobie jesteś winien. Serio- blokada została nałożona słusznie a Ty się zgodziłeś na taką ewentualność. Jeśli zgodnie z regulaminem przewoźnika bilet za 2 zł to bilet za 2 zł (możesz go różnie łączyć lub korzystać pojedynczo) to nijak nie równa się to 10 przejazdom. W takim przypadku po prostu nie doczytałeś zasad obowiązujących przy korzystaniu z tej usługi i Twoje rozumowanie jest zwyczajnie błędne. Nie zwalnia Cię to z odpowiedzialności (wskazanej w regulaminie który zaakceptowałeś) za niewywiązywanie się z Twoich obowiązków wobec usługodawcy bo to co Ci się wydaje nie jest nadrzędne wobec regulaminu.

[historia]
Ocena: 16 (Głosów: 18) | raportuj
24 kwietnia 2017 o 20:48

@SirCastic: na bilecie lotniczym masz w chwili kupna wyraźnie zaznaczoną datę i godzinę skorzystania z usługi. Zgodnie z regulaminem przewoźnika zawierasz umowę na konkretny lot, konkretnego dnia w konkretnej cenie. W przypadku autobusów momentem zawarcia umowy jest wejście do autobusu i zgodnie z regulaminem przewoźnika obowiązuje Cię taryfa aktualna na chwilę skorzystania z usługi. I wyobraź sobie ,że np. taksówki mają jeszcze inny regulamin- tu płacisz po skorzystaniu z usługi. Albo taki pks- płacisz żywą gotówką wchodząc do pojazdu... Od kiedy to co się klientowi wydaje albo to co jest stosowane w innej firmie jest ważniejsze od regulaminu dotyczącego danej umowy z której korzystamy? Skoro akceptujesz regulamin i korzystasz z usługi to go przestrzegaj.

« poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna »